
Historia: Kalendarium Legii (1 września) - 31. rocznica śmierci Kazimierza Deyny
Codziennie na Legia.com - w Kalendarium Legii - przypominać Wam będziemy istotne wydarzenia ze 104-letniej historii klubu z Łazienkowskiej przypadające na dany dzień. 1 września 1989 roku opuścił nas piłkarz niezastąpiony, wielka osobowość, legenda Legii – Kazimierz Deyna. Dziś przypada 31. rocznica śmierci jednego z najlepszych piłkarzy w historii naszego klubu i polskiej piłki.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński, Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka, Archiwum Legii, Archiwum Wiktora Bołby
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński, Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka, Archiwum Legii, Archiwum Wiktora Bołby
1 września 1989 roku w wieku 41 lat w wypadku samochodowym w San Diego zginął jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiego futbolu, legenda Legii i reprezentacji Kazimierz Deyna.
W Legii Warszawa „Kaka” zadebiutował w meczu I ligi 20 listopada 1966 roku przeciwko Ruchowi Chorzów. Jego pierwszy gol dla naszego Klubu to trafienie w wygranym na wyjeździe meczu z GKS Katowice 13 maja 1967 roku. Był jedną z głównych postaci „Wielkiej Legii” budowanej przez „Trenera Stulecia” - Jaroslava Vejvodę, a kontynuowanej podczas pracy szkoleniowca Edmunda Zientary. Praca Vejvody przyniosła efekty w sezonie 1968/1969. Wówczas to czeski trener zdobył z Legią Warszawa pierwszy tytuł mistrzowski, z Deyną w roli wielkiej gwiazdy i idola publiczności. Po tym sezonie nastąpiła zmiana szkoleniowca. Rok później, pod wodzą Zientary Legia obroniła tytuł. Przede wszystkim jednak Wojskowi fantastycznie pokazali się w europejskich pucharach, dochodząc aż do półfinału Pucharu Mistrzów. Był to niepodważalny sukces. Wówczas nasz Klub był bardzo blisko końcowego trofeum, a jego marsz w Europie zatrzymał holenderski Feyenoord Rotterdam. Ostatnim trofeum zdobytym przez Deynę w Warszawie był Puchar Polski w 1973 roku.


Świetne wyszkolenie techniczne, znakomity drybling, kapitalne uderzenia ze stałych fragmentów – tymi atutami „Kaka” od początku urzekł kibiców przy Łazienkowskiej, stając się koszmarem bramkarzy w całej Polsce i Europie. Jan Tomaszewski powiedział na potrzeby materiału dla tygodnika „Sportowiec”: - Na dziesięć prób Kazio strzelał mi jedenaście bramek. Przed treningami strzeleckimi groziłem, że albo ja stanę do innej bramki, albo on będzie strzelał na inną. Po prostu nie cierpiałem tego.
W barwach Wojskowych Kazimierz Deyna rozegrał łącznie 390 spotkań, strzelając w nich 141 bramek. W 1978 roku Legię zamienił na Manchester City. Trzy lata później przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie występował w San Diego Sockers, w barwach którego grał również w lidze halowej.



Tak o wyjątkowości Deyny jako piłkarza i osoby w rozmowie z Legia.com wypowiedział się Grzegorz Kalinowski, dziennikarz sportowy i pisarz, a także kibic Legii: - Po pierwsze, był tym piłkarzem, który potrafił regulować tempo gry. W reprezentacji Kazimierza Górskiego grali naprawdę niezwykli piłkarze, w każdej formacji, ale to co wyróżniało tę drużynę, to fakt, że Deyna potrafił dyrygować innymi piłkarzami i pokazać, dlaczego wcześniej Francuzi nazwali go „Generałem”, po meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Saint-Etienne.
On był tym prawdziwym boiskowym generałem. Oczywiście, niektórych denerwowało to, że on robił „kółeczka”. To był taki jego znak rozpoznawczy. Kiedy większość kibiców domagała się, żeby pobiegł z piłką do przodu, żeby wyprowadzić jakąś szaloną kontrę, on niespodziewanie stawał i robił kółko. W tym czasie się rozglądał i analizował sytuację. Ci, z którymi o nim rozmawiałem, chociażby Jan Tomaszewski, mówili, że on analizował dwa-trzy ruchy do przodu. Miał jakiś taki „piłkarski komputer”, który pozwalał mu wybrać właściwy wariant i wiedzieć, co się wydarzy później.
(...) - Kibice kiedyś mi opowiedzieli historię z tamtego okresu, jak pojechali do Gdańska i zabrakło im pieniędzy na powrót. Kto im pomógł i dał te pieniądze? Właśnie Deyna. Nie był facetem, który gnał do kibiców i opowiadał wiele anegdot, ale jak trzeba było to on do nich wyciągnął pomocną dłoń.




Po zakończeniu kariery Kazimierz Deyna zdecydował się na pozostanie w Stanach Zjednoczonych. 1 września 1989 roku zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Dzisiejszy dzień jest zatem 31. rocznicą jego śmierci.
Tak okoliczności śmiertelnego wypadku legendy Legii opisał w książce „Deyna” Stefan Szczepłek:
- Na sześciopasmowej autostradzie I-15, na północ od Miramar Road stał samochód ciężarowy Ford F-600, należący do Meksykanina Manuela Vasqueza, zamieszkałego w kalifornijskim San Ysido. Samochód zepsuł się, więc kierowca zostawił go prawidłowo na prawym skrajnym pasie (awaryjnym), zapalił żółte pulsujące światła i poszedł szukać pomocy. Było już po północy. Ciepło, sucho. Drogę w tym miejscu, w pobliżu skrzyżowania, oświetlały latarnie. Niewielki ruch, żadnych nadzwyczajnych okoliczności. Maksymalna prędkość na tym odcinku drogi wynosiła 55 mil, czyli niecałe 100 km na godzinę. Deyna znacznie tę granicę przekroczył. Może zasnął, może migające miarowo żółte światła ostrzegawcze trucka wziął za jakieś inne. Jechał bowiem tak, jakby niczego przed swoim samochodem nie widział. Jedynie pustą, wolną drogę. Całą siłą jednotonowego Dodge'a uderzył w tył zaparkowanej ciężarówki. Policja nie stwierdziła śladów hamowania. Wóz Deyny wpadł na stojący samochód przodem i prawą stroną. Kazimierz Deyna miał zapięte pasy, ale to mu nie pomogło. Przednia część samochodu została zmiażdżona aż do fotela kierowcy. Kazik nie żył nawet minuty od momentu zderzenia. Była godzina 1:25 w nocy. Zginął na miejscu. Coroner Charles Kelly napisał w raporcie, że przyczyną śmierci były liczne obrażenia głowy, klatki piersiowej, a w ślad za nimi także i wewnętrzne. Deputy Medical Examiner John W.Eisele sporządził później pięciostronicowy raport, w którym jako cause of death podaje - multiple injuries. Urazy były tak liczne i widoczne, że Deyna pochowany został z zabandażowaną głową.
Kazimierz Deyna został pochowany 9 września 1989 roku na cmentarzu El Camino Memorial Park. 23 lata po tragicznej śmierci legendy Wojskowych prochy wróciły do ojczyzny, trafiając na powązkowską Aleję Zasłużonych. Podczas uroczystości zorganizowanej 6 czerwca 2012 roku w Warszawie odsłonięto pomnik Deyny oraz pamiątkową tablicę na trybunie jego imienia na stadionie przy #Ł3. Pamięć do dziś pozostała żywa w sercach i głowach kibiców Wojskowych.



Panie Kazimierzu – pamiętamy i za wszystkie radosne chwile dziękujemy!
***
Z kolei 1 września 2004 roku przed wejściem do budynku klubowego przy Łazienkowskiej została wmurowana tablica ku pamięci Kazimierza Deyny. Jej uroczyste odsłonięcie miało miejsce 22 stycznia 2005 roku. Na nowo powstałym stadionie trybuna wschodnia (niegdyś w tym miejscu mieściła się słynna Żyleta) została przez kibiców – w wyniku konkursu w 2010 roku – nazwana imieniem Kazimierza Deyny. Dziś tablica mieści się na frontowej ścianie trybuny północnej, przy głównym wejściu do siedziby naszego klubu.

Autor
Janusz Partyka