68. lat temu legioniści zdobyli pierwsze mistrzostwo Polski [HISTORIA]
20 listopada 1955 roku, po remisie w ostatniej kolejce ligowej ze Stalą Sosnowiec 1:1, legioniści po raz pierwszy w historii zdobyli tytuł mistrza Polski. Gospodarze, którym do tytułu potrzebne było zwycięstwo, otworzyli wynik spotkania już w pierwszej akcji meczu. Decydującego o podziale punktów i mistrzostwie dla CWKS gola strzelił w 14. minucie Lucjan Brychczy. Dziś mija 68. lat od tego wydarzenia.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
20 listopada 1955 roku, po remisie w ostatniej kolejce ligowej ze Stalą Sosnowiec 1:1, legioniści po raz pierwszy w historii zdobyli tytuł mistrza Polski. Gospodarze, którym do tytułu potrzebne było zwycięstwo, otworzyli wynik spotkania już w pierwszej akcji meczu. Decydującego o podziale punktów i mistrzostwie dla CWKS gola strzelił w 14. minucie Lucjan Brychczy. Dziś mija 68. lat od tego wydarzenia.
W niedzielę, 20 listopada 1955 roku – na stadionie w Sosnowcu – w ostatniej kolejce CWKS mierzył się z mającą jeden punkt mniej Stalą (dzisiejszym Zagłębiem). Na trybunach stadionu zasiadł komplet, 25 tys. widzów. Podobno pierwsi kibice zajmowali miejsca... jak tylko zaczęło robić się widno. Wszyscy kibice gospodarzy spodziewali się wielkiego meczu i zwycięstwa Stali. Jak bardzo wierzono w ten tytuł świadczyły przygotowania do wielkiej fety, która miała się odbyć zaraz po końcowym gwizdku. Olbrzymia stawka spotkania odbiła się jednak na grze obydwu zespołów – była ona chaotyczna i bardzo nerwowa. Zanim mecz rozpoczął się na dobre, gola strzelił pomocnik Stali Uznański i CWKS przegrywał 0:1. Wojskowi wzięli się jednak ostro do roboty i kwadrans później Lucjan Brychczy wyrównał na 1:1. Cały stadion wówczas zamarł. Dzięki bramce „Kiciego” tytuł pojechał do Warszawy, lecz premii pieniężnych za zdobycie mistrzostwa dla piłkarzy CWKS-u zabrakło. Legioniści dostali po... skórzanym płaszczu z przydziału dla generałów.
„CWKS piłkarskim mistrzem Polski za rok 1955! Minęło 40 sekund meczu, a Stal prowadziła 1:0! Przez 14 minut sosnowiczanie byli mistrzami Polski. Jednak chwila nieuwagi, rzut rożny, opóźniona reakcja bramkarza Dziurowicza i Brychczy dzięki swoim wielkim walorom technicznym i wrodzonemu sprytowi zdobył wyrównanie” – pisał na pierwszej stronie poniedziałkowy „Przegląd Sportowy”. CWKS, zdobywając mistrzostwo oraz Puchar Polski w 1955 roku, był pierwszą drużyną, która dokonała tej sztuki w polskiej piłce. Ciekawostką jest fakt, że ówczesny trener Wojskowych Janos Steiner przez cały sezon grał praktycznie jednym składem, który tworzyli: Edward Szymkowiak, Horst Mahseli, Jerzy Orłowski, Jerzy Woźniak, Marceli Strzykalski, Zygmunt Pieda, Longin Janeczek, Lucjan Brychczy, Edmund Kowal, Henryk Kempny, Andrzej Cehelik, Ernest Pol, Henryk Grzybowski, Edmund Zientara, Jerzy Słaboszowski i Jan Bem.
„W następnym roku (1955 – przyp. red.) ten sam zespół sięgnął po mistrzostwo. Ba, sięgnął także po Puchar Polski. Ale to nie było niespodziewane, jak spojrzeć na skład, na to, jacy piłkarze wtedy u nas grali. Tylko że potrzebowaliśmy trochę czasu. Wtedy rotacja była straszna. (...) Naszym trenerem był wtedy Węgier Janos Steiner. Węgierska piłka w tamtych czasach stanowiła wzór. Oni byli najlepsi na świecie. Steinera akurat w jego kraju specjalnie nie znano, ale w Polsce wystarczało, że jest Węgrem. (...) Decydujące okazały się spotkania ze Stalą Sosnowiec, obecnym Zagłębiem. Dobrze je pamiętam. Nie tylko dlatego, że w obu strzeliłem po bramce, ale ponieważ były to dramatyczne spotkania. Mało brakowało, bym wtedy nie zagrał, bo miałem uszkodzoną torebkę stawową. Postawiono mnie jednak na nogi. W bramce rywali stał Aleksander Dziurowicz. Nazwisko znane później w polskim futbolu, choć tamten absolutnie nie był spokrewniony z magnatami z Katowic. Do meczu z nami w Warszawie nie puścił gola w lidze przez bodaj dziesięć godzin. Aż w końcu w 87. minucie ja go pokonałem. Wykorzystałem ogromne zamieszanie pod bramką. Strzeliłem w lewy róg z jakichś dziesięciu metrów. Mówiono później, że gol nie był piękny. Ale na to ja zawsze mówię, że najpiękniejsze gole to takie, które coś dają zespołowi. A tamten gol dał nam wygraną. I dla mnie był bardzo piękny. Inna sprawa, że po tym meczu przez trzy dni nie mogłem chodzić. No, ale to się nie liczyło. Później z tą Stalą graliśmy na zakończenie sezonu. Tak jak rok wcześniej z Cracovią decydowało się, czy CWKS zostanie uratowany przed spadkiem, tak teraz, czy będzie najlepszy w kraju. Do szczęścia wystarczał nam remis. W Sosnowcu wszystko było przygotowane na to, że to jednak gospodarze wygrają. Godzina 11 w południe, orkiestra górnicza, pełna pompa. I tak to się zaczęło - 30. sekunda, nasi się kłócą, że piłka powinna być dla nas i poszła akcja. Od razu strzelili na 1:0. Pełne trybuny, euforia. Orkiestra zagrała tusz, już byli mistrzami. A tu w 15. minucie po akcji Kempnego udało się wyrównać. I znowu ja. Tak jakoś się złożyło. W Warszawie, kiedy wygrywaliśmy 1:0, wszyscy chwalili obie drużyny za poziom. A w Sosnowcu mecz był raczej brzydki. W drugiej połowie rzucili się na nas i mieliśmy nerwówkę. Udało się jednak utrzymać remis. Legia po raz pierwszy zdobyła mistrzostwo. To znaczy wtedy CWKS, ale Legia przecież. Mimo że sprawiliśmy miejscowym ogromny zawód zachowali się jednak w porządku. W Sosnowcu jakoś tak zawsze lubiano Legię. Tak jest zresztą do dzisiaj. Inaczej niż na Śląsku. W Katowicach, Bytomiu, Chorzowie czy Zabrzu zawsze nam się dostawało. W warszawskiej drużynie grało wtedy sześciu czy siedmiu zawodników urodzonych w tamtym regionie” – wspominał na portalu sport.pl bohater tamtego spotkania Lucjan Brychczy.
20 listopada 1955 r., Sosnowiec, I liga 1954/1955
Stal Sosnowiec - CWKS Warszawa 1:1 (1:1)
Bramki: Uznański (1) – Brychczy (15)
Stal: Dziurowicz - Masłoń, Musiał, Jochemczyk, Szymczyk – J. Pocwa, Krajewski (Głowacki), Majewski, Uznański – Krężel, A. Pocwa
Legia: Szymkowiak – Mahseli, Grzybowski, Woźniak, Strzykalski – Kempny, Pieda, Brychczy, Kowal – Cehelik (Siemierski), Pol
Sędzia: Fronczyk (Tarnów), Widzów: 25000
Autor
Janusz Partyka