
Lucjan Brychczy - po prostu Mistrz
13 czerwca 1934 roku w Nowym Bytomiu przyszedł na świat Lucjan Brychczy. Żyjąca legenda Legii, piłkarz i trener, który brał udział we wszystkich największych sukcesach w historii klubu z Łazienkowskiej. Absolutny rekordzista w barwach Wojskowych – w ciągu 19 sezonów z „eLką” na piersi wystąpił w 452 meczach, strzelając 226 goli. Od 1954 roku do dziś, czyli nieprzerwanie od 65 związany jest z naszym klubem – to Symbol Legii, jej Honorowy Prezes oraz Członek Galerii Sław.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii, Janusz Partyka, Mateusz Kostrzewa, Jacek Prondzynski, Adam Polak
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii, Janusz Partyka, Mateusz Kostrzewa, Jacek Prondzynski, Adam Polak
Mówią o nim – za wcześnie urodzony. Gdyby grał w piłkę dziś, biłyby się o niego największe kluby świata. Ze względu na „żelazną kurtynę”, którą nasz kraj oddzielony był od zachodniej Europy, kontynuować kariery zagranicą nie miał szans. Starał się o niego Real Madryt – wówczas najlepsza klubowa drużyna świata z Di Stefano, Kopą i Puskasem w składzie.

W tym roku mija 65 lat od momentu, kiedy Lucjan Brychczy trafił do Legii, co jest tematem na oddzielną książkę. Napisać o „Kicim” kilkanaście zdań, to nie napisać nic... - Kiedy w 1954 roku przychodziłem na Łazienkowską plan był taki – w dwa lata odsłużyć wojsko i wrócić na Śląsk. Szyki pokrzyżował jednak trener Janos Steiner. Uparł się i zmusił generałów do tego, by móc budować w Warszawie wielką Legię, taką na wzór swojego Honvedu Budapeszt. Nie chciał w ogóle słyszeć o tym, by odeszli najlepsi jej piłkarze. I Węgier postawił na swoim. Niedługo później zdobywaliśmy dla Legii pierwsze tytuły i puchary, a ja oczywiście byłem szczęśliwy, że tu zostałem. Nawet żona dała się przekonać i później już wcale nie chciała wracać na Śląsk. Przeżyłem w Warszawie piękne chwile – wspomina Legenda Legii, piłkarz, który przez całą karierę, niezależnie od wieku, czarował bajeczną techniką i inteligencją w grze.

Zalicza się do osób, które odegrały w historii Klubu z Łazienkowskiej rolę wybitną. Jego dorobek dla wszystkich kolejnych piłkarzy zakładających koszulkę z „eLką” na piersi pozostaje nieosiągalny. Spina klamrą wszystkie największe sukcesy – 14 mistrzostw Polski, 19 krajowych pucharów, cztery Superpuchary, Puchar Ligi oraz znakomite mecze na międzynarodowej arenie, przez prawie siedem dekad reprezentując barwy Legii jako piłkarz i trener. To wszystko działo się przy jego udziale!

W barwach Legii wystąpił w 452 spotkaniach, w których zdobył 226 bramek, w tym tę - jak sam twierdzi najważniejszą – na 1:1 ze Stalą w Sosnowcu, która zapewniła Legii pierwszy w historii klubu tytuł mistrzowski w 1955 roku. To niespotykany dorobek zebrany przez 19 lat spędzonych na boisku. Mecze z udziałem Brychczego to były koncerty, na które przychodzili widzowie spragnieni futbolowej wirtuozerii. Już podczas występów w klubach z Górnego Śląska wyróżniał się bajeczną techniką oraz świetną skutecznością. Z Piasta Gliwice za namową trenera Janosa Steinera przeniósł się do Legii. To właśnie węgierski szkoleniowiec odkrył go dla Legii, namawiając by przyjechał do stolicy po tym, gdy młody zawodnik wpadł mu w oko podczas meczu kadry Polski B z reprezentacją Tirany, który w 1953 roku odbył się na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie.

Klasa, kultura i dobroć – to cechowało i wciąż cechuje „Kiciego” w życiu prywatnym, ale i na boisku, gdzie grał fair i zawsze miał dobrych kolegów. - Mimo sporej popularności nigdy nie uważałem się za gwiazdę, nie zadzierałem nosa i nie miałem wrogów. Należę do pokolenia, które ceni sobie takie wartości jak poszanowanie człowieka – wspominał na łamach Naszej Legii.
Młody zawodnik od samego początku zdobywał dla Legii mnóstwo bramek, stając się niemal natychmiast ulubieńcem trybun. Po latach na pytanie, na co wydał pierwsze zarobione w Legii pieniądze, odpowiedział: - Byliśmy marnie opłacani, mieliśmy w zasadzie tylko kieszonkowe. W tamtych czasach, gdy odnosiliśmy bardziej znaczący sukces, były to raczej nagrody rzeczowe, jak zegarki, radia, teczki czy skórzane płaszcze. Na co mogłem je wydać? Może na lampkę wina z kolegami?
W szczytowym okresie Brychczy cieszył się opinią jednego z najlepszych techników i snajperów w całej Europie. Legia pod jego batutą zdobyła cztery tytuły mistrza Polski i tyleż samo pucharów, a sam trzykrotnie stawał na najwyższym podium ligowych strzelców. Piękne zwieńczenie jego kariery nastąpiło w roku 1970, kiedy to w wieku 37 lat awansował z drużyną do półfinału rozgrywek Europejskiego Pucharu Mistrzów Krajowych, strzelając we wcześniejszej rundzie drużynie Galatasaray Stambuł wszystkie trzy gole. Niezwykłą przygodę z piłką zakończył dwa lata później, kiedy... rozpoczęły się największe sukcesy polskiej reprezentacji. W nich brali jednak udział już inni. Także ci, którzy jako młodsi koledzy „Kiciego”, zdobywali piłkarskie szlify u boku Mistrza.

Pan Lucjan pozostał w Legii do dziś. Pełnił rolę pierwszego trenera, a także asystował całej plejadzie szkoleniowców. Jest niezwykle skromnym i ciepłym człowiekiem, stroniącym od błysku fleszy, dziennikarzy oraz wrzawy związanej z tym, co dzieje się w dzisiejszym futbolu. Celnie opisał to na łamach Albumu Przeglądu Sportowego o Legii jego były podopieczny, Dariusz Dziekanowski: - Gdy obejrzy się jeden występ pana Lucjana, to jest w nim więcej wartości i klasy, niż czasem w dwudziestu naszych. To był wspaniały piłkarz. Ale taki, który raczej nie nadawałby się do Realu Madryt, bo tam za dużo szumu, którego on unika. Pasowałby do Barcelony. To był taki nasz Leo Messi, który nie musiał się uczyć grać, on to czuł. Czasem dawał nam się zaprosić do gry w dziadka i wtedy to było widać.

Dziś Pan Lucjan Brychczy jest dobrym duchem całej legijnej ekipy. Na wszystko ma szybką i odpowiednią ripostę, tak samo, jak miało to miejsce przed laty na boisku. Nadal jest w sztabie szkoleniowym pierwszej drużyny, pełni także rolę honorowego Prezesa Klubu. Trzy lata temu na trybunie zachodniej stadionu Legii odsłonięto tablicę z odlewem dłoni Pana Lucjana, do której swoje ręce przykładają przed każdym meczem legioniści wychodzący walczyć o zwycięstwo i honor ukochanego klubu. Widnieje na niej cytat: „Idźcie walczyć przepełnieni pasją i z dumą reprezentujcie całą Legię dla wspólnej chwały”.
LUCJAN BRYCHCZY
Lata gry w Legii: 1954-1972
Statystyki: 452 mecze / 226 bramek (234 zwycięstwa, 112 remisów, 106 porażek)
Debiut w Legii: 12 września 1954 r. (Ruch Chorzów - Legia Warszawa 1:0)
Ostatni mecz w Legii: 12 marca 1972 r. (Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:1)
Lata w sztabie szkoleniowym Legii: 1972-2019
Statystyki (jako pierwszy trener Legii): 125 meczów (56 zwycięstw, 39 remisów, 30 porażek; śr. 1,66 pkt/mecz)
Osiągnięcia: Mistrzostwo Polski (1955, 1956, 1969, 1970 - jako piłkarz; 1993, 1994, 1995, 2002, 2006, 2013, 2014, 2016, 2017, 2018 - sztab szkoleniowy), Puchar Polski (1955, 1956, 1964, 1966 - jako piłkarz; 1973, 1980, 1981, 1989, 1990, 1994, 1995, 1997, 2008 , 2011, 2012, 2013, 2015, 2016, 2018 - sztab szkoleniowy), Superpuchar (1989, 1994, 1997, 2008 - sztab szkoleniowy), Puchar Ligi (2002 - sztab szkoleniowy), Ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharów UEFA (1964/65 - jako piłkarz; 1981/82 - sztab szkoleniowy), Półfinał Pucharu Europy UEFA (1969/70 - jako piłkarz), Ćwierćfinał Pucharu Europy UEFA (1970/71 - jako piłkarz), Półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów UEFA (1990/91 - sztab szkoleniowy), Ćwierćfinał Ligi Mistrzów UEFA (1995/96 - sztab szkoleniowy).
Reprezentacja Polski: 58 meczów / 18 bramek
Autor
Janusz Partyka