Jakub Rzeźniczak: Zdarzało się, że trener i azerscy piłkarze modlili się całą przerwę - Legia Warszawa
Plus500
Jakub Rzeźniczak: Zdarzało się, że trener i azerscy piłkarze modlili się całą przerwę

Jakub Rzeźniczak: Zdarzało się, że trener i azerscy piłkarze modlili się całą przerwę

Przed spotkaniem, którego stawką jest awans do fazy grupowej Ligi Europy UEFA, porozmawialiśmy z piłkarzem, który dał się zapamiętać kibicom obu klubów. Kuba Rzeźniczak ocenił szanse obu zespołów, ale także zdradził nam wiele smaczków z ligi azerskiej i samego kraju.

Autor: Jakub Jeleński

Fot. Mateusz Kostrzewa, Karabach Agdam, Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Jakub Jeleński

Fot. Mateusz Kostrzewa, Karabach Agdam, Archiwum Legii

- O ile mi wiadomo konflikt o Górski Karabach nie wpływa na funkcjonowanie klubu i samego zespołu. Chłopaki normalnie trenują i bez przeszkód udało im się wylecieć na mecz z Warszawie. Jedyną odczuwalną zmianą w Baku jest wprowadzenie godziny policyjnej – od 21:00 do 6:00 rano mieszkańcy muszą pozostawać w domach. Nie ma to jednak bezpośredniego wpływu na drużynę. 

 

- Było kilka zmian kadrowych odkąd po raz ostatni założyłem koszulkę Karabachu. Odszedłem ja, bramkarz, dwóch środkowych pomocników, skrzydłowy i napastnik, więc tych zmian rzeczywiście jest sporo. Na ich miejsce przyszli inni obcokrajowcy – moim zdaniem – trochę słabsi niż ich poprzednicy. Widać to zresztą po tych eliminacjach, szczególnie w spotkaniu z Molde, po którym Karabach odpadł. Jest więc to nieco słabsza drużyna niż ta, w której występowałem.

Zdjęcie

- Będąc w Baku byłem zachwycony miastem i poziomem życia tam, więc o mieszkaniu w Azerbejdżanie mogę mówić w samych superlatywach. Sprawy polityczne nigdy nie miały większego wpływu na funkcjonowanie drużyny czy codzienność każdego z nas. Wiadomo, że jest tam inna religia niż u nas, bo Azerowie wyznają islam, ale nie jest to jakaś bardzo restrykcyjna odmiana jak w Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie kobiety są zakryte od stóp do głów. W Azerbejdżanie jedynie zachowane są ich rytuały modlitewne, ale nie odczuwałem wpływu religii na życie. Religia nie pozwala pić muzułmanom alkoholu, jednak normalnie sprzedawany jest on w pubach czy restauracjach dla obcokrajowców. 

 

- Często zdarzało się, że graliśmy pod wieczór i w przerwie meczu akurat zachodziło słońce. Trener i wszyscy azerscy piłkarze rozkładali wtedy dywany modląc się przez kwadrans, nie dostawaliśmy wówczas żadnych uwag, po prostu nie-muzułmanie starali się coś ustalić między sobą. Było to dla mnie zaskakujące, ale z czasem po prostu się przyzwyczaiłem. Oprócz tego nie było jakichś większych różnic kulturowych. W mieście siedziby ma wiele światowych koncernów i mieszka tam mnóstwo Europejczyków.

Zdjęcie

- O Baku wiele osób mówiło, że to mały Dubaj – bardzo dużo tam nowoczesności. Z tego co wiem odpowiada za to żona obecnego prezydenta, która jest niezwykle proeuropejska, dużo podróżuje i podpatruje różne fajne rozwiązania z innych krajów. Na przykład taksówki ściągnęła z Anglii i są takie same jak w Londynie. Jest dużo restauracji popularnych na Zachodzie, co dla obcokrajowców stanowi duże udogodnienie. Mogę więc mówić o mieście w samych superlatywach – przed wylotem do Baku nie miałem czasu na zbytnie wyszukiwanie informacji o nim, bo odkąd dostałem propozycję do mojego odejścia z Legii minęły trzy albo cztery dni. Wszystkiego dowiadywałem się po przylocie na miejsce i mimo to zaaklimatyzowałem. 

 

- W lidze azerskiej gra tylko osiem zespołów, z czego siedem ma swoją siedzibę w Baku. Mieliśmy tylko jeden wyjazd do Qabali i wszyscy łapali się za głowę, że jak to daleko, a jechaliśmy 2,5 godziny. Strasznie się z tego śmiałem, bo wiadomo, że nawet u nas taka droga to jest naprawdę bliski wyjazd. Wobec małej liczby drużyn w lidze graliśmy ze sobą cztery razy – dwa u siebie i dwa na wyjeździe. Większość tras na stadion rywala trwała 20, 30 minut. 

 

- Na początku sezonu gdy Karabach gra w europejskich pucharach, wówczas zdarza mu się tracić punkty w lidze – trener bardzo rotuje składem. Potem jednak gdy wszystko się stabilizuje, zespół odjeżdża rywalom i ma zdecydowaną, kilkunastopunktową przewagę. Reszta zespołów jest jednak na zbliżonym poziomie i często ci, którzy bronili się przed spadkiem, walczą o awans do europejskich pucharów. Infrastruktura jest dość skromna, zainteresowanie ligą też, natomiast wszyscy pasjonują się rozgrywkami w Europie. Na puchary potrafiło przychodzić po 70 tysięcy kibiców, na ligowe mecze po tysiąc, czasem dwa.

Zdjęcie

- Największymi rywalami, takimi jak w Polsce Legia i Lech, w Azerbejdżanie są Karabach i Neftchi Baku. Kibice ze sobą rywalizują, ale wygląda to zupełnie inaczej niż w u nas. Nigdy nie słyszałem o zamieszkach na mieście – tam policja po prostu na coś takiego nigdy by nie pozwoliła. Na stadionie były oczywiście okrzyki, ale czy obraźliwe nie wiem, bo krzyczeli po azersku (śmiech).

 

- Legia na pewno musi zwrócić uwagę na Abdellaha Zubira, skrzydłowego i Donalda Guerriera, który jest szczególnie niebezpieczny przy stałych fragmentach gry. Są jeszcze młody napastnik, Mahir Emreli, który już dwukrotnie był królem strzelców ligi i Jaime Romero, bardzo groźny prawoskrzydłowy. Nie wiadomo jednak czy zagra, bo cały czas leczy kontuzję. To grupa zawodników, która indywidualnymi umiejętnościami potrafi odmienić losy meczu. Porównałbym ich do Luquinhasa. 

 

- Wojskowi muszą narzucić swój styl gry i starać się ją prowadzić. Karabach prezentuje bardzo techniczną piłkę i jeśli to Legia będzie chciała prowadzić grę, Karabach może nie do końca umieć się w tym odnaleźć. Szanse obu drużyn oceniam 50 na 50. Gdyby mecz był na wyjeździe, to gorący klimat pewnie bardziej sprzyjałby Karabachowi, ale w Warszawie szanse są bardzo wyrównane. Kluczowa może być po prostu dyspozycja dnia.

Udostępnij

Autor

Jakub Jeleński

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.