Filip Mladenović: Chodzi o to, by patrząc w lustro mieć czyste sumienie
Za nim – jak sam powtarza – bezapelacyjnie najlepszy sezon w karierze. Do sukcesów na boisku doszły również te w życiu prywatnym, więc sam o sobie mówi, że jest spełnionym człowiekiem. Jak poradzić sobie z oczekiwaniami i presją? Czego mu jeszcze brakuje? No i co tak naprawdę chciałby dostać w prezencie ślubnym – zapraszamy na rozmowę z piłkarzem sezonu 2020/2021, Filipem Mladenoviciem.
Autor: Jakub Jeleński, Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka
- Udostępnij
Autor: Jakub Jeleński, Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka
Za nim – jak sam powtarza – bezapelacyjnie najlepszy sezon w karierze. Do sukcesów na boisku doszły również te w życiu prywatnym, więc mówi o sobie, że jest spełnionym człowiekiem. Jak poradzić sobie z oczekiwaniami i presją? Czego mu jeszcze brakuje? No i co tak naprawdę chciałby dostać w prezencie ślubnym – zapraszamy na rozmowę z piłkarzem sezonu 2020/2021, Filipem Mladenoviciem.
- Dużo masz jeszcze miejsca w szafie? Nie codziennie zamawia się dwa garnitury.
- To prawda, ale sytuacja była naprawdę wyjątkowa. W poniedziałek musiałem odebrać dwie kreacje – jedną na Galę Ekstraklasy, drugą już na zupełnie prywatny użytek. 28 maja mam zaplanowany ślub, więc kiedy jak kiedy, ale akurat tego dnia muszę dobrze wyglądać (śmiech).
- Jak tak spojrzeć na boisko i na to co poza nim, to tak dobrego sezonu chyba jeszcze nie miałeś. Jak wcześnie przygotowałeś na półce miejsce na nagrody?
- Dopiero tego dnia, kiedy je tam postawiłem – wiecie jak jest, na nagrody przestrzeń zawsze się znajdzie (śmiech). Ale mówiąc już zupełnie poważnie – przeżywam teraz czas, w którym wszystko w moim życiu jest poukładane. Wszystko, czuję się naprawdę świetnie. Szczerze mówiąc zadowolony byłem już z samej nominacji, bo potwierdzała tylko, że zagrałem naprawdę dobry sezon. A obie statuetki są dla mnie idealną kropką postawioną na koniec tych rozgrywek.
Bywa, że się udaje, bywa, że nie. Jesteśmy tylko ludźmi, natomiast musimy dać z siebie tyle, ile na ten moment jest możliwe. Chodzi o to, żeby patrząc w lustro mieć czyste sumienie. Mi też kilka razy… kilka – z tysiąc razy w życiu mi nie wyszło.
- Do wykręcenia takich liczb potrzeba ci było zwykle trzy, cztery razy więcej meczów. Jerzy Brzęczek powiedział kiedyś, że Piotrowi Zielińskiemu coś musi przeskoczyć w głowie, żeby wejść na topowy poziom. Co tobie przeskoczyło?
- Nie wiem. Ja naprawdę nie robiłem nic inaczej niż do tej pory. Po prostu złapałem formę, drużyna zrobiła to samo, trochę zmieniliśmy ustawienie i poszło. Jeżeli wszyscy gramy fajnie jako zespół, to któryś z nas najprawdopodobniej wybije się jeszcze indywidualnie. Nie zawsze to byłem ja, jest przecież chociażby Tomas, który tylko w lidze strzelił 22 gole. Wielu zawodników rozgrywa swój najlepszy sezon w życiu, nie stanowię tutaj wyjątku. To zasługa sztabu trenerskiego i całego zespołu. Nie da się robić takich rzeczy samemu, piłka nożna to sport zespołowy. Wszystko nie zależy przecież ode mnie – okej, to już moje zmartwienie jak uderzyć piłkę, ale tę piłkę ktoś musi mi przecież wcześniej dograć. Drużyna działa na zasadzie naczyń połączonych i w tym sezonie te połączenia sprawdzały się bardzo dobrze. Były momenty, w których było trochę słabiej, ale faktem jest też, że wysoko zawieszaliśmy sobie poprzeczkę. Kiedy strzelasz po cztery, pięć bramek, to normalne, że kibice chcą jeszcze więcej i nawet zwycięstwa, ale wywalczone trochę mniejszą liczbą goli, nie satysfakcjonują już tak samo. Myślę jednak, że jesteśmy wszyscy na dobrej drodze. Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie w pucharach. Przed nami okres, w którym możemy się sprawdzić w tym, co robiliśmy przez cały sezon. Trzeba trochę ochłonąć, odpocząć i być gotowym na nowe rozdanie. Nie ukrywam – jestem bardzo ucieszony naszym sukcesem, indywidualnymi osiągnięciami. Ale chciałbym jeszcze czegoś więcej. Bo myślę, że na więcej nas stać.
- To więcej to prawdopodobnie Liga Mistrzów. Na ile jest nie tylko marzeniem, ale realnym celem?
- Nie wiem jak określić realność celu, który sobie zakładasz. Jeżeli nie grasz w pucharach przez cztery lata, musisz zrobić wszystko, żeby do nich wrócić. Powiedziałem już, że Legia jako klub z warunkami jakie ma, całe miasto – wszyscy tutaj cały czas zasługują na Europę. Tak to widzę, inna sprawa, że trochę nas tam nie było. Ciężko tak naprawdę wskazać jakąś jedną przyczynę. Może to kwestia tego, że gramy eliminacje już na początku rozgrywek, gdzie niekiedy pierwsze rundy rozgrywasz jako de facto pierwsze oficjalne spotkania w sezonie. Myślę, że gdybyśmy grali je teraz, albo pod koniec roku, to wynik byłby zdecydowanie lepszy. Tylko oprócz tego jest jeszcze szereg innych czynników – jakość, atmosfera, przygotowanie, czy po prostu szczęście. Wierzę, że damy radę to poukładać i zobaczymy jak nam wyjdzie. Zawsze nastawiam się w ten sposób – zrobić wszystko najlepiej jak potrafisz i przekonać się na ile to wystarczy. Do życia podchodzę jednak optymistycznie – wierzę, że się uda. Tak wychodzę na każdy trening, każdy mecz, puchary, czy spotkania w reprezentacji. Bywa, że się udaje, bywa, że nie. Jesteśmy tylko ludźmi, natomiast musimy dać z siebie tyle, ile na ten moment jest możliwe. Chodzi o to, żeby patrząc w lustro mieć czyste sumienie. Mi też kilka razy… kilka – z tysiąc razy w życiu mi nie wyszło. Ale tak po prostu jest. Musisz brać to na klatę i robić wszystko, by tych porażek było jak najmniej.
Do eliminacji podchodzę tak – skoro od czterech lat nie gramy w pucharach, to przecież nic nie mamy do stracenia. Nie będziemy grali jeszcze bardziej? To tak nie działa.
- Nie masz wrażenia, że przez ogromną chęć gry w pucharach, ostatnie mistrzostwo zostało trochę niedocenione?
- Wszystko jest odbierane w taki sposób, w jaki się to przedstawi. Jeżeli ktoś uważa, że najważniejsze są puchary to okej, ale dla mnie najważniejsze jest mistrzostwo – bez niego nie możesz nawet pomyśleć o granu w eliminacjach. Bycie najlepszym w swoim kraju to absolutna podstawa. Legii ze swoją historią i warunkami Europa się należy, wiem. I bardzo chcemy w niej zagrać, ale nikt z nas nie może powiedzieć: „Tak, na pewno wystąpimy w pucharach”. Przecież nie wiesz co przyniesie ci życie i jak się potoczy. Możesz walczyć i dać z siebie wszystko – to akurat jesteśmy w stanie zagwarantować. Nie sądzę jednak, żebyśmy teraz musieli się prężyć i obiecywać złote góry. Każdy z nas chce być z Legią w Europie, ale droga do niej jest długa i trudna. Grają tam najlepsze drużyny ze swoich krajów, czasem decyduje po prostu dyspozycja dnia. Przecież zdarza się, że topowe kluby przegrywają z trzecioligowcami i to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Musimy poukładać wiele rzeczy, które będą mogły dać nam sukces. Każdy z nas musi dać z siebie tyle ile ma i mam nadzieję, że z tego wyjdzie coś dobrego dla klubu.
- Może właśnie takiego luzu brakuje Wam w tych decydujących meczach?
- Ale to nie jest tak, że ja czuję nie wiadomo jaki luz i w d… mam co będzie. Chodzi mi tylko o to, żeby nie ładować sobie za dużo do głowy. Do eliminacji podchodzę tak – skoro od czterech lat nie gramy w pucharach, to przecież nic nie mamy do stracenia. Nie będziemy grali jeszcze bardziej? To tak nie działa. Po prostu uważam, że trzeba do nie podejść na zasadzie, że możemy tylko zyskać. Musimy wierzyć w swoje umiejętności, mieć poczucie, że dajemy z siebie tyle ile mamy. To nie ma nic wspólnego z lekceważeniem, ale – moim zdaniem – odpowiednim podejściem do piłki. Mówię tutaj tylko za siebie, ktoś może oczywiście uważać inaczej. Chcę grać i pokazać się na europejskim poziomie – to jest piękne przeżycie dla każdego zawodnika, trenera, pracownika klubu, czy kibica. Jeżeli już mamy na kogoś patrzeć, to tylko na tych, którzy są wyżej. Myślę, że stać nas na to, by znaleźć się wśród nich.
Nigdy nie lubiłem takiej presji pod tytułem: „Ty musisz to, ty musisz tamto”. Powiedźcie sami, czy coś muszę zrobić? Ja po prostu chcę pokazywać to, co potrafię robić najlepiej.
- Powiedziałeś, że w życiu, gdy do czegoś podchodzisz, to musisz robić wszystko na 100%, aby stanąć później przed lustrem z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Dużo Ci zajęło nauczenie się takiego myślenia? Wielokrotnie musiałeś oberwać od życia?
- Powiem szczerze, że zawsze żyłem w takim przekonaniu. Nigdy nie lubiłem takiej presji pod tytułem: „Ty musisz to, ty musisz tamto”. Powiedźcie sami, czy coś muszę zrobić? Ja po prostu chcę pokazywać to, co potrafię robić najlepiej. Dla przykładu – nie zacznę teraz budować nie wiadomo czego, skoro nie jestem w tym dobry. Takie podejście na zasadzie „ty musisz to, czy tamto” nigdy mi nie odpowiadało. Ja przede wszystkim chcę dawać z siebie 100% swoich możliwości, a nawet jeszcze więcej. Staram się być odpowiedzialny, konsekwentny i zdecydowany. Dążę do rozpoznawalności właśnie dzięki tym cechom charakteru. Będę dawał z siebie wszystko na każdym treningu i podczas kolejnych meczów. Wiecie, piłka nożna to nie jest sport indywidualny. Gdyby tak było, to mógłbym wtedy mówić: „ja muszę dzisiaj kur… wygrać, bo wszystko zależy tylko ode mnie”. Wystarczy więc, że będę prawdziwy i sprawiedliwy dla wykonywanej przez siebie pracy - nic więcej. Respektuję to co mam. Szanuję drużynę, trenerów i cały sztab szkoleniowy. Zawsze daje z siebie wszystko, czegokolwiek oni ode mnie wymagają. To są właśnie te rzeczy, które muszę zrobić. Ja dokładnie tak na to patrzę. Ludzie mówią, że muszę strzelić ileś tam bramek, albo w odpowiedni sposób bronić, ale ja się tym nie przejmuje. Dążę do tego, by każdego dnia być coraz lepszym. Na boisku daję z siebie 100% i robię to, co potrafię najlepiej. Wtedy czuję satysfakcję. Sam wiem, kiedy zagrałem dobrze, a kiedy źle. Nikt nie musi mi o tym wspominać. Zawsze staram się być najlepszy. Nawet gdy mam gorszy dzień, ale wypełnię wszystkie cele, które sobie założyłem, to będę z siebie zadowolony.
- To podejście pod tytułem „nic nie muszę” odnosi się tylko do boiska, czy do życia prywatnego również?
- W swoim życiu wszystko mam poukładane. Z resztą wszyscy u nas, w Legii Warszawa, mają podobnie. Nie ukrywam, że mam fajne życie. Naprawdę nie wiem, co musiałoby w cudzysłowie „wejść mi na głowę”, aby zmienić mój sposób postrzegania świata. Myślę sobie teraz o tym, ale naprawdę nie widzę takiej rzeczy. Ja sam z siebie nie będę dokładał na swoje barki dodatkowej presji.
Lepiej być takim zawodnikiem, niż trzymać wszystko w sobie i nie pokazywać tego publicznie. Taki ktoś jest po prostu potrzebny każdej drużynie.
- Mówisz o presji, z którą potrafisz sobie świetnie radzić. Kiedy wy, jako zawodnicy poczuliście, że to mistrzostwo jest już na wyciągnięcie ręki, a pokłady stresu wyraźnie was opuszczają?
- Takiego jednego momentu sobie nie przypominam. Wiedzieliśmy jednak, że gramy naprawdę dobrze i chyba każdy się z tym zgodzi. Nie patrzyliśmy na czas tylko realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy. Mocno wierzyliśmy i dążyliśmy do celu. Czułem, że prędzej czy później zostaniemy mistrzami Polski. Tak naprawdę to wisiało w powietrzu. Ja po prostu…
- …robiłeś swoje?
- Dokładnie tak. Czułem, że ten tytuł nam się należy. Każdego dnia pracowaliśmy bardzo ciężko i dawaliśmy z siebie wszystko. To zwyczajnie musiało się tak skończyć. Zdobyliśmy mistrzostwo na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Myślałem nawet, że może uda się jeszcze wcześniej, ale to jest właśnie piłka nożna. Wypracowana przez nas przewaga pokazuje, kto zasłużył na ten tytuł. Determinacja i zaangażowanie pomogły nam osiągnąć sukces, a teraz wszyscy wspólnie możemy się z tego powodu cieszyć.
- Kiedyś powiedziałeś takie zdanie, że gdy jesteś wkurzony, to czujesz się najlepszy. Patrząc na twój sezon, chyba faktycznie często byłeś w takim stanie.
- Co mam wam powiedzieć, to jestem cały ja (śmiech). Myślę, że teraz rzadziej tak mam. Czasami to po prostu przychodzi do głowy, gdy chcę walczyć za drużynę i bliskich. Wtedy zdarza mi się tak zachować. Zdaje sobie sprawę, że to czasami bywa irytujące. Dla mnie jednak taka cecha charakteru jest dobra. Lepiej być takim zawodnikiem, niż trzymać wszystko w sobie i nie pokazywać tego publicznie. Taki ktoś jest po prostu potrzebny każdej drużynie.
Jeżeli nadejdzie czas, w którym wszystko będzie mi obojętne, to będzie znak, że trzeba powoli kończyć.
- „Albo się wspinałem, albo byłem niewidoczny”, to kolejne wypowiedziane przez Ciebie w przeszłości zdanie. Czy wspiąłeś się w tym sezonie na swój szczyt?
- To prawda, znajduje się w dobrej dyspozycji. Czuję się świetnie i to jest dla mnie bardzo ważne. Złapałem taką formę, że z meczu na mecz chcę coraz więcej i więcej. Cały czas jestem głodny gry i nie chcę się zatrzymywać – to w piłce jest bardzo ważne. Gdy wszystko układa się zbyt równo, wtedy czuję, że coś jest nie tak. Aktualnie cieszę się z każdego dnia, ciągle czuję duży głód futbolu. Pracuje nad swoimi mankamentami i cały czas się rozwijam. Gdy mam takie podejście, inne rzeczy schodzą na drugi plan. Jeżeli nadejdzie czas, w którym wszystko będzie mi obojętne, to będzie znak, że trzeba powoli kończyć. Ale teraz ciągle mam w sobie jeszcze dużo energii i chęci do działania. Dopóki tak jest, to o nic się nie boję.
- Co prawda jeszcze nie przekroczyłeś tej bariery wiekowej, ale zostało już niewiele – życie zaczyna się po trzydziestce?
- Powiem wam to za rok, czy dwa (śmiech). Ja też słyszałem, że w okolicach trzydziestki czujesz się najlepiej. Dzisiaj mam 29 lat, brakuje mi trzech miesięcy do trzydziestych urodzin. Powiem szczerze, że czuję się zaje… i to dosłownie wszędzie – na boisku i poza nim.
- W najbliższej przyszłości czeka Cię jeszcze jedno, bardzo ważne wydarzenie – ślub. Czy to prawda, że prawdziwe bałkańskie wesele powinno trwać tydzień i pochłonąć parę ofiar śmiertelnych?
- Różnie bywa (śmiech). Teraz mamy taką sytuację, że zaraz po weselu jest kadra i wszystko szybko się dzieje. To będzie jednak ślub tylko dla najbliższych. Wszystko należało zrobić wcześniej, ale nie mieliśmy wpływu na niektóre rzeczy – pandemia niestety zablokowała nam taką możliwość. Na całe szczęście teraz wszystko powinno się udać, bardzo cieszę się na samą myśl o tym wydarzeniu. Później nastąpi zgrupowanie kadry, a następnie rusza nowy sezon. Życie toczy się dalej.
Marzę o jeszcze jednym dziecku. Mój syn zasługuje na brata lub siostrę.
- A jak ze świętowaniem? W końcu masz chyba do tego całkiem sporo okazji.
- Zgadza się, ale myślę, że trochę czasu na świętowanie będzie. Wszystko połączyło się wręcz idealnie. Mistrzostwo, nagrody, ślub… jest po prostu pięknie. Dodatkowo za trzy miesiące będę miał urodziny. To naprawdę wspaniały dla mnie czas.
- Co ty byś chciał dostać od losu, jako prezent ślubny? O czym teraz marzysz?
- Jeśli chodzi o kwestie prywatne, marzę o jeszcze jednym dziecku. Mój syn zasługuje na brata lub siostrę i wszyscy bardzo byśmy tego chcieli. To takie moje osobiste marzenie. W sferze piłki, bardzo chciałbym zagrać z Legią w europejskich pucharach i powtórzyć ten zbliżający się do końca sezon, zarówno w moim wykonaniu, jak i całego klubu. Dodatkowo marzę również o wyjeździe z reprezentacją na mistrzostwa - myślę, że właśnie tego brakuje mi sportowo. Zapiszcie gdzieś na kartce – maj 2021. Za rok sprawdzimy ile z tych marzeń udało się spełnić.
Autor
Jakub Jeleński, Mateusz Okraszewski