Nie żyje Jan Kowalczyk - Legia Warszawa
Plus500
Nie żyje Jan Kowalczyk

Nie żyje Jan Kowalczyk

24 lutego w Warszawie w wieku 78 lat po długiej i ciężkiej chorobie zmarł Jan Kowalczyk, dwukrotny medalista olimpijski w jeździectwie, jedyny polski mistrz olimpijski w tej dyscyplinie. Przez 37 lat zawodnik reprezentował barwy Legii Warszawa.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Jan Kowalczyk urodził się 18 grudnia 1941 roku w Drogomyślu. Największymi sukcesami legionisty były medale zdobyte na igrzyskach olimpijskich. W 1980 roku Kowlaczyk indywidualnie wywalczył złoto, zaś drużynowo srebrny medal - obydwa krążki w konkurencji skoków przez przeszkody. W trakcie swojej bogatej kariery uznawany był za jednego z najlepszych jeźdźców w historii polskiego sportu. Jeździec reprezentował stołeczny klub od 1962 do 1999 roku roku (wcześniej był zawodnikiem LZS-u Drogomyśl i Cwału Poznań).
 

Zdjęcie

Jego dorobek to ponad 500 zwycięstw na krajowych i zagranicznych konkursach na ponad 100 koniach. Wywalczył 17 tytułów mistrza Polski - 15 w skokach przez przeszkody (1965-1967, 1969, 1970, 1973-1975, 1977-1980, 1982, 1984, 1986) i dwa w WKKW (1958, 1966). Świętował także dwa tytuły I wicemistrza w skokach (1972, 1981). W latach 1964-1986 uczestniczył w 46 konkursach (odnosząc pięć zwycięstw) o Puchar Narodów, co jest polskim rekordem. Spośród 126 indywidualnych zwycięstw w konkursach CHIO-CSIO (1956-1979) - 44 odniósł Jan Kowalczyk. Odznaczony m.in. trzykrotnie złotym medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe, Krzyżem Kawalerskim OOP oraz Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Zdjęcie

„Do historii przeszedł jako mistrz i wicemistrz olimpijski z Moskwy, ale gdyby nie Legia, tych sukcesów prawdopodobnie nigdy by nie osiągnął. Przygodę z jeździectwem zaczynał w rodzinnym Drogomyślu na Śląsku, został nawet mistrzem Polski w WKKW (1958), ale potem oburzony złym traktowaniem, rzucił sport i zaczął pracować w kopalni. Po 10 miesiącach musiał stawić się przed komisją poborową w Cieszynie. Zapytano go, czy chce odbyć służbę jako górnik, czy żołnierz. Wybrał to drugie. Przeszedł szkolenie unitarne, ale w jednostce długo miejsca nie zagrzał. Kazano mu zdać broń i stawić się w Legii. W Warszawie ciągle ktoś pamiętał o utalentowanym chłopaku. Kowalczyk przybył więc na ulicę Kozielską i został w Legii... 37 lat. W tym czasie wywalczył dla stołecznego klubu 16 tytułów mistrza Polski (15 w skokach i jeden w WKKW). Był najlepszym polskim jeźdźcem w historii. Wygrał 44 zawody CHIO-CSIO, co stanowiło trzecią część wszystkich triumfów biało-czerwonych, był tuż za podium ME 1967. Rok później po kilku prestiżowych zwycięstwach miał szanse na medal w IO w Meksyku. Niestety, jego koń, świetna Drobnica, nagle zaczął odmawiać skoków nawet na niskich przeszkodach. Osiem lat później w przeddzień igrzysk w Montrealu padł na serce jego inny koń – Chandżar, a transport rezerwowego rumaka okazał się zbyt drogi i jeździec musiał zrezygnować z występu. Los odwrócił się dopiero w Moskwie w 1980 roku, choć i wówczas początkowo zapowiadało się na kontynuację pechowej serii. Kilka tygodni przed igrzyskami Kowalczyk spadł z konia i złamał obojczyk. Nie pierwszy raz. Kiedyś po wywrotce padł jego koń, a on został ciężko poturbowany. Koń mi nie odpowiadał przed skokiem. Wylądował na głowie. Złamał kręgi szyi. Mnie przydusił. Połamał żebra. Jakby on żył, to nie żyłbym ja – opowiadał Kowalczyk (Witold Duński, konnoposlawewitolddunski. cba.pl). Wszystko działo się w... Moskwie, na zawodach Grand Prix. Jeździec wygrał z czasem, wykurował się, ale wtedy coś się stało jego wierzchowcowi Artemorowi – nagle zaczął odmawiać posłuszeństwa. Na domiar złego przyszło zarządzenie, że wszyscy jeźdźcy mają występować w czerwonych frakach i białych spodniach. Wyjeżdżając, zostawił więc mundur, w którym lubił jeździć, w domu. W tej kwestii spotkał się jednak ze zrozumieniem gospodarzy. Kto jak kto, ale Rosjanie rozumieli, że żołnierz woli ubierać się w mundur niż frak. Uniform dosłano mu więc samolotem. Reszta była już jak sen. Pierwszy przejazd, tylko jedna zrzutka, na ostatniej, 13 przeszkodzie. W drugim nie udało się czysto pokonać tylko rowu z wodą. Inni byli gorsi. Potem była scena, którą wszyscy polscy kibice jeździectwa pamiętają do dziś. Murawa stadionu na Łużnikach, na niej dwóch zawodników w czerwonych frakach, a po środku jeden w mundurze chorążego WP ze złotym medalem. Sukces obrósł legendą, ale był też przedmiotem pewnych sporów. Z jednej strony przypominano, że z powodu bojkotu igrzysk ze strony sportowców państw zachodnich w wielu dyscyplinach konkurencja nie oddawała prawdziwego układu sił, a jeździectwo należało do tych, których dotyczyło to szczególnie. Z drugiej zaś podnoszono argument, że Kowalczyk w 1980 roku osiągnął wysoką formę, a przed igrzyskami wygrał kilka dobrze obsadzonych konkursów, nie był więc mistrzem z przypadku. I przy tej wersji pozostańmy” - czytamy o Janie Kowalczyku w Księdze 100-lecia Legii.

Zdjęcie

Jan Kowlaczyk zmarł 24 lutego w Warszawie po długiej i ciężkiej chorobie w wieku 78 lat. Rodzinie i bliskim składamy szczere kondolencje.

 

Pogrzeb Jana Kowalczyka odbędzie się w środę, 4 marca, o godz. 13:00 w kościele przy ul. Wójcickiego 14a na Wólce Węglowej.

Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.