Historia: Kalendarium Legii (6 maja) - Trzy puchary Topolskiego - Legia Warszawa
Plus500
Historia: Kalendarium Legii (6 maja) - Trzy puchary Topolskiego

Historia: Kalendarium Legii (6 maja) - Trzy puchary Topolskiego

Codziennie na Legia.com - w Kalendarium Legii - przypominać Wam będziemy istotne wydarzenia ze 104-letniej historii klubu z Łazienkowskiej przypadające na dany dzień. Przejął opaskę kapitana od Kazimierza Deyny, gdy ten odchodził do Anglii. Na Łazienkowskiej spędził w sumie dziewięć lat, przez pięć będąc kapitanem. Łącznie zagrał w Legii 288 meczów i zdobył 23 bramki. 6 maja 1973 roku w drużynie z Łazienkowskiej zadebiutował obrońca Adam Topolski.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński, Adam Polak/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński, Adam Polak/Archiwum Legii

„Adam Topolski, najlepszy obrońca Polski!” – śpiewali o nim kibice Legii. Nasz dzisiejszy bohater jest jednym z najbardziej zasłużonych piłkarzy w historii Klubu z Łazienkowskiej. Przejął opaskę kapitana od samego Kazimierza Deyny – gdy ten odchodził do Manchesteru City – będąc jego serdecznym przyjacielem. W Warszawie spędził niemal całą dekadę, rozegrał w Legii 288 meczów, w których zdobył 23 bramki.

Zdjęcie

Strzelał gole dla Wojskowych w dwóch finałach o Puchar Polski, jest członkiem elitarnej Galerii Sław. I choć dziś mieszka w Wielkopolsce, twierdzi, że w jego sercu jest tylko Legia. Przez całą swoją piłkarską karierę występował na pozycji prawego obrońcy. Nie inaczej było w Legii, w której był jednym z najlepszych piłkarzy w historii klubu grających na tej pozycji. Adam Topolski jest wychowankiem Vitcovii Witkowo, grał również w poznańskiej Warcie, Górniku Konin i wreszcie Legii, z którą odnosił największe sukcesy. Zadebiutował w drużynie prowadzonej przez Lucjana Brychczego 6 maja 1973 roku – w bezbramkowym spotkaniu z Gwardią Warszawa przy Łazienkowskiej.

Zdjęcie

„Nie ulega wątpliwości, że wszystko osiągnąłem dzięki Legii. Pamiętam jak dziś, był 25 kwietnia 1973 roku. Rozpocząłem treningi, a w rundzie wiosennej rozegrałem łącznie pięć spotkań. Nieoficjalnie zadebiutowałem w Legii w meczu o Puchar Zamku Królewskiego z Gwardią Warszawa. Na początku nie miałem wielkich umiejętności, za to serce do gry zawsze było wielkie. Wypełniałem wszystkie zadania nakazane przez trenera. Grałem twardo, a czasem specjalnie, żeby spodobać się kibicom, robiłem wślizg za wślizgiem. Oni doceniali poświęcenie na boisku. Znałem swoje miejsce w szeregu. Nikt nie musiał mi kazać nosić sprzętu, nie miałem z tym problemu, zawsze byłem pierwszy do pomocy. Chciałem wpaść w oko Deynie, Ćmikiewiczowi, Niedziółce, Gadosze, Pieszce, mógłbym wymienić ich wszystkich. Oni pomogli mi wejść do drużyny. Tym bardziej, że zająłem miejsce Władka Stachurskiego, reprezentanta Polski. Kibice szybko mnie polubili. Ja też zawsze ten klub lubiłem, bo miał twardy zespół, a ja byłem zawodnikiem grającym ostro” – wspominał w wywiadzie dla „Naszej Legii” Adam Topolski. 

Zdjęcie

„To się potwierdziło. Wtedy Legia była na ustach całej Polski, bo występowała w rozgrywkach o europejskie puchary i walczyła o mistrzostwo. Na początku byłem zszokowany, bo siedziałem w szatni między Gadochą, Deyną i Ćmikiewiczem, którzy rok wcześniej zdobyli złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium. Na początku każdemu mówiłem na 'pan'. Wydawało mi się, że Legia to sen. Byłem zdumiony tym, co zobaczyłem. Na 'pan' mówiłem też chociażby do Piotrka Mowlika, który był moim rówieśnikiem, a później został nawet szwagrem. Po pewnym czasie koledzy kazali zwracać się na 'ty', miałem jednak do nich szacunek. Po pięciu tygodniach treningów wyszedłem w pierwszym składzie w finale o Puchar Polski. Pokonaliśmy Polonię Bytom i zdobyliśmy trofeum. Mam do dzisiaj wielki szacunek do trenera Lucjana Brychczego. Wówczas był młodym szkoleniowcem, ale brał aktywny udział w zajęciach z resztą zespołu. Warsztat miał świetny, może nie był wygadany, ale wolał więcej robić niż mówić. Dzisiaj wielu szkoleniowców potrafi tylko mówić. Dobrze mi się grało pod jego okiem” – kontynuował w rozmowie z „Naszą Legią” Topolski.

Zdjęcie

Przez kilka lat był przy Łazienkowskiej kapitanem drużyny, przejmując opaskę po swoim przyjacielu Kazimierzu Deynie, który wyjeżdżał wówczas kontynuować dalszą część swojej kariery w Anglii. „Pozycja Deyny w szatni była wiodąca, wszystkie oczy były zwrócone na niego. Gdy uznano go trzecim piłkarzem na świecie, Legia wyjeżdżała na zagraniczne wyjazdy dzięki niemu. Deyna cieszył się wielkim autorytetem, miał posłuch w drużynie. Gdy wracaliśmy z meczu i powiedział, że idziemy do knajpy na Solcu, to szli wszyscy. Niektórzy po prostu bali się mu odmówić. Zamawiany był więc obiad, albo kolacja, do tego jakiś drink. Każdy musiał swoje zapłacić, to zgrywało kolektyw. Mogę o nim powiedzieć wiele, często spotykaliśmy się całymi rodzinami. Znałem Kazia jako elokwentnego faceta, wielu bardzo zaskakiwał. Gdy go poznałem, był nieco małomówny, nie potrafił się za bardzo wypowiadać w mediach – zresztą jak wielu innych piłkarzy, ale potem się zmienił. Potrafił rozbawić całą salę, jak już się rozkręcił. Ludzie zrywali boki ze śmiechu, gdy opowiadał kawały. Było z nim zabawnie. Dzisiaj każdy mówi o nim tylko dobrze, nawet najwięksi wrogowie sprzed lat opowiadają o nim różne historie. Wiadomo, że był kochany w Warszawie i w Legii. Ale aż żal było patrzeć na niego po meczu z Portugalią, gdy strzelił gola i został wygwizdany na Stadionie Śląskim. Bardzo to przeżywał” – wspominał „Kakę” w rozmowie w NL Topolski. 

Zdjęcie

Ostatni mecz z „eLką” na piersi Adam Topolski rozegrał niemal równo dziewięć lat później – 9 maja 1982 roku z Pogonią w Szczecinie. Podczas pobytu w stolicy trzykrotnie zdobył z drużyną Wojskowych Puchar Polski (1973, 1980 i 1981), dwukrotnie wpisując się w spotkaniach finałowych na listę strzelców. Był jednym z najbardziej cenionych i lubianych zawodników z Łazienkowskiej, do tego stopnia, że kibice Legii układali przyśpiewki sławiące jego nazwisko. W Warszawie nie każdy tego doświadcza. Był niezwykle ofensywnie i twardo grającym obrońcą. Na boisku zacięty, bojowy, ambitny, obdarzony potężnym uderzeniem z dystansu. Przez dziewięć lat gry w Legii wystąpił w 288 meczach, w których strzelił 23 gole. Jak na obrońcę, to bardziej niż solidny wynik. Zajmuje 14. miejsce na liście piłkarzy, którzy rozegrali największą liczbę spotkań w barwach Legii w całej historii. Bez wątpienia zapracował na swoje w niej miejsce, choć przecież ani razu nie zagrał w kadrze Polski.

Zdjęcie

„Kopa” na Legii

Z kolei 6 maja 1961 roku legioniści rozegrali na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie mecz ze Stade de Reims (1:3). Okazją było 40-lecie „Przeglądu Sportowego”. W drużynie rywali grał m.in. słynny Raymond „Kopa” Kopaszewski.

 

„W sobotni wieczór, 6 maja 1961 roku, kibice zasiadający na trybunach byli świadkami wielkiej piłkarskiej uczty w wykonaniu Legii i Stade de Reims (1:3). Częste oklaski i gorący doping były odpowiednim miernikiem wysokiego poziomu spotkania. Raymond Kopa cały czas kontrolował grę Stade de Reims, będąc niezrównanym reżyserem panującym nad piłką. Trzy bramki, które straciła Legia, padły po akcjach Kopy. Był to niezwykły strateg, stąd nie może dziwić jego pseudonim – 'Napoleon futbolu'” – czytamy na historycznych kartach „Naszej Legii”.

Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.