
Lechia - Legia: Historia zdecydowanie za Legią, ale emocji nigdy nie brakowało
Historia rywalizacji Legii z Lechią liczy ponad 70 lat. Do tej pory obie drużyny spotykały się na boisku 67 razy. Zdecydowanie lepszym bilansem mogą pochwalić się legioniści. Do jednego z najważniejszych spotkań obu zespołów doszło w 1955 roku. Jakie karty zapisała historia tej bogatej sportowej rywalizacji?
Autor: Przemysław Gołaszewski, Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Przemysław Gołaszewski, Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
Lechia Gdańsk powstała w sierpniu 1945 roku. Gdańscy kibice nie musieli długo czekać na występy swojej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej. Lechiści awansowali do elity już w 1948 roku. Dzięki wywalczonej promocji narodziła się historia rywalizacji tego klubu z warszawską Legią, która powoli stawała się wiodącą siłą w polskim futbolu. Do pierwszego meczu pomiędzy Lechią i Legią doszło rok później. 17 lipca 1949 roku, w 11. kolejce pierwszej ligi, gdańszczanie przyjechali do Warszawy, gdzie obie ekipy stworzyły efektowne widowisko. Jego głównym bohaterem były jednak... warunki atmosferyczne. Jak czytamy w „Księdze Stulecia Legii” Wojskowi prowadzili po pierwszej połowie aż 4:0. Między 21. a 40. minutą do bramki rywali trafili Wacław Sąsiadek, Zdzisław Mordarski, Kazimierz Górski i Marian Olejnik. Przez pierwszą część gry przyjezdni grali jednak pod silnie wiejący wiatr. Po zmianie stron to legioniści musieli stawić czoła nie tylko boiskowym rywalom, ale też siłom natury. Jak się okazało, było to niezwykle trudne zadanie i w drugiej połowie piłkarze Legii stracili cztery bramki, a mecz zakończył się remisem. Nie był to udany sezon dla obu zespołów. Lechia Gdańsk w swoim debiucie w najwyższej klasie rozgrywkowej zajęła ostatnie miejsce w tabeli, piłkarze stołecznego klubu do końca walczyli o utrzymanie i ostatecznie zakończyli rozgrywki na dziewiątym miejscu.

Warto poświęcić akapit pierwszemu strzelcowi gola w historii rywalizacji Legii z Lechią. Wacław Sąsiadek zdobył bramkę w 21. minucie, otwierając tym samym licznik, który w tym momencie liczy 168 goli strzelonych w meczach pomiędzy obiema drużynami. Sąsiadek zapisał się również w historii polskiej drużyny narodowej. W reprezentacji zadebiutował w meczu z Finlandią 17 października 1948 roku. Miał wówczas 17 lat i 227 dni, czym ustanowił rekord. W momencie wejścia na boisko był najmłodszym debiutantem reprezentacji Polski w historii. Jego wyczyn o blisko trzynaście miesięcy pobił w 1963 roku Włodzimierz Lubański. Wacław Sąsiadek występował w barwach Legii w latach 1949-1953. Z Warszawy przeniósł się do stolicy, gdzie w 1954 roku zdobył tytuł mistrza Polski. Rok później głośno zrobiło się o Legii...

1955 rok to pierwsze w historii mistrzostwo Polski dla Wojskowych oraz premierowy triumf w rozgrywkach o krajowy Puchar. Rywalem Legii w decydującym meczu o Puchar Polski był zespół Lechii Gdańsk. Spotkanie było popisem trójki Kempny - Pohl - Brychczy. Henryk Kempny już w drugiej minucie po raz pierwszy trafił do siatki, wykańczając koronkową akcję pozostałej dwójki. Przed upływem dziesięciu minut Kempny miał na swoim koncie dwa gole. Trzecią bramkę zdobył w 32. minucie Ernest Pohl. Po przerwie hat-tricka skompletował Henryk Kempny, a kwadrans przed końcem gola strzelił Marceli Strzykalski. W 89. minucie padła jeszcze jedna bramka, ale sędzia odgwizdał spalonego. „Kempny mógł wreszcie się 'wyżyć' hasając po całym boisku. Raz widzieliśmy go na lewym, raz na prawym skrzydle, innym razem na środku, gdzie umiejętnie i dość szczęśliwie wykańczał akcje inicjowane przez Brychczego i Pohla” - można było przeczytać w pomeczowym wydaniu „Przeglądu Sportowego”. W nagrodę za wywalczenie statuetki piłkarze Legii oprócz pucharu dostali pamiątkowe zegarki.

Okazałe zwycięstwo w finale krajowych rozgrywek nie było najwyższym w historii rywalizacji Legii z Lechią. W 1957 roku legioniści wygrali na własnym stadionie aż 8:1. Co ciekawe, to przyjezdni rozpoczęli strzelanie. Henryk Kempny i Lucjan Brychczy byli jednak w fenomenalnej formie i zdobyli po trzy bramki. Nie była ich w stanie zatrzymać nawet zaskakująco solidnie spisująca się w tym sezonie obrona Lechii. Dziennikarz „Przeglądu Sportowego” zachwycał się po meczu: „Jest to fakt godny podkreślenia. Lechia Gdańsk, słynąca w kraju z 'żelaznej' defensywy, drużyna, która w 17 poprzednio rozegranych spotkaniach straciła tylko 14 bramek, przegrała w Warszawie z Legią 1:8”.

Historia powtórzyła się w sezonie 1962/63. Legia była w przeciętnej formie. O ile jesienią postawa Wojskowych wzbudzała jeszcze jakiekolwiek nadzieje, tak runda wiosenna była pasmem rozczarowań. Jej jedynym pozytywnym aspektem był występ Legii w meczu przeciwko gdańszczanom. Stołeczni piłkarz ponownie wygrali 8:1, co oznaczało, że w jednym meczu strzelili więcej goli niż we wszystkich wcześniejszych spotkaniach tej rundy. Ostatecznie legioniści zakończyli ligę na siódmej, najgorszej od dziewięciu lat, pozycji.

Spotkania z Lechią obfitowały w gole. W pierwszych pięciu meczach rozegranych w latach 1949-1953 padło aż 21 bramek. Bezbramkowym remisem zakończyła się dopiero piętnasta w historii potyczka obu drużyn. W latach 1962-2010 legioniści kontynuowali serię 20 meczów z przynajmniej jednym strzelonym golem, lecz w ostatnim czasie licznik bramkowy nieco się zatrzymał, ale w kwietniu 2019 roku legioniści rozegrali kolejne znakomite spotkanie. W Gdańsku do przerwy prowadziła Lechia 1:0, ale po zmianie stron oglądaliśmy już koncert gry w wykonaniu Wojskowych. Gole Stolarskiego, Hamalainena i Medeirosa dały zwycięstwo Legii 3:1 i ogromne nadzieje na tytuł. Potem niestety rozstrzygnięcia nie potoczyły się po myśli warszawskiego klubu i na nadziejach się skończyło. Ostatni mecz obydwu drużyn po jesienna potyczka przy Łazienkowskiej. Lechia zrewanżowała się Wojskowym i wywiozła z Ł3 trzy pubkty zwyciężając 2:1. Od tamtej pory jednak legioniści na swoim boisku nie stracili nawet punktu, notując osiem wygranych z rzędu. Ogółem - w 67 spotkaniach - 40 razy górą była Legia, padło 14 remisów, zaś 13-krotnie zwyciężali Lechiści. Bilans bramkowy - 123:52 dla Legii. W środę wieczorem zapowiada się więc kolejne fascynujące widowisko, bowiem w konfrontacji warszawsko-gdańskiej nudą z boiska nigdy nie wiało. Początek meczu o godz. 20:30.
Autor
Przemysław Gołaszewski, Janusz Partyka