#GOTOWIDOPOMOCY: Przejdziem Wisłę – historia niezwykłego wolontariusza - Legia Warszawa
Plus500
#GOTOWIDOPOMOCY: Przejdziem Wisłę – historia niezwykłego wolontariusza

#GOTOWIDOPOMOCY: Przejdziem Wisłę – historia niezwykłego wolontariusza

Wśród naszych wolontariuszy często spotykamy niesamowite osoby o niesamowitych historiach. Postanowiliśmy podzielić się nimi razem z Wami.

Autor: Jakub Jeleński

Fot. Archiwum AB

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Jakub Jeleński

Fot. Archiwum AB

Do naszej akcji dołączyło wielu wolontariuszy, ale ten jest osobą szczególną. Jeden z najstarszych ochotników, który nie zważając na pandemię ruszył w miasto by dać innym coś od siebie. Kibic Legii, który jak mało kto rozumie i stosuje w życiu jej wartości. Poznacie Andrzeja Bordzickiego, uosobienie Legionisty.

Zdjęcie

Żeby pójść na mecz Legii, pan Andrzej musiał pokonać jeden ze swoich największych lęków. Wybrał się z ojcem na spacer, zobaczyć budowę Trasy Łazienkowskiej. Most postawiony był w połowie, bo choć brzegi Śródmieścia i Saskiej Kępy były już połączone, to nadal brakowało asfaltowej nawierzchni. Konstrukcja składała się głównie z prętów zbrojeniowych ułożonych w kratę tak, że idąc po nich widać było znajdujące się kilkanaście metrów niżej wody Wisły. Tata nakłaniał syna, by wspólnie przeszli na drugi brzeg, ale mały wówczas Andrzej piekielnie bał się wysokości. Ojciec sięgnął wówczas po argument ostateczny: Jak przejdziesz przez most, zabiorę cię na mecz. Parę dni później chłopak wspólnie z tatą siedział na trybunach i oglądał, jak Legia pokonuje Zagłębie Sosnowiec 3:2, a Władysław Dąbrowski strzela jedną z najpiękniejszych bramek w swojej karierze. Był 31 marca 1974 roku.

Zdjęcie

Minęło 46 lat. Dziś pan Andrzej nie jest chłopcem, ale dorosłym mężczyzną. Jednak wyjazd na Legię znów wymaga odwagi. W czasach pandemii każdy z nas ma z tyłu głowy czyhające niebezpieczeństwo, nawet w momencie wyjścia do sklepu. Pan Andrzej na Legię jednak przyjechał, bo wie, że inni boją się bardziej niż on i mają jeszcze większe problemy. Mimo tego, że w tym roku skończy 60 lat, dołączył do naszego wolontariatu już na początku akcji. Wspominał, że początkowo starał się zaangażować bardziej lokalnie, bo tuż nad nim mieszka w bloku 90-letnia staruszka. Tę jednak zabrały do siebie dzieci, więc zdecydował, że skoro nie może pomóc jej, pomoże innym. Dzień po dniu zaczął przemierzać dzielnice Warszawy, by do mieszkających w nich seniorów dostarczyć ciepły posiłek. Wie, że to co robi jest konieczne, bo – jak sam powtarza – po prostu trzeba pomagać. Dobrym przykładem zaraził syna i teraz obaj ramię w ramię przemierzają miasto.

Zdjęcie

Na swojej drodze codziennie spotyka wyjątkowe osoby. Niezwykle ciepło wspomina pana mieszkającego na ulicy Capri, który ujął go swoją dobrocią. Na Bagno przyjechał z obiadem do emeryta, który od dwóch lat mieszka zupełnie sam, bo odeszła jego ukochana żona. Dla niego posiłek to rzecz niezwykła, bo całe życie gotowała mu małżonka, a on sam żartuje, że przypala nawet wodę na herbatę. Z kolei przy Lewartowskiego odwiedza sanitariuszkę z Powstania Warszawskiego i choć miałby do niej wiele pytań dotyczących 1944 roku, to nie chcąc jej narażać ogranicza się tylko do wręczenia pudełka z jedzeniem. Z uśmiechem wspomina sytuację, w której starsza pani nazwała go młodym człowiekiem – w końcu nie codziennie ktoś zwraca się w ten sposób do blisko 60-letniego mężczyzny.

Zdjęcie

Dlaczego pomaga? Jak mówi – po prostu ma w sobie chęci. Jego zdaniem pomagania innym nie da się nauczyć, a po prostu trzeba mieć wewnątrz siebie pewien rodzaj ciepła, który sprawia, że otwieramy się na drugiego człowieka. To nie jest praca, gdzie po prostu trzeba wykonywać swoją robotę. Tutaj zapłatą jest najpiękniejsza według pana Andrzeja rzecz – szczery uśmiech drugiego człowieka.

Zdjęcie

Zastanawiamy się czasem, czy nie chciałby odpocząć, bo w końcu są młodsi od niego, którzy również mogą wykonać jego robotę. Ale on nie chce nawet o tym słyszeć i przywołuje przykład sanitariuszki z Powstania: - Gdyby ona chciała odpocząć w czterdziestym czwartym, to pewnie by nas tutaj nie było.

Zdjęcie

Prosimy go, by na koniec podesłał nam kilka fotografii z akcji. Pan Andrzej spełnia naszą prośbę, a do maila dopisuje jeszcze kilka zdań: - Przeglądając te zdjęcia znalazłem doskonałą odpowiedź na pytanie „dlaczego?”. W czasie stanu wojennego też najlepiej było zostać w domu, ale ja wolałem roznosić ulotki. Zrozumiałem też, że jeśli ludzie w moim wieku nie dadzą przykładu i impulsu do działania młodemu pokoleniu, to może za kilka lat nie będzie nikogo, kto powie: „Dzień dobry, Legia Warszawa, gotowi do pomocy”. Jeżeli będziemy w tym razem, nie zatrzyma nas nikt. Pomagajmy!

ZdjęcieZdjęcie
Udostępnij

Autor

Jakub Jeleński

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.