
Historia: Kalendarium Legii (7 maja) - Pieszko, czyli polski Gerd Müller
Codziennie na Legia.com - w Kalendarium Legii - przypominać Wam będziemy istotne wydarzenia ze 104-letniej historii klubu z Łazienkowskiej przypadające na dany dzień. 7 maja 2005 roku do Galerii Sław Legii został włączony Jan Pieszko. Dwukrotny Mistrz Polski (1969 i 1970), zdobywca krajowego pucharu (1973) oraz uczestnik półfinału Pucharu Europy (1969/70) przez dziewięć lat występów w Legii rozegrał dla niej 238 meczów i strzelił 68 goli.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Janusz Partyka, Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Janusz Partyka, Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
Jan Pieszko przyszedł na świat 5 lutego 1942 w Drewiennikach. Jest wychowankiem Darzboru Szczecinek (występował w tym klubie w latach 1958-1960). Piłkarską karierę kontynuował w Bałtyku Gdynia (1961-1962), Zawiszy Bydgoszcz (1963-1967) i Legii Warszawa, której barw bronił w latach 1967-1976. Występował jako środkowy napastnik, choć czasem grywał na innych pozycjach, przeważnie w drugiej linii.

Pieszko trafił na Łazienkowską w ciekawych okolicznościach. W roku 1966 został wypożyczony z Zawiszy Bydgoszcz na mecze z okazji 50-lecia Legii (m.in. z Tottenhamem Londyn) i na tyle dobrze się w nich zaprezentował, że... do Bydgoszczy już nie wrócił. Mimo że o głowę niższy od obrońców rywali, ogrywał ich z dziecinną łatwością bądź skutecznie wykańczał skutecznie akcje szybkich skrzydłowych Gadochy i Żmijewskiego. Był napastnikiem instynktownie czującym strzeleckie okazje, silnym punktem drużyny niemal przez dekadę.

„Jeden z najlepszych, najpopularniejszych i najbardziej skutecznych napastników Legii przełomu lat 60. i 70. Teoretycznie jego warunki fizyczne nie predestynowały go do gry na środku ataku i walki z silnymi stoperami rywali. Ale choć był niski, jednak zwrotność, skoczność i piłkarski spryt powodowały, że stawał się wprost nieuchwytny w polu karnym. Nic dziwnego, że zyskał przydomek 'Bombardier', a eksperci piłkarscy w Europie widząc jego posturę i styl gry nazwali go 'polskim Gerdem Müllerem'. Strzelił wiele ważnych goli dla Legii. Po jego strzałach w europejskich rozgrywkach kapitulowali bramkarze najlepszych drużyn Europy: Saint-Étienne, Standardu Liège, Atlético Madryt i AC Milan. Miał pecha – został uznany za zawodnika klasy krajowej, a w najlepszych latach jego kariery w roli środkowego napastnika w reprezentacji obsadzano zawsze Włodzimierza Lubańskiego, dlatego legioniście nie dane było grać w kadrze” - piszą o Janie Pieszko autorzy Księgi Stulecia Legii.

Poza boiskiem zawsze spokojny, stonowany i uczynny. Z jego osobą nigdy nie wiązały się żadne afery, a sędziowie bardzo rzadko karali go kartkami. Z Legią jest dwukrotnym Mistrzem Polski (1969, 1970) i zdobywcą Pucharu Polski (1973), a także członkiem Galerii Sław Legii. Ani razu nie zagrał jednak w pierwszej reprezentacji Polski.

Ale hat-trick!
Z kolei 7 maja 1988 roku w ligowym meczu Legii z Olimpią Poznań Dariusz Dziekanowski strzelił trzy gole w... cztery minuty. Tak oto opisywała tę sytuację na swych historycznych kolumnach „Nasza Legia”: „Za przykład niech posłuży historia Dariusza Dziekanowskiego. Zwyczajem tamtych lat było koszarowanie drużyny przed meczami na Fortach Bema, skąd piłkarze bezpośrednio przyjeżdżali na stadion. Pewnego razu na takim zgrupowaniu, które odbywało się przed meczem z poznańską Olimpią (7 maja 1988 roku), piłkarz Legii Dziekanowski postanowił napić się kawy. Na Fortach było to niemożliwe, ponieważ jedyna funkcjonująca tam kawiarenka była już zamknięta. Dlatego Darek, by zrealizować swoje pragnienie, wyruszył do miasta. Na wieść o tym trener Strejlau wpadł w szał. Tak go to zezłościło, że chciał natychmiast zawiesić 'Dziekana', ponieważ podejrzewał, że pojechał dogadać się z Olimpią. Jednak po bardzo burzliwej dyskusji na linii trener-zawodnicy postanowił wystawić 'Dziekana' w składzie. I tak kibice nieznający przedmeczowych kulis przymierzali się do trzech punktów. Niestety, wbrew oczekiwaniom piłkarze i kibice przeżyli szok, ponieważ już w ósmej minucie meczu Olimpia prowadziła 1:0. Proszę sobie wyobrazić, co w takiej chwili czuł trener. Na szczęście wszelkie wątpliwości zostały rozwiane w ciągu... czterech minut. Pomiędzy 22. a 26. minutą podejrzewany przez trenera o niecne czyny Dziekanowski dokonał niezwykłego wyczynu - strzelił trzy gole!”.
Ciekawostką jest fakt, że kilka minut przed ustrzeleniem hat-tricka Dariusz Dziekanowski podbiegł do linii bocznej i dokonał zmiany piłkarskiego obuwia.

Autor
Janusz Partyka