Od Manchesteru United do Leicester City. Anglicy na pucharowej drodze Legii Warszawa [HISTORIA]
W czwartkowy wieczór legioniści staną w szranki z piłkarzami Aston Villi w meczu 5. kolejki Ligi Konferencji Europy UEFA. Nie będzie to pierwsza polsko-angielska konfrontacja w historii występów Wojskowych w europejskich pucharach. Za nami już potyczki z Manchesterem United, Blackburn Rovers czy Leicester. Wbrew pozorom rywalizacja ta jest bardzo wyrównana.
Autor: Janusz Partyka
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
W czwartkowy wieczór legioniści staną w szranki z piłkarzami Aston Villi w meczu 5. kolejki Ligi Konferencji Europy UEFA. Nie będzie to pierwsza polsko-angielska konfrontacja w historii występów Wojskowych w europejskich pucharach. Za nami już potyczki z Manchesterem United, Blackburn Rovers czy Leicester. Wbrew pozorom rywalizacja ta jest bardzo wyrównana.
Tegoroczna rywalizacja z ekipą z Birmingham w Lidze Konferencji Europy UEFA będzie czwartym w przypadku Legii dwumeczem z klubem z Anglii. Poprzednie trzy miały miejsce w latach 1991 (Manchester United), 1995 (Blackburn Rovers) i 2021 (Leicester). W nieoficjalnych spotkaniach Wojskowi mierzyli się także z Tottenhamem Londyn (w 1966 roku na Stadionie Dziesięciolecia - z okazji 50-lecia klubu z Łazienkowskiej) i Manchesterem City (dwumecz w 1979 roku - z okazji pożegnania Kazimierza Deyny i transferu legionisty do angielskiego klubu). Bilans oficjalnych spotkań jest wyrównany - w siedmiu rozegranych meczach legioniści wywalczyli trzy zwycięstwa, dwa remisy, a także dwukrotnie musieli uznać wyższość rywali (bilans bramkowy 8:9).
Manchester Utd. na drodze Legii do finału
10 kwietnia 1991 roku na drodze Legii do awansu do finału Pucharu Zdobywców Pucharów stanął renomowany Manchester United, zespół złożonych z wielu piłkarskich znakomitości, wielokrotnych reprezentantów Anglii i - jak się miało okazać – ostateczny triumfator tamtej edycji rozgrywek. „Legia do gry z Manchesterem przystępowała w osłabieniu. Kontuzjowani byli Krzysztof Budka i Dariusz Kubicki, a z powodu czerwonej kartki otrzymanej w Genui nie mógł wystąpić Maciej Szczęsny. Obrona była więc poważnie zdekompletowana, co miało kolosalne znaczenie jeśli chodzi o wynik spotkania. Pierwsze minuty to nieznaczna przewaga gości. Z tym, że z biegiem czasu ta przewaga systematycznie rosła. Tak było do 38. minuty, kiedy po jednej z kontr legionistów Jacek Cyzio – ku zaskoczeniu całej defensywy rywali – strzelił na 1:0 dla Legii!” – opisywała mecz na swych historycznych stronach „Nasza Legia”.
„Na stadionie zapanował trudny do opisania szał. Niestety, radość z tej bramki trwała krótko, ponieważ piłkarze Legii cieszyli się... zbyt długo. Konsekwencją nadmiernej radości po zdobyciu bramki była jej strata. Ten gol dodał animuszu Anglikom. W dodatku w głupi sposób drużynę osłabił Marek Jóźwiak, który po nonszalanckim zagraniu i stracie piłki faulował wychodzącego na czystą pozycję Marka Hughesa, za co otrzymał czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. 'Byłem wściekły na Marka, ale jak zobaczyłem jak płacze w szatni, zrobiło się mi go żal' – powiedział oglądający mecz z trybun Maciej Szczęsny. W tej sytuacji dalsze bramki dla Anglików były już tylko kwestią czasu. W 54. minucie Mark Hughes podwyższył na 2:1, a gol w 67. minucie na 3:1 Stev’a Bruce’a, był postawieniem przez Manchester kropki nad i. W tym momencie szanse awansu Legii do finału rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów zmalały do zera” – czytamy w „NL”.
A jak wydarzenie to opisuje Księga Stulecia Legii? „Zanim przyszło rywalizować w półfinale z Manchesterem United, Warszawę odwiedził Roman Kosecki robiący furorę w Galatasaray Stambuł. Spotkał się z kibicami w warszawskiej 'Rivierze'. Nie przyjechał z pustymi rękami. Wszedł na salę w towarzystwie Krzysztofa Budki, Wojciecha Kowalczyka i Marka Jóźwiaka i powiedział: Chciałbym podziękować za gorące oklaski, a jednocześnie pogratulować moim kolegom z Legii awansu do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. Korzystając z okazji, chcę na ręce kapitana przekazać dla wszystkich skromne upominki... takie złote bransoletki na rękę. Już kupiłem dalsze prezenty za awans do finału – relacjonował 'Przegląd Sportowy' (Archiw. A.D.). Legia szykowała się do starcia z Czerwonymi Diabłami, a w kraju trwała dyskusja, skąd bierze się taka dysproporcja między jej postawą w lidze, a grą na europejskich boiskach. W Legii tylko puchary mobilizują, liga trochę mniej. Nie można zmienić bowiem od zaraz mentalności zawodników. Niektórzy mają w sobie zakorzeniony profesjonalizm, niektórzy próbują się trochę przeszwarcować lub stawiają na pierwszym miejscu inne sprawy. Są też tacy, którzy w ogóle niczym się nie przejmują. I z tymi rozliczę się przy podpisywaniu nowych kontraktów – zapowiedział Stachurski w 'Przeglądzie Sportowym' (Archiw. A.D.). Za wyeliminowanie Sampdorii drużyna dostała 1,6 mld zł, za ewentualny awans do finału stawka miała wzrosnąć o 50%. Manchester United nie miał jednak zamiaru lekceważyć polskiego zespołu, dla Alexa Fergusona było to nie do pomyślenia. Zaczęło się świetnie. Legia postawiła się silniejszym przeciwnikom, nie zamierzała poddać się bez walki. Stadion eksplodował, kiedy w 36. min Jacek Cyzio po podaniu Leszka Pisza zdobył bramkę. Wydawało się, że piękny pucharowy sen może trwać, ale, niestety, szybko nastąpiła pobudka. Arkadiusz Gmur przebiegł całe boisko, by pogratulować strzelonego gola swojemu szwagrowi. Za wszelką cenę chciał wyściskać Cyzia, ale nie zdążył wrócić na swoją pozycję. Manchester szybko rozpoczął od środka, kilka podań, centra, błąd Zbigniewa Robakiewicza i za sprawą Briana McClaira padło wyrównanie. Szczęście trwało 50 sekund. Jeszcze przed przerwą nie popisał się Marek Jóźwiak, który stracił piłkę na własnej połowie i musiał faulować Marka Hughesa biegnącego w kierunku bramki Legii. Złapał go za koszulkę, ten upadł, a sędzia ukarał Polaka czerwoną kartką. Jóźwiak miał niesamowitego pecha. Przez lata takie faule taktyczne były karane żółtą kartką. Dosłownie kilka dni przed spotkaniem z Czerwonymi Diabłami zmieniono wytyczne. Popularny 'Beret' był pierwszym zawodnikiem, którego objęły nowe przepisy. Osłabiona Legia, nie dość, że w dziesiątkę, to grająca jeszcze bez pauzującego Macieja Szczęsnego i kontuzjowanych Krzysztofa Budki i Dariusza Kubickiego, nie miała szans na wywalczenie choćby remisu. Po przerwie bramki zdobyli Mark Hughes i Steve Bruce, a losy rywalizacji w zasadzie zostały rozstrzygnięte” - czytamy w klubowej publikacji.
10 kwietnia 1991 r. 1/2 finału o Puchar Zdobywców Pucharów
Legia Warszawa – Manchester United 1:3 (1:1)
Bramki: Cyzio (38) – McClair (38), Hughes (54), Bruce (67)
Legia: Robakiewicz – Gmur (61' Wójcik), Jóźwiak, Modzelewski, Czachowski – Czykier, Iwanicki, Bąk, Pisz – Cyzio, Kowalczyk
Manchester Utd.: Sealey – Bruce, Pallister, Irwin, Blackmore – Phelan (46' Donaghy), Webb, Ince, McClair – Hughes, Sharpe
Sędziował: A. Constantin (Belgia), Widzów: 16000
Z kolei 24 kwietnia 1991 roku legioniści wywalczyli remis na Old Trafford w rewanżowym meczu 1/2 finału PZP z drużyną Manchesteru United (1:1). Już po pierwszym spotkaniu było raczej przesądzone, że w finale rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów w sezonie 1990/1991 zagrają Anglicy. W pierwszym spotkaniu rozegranym w Warszawie rywale zwyciężyli bowiem 3:1. Ale w tamtej edycji Legia sprawiła już tyle niespodzianek i była tak nieprzewidywalna, że co poniektórzy wietrzyli kolejną sensację.
„Serdecznie witamy na pokładzie samolotu piłkarzy Legii lecących na mecz z Manchesterem United” – tymi słowami stewardesa Brytyjskich Linii Lotniczych powitała na pokładzie Boeinga 757 piłkarzy Legii. Ci pokazali się na Old Trafford z bardzo dobrej strony, remisując 1:1 po golu Wojciecha Kowalczyka w 56. minucie meczu. W biografii „Kowala” znaleźliśmy taki oto fragment o tym spotkaniu: „Wlepili nam gola, potem my strzeliliśmy. Jacek Bąk wybił piłkę na uwolnienie, w kierunku Pallistera. Wziąłem go na plecy, przyjąłem piłkę na klatę, on mnie gdzieś tam kopnął, ale piłki nie wybił. Pojechałem na szybkości. Byłem sam na sam. ’Gdzie strzelać?’ – to była pierwsza myśl. ’W długi!’ – to była druga. No to strzeliłem w długi... Piłka poleciała między nogami bramkarza w sam środek....”.
24 kwietnia 1991 r. 1/2 finału o Puchar Zdobywców Pucharów - rewanż
Manchester United - Legia Warszawa 1:1 (1:0)
Bramki: Sharpe (28) - Kowalczyk (57)
Manchester Utd.: Walsh - Irwin, Bruce, Pallister, Blackmore (71' Donaghy) - Webb, Sharpe, Robson, Phelan - McClair, Hughes
Legia: Robakiewicz - Bąk, Czachowski, Gmur, Budka - Iwanicki, Sobczak (76' Łatka), Czykier, Pisz - Kowalczyk , Cyzio
Sedziował: A. Schmidhuber (Niemcy), Widzów: 44269
Mistrz Anglii na łopatkach
Druga konfrontacja z ekipą z Wysp miała miejsce 18 października 1995 roku. Legioniści pokonali na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie mistrza Anglii Blackburn Rovers 1:0 w meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zwycięską bramkę zdobył z podania Cezarego Kucharskiego napastnik Wojskowych Jerzy Podbrożny. Warszawskie spotkanie Legii z mistrzem Anglii Blackburn uznano „Rewanżem za Manchester”. Zespół z super-drogimi napastnikami – Chrisem Suttonem i Alanem Shearerem (ich wartość wynosiła wówczas ponad osiem milionów funtów), nie dał jednak rady legionistom, którzy po golu Jerzego Podbrożnego zwyciężyli 1:0. Wojskowi mogli wygrać nawet wyżej, lecz nie wykorzystali kilku znakomitych okazji do zmiany wyniku.
„Był 18 października 1995 roku. Ten dzień, jak się później okazało, każdy kibic Legii Warszawa zapamiętał na długo i pewnie pamięta do dziś. Legioniści w 3. kolejce Ligi Mistrzów UEFA podejmowali u siebie mistrza Anglii - Blackburn Rovers. Podopieczni Pawła Janasa, po golu Jerzego Podbrożnego, ten pojedynek wygrali. Anglicy byli pewni zwycięstwa w Warszawie. Byli podrażnieni i mieli nóż na gardle. Wcześniejsze ich potyczki w Lidze Mistrzów UEFA nie były udane. Najpierw ulegli Spartakowi Moskwa, a później nie sprostali mistrzowi Norwegii Rosenborgowi Trondheim. Warszawianie byli w lepszej sytuacji. Najpierw odnieśli zwycięstwo z Rosenbergiem 3:1, a później, po dobrym meczu, przegrali w Moskwie ze Spartakiem 1:2” – czytamy na portalu sportowefakty.wp.pl.
Od pierwszych minut na boisku pojawił się napastnik Legii Jerzy Podbrożny, który wrócił do gry po chorobie. Drugim atakującym był Cezary Kucharski. Trener Paweł Janas miał nosa – postawienie na tę dwójkę graczy było znakomitym posunięciem. To właśnie Kucharski z Podbrożnym wypracowali akcję, po której stadion przy ulicy Łazienkowskiej – jedyny raz tego wieczora – eksplodował z radości. „Anglicy w swoim składzie mieli jedną wielką gwiazdę. Był nią Alan Shearer, który dał o sobie znać już w początkowej fazie zawodów. Jego strzał zatrzymał jednak Maciej Szczęsny. W 26. minucie padła jedyna bramka w tym starciu. Lewym skrzydłem efektowny rajd przeprowadził Kucharski, jego uderzenie w polu karnym zostało jednak zablokowane przez Colina Hendry. Piłka szczęśliwie trafiła jednak do Podbrożnego, który celną główką umieścił ją w siatce. Anglicy odpowiedzieli jeszcze w pierwszej połowie. Strzały zawodników Blackburn nie znalazły jednak drogi do siatki. W drugiej części bardzo groźnie atakowali gospodarze, ale Tim Flowers nie dał się pokonać po raz drugi. U legionistów szwankowała skuteczność, bo okazje były wyborne. Dobrze w bramce Legii spisywał się także Maciej Szczęsny, który ani razu nie pozwolił sobie na strzelenie gola” – piszą dalej dziennikarze wp.pl.
18 października 1995 r., Warszawa, Faza grupowa Ligi Mistrzów
Legia Warszawa – Blackburn Rovers 1:0 (1:0)
Bramka: Podbrożny (26)
Legia: Szczęsny – Mandziejewicz, Zieliński, Jóźwiak – Lewandowski, Staniek, Michalski, Pisz, Bednarz – Kucharski, Podbrożny
Blackburn: Flowers - Berg, Hendry, Pearce, Kenna – Batty, Sherwood, Warhurst (82' Newell), Holmes - Shearer, Sutton
Sędziował: A. Frisk (Szwecja), Widzów: 16000
1 listopada 1995 roku legioniści rozegrali kolejne grupowe spotkanie w Lidze Mistrzów UEFA edycji 1995/96 – rewanż z Blackburn Rovers. Z gorącego terenu mistrza Anglii przywieźli bezbramkowy remis, rozgrywając kolejne znakomite – szczególnie w defensywie – spotkanie. W ostatecznym rozrachunku, to właśnie remis na Ewood Park, dał Legii upragniony awans do ćwierćfinału UEFA Champions League.
Przed meczem rewanżowym w Blackburn lokalny dziennik „Lancashire Evening Telegraph” spotkanie Rovers z Legią nazwał „meczem ostatniej szansy”. I choć Anglicy w tym meczu „gryźli trawę”, to remis 0:0 na boisku rywala był wielkim sukcesem Legii. „To ogromny krok Legii na drodze do ćwierćfinału UEFA Champions League” – chwalił nazajutrz legionistów „Przegląd Sportowy”. „Brawo Legia!” – pisano dalej. „Legia jest tuż tuż upragnionego awansu do ćwierćfinałów. Najważniejszy będzie teraz mecz z Rosenborgiem w Trondheim (22 listopada). Mistrzowi Polski potrzebny jest jeden punkt” – informował „PS”.
Wyjazdowe spotkanie przyszło legionistom rozgrywać w dniu Wszystkich Świętych. Stołeczni piłkarze zamiast na groby bliskich, udali się więc na Wyspy, by walczyć o kolejne punkty w europejskiej elicie. Podopieczni Pawła Janasa mieli już na swoim koncie dwie wygrane w prestiżowych rozgrywkach – z Rosenborgiem Trondheim i w pierwszym spotkaniu z Blackburn. W rywalizacji z mistrzem Anglii Wojskowi zagrali z całkowicie poprzestawianą defensywą. Drugą żółtą kartką ukarany został w poprzednim spotkaniu Jacek Zieliński, kontuzja wykluczyła z gry także Krzysztofa Ratajczyka. Trener Paweł Janas przesunął więc do obrony nominalnego pomocnika Radosława Michalskiego, a ostatnim obrońcą został Zbigniew Mandziejewicz. „Brak Jacka Zielińskiego to duża strata, mam jednak nadzieję, że jego zastępcy zagrają pewnie” - mówił przed meczem Maciej Szczęsny.
W środowy wieczór 1 listopada to właśnie bramkarz Legii miał największy wkład w wywalczenie jednego punktu, choć cała defensywa zagrała znakomicie. „Zrobiłem to co do mnie należało” - skwitował krótko po meczu Szczęsny. Remis na na Ewood Park jak się później okazało dał ostatecznie Legii awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów UEFA. „Dzień przed meczem legioniści trenowali na głównej płycie. Grzegorz Lewandowski zaraz po wyjściu na murawę dotknął jej dłonią, naciskał i powiedział z radością małego dziecka 'panowie, prawdziwa'. Boisko było równe jak stół bilardowy, trawa idealnie przystrzyżona. W meczu gigantyczną przewagę mieli Anglicy, ale kapitalnie bronił Maciej Szczęsny, choć dwa razy - kiedy trzeba było piąstkować - piłka ślizgała się po rękawicy. Ale wcześniej fenomenalnie obronił m.in. strzał Szkota Hendry'ego z pięciu metrów. Wtedy nie było jeszcze mocno zaawansowanej technologii, więc relację z meczu napisałem odręcznie i pognałem wysłać ją z klubowego faksu. Ostatnią akcję spotkania obejrzałem w klubowym telewizorze - Szczęsny kapitalnie wybronił w sytuacji sam na sam z Alanem Shearerem. Odbił piłkę uderzoną z siedmiu metrów i sędzia skończył mecz. Przed spotkaniem Szczęsny obiecał, że gola w Anglii nie puści i słowa dotrzymał” – wspominał po latach na portalu legia.sport.pl redaktor Robert Błoński.
„Mecz był lepszy niż w Warszawie, w Anglii jednak nastawiliśmy się głównie na grę w obronie” - stwierdził po meczu Janas. W drugim spotkaniu grupy B Spartak Moskwa zwyciężył Rosenborg Trondheim 4:1 i z 12 punktami na koncie zapewnił sobie awans z grupy. Legia musiała jeszcze chwilę na awans do ćwierćfinału poczekać.
1 listopada 1995 r., Blackburn, Faza grupowa Ligi Mistrzów UEFA - rewanż
Blackburn Rovers – Legia Warszawa 0:0
Blackburn: Flowers - Berg, Pearce, Hendry, Kenna - Ripley, Sherwood, Batty, Warhurst (62' Le Saux) - Shearer, Newell (75' Sutton)
Legia: Szczęsny – Jóźwiak, Mandziejewicz, Michalski – Jałocha (65' Mosór), Lewandowski, Wieszczycki, Pisz, Bednarz – Podbrożny (46' Kucharski), Staniek
Sędziował: U. Meier (Szwajcaria), Widzów: 15000 (w tym ok. 500 kibiców Legii)
Cwane Lisy z Leicester
Trzeci angielski rywal Legii w pucharach, to przeciwnik z grupy Ligi Europy UEFA w sezonie 2021/22 - Leicester City. „LISY POKONANE! Legia liderem grupy z sześcioma punktami na koncie!” - pisaliśmy na Legia.com 30 września 2021 roku. Legia Warszawa wygrała przy Łazienkowskiej z Leicester City 1:0 w drugim meczu fazy grupowej. Gola na wagę trzech punktów zdobył w pierwszej połowie Mahir Emreli.
„Legioniści mogli fenomenalnie rozpocząć spotkanie. Już w swojej pierwszej akcji Wojskowi przedarli się w pole karne Leicester City za sprawą rajdu Mattiasa Johanssona prawą stroną boiska. Szwedzki obrońca wbiegł w szesnastkę, minął rywala i oddał zblokowany strzał. Wojskowi wznowili z narożnika boiska. Zanim to się jednak stało sędzia główny, pan Ivan Babek z Chorwacji, skorzystał ze słuchawki systemu VAR, by sprawdzić, czy zawodnik Legii nie był faulowany. Chwilę później Johansson wykonał podobną akcję, tym razem zbyt lekkim strzałem zakończył ją Andre Martins. (...) W 25. minucie serca kibiców Leicester City ponownie zadrżały. Składną akcję prawą stroną przeprowadzili Mattias Johansson, Bartosz Slisz i Mahir Emreli. Finalizował ją napastnik rodem z Azerbejdżanu, lecz uderzył nad poprzeczką. Sędzia odgwizdał jednak pozycję spaloną Bartosza Slisza. W 31. minucie trybuny eksplodowały z radości. W sytuacji, która z pozoru wyglądała na szalenie trudną, Mahir Emreli zdołał minąć rywala i wywalczyć sobie pozycję strzelecką, po czym uderzył w kierunku dalszego słupka. Piłka odbiła się od obramowania bramki i wpadła do siatki obok zdezorientowanego Kaspera Schmeichela. W samej końcówce pierwszej części gry Ayoze Perez znalazł się w sytuacji oko w oko z Cezarym Misztą, jednak nie trafił w bramkę” - czytamy w relacji meczowej.
„W drugiej połowie inicjatywa należała do przyjezdnych. Piłkarze Leicester starali zamknąć się Wojskowych, lecz piłkarze trenera Czesława Michniewicza stanowili mur nie do skruszenia. (...) W 70. minucie na boisku pojawił się Lirim Kastrati, który miał zrobić ogromną różnicę w samej końcówce. (...) W samej końcówce goście narazili się na kontry legionistów. Doskonałą okazję miał Lirim Kastrati, który napędził kontratak, wpadł w pole karne, minął rywala i uderzył płasko. Doskonale spisał się Kasper Schmeichel, który sparował piłkę na słupek. Chwilę później kolejna kontra legionistów zakończyła się wyłożeniem futbolówki przez Kastratiego do Tomasa Pekharta. Czech przestrzelił. Wynik już się nie zmienił. Legioniści utrzymali prowadzenie i po drugiej serii gier mogą cieszyć się z sześciu punktów i pierwszego miejsca w tabeli grupy C” - pisaliśmy dwa lata temu na Legia.com.
30 września 2021 r., Warszawa, Faza grupowa Ligi Europy UEFA
Legia Warszawa - Leicester City 1:0 (1:0)
Bramka: Emreli (31')
Legia: Miszta — Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki — Johansson (78' Abu Hanna), Slisz, Charatin, Martins (70' Kastrati), Mladenović — Josue (82' Lopes) — Emreli (83' Pekhart)
Leicester: Schmeichel — Amartey (78' Lookman), Soyuncu, Vestergaard — Castagne, Soumaré, Dewsbury-Hall (68' Maddison), Tielemans, Thomas — Perez (68' Barnes), Daka (82' Vardy)
Sędziował: I. Bebek (Chorwacja), Widzów: 27087
25 listopada 2021 roku Legia przegrała z Leicester City w wyjazdowym, rewanżowym meczu fazy grupowej Ligi Europy UEFA 1:3. Gola dla Wojskowych strzelił w pierwszej połowie Filip Mladenović.
„Już pierwsze minuty wskazywały, że na Leicester City Stadium obie drużyny odważnie poszukają swoich szans. W pierwszej minucie Batosz Slisz oddał celny, płaskim strzał na bramkę gospodarzy, lecz Kasper Schmeichel obronił uderzenie. Anglicy nie pozostali dłużni, szybko narzucili swój styl i przycisnęli Legię. Piłkarze trenera Marka Gołębiewskiego skapitulowali w 11. minucie. Przeszywająca piłka minęła linię obrony i trafiła do Patsona Daki, który pewnym uderzeniem pokonał Cezarego Misztę. Wojskowi odpowiedzieli stałymi fragmentami gry. Nie zdołali jednak zamienić ich na gola. W 21. minucie James Maddison podwyższył prowadzenie. Angielski pomocnik zakończył indywidualną akcję technicznym strzałem i wbił piłkę do siatki. Po stracie drugiego gola legioniści przenieśli ciężar gry na połowę rywali. Zaowocowało to wywalczeniem rzutu karnego po zagraniu piłki ręką jednego z rywali. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Mahir Emreli, ale jego strzał obronił Schmeichel. Duński bramkarz nie miał jednak szans przy natychmiastowej dobitce Filipa Mladenovicia. Niespełna dziesięć minut po trafieniu Legii gospodarze wyprowadzili trzeci cios. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym wyskoczył Wilfred Ndidi i skierował piłkę do bramki” - pisaliśmy na Legia.com.
„W drugiej połowie legioniści starali się przejąć inicjatywę, z kolei piłkarze z Leicester nieco cofnęli się na własnej połowie i kontrolowali przebieg gry. Lisy wyprowadzali groźne kontrataki, lecz w bramce dobrze zachowywał się Cezary Miszta. (...) W końcówce spotkania żółtą kartkę obejrzał Artur Jędrzejczyk. Dla kapitana Legii oznacza to absencję w ostatnim grupowym spotkaniu Ligi Europy UEFA ze Spartakiem Moskwa przy Łazienkowskiej” - kończyliśmy relację na klubowej stronie.
25 listopada 2021 r., Leicester, Faza grupowa Ligi Europy UEFA - rewanż
Leicester City - Legia Warszawa 3:1 (3:1)
Bramki: Daka (11), Maddison (21), Ndidi (33) - Mladenović (26)
Leicester: Schmeichel - Castagne, Soyuncu, Evans, Thomas - Soumare (Dewsbury-Hall 63’), Maddison (Perez 63’), Ndidi - Lookman (Albrighton 85’), Barnes, Daka (Iheanacho 85’)
Legia: Miszta - Johansson (Hołownia 46’), Wieteska, Jędrzejczyk - Ribeiro, Slisz, Martins (Celhaka 71’), Mladenović (Skibicki 71’) - Muci, Emreli (Włodarczyk 78’), Luquinhas (Pekhart 78’)
Sędziował: D. Aytekin (Niemcy), Widzów: 30658
ONI. ZNOWU. TO. ZROBILI
21 września 2023 roku, Legia Warszawa zainaugurowała grupowe rozgrywki Ligi Konferencji Europy UEFA od domowego spotkania z Aston Villą. Mecz rozpoczął się świetnie dla podopiecznych Kosty Runjaicia. Już w 3. minucie Paweł Wszołek wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie Patryka Kuna i mocnym strzałem umieścił piłkę w bramce. Po kilkudziesięciu sekundach odpowiedzieli przyjezdni. Jhon Duran był najlepiej ustawiony w polu karnym Legii i strzałem głową dobił uderzenie Nicolii Zaniolo. Legia nie zamierzała jednak cofać się do defensywy i pilnować remisowego wyniku. W 26. minucie Paweł Wszołek pomknął prawą stroną boiska, wyłożył piłkę do Ernesta Muciego, a ten z zimną krwią umieścił futbolówkę w siatce. Niestety, tak jak przy pierwszej bramce, tak również i teraz odpowiedzieli Anglicy, a konkretnie Lucas Digne. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 2:2.
Drugą połowę lepiej rozpoczęła Legia. Marc Gual zagrał do Ernesta Muciego, który przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, przedryblował trzech zawodników i precyzyjnym strzałem w kierunku dalszego słupka umieścił piłkę w bramce. Piłkarze Aston Villi wyglądali, jakby nie dowierzali w to, co właśnie widzą. A Legia grała swoje. Świetne okazje w dalszej części meczu mieli chociażby Bartosz Slisz i Marc Gual, ale ich uderzenia nie znalazły drogi do siatki. Ostatecznie, Legia pokonała Aston Villę 3:2!
Legia Warszawa - Aston Villa 3:2 (2:2)
Gole: Wszołek (3’), Muci (26’, 51’) - Duran (6’), Digne (39’)
Żółte kartki: Kun (19’), Ribeiro (84’) Tobiasz (90’ +4’) - Zaniolo (52’), Diaby (71’)
Legia Warszawa: Tobiasz - Pankov, Kapuadi, Ribeiro - Wszołek (Baku 90’), Slisz, Elitim (Celhaka 90’), Kun - Josue, Gual (Pekhart 66’), Muci (Rosołek 70’)
Rezerwowi: Kobylak, Hładun, Burch, Pekhart, Kramer, Gil Dias, Sokołowski, Celhaka, Baku, Rosołek, Jędrzejczyk, Strzałek
Aston Villa: Martinez - Chambers (Cash 67’), Konsa, Lenglet, Digne - Kamara (Luiz 60’), Tielemans - Bailey, McGinn (Diaby 61’), Zaniolo (Ramsey 67’) - Duran (Watkins 61’)
Rezerwowi: Olsen, Marschall, Cash, Luiz, Watkins, Torres, Moreno, Diaby, Dendoncker, Ramsey
30 listopada, o godz. 21:00, na stadionie w Brimingham dojdzie ósmej oficjalnej konfrontacji Wojskowych z drużyną z Anglii. Mamy nadzieję, że po tym spotkaniu legioniści dopiszą sobie kolejne zwycięstwo w rywalizacji z angielskimi drużynami!
Autor
Janusz Partyka