Historia: Kalendarium Legii (20 maja) - 14. tytuł Legii i Zieloni Kanonierzy w PLK!
Codziennie na Legia.com - w Kalendarium Legii - przypominać Wam będziemy istotne wydarzenia ze 104-letniej historii klubu z Łazienkowskiej przypadające na dany dzień. 20 maja 2018 roku Legia Warszawa została mistrzem Polski sezonu 2017/18. Przy prowadzeniu Wojskowych 2:0 mecz z Lechem został przerwany, a Komisja Ligi zweryfikowała wynik spotkania jako walkower dla Legii. Rok wcześniej koszykarze Legii po 14 latach awansowali do ekstraklasy PLK.
Autor: Janusz Partyka
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
„Legia Warszawa mistrzem Polski 2017/18! Przy prowadzeniu Wojskowych 2:0 mecz został przerwany, a Komisja Ligi zweryfikowała wynik spotkania jako walkower dla Legii! Bramki dla naszej drużyny zdobyli Domagoj Antolić i Michał Kucharczyk” - pisaliśmy 20 maja 2018 roku.
W spotkaniu, które miało zadecydować o mistrzostwie Polski Dean Klafurić musiał zdecydować się na kilka przymusowych zmian. Z powodu urazów od pierwszej minuty nie mogli zagrać kluczowi w tym sezonie Michał Pazdan oraz Jarosław Niezgoda. Tego pierwszego zastąpił William Remy, natomiast naturalnym zmiennikiem najlepszego strzelca zespołu jest Michał Kucharczyk. „Kuchy” wraz z Miroslavem Radoviciem oraz Sebastianem Szymańskim tworzyli ofensywny tercet w tym meczu, płynnie wymieniając się pozycjami.
Zaangażowanie, waleczność, agresywny pressing – tak w skrócie można było scharakteryzować grę mistrzów Polski w pierwszych minutach. Od pierwszego gwizdka sędziego Wojskowi rzucili się na gospodarzy, atakując ich agresywnie jeszcze na ich połowie. Przyniosło to efekty już w dziewiątej minucie gry, kiedy to złe podanie Vujadinovicia przejął nasz kapitan, Miro Radović i znakomicie zagrał w tempo do Antolicia, a ten strzelił technicznie w kierunku dalszego słupka i umieścił piłkę w siatce.
Po tym trafieniu do głosu doszedł jednak Lech, który największe zagrożenie stwarzał po bitych na piąty metr od bramki rzutach rożnych. Po 25 minutach spotkania lechici mieli aż 11 wykonanych kornerów. Czyhający na kontrataki Wojskowi cofnęli się za głęboko i momentami mieli spore problemy z wymienieniem kilku podań. Natomiast grający chaotycznie, ale bardzo ofensywnie Kolejorz coraz bardziej nacierał. Na szczęście bez efektów w postaci goli.
W końcówce pierwszej części gry kontrolę nad sytuacją boiskową przejęła Legia, która przetrwała poznańską nawałnicę. Tempo meczu nadal było wysokie, obie drużyny starały się przedostać pod bramkę rywala za pomocą bezpośrednich podań, a gra właściwie nie toczyła się w środku pola. W zespole mistrzów Polski największe zagrożenie stwarzał urywający się obrońcom Sebastian Szymański oraz błyszczący w środku pola Cafu.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków Kolejorza, ale niewiele z nich wynikało. Najbliżej zdobycia bramki był Christian Gytkjaer w 66. minucie, ale w sytuacji sam na sam trafił w Arkadiusza Malarza. W tym miejscu należy wyróżnić właściwie całą defensywę Legii, która była dzisiaj właściwie bezbłędna. W reprezentacyjnej formie znajdował się Artur Jędrzejczyk, a wysoką dyspozycję potwierdził Inaki Astiz.
Losy tytułu zostały przesądzone w 69. minucie, kiedy to po kolejnym kontrataku Michał Kucharczyk idealnie przymierzył w długi róg Putnocky’ego. „Kuchy King” wykorzystał świetne podanie najlepszego w Legii Sebastiana Szymańskiego. Niedługo po drugim golu dla Legii mecz został przerwany. Komisja Ligi zweryfikowała wynik spotkania jako walkower dla Wojskowych. Mistrzem Polski sezonu 2017/18 - po raz 14. w historii - została Legia Warszawa.
Zieloni Kanonierzy w ekstraklasie PLK
Z kolei 20 maja 2017 roku Koszykarze Legii Warszawa pokonali zespół GTK Gliwice 74:65 i dzięki trzeciemu zwycięstwu w finale wywalczyli upragniony awans do ekstraklasy. „Zieloni Kanonierzy” wrócili do elity po 14 latach przerwy!
Od pierwszych sekund GTK Gliwice mogło liczyć na wsparcie swoich kibiców, którzy gorącym dopingiem wspierali swoich ulubieńców. Mimo tak dobrej atmosfery obie drużyny przez pierwsze pięć minut rzuciły w sumie zaledwie osiem punktów. W poczynaniach zarówno legionistów jak i drużyny gospodarzy widać było sporo nerwowości. Publiczność zgromadzona na hali oglądała bardzo dużo niemal heroicznej walki pod koszem. Pierwsi niemoc w ataku przerwali goście. Sygnał do odważniejszej gry dał Łukasz Wilczek, który celnym rzutem „zza łuku” wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Od tego momentu Wojskowi zaczęli regularnie punktować. Po kolejnym celnym rzucie za trzy punkty, tym razem w wykonaniu Piotra Robaka, odskoczyli rywalom. Gliwiczanie natomiast w dalszym ciągu grali bardzo nieskutecznie. Przez pierwsze 10 minut rzucili zaledwie 11 punktów i przegrali tę część gry 11:18.
W drugiej kwarcie na boisku dalej było bardzo nerwowo. Zawodnicy obu drużyn często gubili piłkę przy próbach zbiórki i popełniali niewymuszone błędy. Tym razem to Gliwiczanie szybciej opanowali nerwy. Dzięki skutecznej grze Kacpra Radwańskiego zniwelowali przewagę legionistów do trzech punktów. Rzucający GTK najpierw skutecznie rzucał „zza łuku”, a następnie skończył akcję gospodarzy skutecznym wejściem na kosz. Goście odpowiedzieli dwójkową akcją Łukasza Wilczka i Grzegorza Malewskiego. Niestety, już w następnej akcji po raz kolejny trzy punkty zdobył Kacper Radwański, a chwilę później powtórzył ten wyczyn i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Legia odpowiedziała tylko jednym rzutem „zza łuku” w wykonaniu Michała Aleksandrowicza i skuteczną penetracją Łukasza Wilczka. Co prawda Wojskowi na chwilę odzyskali prowadzenie, ale chwilę później po raz czwarty za trzy punkty trafił Kacper Radwański i znowu wyprowadził Gliwiczan na prowadzenie.
Kiedy legioniści nie mogli sobie poradzić ze wspomnianym zawodnikiem gospodarzy, niższą niż zazwyczaj skutecznością w ofensywie oraz dosyć kontrowersyjną pracą sędziów. Wtedy mogli liczyć na doping swoich kibiców. Fani Legii zaczęli wspierać swoich ulubieńców regularnym dopingiem w momencie, kiedy ci najbardziej tego potrzebowali. To ewidentnie pomogło. „Zieloni Kanonierzy” dzięki akcji Piotra Robaka wyrównali stan meczu na sekundy przed końcem pierwszej połowy. Obie drużyny mimo, że grały bardzo nerwów, to jednak zaprezentowały bardzo dużo sportowej walki. Wynik 32:32 do przerwy nie tylko świadczył o niskiej skuteczności zawodników, ale zapowiadał też emocje w dalszej części gry.
Podobnie jak w drugim spotkaniu w Warszawie, Gliwiczanie próbowali bronić na całym boisku. Mimo, że na początku przynosiło to zamierzony efekt, to jednak legioniści szybko wykorzystali taką grę gospodarzy. Łukasz Wilczek albo sam wyprowadzał piłkę i albo szybko przeprowadzał skuteczną akcję gości korzystając z dezorganizowanej obrony GTK, albo długim podaniem uruchamiał Tomasza Andrzejewskiego lub Mateusza Jarmakowicza. Kapitan legionistów z każdą akcją grał coraz lepiej. Dzięki jego dwóm przechwytom w obronie i bardzo skutecznej grze w ofensywie Wojskowi „odjechali” przeciwnikom na 13 punktów. „Zieloni Kanonierzy” zaczęli bardzo dobrze funkcjonować w obronie, a dzięki konsekwencji w ataku powiększali swoją przewagę. Nic jednak nie było w tym meczu przesądzone. Gliwiczanie nie poddali się, a kwartę celnym rzutem „zza łuku” zakończył zabójczo skuteczny w tym meczu Kacper Radwański.
Ostatnia kwarta zaczęła się od skutecznej gry legionistów. Punkty dla gości w dalszym ciągu zdobywali Piotr Robak i Łukasz Wilczek. Gliwiczanie natomiast rzucili się do ataku. Szybko siedem punktów zdobył dla swojego zespołu Marceli Dziemba, dzięki czemu gospodarze zniwelowali przewagę legionistów do dziewięciu punktów. Wtedy jednak celnie za trzy punkty rzucił świetnie dysponowany Łukasz Wilczek, a chwilę później niemal z tego samego miejsca trafił Piotr Robak. Legia bardzo dobrze broniła swojej przewagi. Dzięki postawie Adama Linowskiego oraz innych wysokich zawodników, goście uspokoili grę pod tablicami i w ten sposób mogli korzystać z nieskuteczności gospodarzy. Na 30 sekund przed końcem legioniści prowadzili dziewięcioma punktami, wtedy arcyważny przechwyt zanotował Łukasz Wilczek, a szybki atak Wojskowych wykończył Grzegorz Kukiełka. Już nic nie mogło zabrać Legii tego zwycięstwa. „Zieloni Kanonierzy” ograli GTK Gliwice 74:65 i po 14 latach wrócili do ekstraklasy PLK!
Historia legijnego speedwayu
20 maja 1951 roku zawodnicy sekcji żużlowej Legii zadebiutowali w najwyższej lidze. Wynik konfrontacji Gwardii z CWKS brzmiał 24:21 dla Wojskowych.
Sekcja żużlowa warszawskiego Klubu powstała w latach trzydziestych XX wieku. W barwach Wojskowych przed II wojną światową startował m.in. Józef Docha oraz Frankowski. Po wojnie ten pierwszy był zresztą głównym inicjatorem powstania ligi żużlowej. W roku 1948 roku eliminacje, po których żużlowcy Legii zostali zakwalifikowani do II ligi (zajęli w niej piąte miejsce). Słabe wyniki spowodowały, że drużyna nie przystąpiła do kolejnych rozgrywek, a legioniści zasilili inne stołeczne żużlowe ekipy. W roku 1950 sekcja żużlowa CWKS ponownie została przydzielona do drugoligowych rozgrywek, gdzie mimo sporych wzmocnień drużyna zajęła dopiero trzecie miejsce.
W roku 1951 – jak wspomnieliśmy na wstępie już w pierwszej lidze – żużlowcy CWKS-u zajęli na koniec sezonu czwartą lokatę w tabeli, a... sekcję przeniesiono do Wrocławia. Żużlowcy CWKS zdobyli tam srebrny medal (na Dolnym Śląsku warszawscy motocykliści spędzili jeszcze dwa sezony – zajmując czwarte i szóste miejsce). W roku 1955 żużlowcy Legii ponownie powrócili do Warszawy, zajmując jednak ostatnią lokatę z zerowym dorobkiem punktowym. W kolejnym sezonie było już nieco lepiej (czwarta pozycja). W kolejnym roku (1957) dokonano wzmocnień i po cichu liczono na sukces, lecz do medalu zabrakło... dwóch punktów. Pozostał spory niedosyt i znów piąta lokata w tabeli (choć na otarcie łez tytuł indywidualnego mistrza Polski zdobył legionista Marian Kaiser).
W roku 1958 żużlowcy Legii znów jeździli poniżej oczekiwań zajmując szóstą pozycję. Z powodu braku własnego toru, a także marnego zainteresowania tą dyscypliną sportu stołecznych kibiców, drużyna swoje mecze rozgrywała nie na stadionie Skry, lecz... w innych miastach. W roku 1959 Wojskowi wreszcie zdobyli medal (brązowy) w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Przed kolejnym sezonem podjęto więc decyzję o połączeniu dwóch sekcji – III-ligowego wówczas gdańskiego Neptuna i Legią Warszawa. Nazwa klubu pozostała, lecz nasi żużlowcy startowali w Gdańsku (w kolejnym sezonie, mimo ogromnego zainteresowania fanów, w Gdańsku nastąpił kryzys i zespół Legii ledwo co utrzymał się w stawce, pokonując w barażach Unię Tarnów). Niebawem sekcja żużlowa CWKS została ostatecznie przejęta przez GKS Wybrzeże, co ostatecznie zakończyło żywot motocyklistów stołecznej Legii.
Największymi sukcesami nieistniejącej dziś sekcji były: złoty medal w Indywidualnych Mistrzostwach Polski w 1957 roku, srebrny medal w Drużynowych Mistrzostwach Polski w roku 1952 roku, brązowy medal w Indywidualnych Mistrzostwach Polski (1952) oraz brązowy medal w Drużynowych Mistrzostwach Polski w roku 1959.
Autor
Janusz Partyka