![18 lat od gola Artura Boruca [HISTORIA]](https://cdn.legia.com/variants/cZA64pGcoeg35g4QmgcLZS83/545c15e9cca6f06af6246aeb5cf03b7aca3451e6443595cf6ef7e6b628d6481e.jpeg)
18 lat od gola Artura Boruca [HISTORIA]
8 czerwca 2004 roku w stojącym na przeciętnym poziomie meczu Legia rozgromiła przy ulicy Łazienkowskiej Widzew 6:0, a jedną z bramek zdobył z rzutu karnego bramkarz Artur Boruc. Wojskowi już wcześniej zapewnili sobie wicemistrzostwo Polski, zaś decyzja PZPN o nieprzyznaniu gościom licencji na grę w ekstraklasie w kolejnym sezonie, oznaczała ostatnie miejsce w tabeli i spadek do I ligi. Dziś mija 18 lat od tamtych wydarzeń.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Janusz Partyka
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Janusz Partyka
8 czerwca 2004 roku w stojącym na przeciętnym poziomie meczu Legia rozgromiła przy ulicy Łazienkowskiej Widzew 6:0, a jedną z bramek zdobył z rzutu karnego bramkarz Artur Boruc. Wojskowi już wcześniej zapewnili sobie wicemistrzostwo Polski, zaś decyzja PZPN o nieprzyznaniu gościom licencji na grę w ekstraklasie w kolejnym sezonie, oznaczała ostatnie miejsce w tabeli i spadek do I ligi. Dziś mija 18 lat od tamtych wydarzeń.
W 65. minucie spotkania do historii przeszedł bramkarz Legii Artur Boruc, który celnie trafił do bramki z 11 metrów. Po skutecznie wykończonym rzucie karnym jego radość była tak wielka, że otrzymał jeszcze od arbitra żółtą kartkę za wyjęcie i machanie narożną chorągiewką. Ważne było jednak to, że został pierwszym bramkarzem w historii klubu, który strzelił gola w meczu ligowym.
„Jako strzelec oficjalnej bramki w ligowym meczu czuję się bardzo sympatycznie. Do tej pory nie znałem tego uczucia, jest to jednak coś pięknego. Mam nadzieję, że kiedyś to jeszcze powtórzę, choć nie będzie łatwo. Nie kombinowałem jak mam strzelić, wyczekałem i uderzyłem w prawy róg. Stresu nie było, bo wynik był przesądzony. Gola dedykuję żonie, która dziś obroniła pracę magisterską” - mówił po meczu Artur Boruc.

„W 65. minucie swoją obietnicę mógł spełnić trener Legii Dariusz Kubicki, który zapowiedział, że drugi rzut karny w meczu z Widzewem będzie wykonywał Artur Boruc. Bramkarz gospodarzy otrzymał i wykorzystał szansę po faulu na Sokołowskim II. Zanim Boruc wrócił do bramki, piłkarze Widzewa wznowili grę i strzelili gola. Sędzia nie uznał go, ponieważ nie dał sygnału do rozpoczęcia gry. (...) Po zakończeniu meczu oficjalnie pożegnano na płycie boiska Aleksandara Vukovicia. Serbowi 30 czerwca kończy się kontrakt z Legią i mimo długich negocjacji nie zdecydował się go przedłużyć” – czytamy w pomeczowej relacji na sport.wp.pl.

Szkoleniowiec Legii Dariusz Kubicki na konferencji prasowej stwierdził: „Po porażce w Pucharze Polski założyliśmy sobie dwa zwycięstwa w meczach kończących ligę. To ważne z psychologicznego punktu widzenia, ponieważ będzie lepszy klimat do przygotowań przed nowym sezonem. Gratuluję piłkarzom rekordowego zwycięstwa, tym bardziej, że przyszło dosyć łatwo. Dzisiaj nie wystawiłem do gry Vukovicia, który prowadził grę Legii przez cały sezon. Powód jest prosty - wiem, że nie będę mógł z niego korzystać w przyszłym sezonie, więc muszę sprawdzać inne rozwiązania”. Po meczu legioniści kilka razy w górę podrzucili Vuko, dziękując mu w ten sposób za trzy lata gry przy Łazienkowskiej. Od prezesa Legii Serb dostał także upominek i kwiaty.
8 czerwca 2004 r., Warszawa, 25. kolejka ekstraklasy
Legia Warszawa – Widzew Łódź 6:0 (2:0)
Bramki: Saganowski (21 k., 69, 88), Sokołowski I (10, 49), Boruc (65 k.)
Legia: Boruc – Szala, Zieliński, Choto (74' Jóźwiak), Sokołowski II – Magiera, Jarzębowski (59' Dudek), Sokołowski I, Kiełbowicz – Wróblewski (18' Surma), Saganowski
Widzew: Tyrajski – Nazaruk, Becalik, Walburg, Pawlak – Rybski, Rachwał, Juliano (68' Seweryn), Ława (87' Walentynowicz) – Cichon, Lelo (90' Pieprzyk)
Autor
Janusz Partyka