Gil Dias: W Legii otrzymałem zaufanie, którego w przeszłości bardzo mi brakowało - Legia Warszawa
Plus500
Gil Dias: W Legii otrzymałem zaufanie, którego w przeszłości bardzo mi brakowało

Gil Dias: W Legii otrzymałem zaufanie, którego w przeszłości bardzo mi brakowało

Jako nastolatek trafił do AS Monaco i już wtedy wróżono mu wielką karierę. Dołączył do drużyny naszpikowanej gwiazdami światowego formatu i młodymi piłkrarzami, o których lada chwila miała usłyszeć cała Europa. Był jednym z zawodników o największym potencjale i dużym talencie. Jak pokazał czas, talent to nie wszystko, a w piłce nożnej bardzo liczą się również takie aspekty, jak stabilizacja, zaufanie, czy pewność siebie. Poznajcie Gila Diasa, który w rozmowie z Legia.com rozlicza się ze swoją przeszłością i podkreśla, jak ważne wsparcie otrzymał w Warszawie. 

Autor: Mateusz Okraszewski

Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Mateusz Okraszewski

Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka

Jako nastolatek trafił do AS Monaco i już wtedy wróżono mu wielką karierę. Dołączył do drużyny naszpikowanej gwiazdami światowego formatu i młodymi piłkrarzami, o których lada chwila miała usłyszeć cała Europa. Był jednym z zawodników o największym potencjale i dużym talencie. Jak pokazał czas, talent to nie wszystko, a w piłce nożnej bardzo liczą się również takie aspekty, jak stabilizacja, zaufanie, czy pewność siebie. Poznajcie Gila Diasa, który w rozmowie z Legia.com rozlicza się ze swoją przeszłością i podkreśla, jak ważne wsparcie otrzymał w Warszawie. 

 

- Ludzie mówią, że żeby uczyć się na błędach trzeba dostać od życia jakąś lekcję. Nie miałeś czasami wrażenia, że tych piłkarskich lekcji od życia dostałeś aż za dużo?
- Futbol uczy wielu rzeczy i pozwala Ci spojrzeć na wiele spraw od innej strony. Każdego dnia możesz się wiele nauczyć. Ważne jest to, aby cały czas iść do przodu i codziennie łapać nowe doświadczenia, bo nigdy nie wiesz, kiedy to może zaprocentować. Niestety, czasem w życiu piłkarskim przydarzą Ci się bolesne lekcje, których nie chciałeś doświadczyć. To właśnie przytrafiło się mnie. Z perspektywy czasu patrzę na to jednak z trochę innej strony. Udało mi się trafić tutaj, do Legii. To spełnienie marzeń wielu zawodników. W życiu piłkarza podejmowałem wiele decyzji, które nie zawsze były trafione. Ostatecznie trafiłem jednak do tak wielkiego klubu jak Legia, a to napawa mnie dumą. 
 

- Miałeś niecałe 11 lat i dołączyłeś do Sportingu Lizbona. W drużynie młodzieżowej występowałeś tylko przez rok i jak sam mówiłeś – w tym okresie miałeś już dosyć płaczu. Co się wtedy wydarzyło?
- Gdy jesteś młody, to marzysz o dołączeniu do wielkiego klubu. Na pewno nie byłem jedynym dzieciakiem, który chciał zrobić ogromną karierę. Oferta ze Sportingu była dla mnie wielkim wyróżnieniem. Czułem się szczęśliwy i chciałem podjąć to wyzwanie. Po pewnym czasie usłyszałem w klubie, że nie spełniam oczekiwań. To był dla mnie ogromny szok. Byłem młodym chłopakiem. Marzyłem o grze w piłkę, a w jednej chwili te marzenia mogły mi zostać zabrane. Miałem momenty, w których płakałem, naprawdę było ich dużo. Czułem się bardzo źle, nie mogłem tego zrozumieć. Ale nigdy nie chciałem się poddać. Wiedziałem, że jest to właśnie jedna z tych lekcji, które muszę przeżyć, aby dalej iść do przodu. 
 

- Odezwał się do ciebie klub Sanjoanense, w którym występowałeś przez pięć lat. 
- Ze Sportingu trafiłem do Sanjoanense. Chociaż była to bardzo dobra decyzja dla mojej kariery, to na pewno kosztowała mnie wiele zdrowia. Po szkole jeździłem na treningi – około godziny w jedną stronę i godziny w drugą. Bywały dni, gdy jako trzynastolatek widziałem swoją rodzinę może przez godzinę dziennie i nawet nie miałem czasu, aby na spokojnie z nimi porozmawiać. Potrzebowałem jednak zaufania ze strony klubu i ludzi opiekujących się młodymi piłkarzami. To było mi bardzo potrzebne i to otrzymałem w Sanjoanense. Chciałem się dalej rozwijać, a ten zespół umożliwił mi taką szansę. Przez pięć lat dorosłem jako piłkarz i jako człowiek. Następnie trafiłem do Bragi, a stamtąd do AS Monaco. Moja kariera nabrała rozpędu. 

Zdjęcie

- Pozostanie w Bradze pozwoliłoby mi jeszcze bardziej dorosnąć i oswoić się z seniorską piłką. Nie traktuję tego jednak jako błąd. Każdy obiera własną drogę karierę. W tamtym momencie transfer do Monaco wydawał mi się najlepszą opcją. 

- Transfer do AS Monaco był spełnieniem marzeń?
- Zdecydowanie tak. Transfer do AS Monaco był dla mnie spełnieniem marzeń. Wiedziałem, że w tym klubie mogę się rozwinąć, a wielu młodych piłkarzy – dzięki grze właśnie w tym zespole – zrobiło wielkie kariery. Teraz z perspektywy czasu widzę jednak, że mogłem podjąć inną decyzję. Pozostanie w Bradze pozwoliłoby mi jeszcze bardziej dorosnąć i oswoić się z seniorską piłką. Nie traktuję tego jednak jako błąd. Każdy obiera własną drogę kariery. W tamtym momencie transfer do AS Monaco wydawał mi się najlepszą opcją. 
 

- Zostając jeszcze na chwilę przy AS Monaco. Bardzo dużą rolę w tamtym czasie odegrał twój dziadek, który opiekował się tobą, gdy nie byłeś jeszcze pełnoletni. 
- W tamtym czasie moja mama i tata żyli w separacji. Mój tata zamieszkał w Hiszpanii, a moja mama pracowała w Portugalii. Razem ze mną w Monaco zamieszkał mój dziadek, który oglądał każdy mój mecz, zawoził mnie na treningi, odwoził z nich z powrotem do domu, ale też pomagał mi w codziennym funkcjonowaniu – chociażby w gotowaniu. Gdy przechodziłem do AS Monaco bardzo chciałem mieć kogoś ze swojej rodziny blisko. Nie wiedziałem, czy w tak młodym wieku mogę poradzić sobie w zupełnie nowym kraju, nowej kulturze. Mój dziadek zrobił dla mnie wszystko, abym był szczęśliwy. Zawsze będę mu wdzięczny za to, ile mi poświęcił. Nie ma słów, którymi mógłbym określić to, jak bardzo mu dziękuję. Przez cały ten czas starałem się dawać z siebie równie dużo, żeby mógł czuć się ze mnie dumny. 
 

- Po transferze do AS Monaco pojawiły się od razu głosy porównujące Cię do najlepszych Portugalczyków z tego klubu – Ricardo Carvalho, Bernando Silvy, czy Joao Moutinho. 
- Takie sytuacje raczej się nie zdarzały. Cała portugalska grupa wspaniale mnie przyjęła. Bardzo im za to dziękuję, bo dzięki temu łatwiej było mi wejść do drużyny. Ja na samym początku ustawiony byłem jako skrzydłowy. Na tej pozycji bardzo dobrze się czułem i gry właśnie tam oczekiwali ode mnie trenerzy. Ricardo był środkowym obrońcą, a Joao i Bernardo to środkowi pomocnicy. Oczywiście wiedziałem, że każdy z nich jest gwiazdą drużyny, a ja chciałem być równie znaczącą postacią. Nie odczuwałem jednak presji związanej z tym, że mam być kolejnym, tak utalentowanym Portugalczykiem w Monaco. 

Zdjęcie

- Wydaje mi się, że w tamtym momencie – gdy byłem bardzo młodym zawodnikiem – moja głowa nie funkcjonowała tak, jak powinna. Gdy któryś raz z kolei nie widziałem swojego nazwiska w pierwszym składzie, albo kadrze zespołu, to za bardzo się rozluźniałem, gubiłem swoją koncentrację. To miało zapewne wpływ na tydzień treningowy. Wszystko we mnie się nagromadzało i nie wiedziałem, w jaki sposób sobie z tym poradzić.

- We Francji nie otrzymałeś wielu szans w pierwszym zespole. Po dobrych wypożyczeniach w Varzim i Rio Ave, dołączyłeś do Fiorentiny. Czego Ci wtedy zabrakło?
- I to jest dobre pytanie. W większości klubów, do których trafiałem notowałem dobre wejścia. Strzelałem gole, notowałem asysty, trenerzy byli ze mnie zadowoleni. Po upływie kilku tygodni to wszystko się zmieniało. Miałem problemy, żeby to wszystko sobie poukładać. Tym bardziej, że taka sytuacja działa się w kilku klubach. Czasami nie wiedziałem, co mam zrobić. Potrzebna mi była stabilizacja. Wydaje mi się, że w tamtym momencie – gdy byłem bardzo młodym zawodnikiem – moja głowa nie funkcjonowała tak, jak powinna. Gdy któryś raz z kolei nie widziałem swojego nazwiska w pierwszym składzie, albo kadrze zespołu, to za bardzo się rozluźniałem, gubiłem swoją koncentrację. To miało zapewne wpływ na tydzień treningowy. Wszystko we mnie się nagromadzało i nie wiedziałem, w jaki sposób sobie z tym poradzić. Bolało mnie to, że sytuacja się powtarza i – tak jak mówiliśmy wcześniej – dostaję kolejne lekcje, których bardzo nie chciałem dostać. Przez ostatnie lata bardzo się rozwinąłem nie tylko jako piłkarz, ale też człowiek. Wiem, że muszę być zawsze gotowy na to, co się akurat wydarzy. 
 

- Portugalski dyrektor sportowy – Lucas Campos – powiedział, że Gil Dias ma duży talent, ale nieśmiałość trochę mu przeszkadza. Zgadzasz się z tym?
- Zgadzam się z tym. Byłem trochę wstydliwy i nieśmiały. To na pewno bardzo mi przeszkodziło. Czasami brakowało mi tej pewności siebie, którą mieli inni piłkarze. Szczególnie w młodości potrzebowałem więcej czasu na aklimatyzację, poznanie drużyny. Nie potrafiłem się tak szybko otworzyć na nowo poznane osoby. Czułem się przez to bardziej zablokowany, ale mocno pracowałem nad tym, aby walczyć z nieśmiałością. Teraz czuję, że bardzo się rozwinąłem jeśli chodzi o pewność siebie i dzięki temu widzę, co zrobiłem źle te kilka lat temu. 

Zdjęcie

- Moim problemem było to, że przez kilka lat tak często zmieniałem klub. Nie mogłem się przez to się rozwinąć i brakowało mi stabilizacji. Chciałem uwolnić się od Monaco, a Benfica wyciągnęła do mnie rękę. Spędziłem tam półtora roku i w końcu poczułem stabilizację. Udało mi się również strzelić gola Sportingowi. Wtedy zrozumiałem, że wyciągnąłem wnioski z tak naprawdę pierwszej lekcji, gdy Sporting ze mnie zrezygnował.

- W Monaco miałeś okazję poznać Kyliana Mbappe. Jak można go opisać?
- Pierwszy raz Kyliana Mbappe spotkałem, gdy graliśmy w drugiej drużynie Monaco. Występowaliśmy w rezerwach, ale już tam było widać, jaki on ma potencjał. Robił na boisku takie rzeczy, które dla większości piłkarzy były nieosiągalne. Z piłką przy nodze był niesamowity. Miał dużą łatwość dryblingu. Potrafił jednym ruchem minąć trzech rywali, a przy tym był bardzo szybki – praktycznie nie do dogonienia. Czułem, że zrobi wielką karierę. Gdy dołączył do pierwszego zespołu, zaczął strzelać gole dla drużyny, to powiedziałem: „To jest ten moment. Świat piłkarski stoi przed Kylianem otworem”. Po transferze do PSG stał się jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Prywatnie zawsze był świetnym kolegą, a co ważniejsze - normalnym chłopakiem, który kochał piłkę jak nic innego. Gdy graliśmy razem mieliśmy dobry kontakt, ale w kolejnych latach nasze kariery poszły w różne strony i rozmawialiśmy mniej. Cieszę się jednak, że miałem okazję występować z takim piłkarzem. 
 

- Po wypożyczeniu do Famalicao, Benfica zdecydowała się wykupić Ciebie z Monaco. Poczułeś ulgę?
- To był moment, w którym wreszcie mogłem zamknąć rozdział o nazwie: „Monaco”. Moim problemem było to, że przez kilka lat tak często zmieniałem kluby. Nie mogłem się przez to się rozwinąć i brakowało mi stabilizacji. Potrzebowałem trafić do klubu, który ponownie mi zaufa. Zbyt często trafiałem na wypożyczenia roczne, czasem nawet półroczne. Ciągłe przeprowadzki, zmiany klimatu. Tak naprawdę co pół roku rozpoczynałem nowe życie. W którymś momencie uznałem, że tak dłużej być nie może. Musiałem w końcu zrobić krok w przód i cieszę się, że umożliwiła mi to Benfica. 
 

- W Lizbonie od razu dobrze się odnalazłeś, mając w głowie to, że kilka lat temu – w Sportingu – nie poszło po twojej myśli?
- Nie miałem takich myśli w głowie. Benfica to wielki klub, z ogromną historią i tradycją. Chciałem uwolnić się od Monaco, a oni wyciągnęli do mnie rękę. Spędziłem tam półtora roku i w końcu poczułem stabilizację. Udało mi się również strzelić gola Sportingowi. Wtedy zrozumiałem, że wyciągnąłem wnioski z tak naprawdę pierwszej lekcji, gdy Sporting ze mnie zrezygnował. Ta bramka smakowała bardzo dobrze, chociaż jedyną osobę, której chciałem wtedy coś udowodnić byłem ja sam. 

Zdjęcie

Wiem, że miałem i mam jakość. Wiem również, że nie pokazałem w kilku klubach tego, na co tak naprawdę mnie stać. Nie chcę zwalać winy na nikogo. Wolę patrzeć na samego siebie i uczyć się na tym, co zrobiłem źle. Czuję, że w wielu przypadkach, gdy byłem wypożyczany, mogłem zrobić więcej

- Z perspektywy czasu – jesteś szczęśliwy z tego, że mogłeś zagrać w kilku najlepszych ligach piłkarskich na świecie, czy bardziej boli Cię to, że w większości klubów nie dostałeś poważniejszej szansy. 
- Gra w lidze francuskiej, hiszpańskiej, angielskiej, czy portugalskiej, to spełnienie marzeń wielu młodych piłkarzy. Bardzo się cieszę, że udało mi się dokonać takiej sztuki, ale nie mogę być w pełni zadowolony z tego, jak wyglądały moje ostatnie, piłkarskie lata. Wiem, że miałem i mam jakość. Wiem również, że nie pokazałem w kilku klubach tego, na co tak naprawdę mnie stać. Nie chcę zwalać winy na nikogo. Wolę patrzeć na samego siebie i uczyć się na tym, co zrobiłem źle. Czuję, że w wielu przypadkach, gdy byłem wypożyczany, mogłem zrobić więcej. Czasu jednak nie cofnę, a teraz najważniejsze jest to, co przede mną. Teraz patrzę tylko na przyszłość. Jestem w Legii, gdzie czuję się bardzo dobrze. Od samego początku otrzymałem duże zaufanie. Warszawa to takie miejsce, w którym chciałbym zostać na dłużej. 

Zdjęcie

- Bardzo lubię grać w God of War. Mogę przyznać się, że zagrałem chyba w każdą możliwą część tej gry, a od niedawna zacząłem zbierać figurki z nią związane. To taka kolekcja lalek w kształcie postaci występujących w tej grze. Każda z nich ma nieproporcjonalnie większą głowę.

- Chciałbym, żeby kibice poznali Gila Diasa nie tylko jako piłkarza, ale też człowieka. Wiem, że masz kolekcję nietypowych figurek. 
- Bardzo lubię grać na Playstation. Gdy byłem mały, to grałem jeszcze więcej. Teraz oczywiście mam więcej obowiązków, ale w wolnym czasie lubię tego typu aktywność. Bardzo lubię grać w God of War. Mogę przyznać się, że zagrałem chyba w każdą możliwą część tej gry, a od niedawna zacząłem zbierać figurki z nią związane. To taka kolekcja lalek w kształcie postaci występujących w tej grze. Każda z nich ma nieproporcjonalnie większą głowę. Muszę przyznać, że nazbierałem już ich całkiem sporo. 

 

- Prócz kolekcji figurek z gry, w domu twojej mamy znajdują się pewne zwierzęta. 
- Od małego kochałem zwierzęta. Fascynował mnie ich świat, mogłem patrzeć na nie godzinami. Najbardziej jednak interesował mnie świat ptaków. W ostatnim czasie kupiłem papugę Arę, która już dołączyła do naszej kolekcji. 
 

- W wolnym czasie podobno bardzo lubisz robić świece, a w ostatnich tygodniach zakupiłeś przebranie związanego ze świętem Bożego Narodzenia, Grincha. 
- Idą święta, więc muszę mieć świąteczne przebranie. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, w domu rodzinnym, bardzo często zakładaliśmy stroje związane z tą porą roku. Kilka dni temu zobaczyłem ten strój w jednym ze sklepów i od razu wiedziałem, że muszę go mieć. Na pewno przy wigilijnym stole będzie śmiesznie i już czekam, jak na taki kostium zareaguje moja rodzina. 

 

- Jeśli chodzi o świece, to wraz z moją dziewczyną bardzo często kupowaliśmy je do domu. Lubiliśmy ich zapach, a każda z nich wprowadzała do mieszkania rodzinną, pełną ciepła atmosferę. Jednego dnia widziałem filmik, jak pewien mężczyzna sam próbuje zrobić taką świecę. Od razu zdecydowałem się, że również ja taką wykonam. Niestety, okazało się to trudniejsze niż myślałem. 
 

- A jak to było ze słynnym przeskakiwaniem przez płot, gdy zapomniałeś kluczy do domu. 
- Moja dziewczyna uwielbia czekoladę, a ja chciałem jej dać taki mały prezent. Niestety, tego dnia zapodziałem gdzieś klucze. Nie wiedziałem do końca co zrobić, ale szczęście dziewczyny było najważniejsze. Sprawa była prosta. Musiałem przeskoczyć płot, aby dać jej czekoladę. Na całe szczęścia akcja zakończyła się sukcesem i bardzo się cieszyłem, gdy ostatecznie widziałem uśmiech na jej twarzy. Chyba można przyznać, że była to romantyczna akcja.

Zdjęcie

- Z upływem czasu coraz bardziej rozumiałem, do jakiego miejsca trafiłem. Legia to klub z ogromnymi tradycjami i cieszę się, że jestem częścią tej drużyny. Razem z kolegami z zespołu stworzyliśmy pewnego rodzaju rodzinę z kibicami przychodzącymi na stadion, a także wszystkim mieszkańcami Warszawy.

- Mam dla Ciebie zadanie. Spróbuj ułożyć najlepszą jedenastkę zawodników, z którymi grałeś w jednej drużynie. Formacja 4-3-3. 
- To będzie trudne zadanie. Najlepszy bramkarz… Grałem z wieloma świetnymi zawodnikami, ale najlepszym z nich był chyba Odysseas Vlachodimos. Przez wiele lat reprezentował barwy Benfiki i w wielu spotkaniach spektakularnymi interwencjami ratował nas od utraty bramki. Na prawą obronę wybiorę Djibrila Sidibe. Bardzo dobrze wspominam go za czasów gry w Monaco. Był niemal nie do przejścia, a przy tym potrafił dać wiele drużynie w ofensywie. Na środek obrony wybieram Ricardo Carvalho i Nicolasa Otamendiego. Tutaj nie trzeba wiele mówić – defensorzy klasy światowej. Lewa obrona to zdecydowanie Alejandro Grimaldo. Każdy widział, że ma talent, ale dopiero w tym sezonie pokazuje pełnie swoich możliwości, a jego Bayer Leverkusen zaskakuje wszystkich. W środku pola tercet stworzą Bernardo Silva, Joao Moutinho i na pozycji numer „dziesięć” – Rafa Silva. Wybór trzech napastników będzie prosty – Kylian Mbappe, Dimitar Berbatov i Radamel Falcao. To zawodnicy, których nie trzeba przedstawiać szerszej publiczności, a każdy z nich był kluczową postacią swoich drużyn i gwiazdą na skalę światową. 

 

Najlepsza jedenastka Gila Diasa: Vlachodimos – Sidibe, Carvalho, Otamendi, Grimaldo – Moutinho, Bernardo Silva, Rafa Silva - Mbappe, Berbatov, Falcao. 
 

- Minęło już trochę czasu, odkąd trafiłeś do Legii. Jak czujesz się w nowym klubie po upływie kilku miesięcy i po rozegraniu już 13 spotkań. 
- Na samym początku miałem lekkie trudności z szybkim zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu, w nowej drużynie i w kraju z zupełnie inną kulturą i tradycjami. Z upływem czasu coraz bardziej rozumiałem, do jakiego miejsca trafiłem. Legia to klub z ogromnymi tradycjami i cieszę się, że jestem częścią tej drużyny. Razem z kolegami z zespołu stworzyliśmy pewnego rodzaju rodzinę - z kibicami przychodzącymi na stadion, a także wszystkimi mieszkańcami Warszawy. To bardzo ważne szczególnie dla nowego piłkarza. Cieszę się, że tak szybko zdążyłem zadebiutować i z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. To dla mnie bardzo ważne, bo czuję zaufanie trenera i wszystkich ludzi pracujących dla tego klubu. 

Zdjęcie

- Obecność kogoś takiego w drużynie jest bardzo ważna, a Josue spełnia swoją rolę idealnie – zarówno na boisku, jak i poza nim. Grając obok niego wiesz, że jedyny możliwy scenariusz na mecz to zwycięstwo. Nawet jeżeli spotkanie nie ułoży się po twojej myśli, to masz zrobić wszystko, aby ostatecznie cieszyć się z wygranej. 

- Josue i Yuri Ribeiro dobrze wprowadzili Cię do drużyny?
- Dokładnie tak. Jako Portugalczycy trzymamy się razem, spędzamy ze sobą wiele czasu. Yuri jest moim bliskim przyjacielem. Bardzo namawiał mnie, abym podpisał kontrakt z Legią i od pierwszego dnia bardzo mnie wspiera. To samo tyczy się Josue, który jest kapitanem i liderem drużyny. Dzięki ich wsparciu o wiele łatwiej i szybciej było mi się zaaklimatyzować. 
 

- Z Yurim jesteście dobrymi przyjaciółmi, ale co po tych kilku miesiącach możesz powiedzieć właśnie o Josue?
- Josue jest liderem zespołu. Na każdym kroku daje z siebie wszystko, aby poprowadzić drużynę do zwycięstwa. Jego mentalność wpływa na każdego z nas. On nienawidzi przegrywać i zawsze zrobi to, co może pomóc nie tylko jemu, ale również jego kolegom dookoła. Każdy z nas czuje jego wsparcie i wie, jak ważnym ogniwem jest dla Legii. Prywatnie to wspaniały człowiek, oddany swoim najbliższym. Zawsze Ci pomoże, zawsze Cię wysłucha i zawsze da dobrą radę. Obecność kogoś takiego w drużynie jest bardzo ważna, a Josue spełnia swoją rolę idealnie – zarówno na boisku, jak i poza nim. Grając obok niego wiesz, że jedyny możliwy scenariusz na mecz to zwycięstwo. Nawet jeżeli spotkanie nie ułoży się po twojej myśli, to masz zrobić wszystko, aby ostatecznie cieszyć się z wygranej. 
 

- Czego na sam koniec możemy Ci życzyć – zarówno w życiu piłkarskim, jak i tym prywatnym?
- Chciałbym rozegrać bardzo dobry sezon w Legii. Każdy z nas wie, że celem jest mistrzostwo i Puchar Polski. Będziemy walczyć o te trofea do ostatniej kolejki. Mam nadzieję również, że awansujemy do kolejnej fazy rozgrywek w Lidze Konferencji, bo taki klub jak Legia zasługuje na grę w Europie przez cały rok. W życiu prywatnym chcę być po prostu szczęśliwy i tym szczęściem otaczać wszystkich swoich najbliższych. To jest dla mnie zdecydowanie najważniejsze. 

Zdjęcie
Udostępnij

Autor

Mateusz Okraszewski

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.