Dariusz Mioduski: Oczekuję walki i determinacji. Wyjdziemy z kryzysu
- Przepraszam za to miejsce w tabeli, na którym obecnie jesteśmy. Ta sytuacja nigdy nie powinna zaistnieć. Rozumiem gorycz kibiców. Także czuję gniew i wiem, że sytuacja wymaga nie tylko diagnozy, ale także zdecydowanych działań, które podejmujemy. Musimy odbudować etos ciężkiej i mądrej pracy - mówi prezes i właściciel Legii Warszawa Dariusz Mioduski w wywiadzie dla Legia.com.
Autor: LW
- Udostępnij
Autor: LW
- Przepraszam za to miejsce w tabeli, na którym obecnie jesteśmy. Ta sytuacja nigdy nie powinna zaistnieć. Rozumiem gorycz kibiców. Także czuję gniew i wiem, że sytuacja wymaga nie tylko diagnozy, ale także zdecydowanych działań, które podejmujemy. Musimy odbudować etos ciężkiej i mądrej pracy - mówi prezes i właściciel Legii Warszawa Dariusz Mioduski w wywiadzie dla Legia.com.
- Panie Prezesie, zacznijmy od pytania, które zadają wszyscy dziennikarze - czy Legia chce zatrudnić Marka Papszuna w roli trenera pierwszego zespołu?
Dariusz Mioduski: - Tak. Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć ze szkoleniowcem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. Uważam, że Marek Papszun, przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem, by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach. Mam przekonanie, że charyzma, wiedza i doświadczenie trenera Papszuna, bardzo pozytywnie połączą się z filozofią klubu.
Wierzę też, że dołączenie trenera Papszuna, będzie dla Legii Warszawa bardzo pozytywną zmianą, a on sam będzie potrafił w pełni wykorzystać potencjał naszego klubu, który ma dziś warunki do rozwoju na poziomie czołowych europejskich marek. Wszyscy chcemy oglądać warszawską drużynę atakującą, grającą widowiskowo, wygrywającą i dominującą Ekstraklasę, co naturalnie daje szansę na dobre mecze w europejskich pucharach.
- Odważna deklaracja.
- Chce rozwijać klub z trenerem, dla którego etos ciężkiej pracy w połączeniu z pełnym profesjonalizmem, jest credo zawodu trenerskiego. Pozytywne, choć nie obilgatoryjne, jest też to, że trener Papszun jest z Warszawy i rozumie czym jest Legia dla stolicy i dla kibiców. Rozumie, jaka jest atmosfera na każdym stadionie w Polsce, gdy tylko podjeżdża nasz klubowy autokar.
- A co z trenerem Markiem Gołębiewskim?
- Tu warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze to obecna i przyszła rola trenera Marka Gołębiewskiego. To była trudna decyzja. Powierzyliśmy funkcję trenerowi Gołębiewskiemu, który przeszedł szczegółową weryfikację w rezerwach, a jego osobowość, warsztat pracy i mentalność, należą z pewnością do kategorii tych o które nam chodzi. Nie chcieliśmy zatrudniać „strażaka” z zewnątrz. Oczywiście wiemy, że dając trenerowi Gołębiewskiemu tę czasową szansę, wrzuciliśmy go na bardzo głęboką i niespokojną wodę. Wiedział jednak na co się pisze, a my wiedzieliśmy, że przejściowo jesteśmy gotowi na takie ryzyko. Jestem przekonany, że dla rozwoju trenera Gołębiewskiego to też ważny czas. Wciąż go wspieramy i na pewno nie zrezygnujemy z jego dalszej pracy w klubie. Pokazał charakter biorąc na siebie odpowiedzialność w takim momencie.
Drugim aspektem jest to, że z w ostatnich latach dokonywaliśmy częstych zmian na pozycji trenera. Można stwierdzić, że potencjalnym błędem, który biorę na klatę, było zatrudnianie trenerów przede wszystkim pod wynik, pod presją czasu, mediów i różnego typu ekspertów. Podejmowaliśmy takie decyzje, bo zawsze najważniejsze było zdobycie mistrzostwa Polski i zazwyczaj ten cel osiągaliśmy. I choć zatrudniani trenerzy gwarantowali nam krótkotrwały sukces, to w dłuższej perspektywie drużyna się nie rozwijała. Tak też było przy trenerze Czesławie Michniewiczu, który miał przecież odpowiedni warsztat i doświadczenie.
Rozmawialiśmy z trenerem regularnie. Przekazywałem mu swoje uwagi i sugestie, bo wszyscy widzieliśmy co się dzieje, że nie idziemy we właściwym kierunku. Sam trener przyznawał, że dostał bardzo dużo czasu na wyjście z kryzysu, ale to nie przynosiło efektu. Dziś doceniamy pracę trenera Gołębiewskiego, a jednocześnie z odpowiednim wyprzedzeniem przygotowujemy się do współpracy z trenerem Papszunem.
- Rozmawiamy w dniu meczu z Leicester City. Od dawna nie występowaliśmy w fazie grupowej europejskich pucharów, dziś gramy tam dobre mecze, a jednak radość z tego odbiera nam miejsce w tabeli Ekstraklasy.
- Niestety, ze względu na chorobę nie jestem wstanie być z drużyną w Anglii. Co mogę powiedzieć? Marzeniem sportowców są zwycięstwa, medale olimpijskie, przekraczanie swych barier i osiąganie zwycięstw. Chcemy wyjść z grupy. Zostały nam dwa mecze, w tym jeden u siebie ze Spartakiem Moskwa. Wszystko w naszych głowach i nogach. Wierzę w tę drużynę!
- Przede wszystkim zacznijmy od najważniejszego. Przepraszam za to miejsce w tabeli, na którym obecnie jesteśmy. Ta sytuacja nigdy nie powinna zaistnieć. Rozumiem gorycz kibiców. Także czuję gniew i wiem, że sytuacja wymaga nie tylko diagnozy, ale także zdecydowanych działań, które podejmujemy. Jednocześnie dziękuje całemu środowisku związanemu z naszym klubem za słowa wsparcia i kibicowską postawę w tych trudnych dla nas wszystkich chwilach.
- Wszyscy jednak widzimy w jakiej sytuacji jest obecnie Legia. Z czego wziął się ten głęboki kryzys sportowy i jak z niego wyjść?
- Przede wszystkim zacznijmy od najważniejszego. Przepraszam za to miejsce w tabeli, na którym obecnie jesteśmy. Ta sytuacja nigdy nie powinna zaistnieć. Rozumiem gorycz kibiców. Także czuję gniew i wiem, że sytuacja wymaga nie tylko diagnozy, ale także zdecydowanych działań, które podejmujemy. Jednocześnie dziękuje całemu środowisku związanemu z naszym klubem za słowa wsparcia i kibicowską postawę w tych trudnych dla nas wszystkich chwilach. Przyczyn obecnego kryzysu jest kilka. Dostrzegałem zastój w rozwoju drużyny już od meczu z Pogonią Szczecin w poprzednim sezonie.
Natomiast najważniejsza z przyczyn, to nieodpowiednie przygotowanie do sezonu oraz nieodpowiednie przygotowanie fizyczne oraz mentalne do rywalizacji na trzech frontach. Wpadliśmy też w poczucie samozadowolenia.
Po awansie do Ligi Europy UEFA wszystkim wydawało się, że liga wygra się sama. Tymczasem każda kolejna porażka powodowała, że wpadliśmy w swego rodzaju „korkociąg”. Wszystkim nam towarzyszy coraz większe napięcie i presja. Jest to zrozumiałe, ale musimy sobie z tym poradzić. Natomiast szukając głębszych przyczyn, z pewnością widzimy, że krótkotrwałe nastawienie na wynik w dłuższej perspektywie powoduje zbytnie rozluźnienie po osiągnięciu celu, jakim były mistrzostwa Polski czy awans do europejskich pucharów.
Szczególnie w momentach sukcesu potrzeba więcej pracy, pokory i... jeszcze raz pokory. To ma być motywacja do dalszej pracy. Poczucie, że jesteśmy na początku drogi rozwoju, a nie osiadania na laurach po jednym czy drugim mistrzostwie. Dlatego potrzebujemy takiego szkoleniowca jak trener Papszun i na takiego jesteśmy gotowi poczekać. Wynik będzie zawsze priorytetem, ale dokręcamy śrubę jeżeli chodzi o wewnętrzne zasady i nie będziemy już tego poluzowywać, na co błędnie się wcześniej godziliśmy, bądź nie egzekwowaliśmy od trenerów. Jest to także jedno z głównych kryteriów przy wyborze docelowego szkoleniowca i ludzi, którzy będą z nim pracować. Piłkarze mają w Legii fantastyczne możliwości rozwoju. Jeśli chcą zrobić prawdziwe kariery, muszą to zrozumieć. W innym wypadku rozpłyną się w szarzyźnie. U nas nie ma miejsca na przeciętność.
- Szczególnie w momentach sukcesu potrzeba więcej pracy, pokory i... jeszcze raz pokory. To ma być motywacja do dalszej pracy. Poczucie, że jesteśmy na początku drogi rozwoju, a nie osiadania na laurach po jednym czy drugim mistrzostwie.
- Punkty uciekają, sytuacja w lidze jest coraz trudniejsza. Nie obawia się Pan, że Legia zakończy rundę w strefie spadkowej?
- Nie, bo wiem i widziałem, że ten zespół stać było na ogranie Bodo/Glimt, Slavii Praga, Spartaka czy Leicester. Mam bardzo wysokie wymagania przede wszystkim wobec graczy z największym doświadczeniem, którzy powinni w trudnym okresie wziąć na siebie odpowiedzialność. Mamy w drużynie etatowych reprezentantów swoich krajów i znających ligę jak własną kieszeń Polaków. Swoją siłę muszą pokazać w szatni i na boisku, a nie przed kamerami telewizyjnymi. Każdy powinien zacząć poprawę od siebie, od przemyślenia podejścia i zaangażowania. W Legii nie będzie świętych krów, chcę to jasno powiedzieć. Gra tutaj ma być zaszczytem, a nie odcinaniem kuponów. Dlatego to cały zespół musi się teraz podnieść.
Sezon nie jest stracony. Oczywiście w obecnej sytuacji stabilizacja w lidze będzie priorytetem, ale dalej walczymy o grę w Europie na wiosnę i będziemy się bić o Puchar Polski. Żeby wyjść z kryzysu i wrócić jak najszybciej na swoje miejsce musimy odbudować etos ciężkiej i mądrej pracy, a nie szukać wymówek. Sukces nie może nas więcej uśpić. To chyba obecnie najbardziej wymowna dla nas lekcja. Można powiedzieć, że przechodzimy terapię wstrząsową. Dla nas wszystkich jest ona bardzo bolesna, ale wyjdziemy z tego.
- Widać perspektywę szybkiej poprawy?
- LTC jest najnowocześniejszym ośrodkiem w tej części Europy, które oferuje warunki do treningu na najwyższym poziomie. Pracuje tu grono osób, dla którego najważniejszy jest powrót Legii Warszawa do seryjnego wygrywania meczów w Ekstraklasie. Bardzo w tym momencie liczę na Inakiego Astiza i Tomka Jarzębowskiego. Znają ten klub i go kochają, a ich zadaniem jest wspieranie trenera Gołębiewskiego. Już wcześniej ściągnęliśmy do klubu fachowców, którzy pracowali chociażby nad aspektem fizycznym. Myślę tu o Bartku Bibrowiczu i Michale Kwietniewskim. Widzieliśmy, że niektóre aspekty w zespole idą w złym kierunku, stąd ta decyzja. Jesteśmy gotowi na dalsze wzmocnienia sztabu. Działamy i robimy wszystko, by jak najszybciej wrócić na właściwe, zwycięskie tory.
- Wielokrotnie mówiło się o strategii budowania klubu na lata, o „legijnym DNA”. Jak prezes zdefiniowałby obecnie te pojęcia?
- Jeśli chodzi o strategię sportową, to jest ona jasna. Myślę, że po ruchach transferowych, które podejmujemy, widać w jakim kierunku idziemy. Szkolimy młodych zawodników i chcemy ich konsekwentnie wprowadzać do pierwszego zespołu. To proces. Nasza Akademia dopiero po powstaniu LTC mogła zacząć działać w profesjonalnych warunkach, ale wciąż mamy tam sporo do zrobienia. Obniżyliśmy średnią wieku w pierwszej drużynie, podnieśliśmy potencjał sprzedażowy, patrzymy także w kierunku młodych zawodników mających talent i perspektywę sprzedażową. Tu przykładami są Ernest Muci, Jurgen Celhaka czy Mahir Emreli. Inwestujemy w reprezentantów krajów, jak Mathias Johansson, Ihor Kharatin czy Lirim Kastrati. Jednocześnie patrzymy w kierunku Polaków pokroju Bartosza Kapustki czy Maika Nawrockiego, którzy do momentu kontuzji wnosili do gry bardzo dużo.
Do tego dochodzą doświadczeni liderzy, jak Artur Boruc. Bardzo liczę na jego umiejętności i charyzmę w najbliższych miesiącach. Chcemy odpowiednio bilansować kadrę, dlatego zimą jeśli chodzi o skład z pewnością dojdzie do kilku korekt. Mamy swoje przemyślenia, również dotyczące przytoczonego „legijnego DNA”. Dla mnie to głód zwycięstwa, walka, determinacja, ale przede wszystkim potwierdzanie swojej jakości na boisku. Jakości, którą wielu z tych piłkarzy ma na wysokim poziomie. Musi być jednak więcej ciężkiej pracy, a mniej pychy. Potrzebujemy większej odpowiedzialności za klub i za zespół. Piłkarze muszą mieć poczucie, że nie grają „pod siebie”, tylko tworzą jeden organizm. I że czują się tu jak w domu, gdzie każdy jak najlepiej wypełnia swoje obowiązki.
Być może niektórych moje słowa zabolą, ale sam talent i bycie perspektywicznym piłkarzem nie wystarczą do odniesienia sukcesu. Chcę podkreślić, że nowy trener będzie miał bardzo dużo do powiedzenia jeśli chodzi o kwestie personalne i dobór piłkarzy. Chcemy mieć w szatni tylko takich ludzi, którzy zamiast „kozaczyć” w mediach pokazują, że znają się na robocie i „kozaczą” na boisku. Piłkarzy o odpowiednich umiejętnościach i charakterze, których w Legii mieliśmy już wielu. Potrzebujemy postaci pomnikowych, będących wzorem do naśladowania.
- A co z pionem sportowym, który obecnie odpowiada za transfery? Czy przewiduje prezes jakieś zmiany w jego funkcjonowaniu?
- Wzmacniamy go. Będą w nim zmiany, o których niedługo poinformujemy. Niezależnie od decyzji dotyczących pierwszego trenera od 1 stycznia do sztabu dołączy najprawdopodobniej jeden z najlepszych trenerów-analityków „młodego pokolenia”, który specjalizuje się także w stałych fragmentach gry. Wraz z nowym trenerem będziemy wzmacniać również inne pozycje w sztabie.
- Które pozycje w zespole wymagają najbardziej pilnego wzmocnienia w zimowym oknie transferowym?
- Wszyscy widzimy jak dużą stratą dla zespołu jest absencja Artura Boruca. Zdajemy sobie sprawę, że w obecnej sytuacji nasi młodzi bramkarze zostali wrzuceni na bardzo głęboką wodę. Mieli się ogrywać w inny sposób, przy większym spokoju, ale jak widać życie napisało swój scenariusz. Wiemy, że potrzebujemy kogoś, kto dzięki doświadczeniu da nam większą pewność w bramce, wierząc jednocześnie w możliwości Czarka Miszty i Kacpra Tobiasza, którzy mają potencjał, by zrobić karierę na miarę swoich świetnych poprzedników w Legii. Przed nimi dużo pracy, mamy plan na ich rozwój, natomiast dobro pierwszej drużyny Legii zawsze będzie priorytetem. Mamy również pomysł na rozwój młodych piłkarzy, naszych wychowanków.
- W jakim kierunku zamierzacie pójść?
- Jesteśmy blisko dopięcia formalności, aby Legia miała klub filialny. Tam będą mogli trafiać nasi młodzi zawodnicy, by zdecydowanie szybciej i efektywniej wchodzić do seniorskiego futbolu. Tego obecnie nam brakuje. Dziś niektórym młodym zawodnikom jest zbyt wygodnie, są w kadrze pierwszej drużyny czy drużynach akademijnych i trochę im to wystarcza. Wiem, że niektórzy mogą być urażeni po tych słowach, ale wolę, by dziś czuli do mnie złość, a za 5-7 lat zaprosili mnie na swój mecz w Bundeslidze czy La Liga.
- Żeby wyjść z kryzysu i wrócić jak najszybciej na swoje miejsce musimy odbudować etos ciężkiej i mądrej pracy, a nie szukać wymówek. Sukces nie może nas więcej uśpić. To chyba obecnie najbardziej wymowna dla nas lekcja. Można powiedzieć, że przechodzimy terapię wstrząsową. Dla nas wszystkich jest ona bardzo bolesna, ale wyjdziemy z tego.
- Co jeszcze możemy poprawić w krótkim terminie, by kibice mogli spędzić zbliżające się Święta w lepszym nastroju niż obecnie?
- Wierzę w zespół i sztab, w ich determinację na finiszu rundy. Trener Gołębiewski wprowadził wiele zmian i zaczynamy widzieć poprawę w poszczególnych elementach nad którymi pracujemy. Ale to jest proces, który wymaga czasu. Teraz najważniejsze jest punktowanie w lidze i awans do ćwierćfinału rozgrywek o Puchar Polski. Później będziemy finalizować odpowiednie decyzje, dotyczące zarówno trenera, jego współpracowników, jak i kształtu kadry. Zima ma być początkiem nowego etapu. Nie tylko powrotu na zwycięskie tory, ale również wejścia na wyższy poziom jeśli chodzi o budowę drużyny, odpowiedni dobór zawodników pod styl pracy przyszłego trenera, a nie odwrotnie. Przywracamy odpowiednią hierarchię w zespole, gdzie to szkoleniowiec jest szefem i on dowodzi zawodnikami, a nie jest ich kolegą. Dzięki temu rozwija się zarówno drużyna, jak i poszczególni piłkarze.
- Jak sytuacja sportowa przekłada się na stabilizację ekonomiczną klubu? Czy tutaj są powody do niepokoju?
- Dziś sytuacja finansowa Legii Warszawa jest stabilna, mimo różnego rodzaju perturbacji sportowych czy kwestii zewnętrznych, jak pandemia koronawirusa, która zdestabilizowała globalną gospodarkę. Naprawdę nieźle sobie radzimy w tych obiektywnie trudnych warunkach. Oczywiście awans do Ligi Europy UEFA pozytywnie wpłynął na budżet, ale poza tym także działamy bardzo racjonalnie. Świadczy o tym choćby ostatni raport Deloitte, w którym po raz kolejny zajęliśmy pierwsze miejsce.
Tak, mamy poważny kryzys sportowy, ale z niego wyjdziemy. To okres przejściowy, który chcemy jak najmądrzej wykorzystać, aby już więcej takie problemy się nie powtarzały. Jest to wyzwanie z którym sobie poradzimy. Z całego serca dziękuję kibicom za ich wsparcie, bo przy sukcesach zawsze łatwo jest klepać się po plecach. Teraz natomiast wykazują się wielką odpowiedzialnością. Nie poddajemy się, tylko dokonujemy zmian z poczuciem, że czeka nas ciężka, organiczna praca po to, by wrócić do gry.
- Co chciałby przekazać Pan coś na koniec kibicom Legii?
- Przede wszystkim chciałbym jeszcze raz przeprosić za popełnione błędy, bo nikt nie zamierza uciekać od odpowiedzialności. Na czele ze mną. Zawsze oczekujemy sukcesów i zawsze chcemy widzieć maksymalne zaangażowanie, a także to, jak nasz klub wygrywa. Chcemy przeżywać takie chwile jak podczas meczu z Leicester na naszym stadionie, świętować sukces z absolutnie fenomenalnym dopingiem naszych kibiców. Wiem, że wszyscy, którzy kochają Legię, przeżywają mocno naszą obecną sytuację. Nasi kibice, piłkarze i pracownicy klubu. Także nasi partnerzy biznesowi i kooperanci. Słyszymy słowa krytyki i ja je rozumiem. Nie popadajmy jednak w czarnowidztwo tak jak robią to niektórzy krytycy. Nie mam tu na myśli fanów, ale licznych „doradców” uaktywniających się w mediach. Przypomnę tylko, ile boisk treningowych miała Legia, jak wyglądał klub kilka lat temu bez znakomitego zaplecza, jakim jest obecnie LTC. Łatwo rozporządzać cudzymi pieniędzmi. Wszystkich moich krytyków zachęcam do zainwestowania swoich pieniędzy w piłkę nożną.
Tak, mamy poważny kryzys sportowy, ale z niego wyjdziemy. To okres przejściowy, który chcemy jak najmądrzej wykorzystać, aby już więcej takie problemy się nie powtarzały. Jest to wyzwanie z którym sobie poradzimy. Z całego serca dziękuję kibicom za ich wsparcie, bo przy sukcesach zawsze łatwo jest klepać się po plecach. Teraz natomiast wykazują się wielką odpowiedzialnością. Nie poddajemy się, tylko dokonujemy zmian z poczuciem, że czeka nas ciężka, organiczna praca po to, by wrócić do gry.
Zapewniam, że najbliższe miesiące będą dla mnie i pionu sportowego niezwykle pracowite. Oczekuję od drużyny walki, determinacji, udowodnienia swoich umiejętności oraz zwycięstwa, które da pozytywny impuls na końcówkę rundy. Mogę tylko poprosić fanów o wsparcie w meczu z Jagiellonią. Nigdy nie przestajemy być kibicami, ale mocno wierzę w to, że już niedługo wrócą powody do poczucia dumy z kibicowania Legii.
Autor
LW