
Dawid Barnowski: Jesteśmy zdeterminowani, by zawiesić na szyi złote medale
Na boisku wyróżnia go dobre prowadzenie piłki, umiejętność gry jeden na jeden na małej przestrzeni, czy timing wyjścia na wolną przestrzeń. Poza nim to spokojny, poukładany i ambitny chłopak. W kolejnym odcinku cyklu „Kandydat na piłkarza” sylwetka Dawida Barnowskiego - urodzonego w 2002 roku skrzydłowego Legii U18, który coraz śmielej puka do bram Legii II.
Autor: Jakub Wydra
Fot. Aleksandra Wór, Archiwum prywatne
- Udostępnij
Autor: Jakub Wydra
Fot. Aleksandra Wór, Archiwum prywatne
– Po jednym z ostatnich meczów CLJ stanąłeś przed kamerami „Łączy Nas Piłka”. Jak odnajdujesz się w roli „głosu drużyny”?
– To był mój pierwszy raz przed kamerą, przynajmniej jeśli chodzi o wypowiedzi po meczu. Myślę, że poszło mi całkiem nieźle (śmiech). Najważniejsze, to opanować stres, a przynajmniej nie dać po sobie poznać, że jest się zestresowanym. Mecz był wygrany, więc i wypowiedź po takim spotkaniu jest przyjemnością.
– Na co stać drużynę U18 w tym sezonie?
– Na przestrzeni ostatnich miesięcy zrobiliśmy spory postęp i czysto piłkarsko jesteśmy bardzo mocną drużyną. Dobrze radzimy sobie z piłką przy nodze, szczególnie na własnym boisku, bo murawa w Legia Training Center jest bardzo wysokiej jakości. Ciężko pracujemy i systematycznie, z tygodnia na tydzień, nasza gra wygląda coraz lepiej. Dlatego liczymy, że włączymy się do walki o mistrzostwo, szczególnie, że w poprzednim sezonie niewiele nam do tego tytułu zabrakło. Jest w nas sportowa złość, jesteśmy zdeterminowani, by na koniec sezonu mieć na szyi złote medale.

– Dlaczego piłka? Jak zaczęła się Twoja przygoda z futbolem?
– Miłością do futbolu zaraził mnie starszy brat, który, od kiedy tylko nauczyłem się chodzić, zabierał mnie na podwórko, by kopać piłkę. W wieku siedmiu lat, razem z kuzynami, poszliśmy na pierwszy trening do miejscowego klubu, LKS Świniarsko. Nie były to jakieś bardzo profesjonalne zajęcia, bardziej na zasadzie „macie piłkę, bawcie się”. Na poważnie zacząłem trenować w Dunajcu Nowy Sącz w wieku dziesięciu lat. Poza klubem, będąc dzieckiem, bardzo dużo grałem też z kolegami. Jeden z nich miał boisko na swoim podwórku, więc w wakacje spędzaliśmy tam całe dnie.
– Jak trafiłeś do Legii?
– Wszystko zaczęło się od naborów, które kiedyś organizowała Legia. Moi dwaj koledzy z Dunajca Nowy Sącz postanowili pojechać do Warszawy i powalczyć o angaż w Legii. Namówili mnie, bym też spróbował swoich sił. To był rok 2013. Na tych naborach było naprawdę bardzo wielu zawodników. Trenerzy z Akademii wybrali z tego grona pięć osób, w tym mnie i mojego kolegę. Usłyszeliśmy, że mamy talent, pokazaliśmy się z dobrej strony i będą nas obserwować przez kolejne miesiące. Skauci Legii przyglądali mi się potem również podczas meczów kadr wojewódzkich. Dostawałem zaproszenia na treningi czy mecze Akademii, zagrałem chociażby w sparingach z Koroną Kielce czy z Lechem Poznań. Przyjeżdżałem kilka albo kilkanaście razy do Warszawy. Zimą, pół roku przed moim transferem, przedstawiciele Legii powoli wprowadzali mnie do nowego środowiska. Nocowałem w bursie, odwiedziłem szkołę, poznawałem klub od środka. Latem 2015 roku zostałem oficjalnie zawodnikiem Legii Warszawa. Przyszedłem tutaj przed rozpoczęciem pierwszej klasy gimnazjum.

– Było zainteresowanie ze strony innych klubów?
– Tak, razem z Bartkiem - kolegą z Dunajca Nowy Sącz, byliśmy też na testach oraz mieliśmy oferty z Lecha Poznań czy UKS-u SMS Łódź. Bartek wybrał Lecha i do końca był pewien, że idziemy tam razem. Dopiero na ostatnim treningu powiedziałem mu, że wybrałem Legię. Był bardzo zaskoczony.
– Dlaczego zdecydowałeś się na Legię, kosztem Lecha?
– W Lechu byłem na dwóch meczach sparingowych, trochę tam trenowałem. W Legii spędziłem jednak więcej czasu. Trenerzy Akademii Legii dawali mi odczuć, że mają pomysł na mnie i że we mnie wierzą. W Warszawie czułem się lepiej, cała otoczka wokół klubu, to, jak zostałem tutaj przyjęty, jak o mnie dbano, stopniowo wprowadzano do nowego środowiska. To były argumenty, które zdecydowały o moim wyborze. Przy Ł3 znałem też sporo chłopaków, między innymi z kadr wojewódzkich. Kamil Rokosz, Maciek Bartel, Kuba Michor – z nimi się trzymałem podczas testów i namawiali mnie, bym szedł do Legii (śmiech).

– Jakie różnice, pod względem treningów, między poprzednim klubem a Legią rzucały Ci się w oczy najbardziej?
– Bardzo wiele zawdzięczam Dunajcowi Nowy Sącz, szczególnie trenerowi Ruchale. Kiedy przychodziłem do Legii największą różnicą była intensywność treningów. Poziom zawodników również był znacznie wyższy, Legia selekcjonowała chłopaków z całej Polski, na Łazienkowską trafiali najlepsi w swoim roczniku. Nie da się tego porównać do realiów czy możliwości lokalnego, małego klubu. Inne było też podejście do treningów, w Dunajcu zdarzało się, że kilku chłopaków nie było na zajęciach, w Legii było to nie do pomyślenia.
– Jak wspominasz pierwsze miesiące przy Ł3?
– Pamiętam pierwszy dzień, gdy już zostałem zawodnikiem Legii. Kładąc się spać w bursie pojawiły się pewne obawy. Wiedziałem, że to już nie są testy, że nie wrócę za chwilę do domu, że zostaję sam w Warszawie i muszę sobie radzić. Chyba najbardziej działało na wyobraźnię to, że jestem tak daleko od rodziny. Muszę jednak przyznać, że szybko się w Legii zaaklimatyzowałem. Bardzo mi pomógł Miłosz Szczepański, który również wychowywał się w Dunajcu. Wsparcie starszego zawodnika, który już dobrze zna klub i miasto, było nie do przecenienia. Fakt, że miałem dookoła kolegów, których znałem wcześniej z kadry wojewódzkiej lub z testów też nie był bez znaczenia. Szybko poczułem się swobodnie i miałem poczucie, że zawsze mogę na kogoś liczyć.

– Na jakich pozycjach na boisku możesz zagrać?
– Przede wszystkim na obu skrzydłach, ale również na bokach obrony. W Dunajcu Nowy Sącz grałem na boku defensywy, w Legii również byłem tam wystawiany. Teraz znów gram jednak na skrzydle.
– A najdziwniejsza pozycja, na której byłeś sprawdzany?
– W Dunajcu Nowy Sącz zagrałem raz na środku obrony… W sparingu z Sandecją Nowy Sącz trener zdecydował, że wystąpię na tej pozycji i, o dziwo, nie grało mi się na niej aż tak źle, jak mógłbym się tego spodziewać (śmiech). Prawda jest jednak taka, że moje warunki fizyczne nie ułatwiały mi gry w tej roli.
– Który zawodnik pierwszego zespołu Legii robi na Tobie największe wrażenie?
– Marko Vesović. Bardzo podoba mi się jego styl gry. Jest walczakiem, zostawia serce na boisku, a przy tym jest dobrze wyszkolony technicznie. Dużo haruje na boisku, ale elementy czysto piłkarskie też ma na wysokim poziomie.
– Kto jest Twoim piłkarskim idolem?
– W dzieciństwie ogromne wrażenie robił na mnie Ronaldinho. Oglądałem jego popisy z zapartym tchem. Obecnie lubię oglądać Cristiano Ronaldo. Podziwiam jego przebojowość, umiejętność ustawienia się w odpowiednim miejscu na boisku, piłkarską mądrość.

– Ulubiony klub?
– FC Barcelona.
– Wymarzona liga, do której chciałbyś trafić?
– Angielska Premier League. W tej lidze piłkarze muszą być kompletni, prezentować wysoki poziom w każdym aspekcie. Technika, taktyka, motoryka - jak nie masz któregoś z tych elementów na wysokim poziomie, to Premier League szybko cię zweryfikuje negatywnie.
– W jakich aspektach rozwinąłeś się na przestrzeni ostatniego roku w największym stopniu?
– Na pewno wzmocniłem się fizycznie. Długo leczyłem kontuzje i jedyne, co mogłem robić, to była właśnie praca nad aspektami fizycznymi. Zawsze byłem bardzo drobnym chłopakiem, dlatego wzmocnienie się w tym elemencie było dla mnie istotne. Nabrałem masy mięśniowej, trochę też podrosłem, więc fajnie się te dwa aspekty zazębiły. Kiedyś nie miałem szans w starciach siłowych z większymi rywalami, dlatego musiałem szukać lepszych dla mnie opcji, bazować na szybkości lub sprycie. Dzięki temu, że dziś jestem silniejszy i większy, mogę też grać odważniej i wchodzić w pojedynki z przeciwnikiem. Myślę, że zrobiłem też postęp w prowadzeniu piłki, w pojedynkach jeden na jeden, notuję mniej prostych strat, popełniam mniej błędów.
– Gracie obecnie ustawieniem 4-3-3. Dla zawodnika o Twojej charakterystyce to dobry system, by pokazać pełnię swoich możliwości?
– To dobre ustawienie dla naszego zespołu, bo zawodnicy ofensywni mogą pokazać, na co ich stać. Gramy większą liczbą zawodników z przodu, dzięki czemu nasza siła rażenia jest na jeszcze wyższym poziomie, niż dotychczas. Sądzę, że mecze z Górnikiem i Escolą czy ostatnio z Cracovią, w których strzeliliśmy sporo goli pokazują, że założenia teoretyczne z powodzeniem wprowadzamy w życie.

– Masz jakiś plan B na życie?
– Chciałbym zostać trenerem przygotowania motorycznego. Czas, kiedy leczyłem kontuzję pozwolił mi zapoznać się z wieloma aspektami związanym z motoryką, z przywracaniem sprawności po urazie i muszę przyznać, że złapałem bakcyla. Jeśli nie udałoby mi się zostać zawodowym piłkarzem, chciałbym pomagać innym zawodnikom w ich rozwoju, ale też w powrocie do zdrowia.
– Jak spędzasz swój wolny czas?
– Mieszkając w bursie bardzo polubiłem grę w bilard. W Legia Training Center mamy stół do dyspozycji, więc chętnie z tego korzystam. Lubię też pograć w ping-ponga, obejrzeć jakiś dobry film czy wyjść gdzieś z przyjaciółmi.
– Z kim mieszkasz w pokoju w bursie LTC?
– Z Michałem Kochanowskim. Z Michałem znam się od pięciu lat, od dawna się ze sobą trzymamy, szybko złapaliśmy dobry kontakt.
– Ulubiony przedmiot w szkole?
– Geografia. W gimnazjum mieliśmy świetną nauczycielkę, która potrafiła zaciekawić tym przedmiotem, na te lekcje chodziłem z przyjemnością. Lubię też poznawać kultury innych krajów.
– Coraz częściej trenujesz z Legią II, zagrałeś też w dwóch meczach III ligi w tym sezonie. Trudno jest przejść z CLJ do rywalizacji w trzeciej lidze?
– Najważniejszą różnicą między CLJ i III liga, a zarazem pierwszą rzeczą, którą trzeba opanować, jest zdecydowanie szybsze podejmowanie decyzji. W trzeciej lidze nie ma ani czasu, ani miejsca na to, by zwlekać z piłką przy nodze. Zanim dostaniesz futbolówkę, już powinieneś wiedzieć, jaka decyzja będzie najbardziej optymalna w tej danej sytuacji. Trzeba się też nauczyć, w których strefach boiska można sobie pozwolić na wejście w pojedynek, a gdzie nie powinno się tego robić. Trzeba grać mądrzej, bardziej wyrachowanie, bo każda głupia strata kosztuje znacznie więcej, niż na poziomie CLJ.
– Twoje wejście do seniorskiej szatni Legii II przebiegło płynnie?
– Tak, przede wszystkim, mimo że rywalizujemy w seniorskiej lidze, drużyna jest młoda i tak naprawdę z większością graczy bardzo dobrze się znam z czasów juniorskich. Z trenerem Sokołowskim również miałem okazję już pracować, na etapie U17. To bardzo ułatwia wejście do zespołu.
– Jakim trenerem jest Tomasz Sokołowski?
– Przede wszystkim rzuca się w oczy jego boiskowe doświadczenie, w pracy z nim czuć, że był piłkarzem i grał na poziomie Ekstraklasy. Daje bardzo dużo wskazówek, zwraca uwagę na aspekty, o których my czasami nawet nie pomyśleliśmy. Dużą wagę przykłada do szybkiego operowania piłką, dokładności zagrań oraz reakcji po stracie.
– Twój najbardziej pamiętny moment w Akademii to...?
– Moje najfajniejsze wspomnienie, może nie związane stricte z Akademią, to podawanie piłek na domowym meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Możliwość zobaczenia gwiazd światowej piłki na żywo, i to w meczu, który był zamknięty dla publiczności, ale też przez pryzmat remisu z późniejszym triumfatorem rozgrywek - to było niesamowite i pamiętne wydarzenie. Fajnie było obserwować topowych piłkarzy z bliska, jak się poruszają, jak reagują na boiskowe wydarzenia, jakie decyzje podejmują. Dla 14-letniego chłopaka, który marzy o zostaniu piłkarzem, to wyjątkowe przeżycie.

– Najlepsza rada, jaką dostałeś?
– Trener Dariusz Rolak dawał wszystkim swoim zawodnikom zdjęcie piłkarza ze światowego TOP-u, a na odwrocie był jakiś spersonalizowany podpis, przesłanie dla zawodnika. Ja miałem zdanie „bądź cierpliwy, czas działa na Twoją korzyść”. Do dziś mam to zdjęcie i bardzo lubię czasem do niego wrócić. Zawsze byłem chłopakiem mniejszym od innych, drobniejszym, późno dojrzewającym. To nauczyło mnie cierpliwości. Był taki moment, gdy koledzy bardzo mi odjechali pod względem warunków fizycznych i wtedy jedyne, co mogłem zrobić, to cierpliwie czekać i mocno pracować na treningach, żeby radzić sobie na boisku z silniejszymi czy większymi rywalami.
– Twoje największe marzenie?
– Trafić do topowego klubu w Europie i wygrać z nim Ligę Mistrzów.
Autor
Jakub Wydra