Historia: Kalendarium Legii (1 maja) - Mroczne zwycięstwo z pucharze - Legia Warszawa
Plus500
Historia: Kalendarium Legii (1 maja) - Mroczne zwycięstwo z pucharze

Historia: Kalendarium Legii (1 maja) - Mroczne zwycięstwo z pucharze

Codziennie na Legia.com - w Kalendarium Legii - przypominać Wam będziemy istotne wydarzenia ze 104-letniej historii klubu z Łazienkowskiej przypadające na dany dzień. 1 maja 1964 roku legioniści triumfują w finale rozgrywek o Puchar Polski, zwyciężając po dogrywce Polonię Bytom 2:1. Obydwie bramki dla Wojskowych zdobył Henryk Apostel, tę zwycięską na dwie minuty przez końcem meczu. Było to trzecie krajowe trofeum w historii klubu z Łazienkowskiej.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Po nieudanym sezonie ligowym, zdobycie przez Legię Pucharu Polski było tylko nagrodą pocieszenia. Wojskowi byli faworytami meczu finałowego, który rozegrano 1 maja na... zaśnieżonej murawie Stadionu Dziesięciolecia w Warszawie. „Zanim jeszcze piłkarze wybiegli na boisko... dla większości kibiców Legia już była triumfatorem rozgrywek. Życie jak zwykle zweryfikowało nieco te plany i piłkarze Legii na ostateczny sukces musieli się mocno napracować, wygrywając dopiero po dogrywce 2:1. Chociaż mecz rozgrywano 1 maja 1964 roku, to na skutek dogrywki kończono go - bez oświetlenia - 30 minut przed zachodem słońca (spotkanie zaplanowano na godzinę 17, by wszyscy zdążyli dotrzeć na stadion z pochodu pierwszomajowego – przyp. red.). Piłka i zawodnicy pogrążali się w mroku i kiedy na trybunach zaczęto mówić o powtórce finału, Henryk Apostel w 118. minucie strzelił zwycięskiego gola” – czytamy na historycznych stronach „Naszej Legii”.

Zdjęcie

„Legioniści zdobyli jednak na osłodę Puchar Polski. Zmagania o to trofeum zaczęły się dla nich jeszcze przed wznowieniem rozgrywek ligowych. Wojskowi w 1/4 finału zmierzyli się u siebie z Szombierkami Bytom, wygrywając po dwóch golach Henryka Apostela. O finał zagrali, także przy Łazienkowskiej, z Pogonią Szczecin i wygrali skromnie 1:0. Co może dziwić, oba spotkania oglądała zaledwie garstka widzów – pierwsze ok. 4000, drugie o połowę mniej. Większej widowni doczekał się dopiero ten najważniejszy mecz – finał, który decyzją PZPN odbywał się również w stolicy, na Stadionie X-lecia, i na cześć ludu pracującego wyznaczono go na 1 maja. Tego dnia, zgodnie z tradycją Święta Pracy, obowiązkowe były pochody z chorągiewkami w rękach, gołąbkami pokoju, kiełbasą zwyczajną i piwem jasnym z syrenką na etykiecie. Po wszystkich uroczystościach partyjni notable przenieśli się na stadion, by obserwować spotkanie o nagrodę Przewodniczącego Rady Państwa, bo tak oficjalnie nazywano wtedy rozgrywki o Puchar Polski. Wyposzczona warszawska publiczność zjawiła się na trybunach giganta w liczbie 25 tys. i na początku zanosiło się, że nie będzie miała wielu powodów do radości. Rywal Legii – Polonia Bytom, mimo że w tabeli ligowej plasowała się znacznie niżej, na boisku radziła sobie bardzo dobrze. Wojskowi od pierwszej minuty zostali zepchnięci do defensywy. Polonia przeważała, ale była skutecznie wybijana z rytmu. Legia nękała ją kontratakami i po jednym z nich Henryk Apostel w 38. minucie płaskim strzałem pokonał Edwarda Szymkowiaka. Bytomianie byli w szoku i niewiele brakowało, a przegrywaliby wyżej, uchronił ich przed tym jedynie bramkarz, który trzykrotnie świetnie bronił uderzenia legionistów. Dość nieoczekiwanie dwie minuty przed końcemmeczu padło wyrównanie – Jan Banaś plasowanym strzałem pokonał Stanisława Fołtyna. Konieczna okazała się dogrywka. W niej przeważali uskrzydleni bytomianie, którzy według śląskiej prasy powinni dostać rzut karny za faul na Liberdzie, ale sędzia ocenił sporną sytuację inaczej. Wyglądało na to, że o losach Pucharu Polski zdecyduje... losowanie. W tamtych czasach w przypadku braku rozstrzygnięcia dogrywki nie rozgrywano konkursu rzutów karnych, a PZPN zarządził, że finał nie będzie powtarzany, tylko ma być rozstrzygnięty od razu, za pomocą rzutu monetą. Minutę przed ostatnim gwizdkiem legioniści przeprowadzili jednak decydującą akcję meczu. Ściemnia się już w błyskawicznym tempie, już nic nie widać! Na 60 sekund przed końcem – i... przed losowaniem – Żmijewski poszedł po lewym skrzydle i wyłożył piłkę Apostelowi, który... miał lepszy wzrok niż Szymkowiak – opisywała śląska „Trybuna Robotnicza” (104/1964). Organizatorzy spotkania całkowicie się skompromitowali, i to nie po raz pierwszy. Mecz kończył się w ciemnościach, piłka i zawodnicy ginęli w mroku. W tej sytuacji rozstrzygnięcie, które padło w 118. minucie spotkania, było bardziej dziełem przypadku niż przemyślanej akcji. Dlatego legioniści mogą mówić o szczęściu – czytamy na łamach książki 'Piłkarski Puchar Polski' (Warszawa 1988). Zresztą i 'Trybuna Robotnicza' nie szczędziła organizatorom krytycznych słów. Gwoli ścisłości należy wspomnieć, że po pierwsze, warunki były takie same dla obu drużyn, a po drugie, z tymi ciemnościami to była lekka... przesada. Dogrywka skończyła się pół godziny przed zachodem słońca, ale skoro reporter śląskiej gazety z wysokości trybun potrafił dostrzec i dokładnie opisać decydującą akcję, powinien przecież uznać, że piłkarze widzieli piłkę lepiej od niego. Wolał jednak stać się rzecznikiem pokonanych, którzy, nie potrafiąc przyjąć godnie porażki, nie stanęl do ceremonii wręczenia pucharu. Triumfując po raz trzeci w rozgrywkach o Puchar Polski, legioniści stali się ich rekordzistami. Smaczkiem tego meczu był fakt, że Polonię pogrążył rodowity bytomianin, który do stolicy trafił właśnie ze śląskiego klubu. W Warszawie został bohaterem, w rodzinnych stronach wręcz przeciwnie. Kiedy pojechał na urlop do Bytomia, wszyscy jego znajomi, łącznie z rodzicami, wypominali mu te dwa strzelone gole ich ukochanej Polonii. Pretensje o te dwie bramki to miała rodzina i może sąsiedzi oraz starzy znajomi, a kibice... Trzeba powiedzieć wprost, to nie były pretensje, tylko mordobicie – wspominał Apostel (Archiw. W.B.). Zdobycie przez piłkarzy Legii pierwszego od 1956 roku piłkarskiego trofeum – w dodatku podczas obchodów XX-lecia Polski Ludowej – zostało docenione przez ministra obrony narodowej, marszałka Mariana Spychalskiego, który wysłał na adres klubu własnoręcznie napisane gratulacje. Podobno robił tak jedynie w nadzwyczaj wyjątkowych okolicznościach” - czytamy w Księdze Stulecia Legii Warszawa.

Zdjęcie

1 maja 1964 r. Finał rozgrywek o Puchar Polski

 

Legia Warszawa – Polonia Bytom 2:1 (1:0, 1:1, 1:1) po dogr.

Bramki: Apostel (38, 118) – Banaś (88)

 

Legia: Fołtyn – Masheli, Gmoch, Trzaskowski, Piechniczek – Krajczy, Żmijewski, Brychczy, Apostel – Korzeniowski, Kulanek

Polonia: Szymkowiak – Dymarczyk, Winkler, Wieczorek, Orzechowski – Grzegorczyk, Lukoszczyk, Banaś, Pogrzeba – Liberda, Jóźwiak

 

***

Remis z Syreną

Z kolei 1 maja 1945 roku w pierwszym spotkaniu rozegranym u siebie WKS zremisował ze stołeczną Syreną 3:3. W barwach klubu z Łazienkowskiej zadebiutował Kazimierz Górski. Po raz pierwszy na Stadionie Wojska Polskiego obchodzono wówczas święto robotnicze  - dużym nakładem ochotniczych sił wojska, zawodników i młodzieży szkolnej, która po lekcjach pracowała przy porządkowaniu stadionu, boisko obiektu zostało doprowadzone do stanu używalności.

Zdjęcie

„Pierwszy mecz na prawdziwym boisku, gdzie stały dwie bramki na których wisiały siatki i były wyznaczone linie boiska, rozegraliśmy 1 maja 1945 roku. Mecz ten odbył się na Łazienkowskiej, gdy obiekt Legii został już uporządkowany, a stawiło się na nim całe nasze dowództwo. Trudno było się oprzeć wzruszeniu wbiegając na murawę. Na wietrze łopotały biało-czerwone flagi, orkiestra wygrywała dziarskiego marsza, a na trybunach mnóstwo ludzi, niemal w komplecie koledzy z I zapasowego pułku, jak również liczne grono oficerskie. Naszym przeciwnikiem był zespół Syreny Warszawa. Pamiętam, że kiedy zdobyliśmy bramkę, jeden z dowódców zarządził specjalną premię – po strachanie wódki dla każdego. Jednak kiedy zawodnicy Syreny wyrównali, odwołał swoją decyzję. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 3:3 i obiecana wcześniej premia trafiła w nasze ręce” – wspominał na łamach NL Kazimierz Górski. Trenerem drużyny był w tamtym okresie Julian Neuding. WKS wystąpił wówczas w następującym składzie: Piętka - Dębiński, Grządziel, Kownacki, Dudek – Kowacki, Turkowski, Górski, Szymański – Hawalewicz, Marzec.

Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.