LegiaRetro (11): Gwiazdozbiór w Hali Gwardii - Legia Warszawa
Plus500
LegiaRetro (11): Gwiazdozbiór w Hali Gwardii

LegiaRetro (11): Gwiazdozbiór w Hali Gwardii

Dziś w cyklu „LegiaRetro” zdjęcie autorstwa Eugeniusza Warmińskiego z lat 60. Widnieje na nim pięściarska drużyna Legii Warszawa, przygotowująca się do ligowego spotkania, którego pojedynki toczone były na ringu warszawskiej Hali Gwardii.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Zdjęcie

Sekcja bokserska CWKS Legia oficjalnie została powołana do życia na początku 1931 roku, lecz kroniki mówią, że już wiele lat wcześniej w wojskowym klubie znajdowali się sportowcy uprawiający tę dyscyplinę. Pięściarze Legii 21-krotnie zdobywali tytuł drużynowego mistrza Polski. Odnosili również liczne sukcesy międzynarodowe. Józef Grudzień (Tokio 1964) i Jan Szczepański (Monachium 1972) zdobyli złote medale olimpijskie, srebrne krążki IO dołożyli Józef Grudzień (Meksyk 1968) i Wiesław Rudkowski (Monachium 1972), a brązowe Henryk Niedźwiedzki (Melbourne 1956), Zbigniew Pietrzykowski (Melbourne 1956), Janusz Gortat (dwukrotnie – Monachium 1972 i Montreal 1976) i Kazimierz Szczerba (dwukrotnie – Montreal 1976 i Moskwa 1980), a także Krzysztof Kosedowski (Moskwa 1980), Henryk Petrich (Seul 1988) i Andrzej Gołota (Seul 1988). Legioniści wywalczyli również wiele indywidualnych tytułów Mistrza Europy i Mistrza Polski. Jest to więc jedna z najbardziej utytułowanych sekcji warszawskiego klubu. Na zdjęciu Eugeniusza Warmińskiego pięściarze Legii przed jednym z meczów ligowych w Hali Gwardii w latach 60.

 

Hala Gwardii wybudowana w latach 1899-1902 stała się na długo największym obiektem handlowym w Warszawie. Ale nie tylko. Po II wojnie światowej Hala Gwardii służyła jako tymczasowa zajezdnia autobusowa, a po przekazaniu jej we władanie klubowi Gwardia Warszawa, stała się centrum polskiego boksu. W hali tej często walczyli także pięściarze warszawskiej Legii, których oklaskiwały tłumy widzów.

 

„Z poniedziałkowej prasy dowiedziałem się, że na mecz lokalnych rywali sprzedano 4000 biletów.

Spotkanie Legii z Gwardią obejrzało zaledwie 40 procent chętnych, bo dla pozostałych zabrakło miejsca! Zważywszy, że w hali była też liczna grupa małolatów bez kart wstępu, że pewnie kilkudziesięciu fanów weszło wsuwając kasę w grabę pana Kazia, można oszacować ilość widzów na 4200 osób, a rywalizację czołowych polskich zespołów chciało obejrzeć około 10000 miłośników pięściarstwa! Takie to były czasy. (...) Do hali wprowadził mnie Jerzy Kulej, ale dalej musiałem radzić sobie sam. Nie było łatwo. Kontrolerzy biletów na poszczególne sektory mieli gdzieś fakt, że znalazłem się w hali dzięki olimpijskiemu mistrzowi. Masz bilet - wchodzisz, nie masz - wynocha, szukaj szczęścia w kolejnych sektorach. W hali panował nieopisany ścisk, ale takie warunki sprzyjały darmowym widzom - zawsze to łatwiej prześliznąć się poza wzrokiem porządkowego. Zwłaszcza niespełna półtorametrowemu, o wadze z dolnej strefy kategorii śmiesznych, malcowi. Tak więc znalazłem się na parkiecie, na tyle blisko ringu, że dym z setek palonych papierosów nie zasnuwał mi pola widzenia. Oczywiście miejsce było stojące. Bezczelnością byłoby szukać siedzącego, zwłaszcza w sytuacji, gdy znalazło się na meczu za friko. Od czasu do czasu musiałem je zmieniać, bo ni stąd ni zowąd stawał przede mną ktoś wyższy, zasłaniał najważniejszą arenę. To jednak, wobec faktu, że mogłem tu przebywać, było drobną niedogodnością. Hala jawiła mi się jako miejsce niemal święte - za chwilę mieli tu wystąpić najlepsi pięściarze świata, olimpijscy medaliści. Miałem już świadomość różnicy poziomu, jaki prezentowali bokserzy czołówki w stosunku do zawodników, z którymi spotykałem się na co dzień - walczących w rozgrywkach o wejście do II ligi. Zresztą słowo 'walczących' to spore nadużycie, bowiem kilku seniorów z mojego macierzystego klubu przy ul. Wawelskiej odnosiło sukcesy głównie w potyczkach ulicznych, w okolicach zielonych budek z piwem, które na Ochocie znajdowały się niemal na każdej ulicy. W zawodach wygrywali - głównie z powyższych powodów - rzadko, częściej oddawali punkty walkowerem. Co absolutnie nie odbierało im szacunku u kolesiów od "małego jasnego z wianuszkiem". Byli w tym gronie idolami, championami absolutnymi. (...) Spiker zapowiedział zestawienie walczących par: waga musza: Styła Legia - Wichman Gwardia, waga kogucia: Gałązka Legia - Rękawek Gwardia, waga piórkowa: Czapko Legia - Niedziński Gwardia, waga lekka: Grudzień Legia - Teofilak Gwardia, waga lekkopółśrednia: Strzelczyk Legia - Gawroński Gwardia, waga półśrednia: Rosiński Legia - Kulej Gwardia, waga lekkośrednia: Kaczyński Legia - Szymaniak Gwardia, waga średnia: Załomski Legia - Zygarłowski Gwardia, waga półciężka: Pawlak Legia - Walasek Gwardia, waga ciężka: Branicki Legia - Lasek Gwardia. Wywoływani zawodnicy wychodzili na środek ringu, wręczali rywalom klubowe proporczyki, ściskali dłonie. Mimo, że obydwa zespoły miały swoich zdeklarowanych kibiców, a nieprzejednanych wrogów drużyny przeciwnej, to podczas prezentacji nie słychać było gwizdów, każda kolejna para witana była huraganowymi brawami.
(...) Kierownictwo klubów ustaliło, że jako pierwsi pojawią się na arenie właśnie bokserzy wagi ciężkiej. Walka rozpoczęła się od huraganowych ataków Laska. Branicki przez jakiś czas bronił się rozpaczliwie, ale z upływem minut odzyskiwał pole przepuszczając furiackie, ale chaotyczne natarcia gwardzisty, lub stopował go celnymi kontrami. W trzecim starciu jedna z kontr posadziła Laska na ringowej macie i w tej pozycji został wyliczony. Gwizdy pojawiły się, kiedy arbiter, chcąc uchronić Laska od przymusowej karencji, zadecydował o zwycięstwie Branickiego przez techniczny nokaut. (...)
Kibice Legii liczyli, że niespodziankę może sprawić Pawlak. Przemawiało za tym zaskakujące zwycięstwo, w dodatku przed czasem, z samym Trelą - podczas ligowego spotkania ze Stalą Stalowa Wola. Próżne nadzieje; Walasek zdominował Pawlaka od pierwszego gongu i jeszcze w inauguracyjnym starciu legionistę poddali sekundanci, o ile mnie pamięć nie myli- panowie Henryk Niedźwiedzki i Stanisław Wasilewski. Podobnie zakończyło się spotkanie Kuleja z Rosińskim. Grudniowi również trener Nowak poddał Teofilaka - z tą różnicą, że nastąpiło to w trzecim starciu. W trzeciej rundzie arbiter odesłał do narożnika Styłę, który był zbyt słabym rywalem dla utalentowanego Wichmana. Mecz zakończył się tym razem zasłużonym i wysokim zwycięstwem Gwardii 14:6. Wraz z tłumem kibiców opuszczałem Halę Gwardii w pełni usatysfakcjonowany. Zobaczyłem w akcji swoich idoli, uczestniczyłem w emocjonującym, choć zbyt szybko zakończonym widowisku. Nie czekałem na zatłoczony do granic możliwości tramwaj, tylko - rozgrzany meczem - na dość odległą Ochotę powędrowałem pieszo. Od tamtej pory nie przepuściłem żadnej okazji do kibicowania ligowym zmaganiom”
- wspomina jednen z pięściarskich meczów Legii w Hali Gwardii na łamach portalu ringpolska.pl Krzysztof Kraśnicki, prezes Polskiego Wydziału Boksu Zawodowego.

Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.