Historia 1916-1918 - Legia Warszawa
Historia 1916-1918

    Historia 1916-1918

    O tym, że Legia powstała w 1916 roku w czasie I wojny światowej oraz, że klub wywodzi się z tradycji legionowej wie dzisiaj każdy jej kibic. Dlaczego jednak Legia powstała na Wołyniu? Jak to się stało, że związała się na zawsze z Warszawą i czemu w pewnym momencie przestała grać? Odpowiedzi na te pytania znane są już znacznie mniejszej grupie sympatyków klubu.

    Autor: Legia.com

    Główny sponsor Plus500
    • Udostępnij

    Autor: Legia.com

    Przez wiele lat po II wojnie światowej o pierwszej historii Legii mówiło się w bardzo ograniczonym zakresie, a były i takie okresy, że nie można było mówić na ten temat w ogóle. Samo istnienie Legionów w PRL-u nie było co prawda tematem tabu. Zbyt wielu żołnierzy legionowych nadal żyło, aby ówczesna władza socjalistyczna pozwoliła sobie o Legionach całkowicie zapomnieć. Socjalizm tolerował istnienie Legionów, ale już o tym, przeciwko komu toczyły wojnę nie wspominano, w prasie nie występowało też nazwisko komendanta Piłsudskiego. Nie pojawiło się ani razu również w opracowanej na 50-lecie klubu księdze jubileuszowej. Tymczasem Legiony i Legia to nie tylko same nazwy kojarzące się jednoznacznie ze sobą. Legię tworzyli prawdziwi legioniści z krwi i kości, żołnierze Legionów Polskich. We władzach klubu do II wojny światowej zdecydowana większość oficerów miała rodowód legionowy. Prawie wszyscy prezesi Legii z okresu przedwojennego jak również niektórzy powojenni wywodzili się z Legionów Polskich. Mimo że drużyn legionowych w czasie I wojny światowej powstało bardzo dużo, Legia jest dzisiaj jedynym klubem sportowym, który kontynuuje tradycje sportu legionowego wywodzącą się z frontowych boisk.

    Skąd jednak w ogóle się wziął sport w Legionach? Skąd piłka nożna? W jaki sposób tworzył się sam zespół piłkarski?

    Trochę przypadek, a może i szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że na przełomie maja i czerwca 1915 roku w Intendenturze Komendy Legionów oraz jej Kompanii Sztabowej stacjonujących w Piotrkowie znalazło się kilku przedwojennych piłkarzy galicyjskich klubów. Był wśród nich również Antoni Poznański, sławny jeszcze przed rozpoczęciem wojny krakowski piłkarz. Dowiedziawszy się, że w I Brygadzie Legionów powstały już pułkowe drużyny piłkarskie, nie czekał i postanowił także zorganizować taki zespół. Przeszkód nie było żadnych. Dowództwo legionowe spoglądało przychylnie na sportowe rozrywki swoich podkomendnych, zdając sobie sprawę, że podnoszą w ten sposób również sprawność fizyczną legionistów w kompaniach. Ambicje Poznańskiego z kolei nie pozwalały, aby drużyna składała się z przypadkowych graczy. Tak szybko jak wpadł na pomysł założenia drużyny, tak samo szybko wymyślił, jak poprawić jej sportową wartość. Wiedząc, że do Legionów wstąpiła większość piłkarzy lwowskich i krakowskich, postanowił wykorzystać fakt ,że Piotrków stał się w 1915 roku miejscem formowania III Brygady i „leguny” oraz „relutony” chcąc nie chcąc, musieli pojawić się na dworcu kolejowym. Z udziałem znajomych żandarmów, na co dzień zajmujących się kontrolowaniem podróżujących żołnierzy, wyszukiwał znanych piłkarskich graczy i namawiał ich do przyłączenia się do drużyny. W taki sposób „zaaresztowano” na dworcu w Piotrkowie Stanisława Mielecha, późniejszego autora nazwy klubu, który barwnie opisał to zdarzenie w felietonie do „Ilustrowanego Kuriera” w 1939 roku: 
     

    „…ledwom osiągnął Petricau i właśnie rozglądałem się na dworcu, w jakim kierunku udać się, aby trafić do instytucji opiekującej się zagubionym na wielkiej wojnie żołnierzem, a tu nagle ktoś uderza mnie po ramieniu i mówi: – Obywatel teraz przyjechał? Odwracam się i robi mi się nieswojo. Żandarm, prawidłowy „kanarek” i to z opaską Komendy Miasta na ręce. – Tak jest panie sierżancie – odpowiadam, a on przypatruje mi się bystro. – Pochodzicie z Krakowa? – Tak jest. – Zgadza się – mówi – proszę ze mną. Myślę: - Co mu się zgadza? Po co mnie prowadzi?[...] Idziemy przez kilka korytarzy, kilka sal, wchodzimy do jakiegoś pokoju i staję oko w oko... z Antkiem Poznańskim, najsławniejszym piłkarzem Polski w okresie pierwszej wojny światowej. […] – Co to wszystko znaczy? Za co jestem aresztowany? – zawołałem. – Nie jesteś aresztowany – śmieje się Poznański – tylko widzisz, my tu w Piotrkowie organizujemy drużynę piłki nożnej i z nadchodzących transportów wyławiamy piłkarzy. Sierżant cię poznał jako gracza Cracovii i... przyprowadził do mnie. Chyba się cieszysz? [...] będziemy razem kopać piłkę. Montuje się mocna drużyna. Jest już Wykręt z Cracovii, Kowalski z Wisły i inni […] Będziemy grać z drużyną Landwehry. W ten sposób zwerbowano mnie do drużyny, z której później powstała Legia”.

    Tak się to wszystko zaczęło.

     

    FRONTOWE POCZĄTKI


    W czasach zaborów wiele klubów sportowych było bastionami polskości. Legię spośród nich wyróżnia to, że założyli ją nie tylko ludzie czujący się Polakami, ale patrioci, którzy stanęli do walki o niepodległość. I zanim wojenna zawierucha rozrzuciła ich po świecie, stworzyli drużynę, która na ziemiach polskich okazała się najlepsza.

    Historia Legii nie jest typową opowieścią o działalności klubu sportowego. To dzieje organizacji, która przez prawie 80 lat była nierozerwalnie związana najpierw z Legionami Polskimi, a później Wojskiem Polskim. Jej historia to również cząstka historii naszych sił zbrojnych, a jej losy w tak dużym stopniu zależały od decyzji wojskowych, że nie sposób ich rozłączyć. Utworzenie klubu w czasie działań wojennych tuż przy frontowych okopach, organizacja stałej drużyny oraz jej wyposażenie już same w sobie nie były sprawą prostą, tym bardziej że nie regulowały takiej działalności żadne przepisy ani wojskowe regulaminy. Spontaniczna inicjatywa „legunów”, sprzyjające okoliczności w toczącej się I wojnie światowej oraz przychylne i pełne zrozumienia podejście dowódców legionowych doprowadziły między innymi do powstania jednego z największych klubów w historii polskiego sportu.
     

    Sportowcy patrioci

    Wraz z początkiem XX wieku w społeczeństwie polskim żyjącym w trzech mocarstwach zaborczych sport rozwijał się w różną intensywnością. Różna była bowiem polityka poszczególnych zaborców określająca zasady jego uprawiania. Rosjanie i Niemcy obawiali się, że zezwalając młodzieży na nieograniczoną aktywność w tym zakresie, stworzą w ten sposób warunki do formowania się organizacji o charakterze niepodległościowym. Konsekwentnie ograniczali zatem powstawanie stowarzyszeń sportowych oraz zakazywali uprawiania sportu drużynowego wśród polskiej młodzieży akademickiej. 

    Znacznie lepsze warunki do uprawiania sportu miała młodzież zaboru austriackiego, gdzie organizowanie klubów sportowych nie było obwarowane takimi ograniczeniami, a zakaz przynależności do nich wydany dla młodzieży szkolnej stosunkowo łatwo można było obejść, uczestnicząc w zajęciach pod przybranymi nazwiskami. Niebagatelny wpływ na rozwój sportowy galicyjskiej młodzieży miała również bliskość silnych i dynamicznie rozwijających się ośrodków sportowych: austriackich, czeskich i węgierskich. Podglądanie tamtejszych klubów sportowych pozwalało przenosić wzorce i metody treningowe na własny użytek. 

    Na początku wieku XX w Galicji młodzież organizowała sobie wolny czas na dwa sposoby. Pierwszym było uczestnictwo w zajęciach stowarzyszenia gimnastycznego „Sokół” lub zapisywanie się do „Związków Strzeleckich”, drugim rozgrywanie meczów w tworzących się właśnie w tym okresie polskich drużynach piłkarskich. „Sokół” prowadził zajęcia ogólnorozwojowe i poprawiające sprawność fizyczną, organizował kursy strzeleckie oraz nocne ćwiczenia terenowe. Z kolei kluby piłkarskie oprócz podnoszenia sprawności fizycznej, pozwalały młodzieży zasmakować współzawodnictwa drużynowego, współpracy, taktyki i walki. 

    Niezależnie od tego, którą formę spędzania wolnego czasu wybierał młody gimnazjalista, miał jednocześnie zapewnioną dalszą edukację patriotyczną, ponieważ zarówno drużyny sokole, jak i kluby piłkarskie wywierały znaczny wpływ na świadomość narodową zgromadzonej w jej szeregach młodzieży. Te drugie stawały się często gniazdami polskości, nawiązując barwami do narodowej symboliki, kształtując przy tym poczucie jedności. Z kolei Stowarzyszenie Gimnastyczne „Sokół” szło jeszcze dalej, organizując paramilitarne polowe drużyny, które nie przypadkiem symbolicznie nawiązywały do przyszłego polskiego wojska.

    Kiedy w sierpniu 1914 roku wybuchła od dawna spodziewana wojna, która podzieliła zaborców i ich sprzymierzeńców na dwa główne wrogie bloki:  niemiecko-austriacki oraz rosyjsko-francusko-angielski, Józef Piłsudski wraz z grupą oficerów, wykorzystując sytuację polityczną, uzyskał akceptację władz austriackich do wzniecenia postania zbrojnego wśród Polaków z zaboru rosyjskiego. Tym samym w Galicji, właśnie bazując na członkach drużyn sokolich, strzeleckich i ochotnikach, rozpoczął formowanie Legionów Polskich. Dla przygotowywanej od pewnego czasu w duchu polskości, honoru i dumy narodowej młodzieży polskiej powstawały warunki do zamanifestowania dążeń o niepodległą Rzeczpospolitą. 

    Zaborcy, traktując Polaków jako własnych obywateli, powszechnie wcielali ich do formujących się w wyniku nowego konfliktu pułków. Nasi rodacy walczyli więc zarówno po stronie rosyjskiej, m.in. w pułkach syberyjskich, jak i po przeciwnej stronie frontu w armii austriackiej. Była to dla nich wojna pełna narodowych dramatów i paradoksów. Żołnierze często odkrywali, że po drugiej stronie okopów walczą z ubranymi we wrogie mundury rodakami. Dostrzegano również, że zaborcy realizują wyłącznie własne interesy, a sprawa o jaką toczy się wojna, nie jest sprawą polską.

    Mimo to, wierząc w odrodzenie państwa polskiego, uzdolniona młodzież akademicka Galicji z drużyn sokolich bądź skupiona wokół klubów piłkarskich, uprzedzając pobór, sama na ochotnika zaczęła wstępować do tworzonych przy austriackiej armii Legionów, tworząc początkowo dwie, a do maja 1915 roku trzy legionowe Brygady. Nie pozostało to bez wpływu na sport cywilny. Zdecydowana większość istniejących w Galicji klubów piłkarskich po wybuchu wojny zmuszona była zaprzestać sportowej działalności, ponieważ jej piłkarze znaleźli się w różnych formacjach wojskowych austriackiej Cesarsko-Królewskiej Armii. W Legionach znalazła się w ten sposób bardzo liczna grupa młodzieży o dużej inteligencji, dobrym wykształceniu, o najróżniejszych uzdolnieniach kulturalnych i sportowych. Nic dziwnego zatem, że w chwilach względnego spokoju i w czasie wolnym od służby szybko wytworzyła się wśród legionistów potrzeba wspólnego organizowania czasu. Powstawały orkiestry żołnierskie, uzdolnieni żołnierze rysunkami dokumentowali życie swoich jednostek, a nade wszystko powstała idea wspólnych zawodów i rywalizacji sportowej. Legiony Polskie były pod tym względem wyjątkowe, w innych formacjach polskich walczących na frontach I wojny światowej sport nie był uprawiany.

    Stanisław Mielech, współzałożyciel Legii, wspominając tamten okres pisał:

    Ta swego rodzaju przemiana energii sportowej na militarną przyszła każdemu sportowcowi łatwo. Sportowcy maszerowali, słuchali, kopali okopy nie gorzej od tych, którzy przed wojną w szeregach strzeleckich do tego się zaprawiali. Gdy jednak nuda walk okopowych dała się we znaki, gdy dla zabicia czasu dowódcy zaczęli stosować musztrę formalną, żyłka sportowa odżyła" („Ilustrowany Kurier Sportowy”, 31.07.1939). 

    Choć w Legionach znaleźli się sportowcy uprawiający różne dyscypliny, piłka nożna zyskała największą popularność. Inne sporty, takie jak zapasy, strzelectwo, szermierka lub – w okresie późniejszym – nawet tenis, uprawiane były w warunkach frontowych symbolicznie, a cywilni lekkoatleci czy zapaśnicy także chętnie grywali w piłkę. Przyczyną tego była stosunkowo duża łatwość uprawiania sportu piłkarskiego oraz możliwość jednoczesnego organizowania współzawodnictwa różnych formacji legionowych. Do rozgrywania meczu wystarczała często większa polana lub skoszona łąka oraz piłka, o której dostarczenie sumiennie dbały wspomagające legionistów cywilne organizacje kobiece.

    1915

    Pierwsze drużyny legionowe

    Wiosną 1915 roku I Brygada dotarła nad Nidę, rozpoczynając działania pozycyjne. Charakter walk zmienił się i zamiast stałych przemarszów rozdzielonych bitwami ograniczał się do ostrzeliwań artyleryjskich, nocnych wypadów celem pozyskiwania jeńców oraz obserwacji ruchów nieprzyjaciela. W tym okresie formowano nowe bataliony, powiększając stan liczebny Legionów. Wówczas okazało się, że nowi żołnierze, ochotnicy, mają znaczne problemy z zachowaniem sprawności fizycznej w czasie prowadzonych akcji. Czas działań pozycyjnych nad Nidą dowództwo Legionów wykorzystało zatem na poprawienie sprawności, szkolenie i integrację żołnierzy. W ramach tych działań również przychylnie zaczęto patrzeć na sport, a tym samym na piłkę nożna.

    Pierwsze mecze piłkarskie w Legionach rozegrano już wczesną wiosną 1915 roku. W Grudzynach oraz Mierzwinie, gdzie rozlokowała się wówczas Komenda 1 Pułku Piechoty, wśród jej oficerów tworzono ad hoc pierwsze drużyny legionowych piłkarzy - bez nazw, jedynie w celu wspólnego pokopania piłki. Drużyny te potrafiły jednak prowadzić również regularne treningi i rozgrywały miedzy sobą mecze. Pomysł chwycił i w niedługim czasie powstały w I Brygadzie stałe drużyny reprezentujące poszczególne formacje. 

    W Krakowie w tym czasie pisano: 

    Kataklizm dziejowy, którego widownią jest obecnie Europa, doprowadził normalne życie sportowe do upadku. Liczne rzesze sportowców i atletów, które przed wojna zapełniały liczne boiska sportowe i sale ćwiczeń – obecnie pod znakiem Marsa, nie zapominają o dawnych swych ulubionych ćwiczeniach i kontynuują je w dalszym ciągu. Przykładem Niemcy, Francuzi i Anglicy. Matche footbalowe rozgrywane na pozycjach przez żołnierzy przy huku pękających szrapneli i granatów są widowiskiem bardzo oryginalnym. Nasi Legioniści oznaczają się również podobnym animuszem, więc każdy postój jest miejscem mniej lub bardziej ciekawych zawodów sportowych i walk atletycznych („Nowości Ilustrowane”, 16/1916).

    Organizowanie się legionistów w celu rozgrywania meczów piłkarskich było wyłącznie ich oddolną inicjatywą. Nikt z dowództwa nie tworzył specjalnie drużyn, ani nie wyznaczał treningów. Ale jednocześnie dowódcy byli świadomi pozytywnego wpływu sportu na sprawność fizyczną żołnierzy, poprawę ich nastrojów i morale. Nie hamowali więc tej samorzutnie kształtującej się inicjatywy, ale w znacznym stopniu ją wspierali, udzielając opieki i pomocy.

    Sam komendant Piłsudski nie tylko bywał na frontowych meczach piłkarskich rozgrywanych przez drużyny legionowe, ale podobno zdarzało się, że uczestniczył w nich również jako sędzia piłkarski, o czym wspominał po latach jego osobisty adiutant z tego okresu, Bolesław Wieniawa-Długoszowski.

    Przez pierwsze 15 miesięcy formowane w różny sposób i w różnym czasie pułki legionowe walczyły niezależnie od siebie - I Brygada w Małopolsce, na Kielecczyźnie i Podhalu, a II Brygada ponad 200 km dalej, w Karpatach i na Węgrzech. Nie stwarzało to okazji do wspólnych kontaktów, nie mówiąc o jakiejkolwiek szerszej rywalizacji sportowej pomiędzy żołnierzami. Kiedy pułki I Brygady posiadały już drużyny piłkarskie, sportowcom służącym w II Brygadzie nawet przez myśl nie przeszło, że mogliby uprawiać jakiś sport. Od późnej jesieni 1914 roku dziesiątkowani chorobami prowadzili wyczerpujące walki w bardzo trudnych warunkach terenowych z oddziałami rosyjskimi próbującymi rozerwać linię frontu. Wielu późniejszych piłkarzy i organizatorów Legii brało udział w kampanii karpackiej II Brygady. Stanisław Mielech, Zygmunt Wasserab i Władysław Groele przeszli cały szlak, biorąc udział w wielu bitwach.

    W kwietniu 1915 roku nastąpiła generalna reorganizacja II Brygady. Część batalionów pod komendą austriacką wysłano na front besarabski, pozostałych legunów załadowano do pociągów i przewieziono do Piotrkowa (dziś Piotrków Trybunalski) w celu stworzenia kadry dla III Brygady Legionów. Przeniesiona tam została również Komenda Legionów, która od jesieni 1914 roku nierozerwalnie towarzyszyła II Brygadzie. Pełniła ona funkcję wspólnego i jednolitego dowództwa nad wszystkimi brygadami legionowymi. Jej zadaniem była również synchronizacja współpracy pomiędzy dowództwem austriackim CK Armii a dowództwem poszczególnych legionowych brygad.

    Historia drużyny, z której powstała Legia, rozpoczęła się latem 1915 roku właśnie w Piotrkowie przy Komendzie Legionów. W tym czasie w strukturach owej komendy tworzono między innymi Kompanię Sztabową. Skierowano tam do pracy oficerów poszczególnych pułków, a im z kolei do pomocy przydzielono młodych podoficerów. Wśród nich w znalazło się kilku aktywnych sympatyków piłki i przedwojennych piłkarzy. Jednym z takich podoficerów był Antoni Poznański, znany jeszcze przed I wojną światową piłkarz krakowskich klubów Cracovii i Wisły, innym – Zygmunt Wasserab, jeden z pierwszych piłkarzy i organizatorów Pogoni Stryj.

    Poznański jako pierwszy wpadł na pomysł zorganizowania drużyny piłkarskiej z podoficerów Komendy Legionów. Szybko zaraził swoim pomysłem kolegów. Szczególnie chętnie zaangażowali się w budowę drużyny podoficerowie ze służb Intendentury i Kompanii Sztabowej. Piotrków stał się w tym okresie punktem koordynacyjnym dla powracających po urlopach i pobytach szpitalnych do swoich kompanii legionistów. Poznański z pomocą żandarmów z Komendy Garnizonu wyszukiwał znanych przed wojną piłkarzy i „rekrutował” do Kompani Sztabowej. Za jego sprawą w jednej formacji znaleźli się starzy znajomi z przedwojennych boisk piłkarskich: Poznański, Mielech, Wykręt z Cracovii oraz Stanisław Kowalski z Wisły. Dzięki obrotności Poznańskiego drużyna przystąpiła do treningów już latem 1915 roku podczas pobytu Komendy Legionów w Piotrkowie. Nie miała wówczas nazwy, a według Mielecha rozgrywała nawet mecze treningowe z którąś z podobnych sobie austriackich drużyn. Korzystając z bliskości innych pułków legionowych, szybko nawiązano również kontakty ze służącymi w nich sportowcami, umawiając się na wspólne gry. 

    W maju 1915 roku do wojny po stronie państw koalicji przystąpiły Włochy, co zmuszało Austrię i Niemcy do podzielenia wojsk miedzy kilkoma frontami. Priorytetowym zadaniem stało się zatem skrócenie i ustabilizowanie frontu wschodniego rozciągającego się od Litwy do Karpat Wschodnich. Plany te zamierzano zrealizować, wykorzystując również Legiony, poprzez ich skoncentrowanie na froncie wołyńskim. Po raz pierwszy w tej wojnie stworzyła się możliwość wspólnej walki legionistów ze wszystkich brygad ramię w ramię. Późną jesienią 1915 roku i wiosną 1916 roku między rzekami Stochód i Styr w niedalekiej odległości od siebie znalazło się prawie 16 tysięcy żołnierzy Legionów.

     

    1916

    Rozgrywki na froncie wołyńskim

    Front w tym czasie zaczął się stabilizować, zapanował względny spokój. Żołnierze rozpoczęli przygotowania do zimy, budując fortyfikacje, linie okopów oraz organizując obozy i kwatery zimowe. Nie były to zwyczajne obozy, ale duże osiedla gromadzące po kilka tysięcy żołnierzy. Największym obozem była kwatera Komendy Legionów zwana Legionowem, zbudowana 4 kilometry na zachód od Wołeczka. Tam do wiosny 1916 roku powstała szkoła podchorążych, budynki kancelaryjne, kwatery dla oficerów, finezyjnie zdobione wille dla różnych służb, kaplica, stacja kolejowa, elektrownia, centrala telefoniczna, a nawet kino. Nie zapomniano oczywiście o boisku piłkarskim, które zbudowano na osobnej polanie w pobliżu kwater.

    Dla przyzwyczajonych do dotychczasowych, ascetycznych warunków żołnierzy obóz w Legionowie jawił się jak prawdziwe miasto. Z humorystyczną przesadą charakteryzował je Mielech:

    Dziwne było to miasto Legionowo. Pokochaliśmy je od pierwszej chwili. Wzorem największych metropolii świata posiadało rozległe place jak: „Plac Łazików”, „Plac Dobrej Rady” (ten przed siedzibą Komendy), „Plac ks. biskupa Bandurskiego”, „Plac Oddaj Światło” (położony przed nasza elektrownią) a poza tym szerokie „bulwar”, „planty i ulice”. (St. Mielech, Legia 1916-1939).

    Na pamiątkę po tamtym Legionowie taką samą nazwę nadano w 1919 roku dzisiejszej podwarszawskiej miejscowości. 


    Spotkanie założycielskie

    Legionowskie boisko, jako jedyne z przyfrontowych, było zniwelowane przez jeńców rosyjskich, wokół niego były ławki dla publiczności oraz szatnia dla zawodników, którą tworzono przy okazji meczów z… altany biskupa Bandurskiego – honorowego kapelana Legionów. Boisko owe jako jedyne miało również charakterystyczne bramki z „siatkami” zrobionymi z kijów brzozowych.

    Inne pułki legionowe budowały równie oryginalne osiedla. Niedaleko Legionowa pod Optową powstał jeszcze efektowniej ozdobiony obóz 4 Pułku Piechoty nazwany od nazwiska dowódcy mjr. Bolesława Roi „Rojowym Osiedlem”. Tam również znajdowało się pełnowymiarowe boisko piłkarskie, a także miejsce do ćwiczeń gimnastycznych wyposażone w drążki, kozły, a nawet karuzelę. Własne boiska posiadało wiele legionowych zespołów: drużyna Komendy III Brygady zakwaterowana wraz z 6 Pułkiem Piechoty w obozie Nowe Kukle oraz w I Brygady w Nowej Rarańczy i jej sztab w Nowym Anielinie.

    Spokój na froncie sprzyjał sportowcom legionowych brygad. Wraz z nadejściem wiosny można było rozpocząć dawno planowane rozgrywki piłkarskie. Kilkumiesięczna przerwa w działaniach wojennych powodowała, że na wiosnę 1916 roku drużyny zaczęły powstawać jedna po drugiej. Wkrótce ambicją legionistów każdego pułku było posiadanie własnego zespołu piłkarskiego, a często zdarzało się, że były one tworzone również jako reprezentacje poszczególnych batalionów, dywizjonów czy nawet kompanii.

    W tym czasie w drużynie zorganizowanej przez podoficerów Komendy Legionów zdecydowano się nadać zespołowi bardziej formalne ramy i nie ograniczając się tylko do okazjonalnego kopania piłki, powołać do życia klub piłkarski z własną nazwą, barwami, prezesem i zarządem. 

    Przebieg zebrania założycielskiego klubu opisał dokładnie jego uczestnik, Stanisław Mielech:

    "W kwietniu 1916 roku w budynku „Sztabówki” zebrali się wszyscy piłkarze i ich kibice na „walnym zebraniu”, którego celem było założenie klubu. Przewodniczył chor. Zygmunt Wasserab. Był też obecny zastępca komendanta Kompanii Sztabowej, chor. Władysław Groele. Po oficjalnym zatwierdzeniu barw biało-czarnych długo dyskutowano nad nazwą klubu. Nazwy „Drużyna Komendy Legionów” nie chciano przyjąć, bo liczyliśmy się z tym, że będziemy mieli w naszym składzie piłkarzy również spoza Kompanii Sztabowej. Odrzucono tez nazwę „Styr”, jako że nad Styrem nie mieliśmy przebywać stale."

    "Wreszcie na mój wniosek poparty przez chor. Wasseraba zgodzono się na nazwę „Drużyna Sportowa Legia” (St. Mielech, Sportowe sprawy i sprawki)."

    Prezesem wybrano pełniącego obowiązki dowódcy Kompanii Sztabowej chor. Władysława Groele, osobę ze sportem przed wojna niezwiązaną, ale lubianą i drużynie przychylną. Wiceprezesem został chor. Zygmunt Wasserab, oficer Intendentury Komendy Legionów z przeszłością piłkarską w Pogoni Stryj. Pierwszym kapitanem został Jan Bednarski, najstarszy podoficer i napastnik Legii. W organizację drużyny z kolei najsilniej zaangażowali się sierżanci Mieczysław Piekarczyk, Zygmunt Piekarski, oficer prowiantowy Michał Cebula-Kunecki, a z piłkarzy: napastnicy Antonii Poznański i Kazimierz Knapik oraz pierwszy bramkarz Legii Józef Stojek. Na fotografiach z okresu wołyńskiego wśród osób z kierownictwa klubowego i drużyny można też odnaleźć postać Romana Góreckiego, późniejszego prezesa Legii, który w tym czasie razem z Wasserabem pracował w Intendenturze Komendy Legionów.

    Na barwy klubowe wybrano kolor biały – ze względów pragmatycznych, ponieważ stroje były szyte z bielizny mundurowej – i czarny, dzięki któremu nawiązywano do pierwszego polskiego klubu sportowego, za jaki wówczas uważano Czarnych Lwów. Legia na wzór Czarnych chciała być bowiem pierwszym polskim klubem wojskowym.

    Początkowo drużyna grała w jednolitych białych strojach. Później koszulki Legii wyróżniały się charakterystycznym ukośnym czarnym pasem naszytym od prawego ramienia do lewego boku, również na plecach. Kołnierzyki wykonane były z czarnej satyny, z takiego samego koloru pasem pod guzikami. Po lewej stronie, na piersi, naszywane były czarne tarcze herbowe z charakterystyczną białą literą „L”. Symbolika została zaczerpnięta od pierwszej litery z nazwy drużyny oraz jednoznacznie nawiązywała do orzełka legionowego, w którym na tarczy herbowej występowała podobna „elka”. Spodenki w meczach rozgrywanych w Legionowie w 1916 roku były jednolitego białego koloru. W późniejszym okresie, gdy Legia grała w Warszawie, udekorowano je również czarnym lampasem na zewnętrznej stronie szwów oraz identycznego koloru obwódką na dole nogawek. 


    Komendant zdopingował Legię

    Wczesną kadrę zespołu z 1916 roku stanowili: bramkarze – Józef Stojek i Zdzisław Czermański, obrońcy – Jan Jasiński, Jan Tarnawski, Edmund Hardt, Maksymilian Węglowski, Henryk Podbiera, pomocnicy – Stanisław Hrabik, Stanisław Jamka, Karol Uchacz, napastnicy – Antoni Poznański, Stanisław Mielech, Tadeusz Tyrowicz, Wrócisław Smoleński, Jan Bednarski, Kazimierz Knapik.

    Byli to w znacznej części piłkarze, którzy przed wojną grali w znanych lwowskich klubach piłkarskich, takich jak Lechia, Pogoń, Czarni, lub Cracovii i Wiśle Kraków – nieźle ograni, z wytrenowaną techniką, znający zasady taktyki. Mimo że inne drużyny pułkowe również opierały swoją siłę na znanych przedwojennych graczach galicyjskich, Legia szybko stała się faworytem legionowych rozgrywek. 

    Pierwsze mecze rozegrała wiosną 1916 roku z drużyną skautów przydzielonych do Komendy Legionów, których obóz również znajdował się w Legionowie. Nie zachowały się żadne informacje o wynikach tamtych meczów, ale wiadomo, że zakończyły się one wysokimi zwycięstwami legionistów.

    Mielech pierwsze rywalizacje Legii z harcerzami wspominał następująco: 

    Mieli oni słabą drużynę i zawody z nimi mogły się zakończyć wynikiem astronomicznym, a zakończyły się gastronomicznym gdyż sympatyczni Harcerze dali nam w czasie przerwy po czekoladzie i sami poprosiliśmy naszego bramkarza Stojka by po znajomości puścił jakąś bramkę tak znającym się na rzeczy przeciwnikom (St. Mielech, Legia 1916-1939).

    Kolejnym rywalem była również „lokalna” drużyna z Legionowa reprezentująca Dywizyjny Zakład Sanitarny. Z tym zespołem Legia zagrała trzykrotnie, wygrywając wszystkie mecze, ale tylko wynik jednego z nich został odnotowany – 7:0. Zachowało się również zdjęcie obu drużyn wykonane po zawodach. W meczu z zespołem D.Z.S Legia wystąpiła w następującym składzie: Józef Stojek – Jan Tarnawski, Jan Jasiński – Stanisław Hrabik, Karol Uchacz, Stanisław Jamka – Kazimierz Knapik, Jan Bednarski, Stanisław Mielech, Wrócisław Smoleński, Tadeusz Tyrowicz.

    Dominującym ustawieniem w meczach zarówno Legii, jak i innych ówczesnych polskich drużyn, był system klasyczny – 2-3-5. Tak naprawdę był to najczęściej stosowany przez polskie zespoły system gry aż do II wojny światowej. Charakteryzował się zdecydowanym promowaniem gry ofensywnej organizowanej przez pięciu napastników, z których środkowy wraz dwoma łącznikami odpowiadali za strzelanie goli, a dwaj skrajni spełniali funkcję skrzydłowych. System uzupełniało trzech pomocników i symboliczna dwuosobową obrona. Nic zatem dziwnego, że w kadrze zespołu największą grupę stanowili właśnie napastnicy.

    Mecze Legii rozgrywane w Legionowie cieszyły się znacznym zainteresowaniem. Trybuny na meczach były pełne kibiców zwabianych kolorowymi afiszami rysowanymi własnoręcznie przez bramkarzy Legii: Stojka i Czermańskiego, którzy w cywilu byli znanymi grafikami. Również działający w Legionowie telegraf przed zawodami miał w zwyczaju informować inne legionowe obozy o planowanym meczu Legii. O reklamę w tego typu „mediach” dbali  Jamka i Tyrowicz, którzy służyli w legionowskiej centrali telefonicznej. Okazja oglądania popularnego już wówczas Antoniego Poznańskiego gwarantowała dużą frekwencję. Często na meczach Legii bywali nie tylko żołnierze z legionowych kompanii, ale i dowódcy pułkowi, a Komendant Komendy Legionów, generał Stanisław Puchalski, był stałym bywalcem meczów w Legionowie.

    Najpoważniejszymi znanymi przeciwnikami Legii w meczach rozgrywanych na boiskach wołyńskich były drużyny 6 Pułku Piechoty oraz 4 Pułku Piechoty. W obu tych drużynach również występowali znani przed wojną piłkarze galicyjscy, tacy jak: Winnicki, Bodzenta, Sedlaczek, Ludwik czy Fichtel, co powodowało, że oba zespoły były równorzędnymi rywalami dla Legii.

    Z drużyną 6 Pułku Piechoty Legia rozegrała jeden mecz, remisując 3:3, a z 4 Pułkiem Piechoty spotkała się w 1916 roku dwa razy. Jedna z tych konfrontacji zakończyła się wynikiem 3:1 na korzyść Legii. Drugi mecz odbył się jako „wyjazdowy” na boisku 4 Pułku Piechoty w Rojowym Osiedlu pod Optową. Legia miała wtedy okazję zagrać przed Komendantem Józefem Piłsudskim, który był obecny na trybunach. Opisał to zdarzenie Stanisław Mielech przy okazji wspomnień po śmierci Marszałka w 1935 roku.

    Mecz zaczął się pod złemi dla nas aspiracjami. Czwartacy w krótkim czasie strzelili nam trzy bramki. Mecz nie był zbyt interesujący, a tempo gry wolne. Jestem przekonany, iż zeszlibyśmy wówczas z boiska pokonani, gdyby nie to, że gen. Roja przyprowadził w tym momencie na mecz Komendanta i jego oficerów. Widok Dziadka i parę słów zachęty rzucone przez Poznańskiego, „że teraz należy pokazać, co się umie” sprawiły, że poszliśmy do ataku z całą furią. Wprawdzie i 4 pp. zaczął grać żywiej, lecz to nie wstrzymało naszego impetu. Zaczęliśmy odbijać bramkę po bramce, a mecz stał się bardzo interesujący. Gdy już Legia zaczęła przeważać, gen. Roja ambitny na punkcie sukcesów sportowych swojego pułku zaproponował Komendantowi obejrzenie innych atrakcji „święta”. Mecz wygraliśmy w stosunku 6:4 bramek. („Raz, Dwa, Trzy”, 21.05.1935) 

    Ustalenie wszystkich wyników spotkań Legii z okresu jej gry na Wołyniu jest dziś praktycznie niemożliwe. Powyższe wyniki potwierdzała jednak prasa warszawska z 1917 roku oraz późniejsze okolicznościowe publikacje dotyczące Legionów. 


    Krwawa bitwa i wycofanie z Wołynia

    Zawody z 4 Pułku Piechoty były najprawdopodobniej ostatnimi rozegranymi przez Legię na Wołyniu. Na przełomie czerwca i lipca Rosjanie pod dowództwem gen. Bursiłowa rozpoczęli szeroką ofensywę, zmuszając pułki legionowe do wycofania się znad Styru. Doszło wtedy do największej bitwy w historii Legionów pod Kostiuchnówką, w której osobiście dowodził Komendant Piłsudski. Legioniści musieli stawić czoło czterokrotnie większej i lepiej uzbrojonej armii rosyjskiej. Poległo lub odniosło rany ponad 2000 legionistów, a część pułków w zaciętych walkach zostało wręcz zdziesiątkowanych. Niektórzy piłkarze Legii czynnie brali udział w działaniach liniowych pod Kostiuchnówką na odcinkach pod Polską Górą i Nowymi Kuklami. Po 6 lipca 1916 roku Rosjanie zajęli opuszczone Legionowo, zamieniając wkrótce boisko Legii na miejsce stacjonowania wozów taborowych.

    Po bitwie pod Kostiuchnówką w Legionach doszło do znacznych zmian. Dowódcy legionowi zaczęli dostrzegać, że mimo krwawej ofiarności legionistów w opuszczonym przez Rosjan Królestwie zmienił się tylko zaborca, który na dodatek traktuje je jak łup wojenny. Byli rozgoryczeni brakiem działań Niemców i Austriaków w sprawie tworzenia państwa polskiego na terenach przejętych od Rosjan. Z kolei zaborcy w sytuacji przedłużającej się wojny prowadzonej na wielu frontach zmuszeni byli poszukiwać nowych sił poborowych, a waleczność polskich pułków oceniana była przez Niemców i Austriaków bardzo wysoko. Rozpoczęła się ryzykowna gra mającą zmusić zaborców do zabiegania o przychylność Polaków. Piłsudski doprowadził do zatargów z władzami austriackimi, w wyniku których podał się do dymisji, reżyserując jednocześnie wśród legionistów masową falę wniosków o zwolnienie z Legionów, licząc na to, że jego nieprzejednane stanowisko połączone z reakcją żołnierzy będzie silną formą nacisku na władze austriackie. Nie mylił się, Austriacy dla uspokojenia nastrojów przekształcili Legiony w jednostkę równorzędną pułkom austriackim nazwaną Polski Korpus Posiłkowy, a co ważniejsze władze Austrii i Niemiec zdecydowały się na gest i 5 listopada 1916 roku proklamowały akt, w którym po raz pierwszy była mowa o planach utworzenia niepodległego państwa polskiego. 

    Akt ów miał zjednać Polaków dla sprawy Państw Centralnych, ale jego najistotniejszą konsekwencją było wymuszenie na Rosji podobnej deklaracji ogłoszonej w marcu 1917 roku przez rząd Aleksandra Kiereńskiego. Stało się to, czego chcieli legioniści od początku wojny - po raz pierwszy od jej wybuchu zaczęto mówić o sprawie polskiej na forum międzynarodowym, a starania o niepodległą Polskę zyskiwały realne ramy.

    W tym czasie dowództwo nad Legionami przejęli Niemcy. Na jesieni 1916 roku wszystkie brygady zostały wycofane z frontu i rozlokowane w różnych miastach na terenie Królestwa w celu ich przekształcenia w kontrolowaną przez niemieckie dowództwo Polska Siłę Zbrojną, która miała być oficjalnym zalążkiem nowego Wojska Polskiego. 1 grudnia do Warszawy uroczyście weszły 3 i 4 pułk piechoty oraz 2 pułk ułanów.

    1917

    Legia w Warszawie

    Komenda Legionów wraz z Legią przyjechały do Warszawy pod koniec listopada, zakładając kwaterę w lokalu przy Nowym Świecie. Odwrót z Wołynia i późniejsze zawirowania w Legionach odbiły się na funkcjonowaniu drużyny piłkarskiej. W czasie przemarszu do Warszawy nie udało się rozegrać żadnego meczu. Dodatkowo po nowym rozlokowaniu pułków legionowych działanie drużyny oraz organizacja meczów i treningów okazały się trudniejsze niż w czasach, gdy Legiony stacjonowały razem. Legia nie skupiała w swoich szeregach graczy służących w jednej formacji, tak jak to miało miejsce najczęściej w przypadku drużyn reprezentujących poszczególne pułki czy dywizjony. Część jej piłkarzy służyło w innych pułkach i wraz z nimi znalazła się w ich nowym miejscu stacjonowania. Teraz Legia musiała przed każdym meczem nie tylko otrzymywać zgodę na jego rozegranie, ale dodatkowo uzyskiwać urlop dla swoich zawodników zakwaterowanych w innych miastach, co tak naprawdę zależało jedynie od przychylności dowództwa danego pułku i nie zawsze się udawało. Wszystko to skutkowało ograniczoną liczbą treningów oraz koniecznością wymuszonych zmian w składzie.  Inne zespoły legionowe miały podobne problemy, a drużynom 2 pp oraz 1 p.art. w ogóle nie udało się wznowić działalności. Część z dawnych piłkarzy tych drużyn trafiła między innymi do Legii. 


    Żołnierze lepsi od cywilów

    Z początkiem roku 1917 do służby w Intendenturze Komendy udało się przenieść Stanisławowi Mielechowi, który znalazł się wraz z Zygmuntem Wasserabem pod bezpośrednią komendą Romana Góreckiego oraz Aleksandra Litwinowicza, dwóch późniejszych prezesów Legii. Organizowaniem pozwoleń dla piłkarzy oraz wynajmowaniem boiska na mecze zajmowali się najczęściej por. Norbert Okołowicz oraz kpt. Bolesław Korolewicz, lekarz z Dywizyjnego Zakładu Sanitarnego, który najprawdopodobniej na początku roku 1917 zastąpił Władysława Groele na stanowisku prezesa.

    Nowa sytuacja wymagała czasu i zanim Legia się ponownie zorganizowała, wczesną wiosną 1917 roku na boisku Agrykoli warszawskie drużyny rozpoczęły już rozgrywki. Do pierwszych meczów z udziałem drużyn legionowych w stolicy doszło w Święta Wielkanocne 9 i 10 kwietnia. Rozegrano wtedy dwa spotkania - pierwsze pomiędzy drużynami 5 Pułku Piechoty i Akademików, a następnego dnia 5 Pułk zagrał z Polonią. Starając się dobrze wypaść przed warszawiakami drużyna, 5 pp wystawił skład kombinowany, prosząc Stanisława Mielecha i Stanisława Wykręta - graczy Legii - o „gościnny” udział w obu tych meczach. Legioniści wygrali z Akademikami 4:1 i następnego dnia pokonali Polonię 2:0, a Stanisław Mielech strzelił zarówno Akademikom, jak i Polonii po dwie bramki. 

    Zawody wykazały wyższość drużyny legionistów nad cywilami. Było to spowodowane przede wszystkim znaczną przewagą w jakości ówczesnego sportu galicyjskiego nad warszawskim. W zaborze rosyjskim uprawianie sportu podlegało znacznym ograniczeniom i było skutecznie hamowane przez władze rosyjskie. Kiedy w latach 1903-1906 w Galicji młodzież szkolna organizowała się w pierwsze nieformalne wówczas kluby sportowe, w Warszawie zespołowego sportu wyczynowego praktycznie jeszcze nie znano. W stolicy powstawały wówczas różne „towarzystwa sportowe” pod nadzorem carskich protektorów, ale sport w ich rozumieniu miał charakter jedynie rekreacyjny, a główna działalność skupiała się na organizowaniu życia towarzyskiego, dochodowych bankietów oraz turniejów gier karcianych. W roku 1917 drużyny Polonii i Korony dominowały w stołecznej piłce nożnej, ale rozgrywane przez nie mecze miały głównie charakter towarzyski i nieregularny, podczas gdy w przedwojennej Galicji zawody piłkarskie rozgrywano cyklicznie. Publiczność warszawska o piłce nożnej wiedziała niewiele i sporadycznie się nią interesowała, a prasa zamieszczała skąpe i nieregularne informacje sportowe. 

    Wraz z wejściem do Warszawy Legionów sport warszawski otrzymał nowy bodziec do rozwoju. Wojskowi piłkarze stawali się mimowolnie nauczycielami futbolu, a ich technika i umiejętności budziły podziw. Nic zatem dziwnego, że przy okazji pierwszego meczu legionistów w Warszawie z prasowych relacji meczowych wynikało zaciekawienie, że drużyna legionistów rozgrywała piłkę jedynie pomiędzy poszczególnymi formacjami, w odróżnieniu od Akademików, którzy biegali za nią po całym boisku. 

    Warszawa zyskiwała również większe zainteresowanie piłką nożną. Jedyne stołeczne boisko w Agrykoli zapełniało się wreszcie z okazji meczów piłkarskich, a nie tylko jak dotychczas przy okazji charytatywnego festynu kwesty majowej. Krakowskie „Nowiny Ilustrowane” (12.05.1917) relacjonując pierwszy występ legionistów w Warszawie, pisały: Rzecz znamienna, że na obydwóch zawodach w parku sportowym „Agricoli” znalazła się niebywała dotychczas tam liczba publiczności, która z łatwo zrozumiałem, olbrzymim zajęciem śledziła przebieg walki dwu swoich ulubieńców – studentów i Legionistów.[…] Jest nadzieja, że sport piłki nożnej, któremu tak mało dotychczas poświęcała stolica uwagi, wzbudzi dzięki Legionistom większe zainteresowanie i rozwinie cały szereg pierwszorzędnych drużyn.

    Dokładnie tak się stało. Wraz z Legionami do Warszawy zawitała nowa jakość piłki nożnej. Legię często i chętnie reklamowano w prasie jako najsilniejszą piłkarską drużynę Legionów, czasami przez mniej zorientowanych sportowo dziennikarzy nazywając mylnie „drużyną Legionową” lub „drużyną Sztabu Komendy Legionów”. Legia natomiast doskonale się czuła w roli faworyta oraz „wizytówki” Legionów. Samą ideę działalności drużyny w sporcie legionowym wystarczająco wyraziście opisał Stanisław Mielech w 1939 roku w artykule „Legioniści na boiskach sportowych” („Raz, dwa, trzy”, 32/1939): 

    Najsławniejszą drużyną legjonową była LEGIA. Powstała w Legjonowie i dlatego była uważana za drużynę kmdy Legjonów. Tak jednak nie było, rekrutowała się, bowiem z szeregu zawodników pułkowych, wybitnych zawodników, którzy znali się z boisk i złączyli się w jednej drużynie, aby sobie uczciwie, bez patałachów zagrać. Był to więc zespół „zawodowców” piłkarskich.

    Powszechnie uważa się, że w Legii z lat 1916-1917 grali wyłącznie legioniści, podoficerowie, oraz sami wybitni gracze pochodzący z Galicji. Nie jest to jednak prawdą. Bez wątpienia w znaczącym stopniu skład Legii w tym czasie składał się z wychowanków Cracovii, Wisły Kraków, Pogoni Lwów czy Czarnych Lwów, ale byli w Legii też piłkarze nie związani z Galicją. Czesław Mierzejewski pochodził na przykład z Radomia. Był wychowankiem piłkarskim Warszawskiego Koła Sportowego, do którego uczęszczał podczas nauki w stolicy. Z kolei Jaworski, warszawski student, nie był nawet związany z Legionami - był pierwszym cywilem grającym w Legii. Często zdarzało się również, że w meczach drużyny występowali zwykli szeregowi żołnierze, jak np. S. Mikosz, J. Nitka czy Józef Stojek.


    Dwa remisy z Polonią

    29 kwietnia 1917 roku w Agrykoli po raz pierwszy w Warszawie wystąpiła Legia, rozgrywając mecz z Polonią. Propozycja meczu wyszła od Warszawskiego Koła Sportowego, jedynego z istniejących w Warszawie towarzystw sportowych, które w Sekcji Gier Ruchowych skupiało drużyny piłkarskie, w tym Polonię i Koronę. Istniejące od 1907 roku WKS było wielosekcyjną organizacją spełniającą rolę klubu sportowego, ale skupione w nim drużyny piłkarskie - mimo tego, że posiadały własne kierownictwa - nie miały żadnej autonomii. WKS z ramienia Towarzystwa Wyścigów Konnych zarządzało jedynym warszawskim parkiem sportowym w Agrykoli i mieszczącym się na jego terenie boiskiem. Organizowało zatem mecze i wyznaczało treningi dla drużyn sekcji, ustalało terminarze oraz zatrudniało trenerów, w razie potrzeby tworząc z piłkarzy drużyn zrzeszonych w jego strukturach własny zespół reprezentacyjny.

    Legia wystąpiła w tym meczu w silnym składzie, ale bez Antoniego Poznańskiego, co było znaczącym osłabieniem ataku. W bramce wystąpił Stanisław Mikosz, w obronie Edmund Hardt i Jan Tarnawski, w pomocy Stanisław Wykręt, Henryk Bilor, Kazimierz Knapik, w ataku Stanisław Mielech, Wrócisław Smoleński, Tadeusz Rutkowski, Tadeusz Kowalski i Tadeusz Tyrowicz. Jako zawodnicy rezerwowi zostali zgłoszeni najstarsi w drużynie Władysław Litwinowicz i Jan Bednarski.

    Polonia wystawiła swój najsilniejszy skład z Jerzym Grabowskim w bramce, obrońcami Kochańskim i Konopackim, w pomocy zagrali Tadeusz Gebethner, Korngold, Niemczyński, a w ataku Strzelecki, Zantman, Dąbrowski, Weller i Czarny.

    Prasowe zapowiedzi przedmeczowe wskazywały Legie jako faworyta. Podkreślano, że jest drużyną, która nigdy dotychczas nie poniosła porażki oraz prognozowano jej wysokie i łatwe zwycięstwo.

    Polonia do meczu podeszła jednak bardzo poważnie, wyciągając wnioski z wcześniej rozegranych meczów z drużynami legionowymi, które przegrała (0:2 z 5 p.p. i 0:1 z 4 p.p.),  zwłaszcza że Legię reklamowano w prasie jako drużynę silniejszą od poprzednich przeciwników.

    Mecz się rozpoczął od ataków polonistów, którzy chcąc zaskoczyć wojskowych rywali, szybko rozgrywali akcje. Przez całą pierwszą połowie to oni mieli przewagę potwierdzoną w 17. minucie bramką zdobytą przez Dąbrowskiego. Po przerwie gra się wyrównała, ataki Polonii nie były już tak groźne. Legia natomiast coraz częściej zagrażała bramce przeciwników, aż tuż przed końcem meczu Stanisław Mielech uzyskał wyrównanie.

    Prasa warszawska uznała jednoznacznie remis za duży sukces Polonii, mimo tego, że prowadziła przez większość spotkania i mało brakowało, aby zakończyła go wygraną. Jeśli chodzi o Legię, podkreślano umiejętności techniczne graczy, ale przede wszystkim wskazywano na brak treningu i zgrania. 

    Spostrzeżenia były zasadne, dla legionistów był to dopiero pierwszy mecz rozgrywany w tym roku, a na dodatek nie mieli oni nawet szans przygotować się do niego, ponieważ dostali zgodę tylko jeden trening drużyny w pełnym składzie na dwa dni przed meczem. Piłkarze Polonii tymczasem trenowali już od prawie dwóch miesięcy. Dla Polonii był to trzeci mecz, ale dla jej piłkarzy tak naprawdę piąty, uwzględniając ich występy w meczach drużyny Akademików, którą piłkarze pierwszej drużyny Polonii potrafili zasilać nawet dziesiątką zawodników.

    W maju Legia starała się rozgrywać mecze co dwa tygodnie. W niedzielę 13  rozegrała mecz z drużyną legionową 3 pp. W tym dniu Legia wystąpiła już w optymalnym składzie z Poznańskim na łączniku, strzelając osiem bramek i nie tracąc żadnej. Wysoka wygrana z przeciętną drużyną pułkową zrobiła duże wrażenie na prasie warszawskiej, która przy tej sposobności po raz kolejny podkreślała wagę remisu Polonii z poprzedniego meczu. W ostatnich dniach maja udało się doprowadzić do dwóch kolejnych ważnych meczów.
     

    Dzięki staraniom porucznika LP Okołowicza i kapitana dr Korolewicza udało się reprezentacji legionów, drużynie Legii uzyskać pozwolenie na dwa mecze piłki nożnej w Agrykoli. Dziś o godz. 5 pp. Odbędzie się mecz „Legii” z drużyną warszawską „Korona”, poza „Polonją” najlepszą z drużyn naszej stolicy. Jutro „Legia” spotka się w rewanżowym spotkaniu z naczelną drużyną „Polonji”, z którą swego czasu skończyła grę na remis 1:1 - informował 27 maja „Kurier Polski”.

    Dla Korony rok 1917 zaczął się niewesoło. Mimo przebudowy drużyny poniosła dwie wysokie porażki - z Akademikami 1:12 oraz drugą drużyną Polonii 0:9. Mimo tego, że w ostatnim czasie udało się jej ku zaskoczeniu wygrać mecz z pierwszą drużyną Polonii 2:1, prasa wątpiła w szanse zwycięstwa Korony nad Legią.

    Mecz zdawał się to potwierdzać, bo Korona, choć wzmocniona w ataku Wellerem występującym również w Polonii, już w 55. minucie przegrywała 1:5. Mecz był ostry i obie drużyny grały zbyt energicznie. Po faulu Stanisława Mielecha na obrońcy gracze Korony zażądali nawet usunięcia napastnika Legii z boiska. Sędzia się na to nie zgodził, co z kolei spowodowało, że drużyna Korony niezadowolona zeszła z boiska w 60. minucie, kończąc mecz.

    Następnego dnia, grając przeciw Polonii, Legia jeszcze czuła trudy meczu z Koroną. Z podstawowego składu nie wystąpili bramkarz Mikosz, Tyrowicz, Rutkowski, a także - po raz kolejny - Poznański. Mimo znacznego osłabienia, tym razem legioniści nie dali się zaskoczyć polonistom i sami rozpoczęli podkręcać tempo gry. Do przerwy Legia prowadziła 1:0 i dopiero w końcówce meczu rywalom udało się uzyskać wyrównanie ze strzału Stanisława Zantmana. Mimo braku najlepszego napastnika, Legia bombardowała bramkę Polonii strzałami Bilora i Mielecha, zmuszając bramkarza i obronę rywala do wybronienia około 20 strzałów. Wypadła w tym meczu znacznie lepiej niż w pierwszym spotkaniu obu drużyn. Po treningach drużyna zyskała na zgraniu, a jej akcje na jakości. Gazety warszawskie podkreślały dużą zasługę w uzyskaniu remisu bramkarza Polonii, Suchorzewskiego oraz Tadeusza Gebethnera, który pełnił w tym meczu rolę obrońcy, ale - co ciekawsze - przy okazji relacji z meczu po raz pierwszy pisano o Legii jak o drużynie lokalnej: Najlepsze nasze drużyny Legia i Polonia zmierzyły się po raz drugi w swojej karierze sportowej. („Kurjer Warszawski”, 146/1917)

    W rewanżu z Polonią Legia wystąpiła w składzie: bramkarz Porębski, obrońcy Tarnawski, Hardt, pomocnicy Wykręt, Bilor, Litwinowicz, napastnicy Smoleński, Bednarski, Mielech, Kowalski, Knapik.

    Polonia wystawiła następujący skład: Suchorzewski, Gebethner, Konopacki, Korngold, Strubel, Niemczyński, Strzelecki, Pronaszko, Dąbrowski, Weller, Zantman.


    Wojskowe granie

    Z początkiem czerwca w Warszawskim Kole Sportowym doszło do sporu pomiędzy kierownictwem Sekcji Gier Ruchowych, a sportowcami Polonii i Korony oraz dopiero co utworzonych Związków Akademickich, w wyniku którego drużyny stołeczne straciły możliwość rozgrywania meczów w Agrykoli. Młodzież ze Związków Akademickich domagała się od WKS autonomii, możliwości zarządzania sekcją oraz boiskiem w Parku Sobieskiego. WKS odmówiło, dotychczasową Sekcję Gier Ruchowych rozwiązano, a w jej miejsce powołano nową z nowym regulaminem. Związki Akademickie pięciu warszawskich uczelni oraz członkowie Korony i Polonii odmówili jednak wstąpienia do sekcji na nowych zasadach i nie rozgrywały meczów.

    Drużyny legionowe mogły oczywiście nadal wynajmować boisko, ale straciły atrakcyjnych przeciwników meczowych. Kłótnia o jedyne warszawskie boisko w Agrykoli miała jednak również aspekt pozytywny. Poprzez aktywację środowiska sportowego i władz miejskich rozpoczęto starania o zbudowanie nowych boisk na terenie miasta. Gazety warszawskie również szeroko komentowały spór wskazując na ubogą infrastrukturę sportową miasta: Jeśli Boston ma 180 boisk lekkoatletycznych i footbalowych, Paryż około 100, Berlin, Wiedeń, Moskwa po kilkadziesiąt, Lwów nawet posiada ich pięć, to liczby te świadczą aż nadto wyraźnie jak bardzo pokrzywdzona jest Warszawa - ubolewał „Kurier Polski”.

    W tym czasie Legiony, których drużyny uczestniczyły w warszawskich zawodach sportowych, organizowały również bardzo szerokie życie społeczne i kulturalne miasta. Popularne były koncerty orkiestr legionowych, w Zachęcie wystawiano obrazy służących w Legionach artystów i malarzy, a także organizowano festyny i kwesty na różne cele społeczne.

    Jedną z takich imprez organizowanych przez Legiony był festyn w ramach corocznej kwesty „Ratujcie Dzieci”, który odbył się 10 czerwca w Parku Sobieskiego. Program obejmował oprócz pokazów artystycznych i defilady między innymi rozgrywki piłkarskie kilku drużyn legionowych. Prasa warszawska zapowiadała mecz Legii z 4 pułkiem piechoty, ale tego dnia przeciwnikiem legionistów ostatecznie została drużyna 2 pułku ułanów. Mecz z 4 pułkiem piechoty rozegrano kilka dni wcześniej, w czwartek 7 czerwca, korzystając z okazji, że na potrzeby organizacji festynu 4 pułk piechoty przyjechał z Łomży do Warszawy z kilkudniowym wyprzedzeniem. 

    Z „Czwartakami” Legia wygrała 2:0, ale nie było to łatwe zwycięstwo. Tym razem drużyna zagrała swoje najsłabsze dotąd zawody w Warszawie, prowadząc grę bez planu i nerwowo. Znowu szwankowało zgranie, gra była nierówna i przerywana autami oraz dużą ilością spalonych. Po jednym z ataków Legii ucierpiał bramkarz drużyny 4 pp Suchodolski (imię sugerowane wg listy oficerów MWP) i w wyniku niedyspozycji musiał na pewien czas zejść z boiska. Zastąpił do na ochotnika Jerzy Grabowski, bramkarz Polonii obecny na meczu, ale jego współpraca z obrońcami nie układała się zbyt dobrze. Szybko puścił dwie bramki, jedną strzeloną przez Mielecha, a drugą samobójczą sprokurowaną przez obrońcę, który zbyt mocno podawał mu piłkę. 

    Z kolei o meczu z „Ostojakami”, jak nazywano drużynę 2 pułku ułanów, rozegranym w dniu 10 czerwca wiadomo, że zakończył się zwycięstwem Legii 3:0. Mecz odbył się na boisku Agrykoli jako jedna z pierwszych atrakcji festynu. Informację o jego wyniku zawarto w opublikowanym przez Legię bilansie rozgrywek. Gazety warszawskie szeroko opisywały atrakcje festynu, szacując frekwencję w Parku Sobieskiego na 30 tysięcy ludzi, ale niestety żadna z gazet nie podała tym razem relacji z meczu. Według anonsów prasowych Legia w tym meczu miała wystąpić w następującym składzie: Porębski, Tarnawski, Hardt, Wykręt, Bilor, Jaworski, Smoleński, Knapik, Mielech, Kowalski i Tyrowicz.

    Dochód z kolejnego meczu Legia również przeznaczyła na cele charytatywne. Rozegrano go w dniu 17 czerwca w Agrykoli z 5 pp z zamiarem zebrania pieniędzy dla wdów i sierot po legionistach oraz na Stowarzyszenie Weteranów 1863 roku. Drużyna 5 pp przyjechała w swoim najsilniejszym składzie z przedwojennymi piłkarzami niewiele ustępującymi sławą tym grającym w Legii - Adamem Kogutem z Cracovii oraz Władysławem Ryszankiem, zawodnikiem wiedeńskiego Simmeringer SC. W Legii do bramki na ten mecz wrócił Mikosz, a jako lewy łącznik po raz pierwszy wystąpił Wójcicki.

    Mimo żywego tempa do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy. Po przerwie szybkość przeprowadzanych akcji jeszcze bardziej wzrosła, a Legia zyskała przewagę. Wyróżniającymi się graczami byli Mielech i Tyrowicz brylujący celnymi dośrodkowaniami. Jedyna, zwycięska bramka dla Legii padła po błędzie bramkarza 5 pp, który zbyt daleko wybiegł przy interwencji, niestety strzelca nie udało się ustalić. 

    Jedną z nielicznych drużyn pułkowych, której Legia do tej pory nie pokonała, była drużyna 6 pp, która 24 czerwca przyjechała z Dęblina do Warszawy specjalnie na ten mecz. Miał to być rewanż za wcześniejsze nierozstrzygnięte spotkanie obu drużyn z okresu stacjonowania na Wołyniu. Drużyna 6 pp nie grywała często z innymi drużynami pułkowymi z uwagi na odległe miejsce stacjonowania, ale mimo to potencjał i poziom sportowy prezentowała bardzo wysoki. Dbali o to między innymi bramkarz Winnicki z lwowskich Czarnych, obrońca Fitchel z Pogoni oraz Kowalski z krakowskiej Wisły. Zapowiadając mecz, gazety warszawskie szykowały czytelników na dobre zawody, uznając drużynę 6 pp za najsilniejszą po Legii wojskową drużynę piłkarską. Legia tym razem nie mogła zagrać w optymalnym składzie, ponieważ legijni lwowiacy - Bilor i Kowalski - zostali „wypożyczeni” do zespołu 1 pp, który na przełomie czerwca i lipca miał rozegrać dwa mecze we Lwowie z tamtejszą Pogonią w ramach obchodów uroczystości jubileuszu 10-lecia klubu. Zapowiedzi prasowe nie były przesadzone. Sprawna i w brawurowym tempie prowadzona gra chyliła szalę zwycięstwa to na jedna, to na druga stronę i ostatecznie znowu nikomu go nie przyniosła, kończąc match na remis w stosunku 0:0 – informował „Kurier Polski” (170/1917).


    Kryzys przysięgowy

    Tymczasem w lipcu 1917 roku doszło do wydarzeń, które zaważyły nie tylko na dalszych losach Legii, ale i całych Legionów. Od końca 1916 roku w polskich środowiskach niepodległościowych oczekiwano kolejnych kroków zaborców wynikających z aktu 5 listopada, czyli proklamacji niepodległego państwa, utworzenia niezależnego rządu oraz stworzenia w pełni niezależnego Wojska Polskiego. Brak spełnienia tych oczekiwań oraz obopólna niechęć Piłsudskiego i Niemców doprowadziły w konsekwencji do kryzysu przysięgowego. W kwietniu Niemcy wyodrębnili z Legionów nowa formację - Polską Siłę Zbrojną skupiającą legionistów pochodzących z zaboru rosyjskiego, jednocześnie pozostawiając tych z zaboru austriackiego w ramach Polskiego Korpusu Posiłkowego, nad którym wówczas sprawowali dowództwo. Legioniści będący obywatelami austriackimi byli związani przysięgą złożoną już wcześniej Cesarzowi Austriackiemu w czasie powstawania Legionów, ale od nowych będących obywatelami Królestwa domagano się podobnej przysięgi - tym razem na wierność zarówno Austrii, Niemcom, jak i ich sojusznikom. Forma przysięgi była negocjowana od dłuższego czasu, a ostateczne ustalenia podzieliły dowódców legionowych. Cześć z nich, z Piłsudskim na czele, odrzucała przysięgę w całości, przewidując przegraną państw centralnych oraz uważając, że wspólna droga Legionów i Niemiec się już zakończyła, inni, jak płk Haller, uważali, że pod żadnym pozorem nie wolno dopuścić do zlikwidowania Legionów jako jedynej siły pozwalającej walczyć Polakom z bronią w ręku na terenie okupowanej ojczyzny. Zdecydowana większość żołnierzy jednak odmówiła złożenia przysięgi, co spowodowało odwet Niemców. Żołnierzy internowano i osadzono w obozach w Szczypiornie i Beniaminowie, a legionistów pochodzących z Galicji wraz z Polskim Korpusem Posiłkowym postanowiono przekazać z powrotem  pod dowództwo Austro-Wegrom.

    W Legii tymczasem 28 lipca doszło do zebrania wszystkich członków klubu, na którym podsumowano bilans sportowy, a por. Wasserab przedstawił rozliczenie finansowe. Stanisław Mielech na tę okazję sporządził w czterech kopiach statystykę wszystkich meczów rozegranych przez drużynę. Dwa dokumenty będące w posiadaniu Mielecha i Wasseraba uległy zniszczeniu podczas Powstania Warszawskiego. Nie jest znany los pozostałych dwóch kopii dokumentu. Odbyły się również wybory: kapitanem Legii został St. Wykręt, prezesem por. Okołowicz. Ustępującemu prezesowi dr. Korolewiczowi i wyjeżdżającemu por. Wasserabowi za niezmiernie pomyślną dotychczasową prace dla Legii dziękowano jednomyślnym oklaskiem - opisywały dalszy przebieg zebrania warszawskie gazety (PPOR, 205/1917).

    Zmiany w kierownictwie Legii były wymuszone konsekwencjami kryzysu przysięgowego. Niemcy po buncie w Legionach aresztowali Piłsudskiego, a z oficerów Polskiego Korpusu Posiłkowego zamierzali utworzyć nowe kadry dla formowanej Polskiej Siły Zbrojnej. W tym celu wybranych oficerów legionowych skierowano na różne szkolenia w armii niemieckiej. Dotyczyło to również Intendentury, z której Zygmunta Wasseraba wraz z Romanem Góreckim i kilkoma innymi oficerami wysyłano do odległego Szczecina. Z kolei dr Korolewicz został oddelegowany jako zastępca szefa sanitarnego Polskiego Korpusu Posiłkowego.

    Sytuacja polityczna sprawiła, że rozegrany 29 lipca mecz z drużyną 5 pp był ostatnim występem Legii w 1917 roku w Warszawie. Obie drużyny przystąpiły do niego w silnych składach. Drużyna 5 pp wystąpiła z Ryszankiem, Stopą, Długockim i Kogutem. Legia - z Mikoszem, Poznańskim, Prochowskim, Mielechem oraz gościnie z Wacławem Gebethnerem z Polonii. Był to pierwszy i zarazem jedyny znany występ jednego z założycieli KS Polonia w barwach Legii. Swoją drogą okazał się bardzo udany, bo po asyście Gebethnera Tadeusz Prochowski zdobył jedną z bramek. Pozostałe gole strzelili Poznański, w swoim firmowym stylu, mocnym strzałem z dystansu, a po przerwie jedno trafienie dołożył Mielech. Mecz wygrała Legia 3:1, ale wszystkie gole w tym meczu zdobyli jej piłkarze, ponieważ jedyna bramka dla 5 pp padła po niefortunnej interwencji obrońcy Legii - Tarnawskiego. 

    Przy okazji meczu Norbertowi Okołowiczowi wręczono tego dnia dyplom - nominację z okazji wyboru na stanowisko prezesa podpisany przez kapitana oraz piłkarzy. Na dyplomie pojawił się wówczas po raz pierwszy herb z charakterystycznym poprzecznym czarnym pasem znanym ze strojów drużyny oraz „elką” w kółeczku. Herb ten stał się wzorem dla godła Legii używanego aż do dzisiejszych czasów.

    O ile kryzys przysięgowy wpłynął na zmianę kierownictwa Legii, o tyle na szczęście nie rozbił drużyny, ponieważ większość oficerów i piłkarzy pochodziła z Galicji i nie musiała uczestniczyć w składaniu przysięgi. W znacznym stopniu jednak zadecydował o jej dalszych losach, jak również o losach innych drużyn legionowych, z których większość - w szczególności tych wywodzących się z I i III Brygady - musiało zaprzestać działalności. 


    Legia nieoficjalnym mistrzem Polski

    Doskonałe wyniki stawiały Legię w pozycji faworyta we wszystkich dotychczas rozgrywanych meczach, ale w sierpniu czekał ją jeszcze najważniejszy sprawdzian. Drużyna została zaproszona do Krakowa w celu rozegrania meczu z Cracovią, uznawaną przez koła sportowe za najlepszą polską drużynę piłkarską. Cracovia była zespołem regularnie toczącym mecze z silnymi drużynami czeskimi i austriackimi, a jej dotychczasowe osiągnięcia robiły ogromne wrażenie. Krakowianie dotychczas, podobnie jak Legia, nie przegrali żadnego meczu, a dodatkowo wysoko pokonali morawskie drużyny: Olimpię Kromieryż 14:1 i drużynę z Przerowa 12:0. Cracovia wygrała również bardzo zdecydowanie wszystkie mecze z pułkowymi drużynami legionowymi, z którymi Legia zwyciężała lub remisowała po wyrównanej grze - z silną drużyną 6 pp Pasy zwyciężyły aż 5:0. Dla legionistów mecz z Cracovią stał się zatem bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem sportowym w roku 1917. Rangę meczu podnosiły również bardzo duże oczekiwania różnych środowisk. Z jednej strony koledzy-sportowcy legionowi oczekiwali, że Legia pokona ich pogromców, z drugiej prasa warszawska ostrzyła sobie zęby na pierwszą w historii wygraną drużyny reprezentującej stolicę w Krakowie. Trzeba bowiem dodać, że mimo tego, iż Legia wolała być kojarzona z Legionami, gazety warszawskie praktycznie od początku jej pobytu w mieście bardzo często określały ją mianem „warszawskiej drużyny”, nadając jej z racji stałego stacjonowania w stolicy status drużyny lokalnej.

    Kolejnym istotnym powodem, dla którego ranga meczu z Cracovią rosła, były lansowane od pewnego czasu w środowisku prasy warszawskiej rozgrywki o mistrzostwo Polski 1917 roku. Gazety po raz pierwszy o wspominały o nich już w czerwcu przy okazji planowanego meczu Cracovii z Polonią. Sugerowano wówczas, że najwyższy czas, aby kluby polskie wzorem zachodnich zaczęły wyłaniać mistrza. Mecz Cracovii  z Polonią ostatecznie się nie odbył, ale informacje o planowanych na jesień rozgrywkach nasiliły się ponownie w sierpniu, a przed meczem Cracovii z Legią w zasadzie każda warszawska notatka prasowa nawiązująca do tego wydarzenia wspominała również o mistrzostwach. Niektóre gazety przedstawiały nawet przybliżony terminarz planowanych rozgrywek: 
     

    Spotkanie Legii z Polonią projektowane jest później około października zaś Cracovii z Polonią na 1-4 listopada, poczem przyznane będzie mistrzostwo. (PPOR, 216, 9.08.1917) 

    Rzeczone rozgrywki miałyby się odbywać w systemie meczów każdy z każdym i dotyczyć czterech drużyn: Cracovii, Legii, Polonii oraz ewentualnie Pogoni Lwów, gdyby ta zdecydowała się wziąć w nich udział. Mimo tego, że gazety krakowskie i lwowskie nie podejmowały tematu mistrzostwa, w Warszawie oczekiwania związane z meczem było znaczne.

    Tak zmotywowana Legia wyjechała do Krakowa na dwa dni przed meczem, o czym nie zapomniała poinformować prasa:

    „Wczoraj o g.11 wiecz. Wyjechała do Krakowa warszawska drużyna piłki nożnej legionowa Legia, która jutro zmierzy się tam ze słynną „Cracovią”. „Legia” żegnana życzeniami zwycięstwa przez liczne koła warszawskich sportsmenów wyjechała […] w składzie niezwykle silnym […]. Jutrzejszy mecz otwiera – jak wiadomo – cykl rozgrywek drużyn o mistrzostwo Polski na r. 1917. Wynik jego budzi ogromne zaciekawienie. (PPOR, 225, 18.08.1917)

    Do meczu doszło w niedzielę 19 sierpnia na boisku Cracovii. Legia wystąpiła w składzie: Mikosz, Tarnawski, Hardt, Wykręt, Wójcicki, Kowalski, Knapik, Poznański, Mielech, Prochowski, Tyrowicz. Skład Caracovii przedstawiał się następująco: Halpern, Wł. Dabrowski, Gintel, Strycharz, Cikowski, K.Grabowski, Śliwa, T. Dabrowski, Kałuża, Sperling, Kisielewski II.

    Pierwsza połowa była wyrównana i nie przyniosła bramkowej przewagi, obie drużyny grały ostrożnie i z dużym respektem dla przeciwnika. W drugiej połowie tempo wzrosło. Cracovia przeszła do ofensywy, Legia kontratakowała. Po jednym ze strzałów Poznańskiego bramkarz Cracovii niefortunnie odbił piłkę i próbując ją opanować, wepchnął ją do własnej bramki. Drugiego gola zdobył Prochowski 10 minut później, tym razem silnym strzałem z podania Poznańskiego. Cracovia, czując rychłą przegraną, rzuciła się o dorabiana strat, przeprowadzając szereg akcji ofensywnych kończących się jednak na dobrze dysponowanej obronie Legii. Dopiero w ostatniej minucie meczu po faulu obrońcy sędzia podyktował rzut karny dla Cracovii zamieniony przez Dąbrowskiego na bramkę. Legioniści wygrali więc 2:1.

    W Warszawie ten wynik przyjęto z zadowoleniem, ale i zaskoczeniem. Dzienniki stołeczne specjalnie z tej okazji zamieściły nawet notatki o wyjazdowym zwycięstwie, co już samo w sobie podkreślało niezwykłość wydarzenia.

    Z kolei w Krakowie po porażce gazety starały się zbagatelizować znaczenie meczu. Próbowano przekonywać, że Legia to tak naprawdę „filia” a nawet druga drużyna Cracovii, że mecz przyniósł niekorzystny wynik, bo zawodnicy obu klubów podawali sobie przez pomyłkę piłkę, zapominając, kto przeciwko komu gra, ponieważ znali się zbyt dobrze, a także, że Legia tak w ogóle jedynie „…przyjechała odwiedzić swoje boisko i swoich kolegów”. Po raz pierwszy również prasa krakowska odnosiła się do informacji o mistrzowskim znaczeniu meczu, twierdząc, że: „…w Krakowie nikt nie czytał ani afiszów ani zapowiedzi donoszących o zawodach rzekomo rozgrywanych o mistrzostwo polskie. Takie wieści puszczano w Warszawie.” („IKC”, 8.09.1917) 

    Znaczenie wygranej Legii było jednak niebagatelne. Legia nie tylko przywracała prymat sportu legionowego nad cywilnym oraz przywoziła do Warszawy pierwsze zwycięstwo nad Krakowem, ale psuła Cracovii statystykę i odbierała miano niepokonanego zespołu. Stanisław Mielech w swoich wspomnieniach o konsekwencjach tamtego zwycięstwa pisał: Sukces Legii był wielki. W ciągu dwóch lat nie doznała ona porażki. Jest to rekord dotychczas nie pobity. Po raz pierwszy tez w Warszawie pisano o Legii jako o „warszawskiej” drużynie” a także w innym miejscu: „Wyższości Legii nikt nie kwestionował, była „moralnym mistrzem Polski” w latach 1916 i 1917.(S. Mielech, Sportowe sprawy i sprawki)

    Również prof. Rudolf Wacek w klubowej monografii Pogoń Lwów pisał o Legii z lat 1916-1917, że: „…po pokonaniu Cracovii słusznie mogła sobie rościć pretensje do tytułu mistrzowskiej drużyny Polski” (Pogoń Lwów - Księga Pamiątkowa, 1939).


    Z Warszawy do Przemyśla

    Dziewięć dni po meczu z Cracovią, Komenda Legionów, a wraz z nią Legia, została wysłana do Przemyśla. Większość piłkarzy drużyny nadal służyła w pułkach II Brygady i Komendzie Legionów, co w razie potrzeby pozwalało zebrać skład na mecz. W tym czasie na dawne miejsce służby w Komendzie Legionów powrócili również Wasserab i Górecki, głównie dlatego, że Niemcy zmienili zdanie i postanowili odesłać Polski Korpus Posiłkowy z powrotem pod dowództwo Austrii. Możliwości do grania w piłkę jednak nie było. Pułki legionowe w czasie stacjonowania w Przemyślu przechodziły tym razem austriacką weryfikację i kolejną reorganizację, będącą dalszą konsekwencją kryzysu przysięgowego. Wielu żołnierzy dotknęły zwolnienia ze służby lub przeniesienia na front włoski. W tym okresie lwowska Pogoń próbowała co prawda nawiązać kontakt z Legią i proponowała rozegranie meczu we Lwowie, ale tego zamiaru nie udało się zrealizować. Działania zaborców wobec Legionów nie były przychylnie postrzegane przez środowiska polskie, co z kolei powodowało, że w obawie przed demonstracjami publiczności władze nie godziły się na rozgrywanie meczów. Wyjątkiem były mecze kombinowanej drużyny złożonej z piłkarzy I Brygady z Pogonią Lwów, ale ich organizacja była całkowicie nieformalna, a piłkarze legionowi dotarli do Lwowa, wymykając się z koszar nocą na tzw. samowolkę.

     

    Zdjęcie

    1918

    Legii bunt pod Rarańczą

    W ostatnich dniach października II Brygada wyjechała z Przemyśla na front besarabski, w okolice dobrze już sobie znanej Rarańczy. Legiony okopały się tuż obok korpusów rosyjskich. Późną jesienią działania wojenne osłabły, a w grudniu Austria zawarła z Rosją rozejm. Na froncie aż do lutego 1918 roku zaległa cisza. W lutym doszło jednak do wydarzeń, które pogrzebały szanse na jakiekolwiek dalsze działanie Legii.

    W dniu 12 lutego w obozie legionistów rozniosła się wieść, że koalicja austriacko-niemiecka kilka dni wcześniej podpisała z ukraińcami traktat pokojowy w Brześciu Litewskim, na mocy którego część Podlasia i Ziemi Chełmskiej zostawały przekazane Ukrainie w zamian za pomoc żywnościową dla armii państw centralnych. W Legionach zawrzało. Znaczna część legionistów odebrała traktat jako jawną zdradę Austriaków i Niemców, traktując zawarte porozumienie bez ogródek jako czwarty rozbiór Polski. Legioniści pochodzili z tych terenów lub z pobliskiej Galicji, tym trudniej było im się pogodzić, że za ich ofiarną służbę zamiast wolnej Polski zostanie w tym miejscu utworzona Ukraina. 

    W ciągu kilku dni wśród legionistów zapadła decyzja o buncie i brawurowej akcji, w której Legiony miały porzucić Austriaków, przejść przez linię frontu i dołączyć do polskich korpusów formujących się w tym czasie po stronie rosyjskiej.  Pomysłodawcą i głównym organizatorem tej akcji był Roman Górecki. Do przejścia frontu doszło w nocy z 15 na 16 lutego. Austriacy zorientowali się jednak w planach legionistów, skutkiem czego akcja udała się tylko połowicznie. Części pułków piechoty wraz z płk. Hallerem udało się przejść na stronę Rosjan, ale reszta musiała toczyć walkę z pociągiem pancernym i po okrążeniu dostała się do niewoli – taki los spotkał całą Intendenturę, Komendę Legionów, tabory i artylerię.    

    Austriacy byli wściekli. Aresztowali wszystkich pozostałych na ich terenie legionistów, umieszczając ich w więzieniach i obozach na terenie Austrii i Węgier. Głównym oskarżonym, którzy trafili do więzień Marmaros-Szegiet i Huszt, wytoczono procesy, oskarżając ich o zbrodnię przeciwko państwu, spisek dezercyjny, porozumienie z nieprzyjacielem, morderstwo i szereg innych przestępstw, z których każde z osobna zagrożone było karą śmierci. W tej grupie znalazła się całość kierownictwa Legii. Wśród pięciu głównych osób oskarżonych w procesie byli Roman Górecki i Norbert Sokołowicz, a wśród podoficerów, którym zarzucano współudział w organizacji buntu znalazł byli Zygmunt Wasserab i Bolesław Korolewicz. Tym sposobem w jednej celi w Marmaros-Szegiet znaleźli się zarówno aktualny jak i przyszły prezes Legii wraz z jej wieloletnim wiceprezesem. Dzięki lobbingowi polskich środowisk niepodległościowych udało się przedłużać proces, a rozwój wydarzeń na arenie politycznej i zbliżający się upadek monarchii austro-wegierskiej sprawił, że ostatecznie go nie dokończono. Legioniści przebywali jednak w wiezieniu praktycznie aż do zakończenia I wojny światowej i odzyskania przez Polskę niepodległości.


    Wojenne losy

    Bunt pod Rarańczą definitywnie przekreślał szanse na jakiekolwiek dalsze działanie klubu. Cześć piłkarzy znalazło się po rosyjskiej stronie frontu, część przebywała w obozach, a kierownictwo w całości trafiło do więzienia. Drużyna się rozpadła. Kilku piłkarzom pozostającym na terenie Austrii udało się uniknąć aresztowania. Stanisław Mielech nie trafił do wiezienia tylko dlatego, że w czasie przejścia II Brygady przez front przebywał akurat na urlopie w Krakowie. Zmuszony był jednak się ukrywać, ponieważ Austriacy w ciągu kilku dni rozpoczęli aresztowania wszystkich legionistów przebywających na terenie Austrii, nie ograniczając się tylko do tych, którzy uczestniczyli w przejściu frontu. 

    Podobne szczęście miał Antoni Poznański, który również po buncie II Brygady się ukrywał. Wkrótce obaj znaleźli się ponownie w Warszawie, gdzie pod kuratelą niemiecką łatwiej było uniknąć aresztowania. Kontynuowali w tym czasie również grę w piłkę, występując okazjonalnie w barwach Korony Warszawa.

    Innych legionistów los rozrzucił. Pierwszy prezes Legii Władysław Groele przeszedł front i dalej walczył w II Korpusie Polskim wraz z gen Hallerem w bitwach pod Kaniowem. Brał również udział u boku orląt lwowskich w walkach o Lwów w 1919 roku. Zmarł w 1920 roku, zaraziwszy się dyzenterią podczas wojny polsko-bolszewickiej.

    Podobny jest dalszy życiorys Stanisława Hrabika, również uczestnika bitwy pod Kaniowem, zmarłego 13 kwietnia 1920 w wyniku choroby, jakiej się nabawił na froncie wojny polsko-bolszewickiej. 

    Bramkarz Stanisław Mikosz z kolei zginął w 1920 roku podczas ofensywy rosyjskiej na Malin. 

    Pierwszy kapitan Legii Jan Bednarski, Tadeusz Prochowski, Stanisław Jamka oraz Kazimierz Knapik po nieudanej próbie przejścia frontu trafili do austriackich obozów dla internowanych. Większość nich została odesłana na front włoski. Po kilku latach Knapik, Prochowski i Bednarski znowu razem spotkali się w Legii w Warszawie. Stanisław Kowalski i Karol Uchacz z kolei przeszli front, walczyli pod Kaniowem, Kowalski trafił do niemieckiej niewoli, z której uciekł w sierpniu 1918 roku, Uchacz przedarł się przez Murmań do Francji, gdzie wstąpił w szeregi niebieskiej armii gen. Hallera. Ta sztuka nie udała się Czermańskiemu, również uczestnikowi bitwy pod Kaniowem. Do niewoli dostawał się trzykrotnie, najpierw niemieckiej, potem rosyjskiej i ukraińskiej, z której w końcu szczęśliwie zbiegł w marcu 1919 roku. Wykręt z kolei brał udział w szeregu bitew w czasie wojny polsko-bolszewickiej, pod Cicha Wodą został poważnie ranny w nogę, co definitywnie zakończyło jego karierę piłkarską. Henryk Podbiera został aresztowany podczas przejścia pod Rarańczą, uciekł z niewoli i ukrywał się w cywilu w Warszawie pod nosem Niemców, których później rozbrajał w 1918 roku. Pierwszy bramkarz Stojek również się ukrywał, zmieniając nazwisko. Po odzyskaniu niepodległości, w 1919 roku na ochotnika wyjechał walczyć w obronie Lwowa.

    Tragiczny los spotkał natomiast podstawowego skrzydłowego Legii Wrócisława Smoleńskiego, który kilka miesięcy po buncie pod Rarańczą poległ podczas ataku oddziałów ukraińskich na dworzec w Przemyślu. Oddał życie za niepodległą Polskę dokładnie w dniu, który stał się do dziś symbolem odzyskanej przez Polskę niepodległości - 11 listopada 1918 roku.

    Tak zakończyła się piłkarska przygoda legionistów, którzy w znaczący sposób wywarli wpływ na życiu sportowym stolicy. Jej kontynuacja miała nastąpić dopiero kilka lat później w Warszawie.

     

    ANTONI POZNAŃSKI
     

    Do niego należał pomysł założenia drużyny piłkarskiej przy Komendzie Legionów w 1915 roku, która kilka miesięcy później nazwała się Legia. 

    Do Legionów trafił w sierpniu 1914 roku i jeszcze w tym samym miesiącu wyruszył do walki w Królestwie wraz ze swoim oddziałem strzelców. Długo jednak nie walczył. W jednej z potyczek został ogłuszony granatem, w wyniku czego, jak sam twierdził, stracił całkowicie słuch w jednym uchu. Pozostałe kampanie legionowe spędził jako szofer jednego z nielicznych samochodów przydzielonych do Komendy Legionów. 

    W Legii w 1916 roku grał często, w 1917 już nie zawsze się udawało uzyskać zwolnienie ze służby na mecz. W tym czasie szkolił się na pilota w Wiener Neustadt. Gdy grał w meczach Legii, potrafił samemu strzelać po kilka bramek. Największą popularność osiągnął grając jednak w Cracovii, chociaż oprócz niej oraz Legii występował również w Wiśle Kraków, AZS-ie Kraków, Koronie Warszawa i w ŁKS-ie podczas studiów w Łodzi. Był uważany za najlepszego piłkarza ziem polskich okresu I wojny światowej. Już w 1911 roku Austriacki Związek Piłkarski zakwalifikował go jako gracza reprezentacyjnego. 

    W lotnictwie dosłużył się stopnia kapitana. Walczył na froncie rosyjskim w IV Eskadrze z podczas wojny polsko-ukraińskiej w 1919 roku (został odznaczony medalem za waleczność), a następnie służył we Lwowie, gdzie również grywał w piłkę we lwowskiej Sparcie.

    W książce Gole, faule i ofsajdy przyjaciel i partner Poznańskiego z boiska Stanisław Mielech opisał go następująco: Antek Poznański był średniego wzrostu, ale bardzo silnie zbudowany. Sam mi się chwalił, iż jako uczeń 4 klasy gimnazjalnej położył na łopatki Władysława Cyganiewicza, późniejszego mistrza świata w zapaśnictwie. W początku swej kariery sportowej uprawiał lekką atletykę i stawał do zawodów w rzucie dyskiem, którym rzucał w granicach 30 – 32 m. Szybkobiegaczem nie był, lecz mimo to przeszedł do historii polskiego piłkarstwa jako jeden z najlepszych przebojowców […].

    Otóż Poznański miał w najwyższym stopniu rozwinięte wyczucie momentu wybiegania na pozycję w idealnym tempie. Raz wysunąwszy się przed obrońcę o pół metra, nie dawał mu się już odepchnąć od piłki i każdy przebój kończył celnym strzałem. […]

    Technikę strzału Poznański miał nieporównaną. Strzały wychodziły mu płasko, posiadały dużą szybkość początkową i bez odbicia lub tylko z jednym odbiciem „szczurem” wpadały w przeciwległy róg bramki. Tajemnicą jego były te strzały proste, bez żadnego „fałszu”, a wielkiego talentu dowodziła ich celność; Antek z każdej pozycji trafiał w jeden punkt w bramce. Gdy wynik brzmiał 1:0 – to zwykle tę jedną bramkę. Trudno go było upilnować na meczu, by choć raz nie doszedł do strzału „ze swojej pozycji”, a gdy doszedł, efekt był zawsze jeden: piłka w siatce […].

    Bardzo przystojny i zawsze elegancko ubrany wywierał na kobiety jakiś magiczny wpływ, niczem legendarny Casanova. O swoich miłosnych podbojach nigdy nie lubił mówić, a na nasze zapytania, jakie miał powodzenie u tej czy u innej dziewczyny, odpowiadał zawsze dowcipem: „prosiła, żeby nie mówić”. […]

    Poznański trenował dużo i chętnie, ale nieregularnie, jak mu tam w jego cygańskim życiu wypadało. […] żył gorączkowo, nigdzie nie mógł zagrzać miejsca i ciągle szukał nowych wrażeń. Pono taki tryb życia prowadzą ludzie, którzy mają umrzeć młodo. Ten Casanova, Szwejk, Kmicic i przemiły „bałaguła” w jednej osobie, zmarł śmiercią lotnika. Podobno do ostatniego lotu wystartował po hucznym bankiecie, którym żegnano kolegę opuszczającego pułk. […]

    Tragiczny lot miał miejsce 31 maja 1921 roku. Poznański wyleciał rano ze Lwowa do Przemyśla, ale tuż po starcie z powodu złych warunków atmosferycznych chciał zawrócić. Rozbił się niedaleko lotniska. Trzy dni później 3 czerwca zmarł w szpitalu we Lwowie. Został pochowany na tamtejszym cmentarzu Obrońców Lwowa.

    Udostępnij
    16razyMistrz Polski
    20razyPuchar Polski
    5razySuperpuchar Polski
    pobierz oficjalną aplikację klubu
    App StoreGoogle PlayApp Gallery
    © Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.