Filip Mladenović: Rewolucja zaszła w naszych głowach
Rok temu Filip Mladenović miał trzy marzenia. Po dwunastu miesiącach Serb może być cieszyć się z ich realizacji. Tuż przed wylotem na mistrzostwa świata Filip Mladenović opowiedział w rozmowie z Legia.com m.in. na co wydałby ostatnie pieniądze, co chce osiągnąć na mundialu i dlaczego obojętność, to najgorsze uczucie w piłce nożnej.
Autor: Mateusz Okraszewski, Przemysław Gołaszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka
- Udostępnij
Autor: Mateusz Okraszewski, Przemysław Gołaszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka
Rok temu Filip Mladenović miał trzy marzenia. Po dwunastu miesiącach Serb może być cieszyć się z ich realizacji. Tuż przed wylotem na mistrzostwa świata Filip Mladenović opowiedział w rozmowie z Legia.com m.in. na co wydałby ostatnie pieniądze, co chce osiągnąć na mundialu i dlaczego obojętność, to najgorsze uczucie w piłce nożnej.
- Rozmawialiśmy z tobą w 2021 roku, po sezonie, w którym zostałeś najlepszym zawodnikiem ligi. Powiedziałeś wtedy o trzech marzeniach, które chciałbyś jeszcze zrealizować. Pamiętasz je?
- Zapewne powiedziałem o grze w europejskich pucharach z Legią Warszawa.
- Tak, a dwa kolejne to wyjazd na mistrzostwa świata i narodziny drugiego dziecka.
- Zobacz, wszystko idzie według planu. Zawsze powtarzałem, że rodzina jest najważniejsza. Kiedy masz w domu spokój, wszystko układa się też w pracy czy w moim przypadku na boisku. Lubię mieć ułożone życie prywatne. Narodziny pierwszego dziecka były dla mnie przepięknym momentem i razem z żoną chcieliśmy przeżyć to jeszcze raz. Trzy miesiące temu przyszedł na świat nasz drugi syn i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
- Canal+ opublikował ostatnio fragment serialu “Piłkarze na podsłuchu” i jest tam pokazane, przy okazji meczu z Pogonią Szczecin, jak na boisko wchodzi Michał Kucharczyk, a pierwsze co robisz, to podbiegasz do niego i pytasz o rodzinę. To też pokazuje, jakim jesteś człowiekiem.
- Znam Michała bardzo dobrze, może nie w takim stopniu jak Jędza, ale znamy się naprawdę dobrze. Pamiętam, że miał trudny moment podczas pandemii, kiedy cała jego rodzina była chora. Nigdy nie wiesz, co wtedy może się stać. Zapytałem, go o zdrowie jego domowników i czy wszystko układa się tak jak powinno. To najważniejsze wartości w życiu człowieka. Jeśli nie masz problemów w domu, to jakie możesz mieć problemy? Okej, przegram mecz, ale za tydzień będę mógł się poprawić. Możesz przegrać, możesz wygrać, ale w porównaniu do zdrowia twoich bliskich, nie ma to tak naprawdę żadnego znaczenia. Zdrowia nie naprawisz za tydzień, nie wszystko zależy od ciebie. Spokój w domu to czysta głowa i zupełnie inne podejście do życia.
- W twoim domu ten spokój i porządek na pewno jest. Widzieliśmy, że starszy syn już opiekuje się młodszym bratem.
- Nawet na moment starszy syn nie pokazał, że jest zazdrosny o młodszego. Co chwilę go przytula, całuje, pomaga przy kąpieli. Moja żona się bała, że syn będzie trochę zazdrosny, ale jesteśmy naprawdę pod wrażeniem, jak dostosował się do nowej sytuacji i jak spełnia się jako starszy brat. Mam tylko nadzieję, że tak będzie cały czas (śmiech).
- Podobno masz duży talent muzyczny i grasz na perkusji. Dzieci już odziedziczyły ten dar?
- Ja nie mam żadnego talentu! Uwielbiam muzykę, szczególnie serbską. Zawsze marzyłem o tym, by nauczyć się grać na perkusji lub pianinie. W bębny coś tam uderzam, ale nie nazwałbym tego graniem (śmiech). Kiedy skończę karierę i będę miał więcej czasu, wezmę sobie dodatkowe lekcje i nauczę się grać.
- Podobno jesteś fanem muzyki do tego stopnia, że ostatnie pieniądze wydałbyś na koncert.
- Oj tak. Jest wielu serbskich artystów, których chciałbym posłuchać na żywo. Trudno jednak przy naszym rytmie życia wybrać się na koncert. Do Belgradu wracam praktycznie tylko w wakacje oraz podczas zgrupowań reprezentacji. Nie mam swojego jednego ulubionego artysty, ale Serbia ma wielu utalentowanych muzyków, których naprawdę uwielbiam.
- Muzyka latino puszczana w szatni przez naszych Portugalczyków ci nie przeszkadza?
- Nie, absolutnie. Mogę słuchać wszystkiego, no może oprócz rapu i metalu. Chociaż kilka kawałków hip-hopowych mi się spodobało. Jednak kiedy Josue dorwie się do głośnika, każdemu to odpowiada. Lubię taką atmosferę przed meczem.
Rodzina to najważniejsza wartość w życiu człowieka. Jeśli nie masz problemów w domu, to jakie możesz mieć problemy? Okej, przegram mecz, ale za tydzień będę mógł się poprawić. Możesz przegrać, możesz wygrać, ale w porównaniu do zdrowia twoich bliskich, nie ma to tak naprawdę żadnego znaczenia. Zdrowia nie naprawisz za tydzień, nie wszystko zależy od ciebie.
- Wróćmy do Twoich marzeń - gra z Legią w Europie. W poprzednim sezonie to się udało.
- Zawsze mówiłem, że Legia zasługuje na grę w pucharach co roku. To był nie tylko mój cel, ale też całego klubu. Zagraliśmy w Lidze Europy, bardzo dobrze zaczęliśmy rozgrywki, później potoczyło się to trochę inaczej. To co było celem minimum zostało jednak zrealizowane. Przyjemnie było się sprawdzić na tle takich drużyn, nasza grupa mogła spokojnie wylosować się w Lidze Mistrzów. Po pierwszych dwóch meczach i zdobyciu sześciu punktów, cały czas mieliśmy w głowie, że to może być za mało i nic nie jest rozstrzygnięte. Leicester City, Spartak i Napoli to czołówka w swoich krajach. Anglicy wygrali nie tak dawno ligę, Napoli co sezon walczy do końca, w obecnym sezonie są fenomenalni i zmierzają po tytuł. Spartak również jest dużym utalentowanym klubem z ogromnym doświadczeniem w Europie. Zaczęliśmy super, ale nie mamy się ostatecznie czego wstydzić. To było dla nas bardzo cenne doświadczenie. Mogliśmy sprawdzić się na tle mocnych zespołów i zobaczyliśmy, czego nam brakuje. Doświadczyliśmy w tym okresie problemów w lidze, więc mogliśmy też wyciągnąć wnioski na temat łączenia rozgrywek. Legia zasługuje, by grać co roku w Europie i skutecznie łączyć to z ligą. Dlaczego tak nie jest? Trzeba z tego wyciągnąć wnioski.
- To był najlepszy skład Legii z jakim tutaj grałeś?
- Nie. Najlepszy był skład, który zdobył mistrzostwo w 2021 roku. Gdybyśmy zatrzymali zawodników i uzupełnili brakujące elementy, moglibyśmy walczyć na dwóch frontach. Jestem przekonany, że tak by się to wówczas nie skończyło.
- Skoro o zmianach mowa - co jest najważniejszą różnicą względem poprzedniego sezonu. Inna mentalność drużyny? Teraz potraficie odwrócić losy spotkania, wcześniej dostawaliście bramkę i było po meczu.
- Problemy wtedy się nawarstwiły. Byliśmy zmęczeni, brakowało rotacji, nie było nawet czasu na treningi. Graliśmy co chwilę, wpadliśmy w monotonię, brakowało też szczęścia. Na szczęście trzeba sobie zasłużyć, ale nam go naprawdę brakowało. Zdarzały się mecze, które kontrolowaliśmy, ale traciliśmy przypadkowego gola i tak jak powiedziałeś, był koniec. Myślę, że w połowie przegranych meczów mogliśmy uniknąć porażki. Może nie dominowaliśmy rywali, ale nie powinniśmy tak kończyć tych spotkań. Gra w Europie wymaga odpowiedniego planu, czasu, stworzenia drużyny. Kiedy uda ci się już stworzyć zespół, musisz go utrzymać na odpowiednim poziomie, uzupełniać braki, a nie budować od nowa. Kręgosłup musi być niezmienny. U nas tak nie było. Odeszli od nas zawodnicy, którzy odegrali kluczowe role w zdobyciu mistrzostwa. Awans do Ligi Europy był w tym świetle dużym sukcesem. Oczywiście, była to też zasługa trenera. Pamiętam rozmowę z Czesławem Michniewiczem po wakacjach. Wróciłem do klubu trochę później ze względu na przerwę reprezentacyjną. Trener powiedział, że mamy teraz inny zespół. Miałem również swoje indywidualne cele, ale te można zrealizować tylko z drużyną. Sam nic nie zrobię. Nie mówię, że mieliśmy słaby zespół. Ale jeśli chcesz grać w pucharach, musisz utrzymać drużynę, która od dłuższego czasu ma wypracowane schematy, jest zgrana. Jesteśmy klubem, który musi sprzedawać, nie zmienimy tego, to normalna sprawa w świecie futbolu. Ale byłem zaskoczony skalą tego zjazdu.
Jeśli chcesz grać w pucharach, musisz utrzymać drużynę, która od dłuższego czasu ma wypracowane schematy, jest zgrana. Jesteśmy klubem, który musi sprzedawać, nie zmienimy tego, to normalna sprawa w świecie futbolu. Ale byłem zaskoczony skalą tego zjazdu.
- To już historia. Przejdźmy do rzeczywistości, bo ta jest teraz bardziej optymistyczna. Widać dobrą atmosferę i więź, którą wytworzyliśmy z kibicami. Objawia się to szczególnie przy okazji robienia zdjęć po meczach.
- Najpierw zawodnik musi skupić się na sobie. Nikt mi nie wmówi, że kibic, czy nawet wy chcecie wygrywać bardziej niż ja. Naprawdę, każdy piłkarz wychodzi na boisko, aby potem zejść z niego zwycięsko. Natomiast kibice nas wspierają i jest to bardzo cenne. Ważna jest też moja praca, opinia kolegów z drużyny. Atmosfera w drużynie jest kluczowa. Jeśli w szatni stworzysz odpowiednie środowisko, to potem widać to na murawie. Jestem profesjonalistą, nie patrzę czy na trybunach są moi rodzice, przyjaciele czy ktoś inny. Dla mnie najważniejsze jest wykonanie własnej pracy. Z drugiej strony, jako osoba pracująca w sporcie, cieszę się na widok pełnego stadionu. Jest to jednak na drugim miejscu. Gram przede wszystkim, po to by jak najlepiej wykonać swoją pracę. Dopiero po meczu, oglądając filmy i zdjęcia, dostrzegasz całą otoczkę. I tak, jest to piękne, o to chodzi w piłce. Ale biegając po murawie, jest to gdzieś obok. Jak była pandemia, graliśmy przy pustych trybunach, mogłem łatwo przekazać wskazówki koledze, słyszałem uwagi trenera, komunikacja na boisku była zdecydowanie ułatwiona. Ale czułem pustkę, kiedy nie widziałem kibiców. Jako piłkarze jesteśmy przyzwyczajeni do stadionowej atmosfery, do tłumów na trybunach. Wszystko jednak zależy od punktu widzenia. Dla Filipa jako profesjonalisty wykonującego swoją pracę, to co dzieje się wokół nie ma znaczenia. Dla Filipa jako fana tej dyscypliny sportu, atmosfera meczu odgrywa ogromną rolę. Łatwiej wtedy wytworzyć właściwą energię.
- Ta atmosfera w zespole aż tak się zmieniła, że ten sezon wygląda zupełnie inaczej?
- Atmosferę tworzą wyniki. W każdym zespołowym sporcie tak to działa. W momencie kryzysu możesz lepiej poznać ludzi, z którymi tworzysz drużynę, sprawdzić jak radzą sobie w tak trudnych sytuacjach. W tym słabym sezonie ja wcale nie czułem, że atmosfera była jakaś tragiczna. Jednak sam byłem w takim momencie, w dołku psychicznym, że nie interesowało mnie nic, co dzieje się obok. Złapałem monotonię, nie miałem żadnych uczuć, do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć. Czułem totalną obojętność. To najgorsze, co może się wydarzyć. Kiedy przegrywasz, naturalną emocją jest złość. Ja czułem pustkę. Lepiej być wku*** niż pozbawionym jakichkolwiek uczuć. Mnie to niestety dopadło. Wracałem po meczu do domu i... To było coś strasznego, nie chciałbym odczuwać tego już nigdy więcej. Rozczarowujesz wtedy siebie, rodzinę, zespół, kibiców, ale nie wiesz jak to naprawić. Miałem wrażenie, że kilkanaście razy waliliśmy pięścią w stół, mówiliśmy sobie, że dłużej tak być nie może, a było jeszcze gorzej. W pewnym momencie pojawia się rezygnacja, widzisz, że nic nie ma sensu. Każdy z nas to czuł i było to przerażające doświadczenie.
- Jaką rolę w odbudowie mentalnym drużyny spełnił trener Runjaić?
- Trener jest psychologiem, bardzo dużo z nami rozmawia. Jednak jeśli piłkarze nie zmienią pewnych rzeczy w swoich głowach, to nawet dziesięciu takich trenerów nie zdziała cudów. Przemiana w każdym z nas była najważniejsza. W tamtym sezonie podstawowym celem był awans do europejskich pucharów. To był priorytet. Zrealizowaliśmy ten cel, a później posypała się nasza sytuacja w lidze. Oczywiście nie chcę być, źle zrozumiany. W lidze wyglądaliśmy fatalnie, nie miało prawa się to wydarzyć w Legii Warszawa. Uciekłem trochę od tematu trenera. Trener Runjaić ma swoje metody, wprowadził nowych ludzi, nieco świeżości, pojawili się nowi gracze. Narodził się nowy dzień. Jestem tutaj trzeci rok i co miesiąc coś się zmienia. Jestem do tego przyzwyczajony. Nie pamiętam nawet dokładnie, ilu trenerów mnie prowadziło. Zawsze zależy mi jednak, żeby trener był z nami jak najdłużej i zbudował drużynę. Każdy trener ma moje wsparcie, chcę, aby mu się udało. Droga do sukcesu jest naprawdę długa i wszystko ma znaczenie. Piłkarze, sztab, kibice, władze - wszyscy muszą mieć takie same ambicje.
W poprzednim sezonie byłem w takim momencie, w dołku psychicznym, że nie interesowało mnie nic, co dzieje się obok. Złapałem monotonię, nie miałem żadnych uczuć, do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć. Czułem totalną obojętność. To najgorsze, co może się wydarzyć. Kiedy przegrywasz, naturalną emocją jest złość. Ja czułem pustkę. Lepiej być wku*** niż pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
- Skoro o ambicjach mowa - udało Ci się zabukować bilet na mundial do Kataru.
- Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu! Tak jak mówiłem – mistrzostwa świata z reprezentacją Serbii były moim marzeniem. Czuję, że to poniekąd takie ukoronowanie kariery. Chcę zagrać na wielkim turnieju. Sama obecność jest czymś wyjątkowym, ale nie chcę na tym poprzestać. Dam z siebie 100%, aby trener dał mi zagrać na tym mundialu. Od początku bardzo mi na tym zależało. Wiedziałem, że muszę zrobić wszystko i wtedy uda mi się wylecieć do Kataru. Teraz wraz z całą reprezentacją patrzymy w najbliższą przyszłość, bo przed nami wielkie wyzwania, ale też wielka szansa.
- Jakie są ambicje reprezentacji Serbii na ten turniej?
- Serbia jedzie na mundial po bardzo dobrym okresie. Za nami świetny czas eliminacji, w których udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie mierzyć się i pokonywać najlepsze zespoły. Wygraliśmy grupę, w której była mocna Portugalia. Mamy znakomitą atmosferę. Byłem w tej kadrze już wcześniej, wiem jak to wygląda od środka. Takiej atmosfery jak teraz nie było jednak chyba jeszcze nigdy odkąd pamiętam. Każdy z nas jest bardzo podekscytowany. Ja osobiście nie mogę się doczekać. Mamy ogromny potencjał i swój pomysł na grę. Kibice i piłkarze mogą mieć dużo powodów do optymizmu. Nie jedziemy na ten turniej jako „chłopcy do bicia”. Mamy swoje cele, a ja czuję, że możemy wiele namieszać.
- Nie macie chyba żadnych powodów do strachu i obaw. Grupę eliminacyjną wygraliście przecież bez żadnej porażki.
- W profesjonalnym sporcie nie ma miejsca na strach. Takie podejście musisz mieć ty – indywidualnie, ale również cała twoja drużyna. Kogo mielibyśmy się bać? Mamy świetnych zawodników, poukładany zespół. Przed nami trzy mecze grupowe. Z jednej strony to aż trzy spotkania, ale z drugiej tylko trzy. Nie ma miejsca na błędy, nie ma miejsce na porażkę. Przed nami pierwsze spotkanie z Brazylią. Rywal każdemu znany, tej reprezentacji nie trzeba nikomu przedstawiać. Dla nas to jednak po prostu pierwsze spotkanie, które jak każde inne będziemy chcieli wygrać. Wyjście z grupy będzie pierwszym naszym celem. To największy możliwy turniej, ale jeżeli jesteś dobrze przygotowany, masz ułożony zespół, to spoglądasz wysoko. Chcemy przełożyć naszą ciężką pracę na mistrzostwa świata w Katarze i być tam jak najdłużej.
- Obecne pokolenie serbskich piłkarzy jest najlepsze jakie pamiętasz? Macie w kadrze świetnych zawodników. Dusan Vlahović, Dusan Tadić, Sergej Milinković-Savić…
- W naszej kadrze od zawsze grali zawodnicy światowego formatu, ale aktualny skład… wystarczy spojrzeć tylko na nazwiska. Atak Mitrović – Vlahović… ja nie wiem, czy jest zespół, którym ta dwójka nie potrafiłaby strzelić goli. Mając takich graczy z przodu wiesz, że na pewno stworzycie sobie jakieś sytuacje. Każda reprezentacja chciałaby mieć w składzie tak bramkostrzelny duet napastników. Ostatnie spotkania bardzo dużo nas nauczyły. Złapaliśmy odpowiednią formę, wygrywaliśmy mecze. Moim zdaniem nawet lepiej, że tegoroczny mundial rozgrywany będzie w trakcie sezonu. Wszyscy są przygotowani, a to może mieć na nas jeszcze większy wpływ
Reprezentacja Serbii ma ogromny potencjał i swój pomysł na grę. Kibice i piłkarze mogą mieć dużo powodów do optymizmu. Nie jedziemy na ten turniej jako „chłopcy do bicia”. Mamy swoje cele, a ja czuję, że możemy wiele namieszać.
- Formacja ofensywna robi wrażenie, ale w pozostałych liniach też wyglądacie naprawdę solidnie.
- Mamy bardzo dużo możliwości. Atak jest niesamowity. To nasza mocna strona, ale w każdej formacji znajdziemy wartościowych piłkarzy. Granie na jednym boisko z takimi zawodnikami jak np. Dusan Tadić czy Sergej Milinković-Savić to przyjemność. Masz wrażenie, że oni widzą więcej, szybciej myślą na boisku. Każdy z nich jest bardzo ważnym ogniwem w swoim klubie. To daje ci bardzo dużo możliwości. Jako piłkarz, grając obok takich zawodników czujesz, że jesteś po prostu lepszy. Musisz być lepszy mając kogoś takiego dookoła. Takie nazwiska jak Vlahović, Mitrović, Tadić, Kostić…
- A właśnie, Filip Kostić. To twój bezpośredni rywal w walce o pozycję na lewym wahadle.
- Zgadza się, a zobaczcie jaką on ma jakość. Piłkarz Juventusu, mecze w Lidze Mistrzów, w Serie A, to nie bierze się znikąd. Muszę być najlepszą wersją samego siebie, aby móc powalczyć o pierwsze miejsce w składzie. Bycie w gronie takich piłkarzy bardzo mnie motywuje. Cieszę się, że tam jestem. Mamy generację, która w najbliższych miesiącach może osiągnąć coś fajnego.
- Możecie być Chorwacją poprzedniego mundialu?
- Wszystko jest możliwe! Jesteście z nami przy klubie i wiecie, jak to wygląda. W piłce nożnej cienka linia rozdziela to, gdy jesteś na topie, od momentu, w którym spadasz w dół. Podobna sytuacja może mieć miejsce na mundialu. Jeden mecz może cię wyróżnić i sprawić, że zajdziesz bardzo daleko. Oczywiście działa to też w drugą stronę – jedno przegrane spotkanie i możesz stracić wszystko. Futbol to często ułamki sekund i krótkie momenty, które determinują przyszłość.
- Masz jakiegoś wymarzonego rywala, z którym chciałbyś zagrać na mundialu?
- Na tych mistrzostwach rywal nie jest ważny. Po prostu bardzo chciałbym wystąpić i poczuć to wszystko z boiska. Okej, Brazylia to rywal medialny i elektryzujący, ale każdy mecz jest tak samo ważny. Za każdy można dostać maksymalnie trzy punkty. Chcemy wygrać z grupowymi przeciwnikami niezależnie od ich potencjału. Osobiście będę zadowolony z każdej minuty, którą spędzę na murawie. Chciałbym dopisać do swojej kariery występy w reprezentacji Serbii na mistrzostwach świata.
- „Filip Mladenović zatrzymał Neymara”. Takie tytuły gazet, to by było coś.
- Oby tak było! Jak zagram przeciwko Brazylii, to mogę wam obiecać, że zrobię wszystko, aby zatrzymać Neymara. Nie będzie miał ze mną łatwo (śmiech). Jestem ambitny i chcę dostać swoją szansę. Sama obecność to świetna sprawa i spełnienie marzeń, ale na tym nie zamierzam się zatrzymać.
- Filip, czego mamy ci życzyć na te najbliższe miesiące?
- Zdrówka przede wszystkim. O pozostałe rzeczy ja zadbam (śmiech).
Autor
Mateusz Okraszewski, Przemysław Gołaszewski