LegiaRetro (53): Lucjan Brychczy - bliżej miał do Górnika, ale postawiła na niego Legia
Dziś w cyklu LegiaRetro przedstawiamy zdjęcie autorstwa Eugeniusza Warmińskiego z lat 60. Na fotografii dwaj napastnicy Wojskowych, którzy w tamtym okresie seriami trafiali do bramki rywali - Lucjan Brychczy i Janusz Żmijewski. Z „Kicim” wiąże się pewna historia, którą warto przypomnieć przed sobotnim, 151. w historii spotkaniem Legii z Górnikiem.
Autor: Janusz Partyka
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Urodzony na Śląsku Lucjan Brychczy przyszedł do Warszawy w roku 1954. Dziś już wiemy, że związek Pana Lucjana z Legią, to najpiękniesza z historii dotyczących wojskowego klubu - w tym roku mija 66 lat, od kiedy „Kici” jest przy Łazienkowskiej. A wcale tak być nie musiało.
W tamtych czasach walka resortów - w tym przypadku wojska i górnictwa - o jednego na najbardziej utalentowanych piłkarzy w historii polskiej piłki była niezwykle zaciekła. Na szczęcie wszystko ułożyło się po myśli stołecznego klubu, jej kibiców i samego piłkarza. „W 1957 roku, kiedy nadarzyła się okazja zwolnienia do 'cywila', pojawiła się oferta zabrzańskiego Górnika i Kowal wraz z Pohlem - pierwszy z Rudy Śląskiej, drugi z Bobrka, zameldowali się w Zabrzu (obydwaj reprezentowali barwy Legii Warszawa - przyp. red.). Oczywiście za transferem stały pieniądze, podobno niemałe jak na tamte czasy. Nic więc dziwnego, ze Pohl jako pierwszy piłkarz Górnika kupił sobie samochód. Choć przejście Kowala było rozłożone w czasie na tyle, aby piłkarski świat na wiadomość, że Kowal nie podpisał jeszcze karty zgłoszeniowej do Górnika Zabrze zdecydowanie zareagował. Niektórzy działacze wybierali się w podróż do Bobrka i próbowali zmienić decyzję u... żony Kowala, gdyż w tym czasie jej małżonek przebywał w Warszawie, czekając blisko tydzień na odcinek zwolnienia z wojskowego klubu. Jednak szybko wszystkie spekulacje zostały ucięte. Kowal wraz z Pohlem zameldowali się w Zabrzu z odcinkiem zwolnienia i nastąpiła uroczysta chwila podpisania zgłoszenia do Górnika. Jeszcze przedtem obaj piłkarze zgłosili się w nowym miejscu pracy - na kopalni Concordia, gdzie załatwiali wszystkie formalności związane z rozpoczęciem pracy. Był jeszcze jeden piłkarz, który miał grać w Zabrzu. To pochodzący z Nowego Bytomia Lucjan Brychczy. Czekało na niego nawet mieszkanie. Jednak wojskowe władze nie puściły piłkarza, obiecując, że uczynią to w następnym roku. Była to jednak typowa gra na zwłokę, bowiem generałowie zmienili decyzję i mimo tego, że w sprawie interweniował osobiście Edward Gierek, zdania nie zmieniły. A Gierkowi powiedziano aby w sprawy wojska się nie mieszał. W roku 1957 Górnik z Pohlem i Kowalem w składzie był już bezkonkurencyjny w lidze i po raz pierwszy zdobył tytuł mistrza Polski. Brychczy został w Legii. Jako piłkarz cieszył się opinią jednego z lepszym techników i taktyków w Europie. Skuteczności w ataku nie sprzyjały skromne warunki fizyczne które jednak nadrabiał umiejętnościami technicznymi i niekonwencjonalnymi zagraniami. Zdobył 182 gole w lidze, co plasuje go w strzeleckiej tabeli wszechczasów na drugim miejscu z Pohlem. Karierę piłkarską zakończył w 1972 roku, zdobywając jeszcze dwa tytuły mistrza Polski” - czytamy na oficjalnej stronie zabrzańskiego klubu.
Ostatecznie Lucjan Brychczy został w Warszawie nie tylko na kolejny sezon, ale do dziś. Mało tego, do dziś jest także najskuteczniejszym piłkarzem Legii w meczach z Górnikiem Zabrze. Ogółem strzelił zabrzanom 13 goli, z czego 10 w lidze. Na zdjęciu autorstwa Eugeniusza Warmińskiego cieszy się z kolejnego trafienia razem z innym napastnikiem Wojskowych Januszem Żmijewskim. „Żmija” z zazdrością może patrzeć na wyczyny „Kiciego”, gdyż bramkarze Górnika wyjmowali piłkę z siatki po jego uderzeniach tylko dwukrotnie.
Autor
Janusz Partyka