Legia vs Jagiellonia: „Mistrz” kontra „Uczeń” - Legia Warszawa
Plus500
Legia vs Jagiellonia: „Mistrz” kontra „Uczeń”

Legia vs Jagiellonia: „Mistrz” kontra „Uczeń”

W sobotni wieczór piłkarze Legii zmierzą się przy Łazienkowskiej z Jagiellonią. W ostatnich latach mecze te dostarczają kibicom wielu piłkarskich emocji. Dodatkowym smaczkiem najbliższej rywalizacji będzie pojedynek „Mistrza” z „Uczniem” lub jak kto woli „Ojca” z „Synem”. Naprzeciw siebie staną bowiem trener Aleksandar Vuković i nowy nabytek drużyny rywali Ariel Borysiuk, który szkoleniowcowi Wojskowych w piłce zawdzięcza przecież tak wiele.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Janusz Partyka, Jacek Prondzynski, Adam Polak/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Janusz Partyka, Jacek Prondzynski, Adam Polak/Archiwum Legii

Pierwszy raz trafili na siebie 16 lat temu. W 2004 roku Legia przebywa na letnim zgrupowaniu w Białej Podlaskiej, rodzinnym mieście Ariela Borysiuka, a na jeden z jej treningów przychodzi 12-letni wówczas młokos, który zaczynał właśnie przygodę z piłką w TOP 54 Biała Podlaska. Był zafascynowany drużyną z Łazienkowskiej i samym Vukoviciem. Aco ma wówczas za sobą trzy sezony w barwach Wojskowych, zwieńczone mistrzostwem Polski i Pucharem Ligi. Po zakończeniu zajęć do Aleksandara Vukovicia podchodzi nie dorastający mu nawet do ramion dzieciak i prosi o wspólną fotografię. Niedościgniony „Mistrz” i aspirujący do miana piłkarza „Uczeń”. Cztery lata później zagrali razem w pierwszej drużynie Legii Warszawa. 16-latek nagle znalazł się w drużynie ze swymi idolami, których plakaty i zdjęcia dopiero co wieszał na ścianie.

Zdjęcie

- Wieszałem plakaty wyłącznie piłkarzy zagranicznych. Ale pamiętam, że kiedy miałem 12 lat, Legia przyjechała do mojej rodzinnej Białej Podlaskiej na obóz. Po którymś z treningów robiłem sobie zdjęcia z piłkarzami. Do dziś w szatni wisi moje zdjęcie z Aco Vukoviciem, którego bardzo cenię i zawsze najbardziej podpatrywałem jego grę. To było dla mnie najbardziej niesamowite móc z nim blisko współpracować. Uważam, że sporo się od niego uczę, a on jest tak pomocny, że aż w Legii wszyscy nazywają go moim ojcem. Przyjaźnimy się i poza boiskiem. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Czy jest taka rada, za jaką jesteś mu najbardziej wdzięczny? Gadamy głównie o tym, jak zachować się na boisku w różnych sytuacjach. Wpaja mi, że poza umiejętnościami trzeba mieć charakter i charyzmę. Być twardym, nie odpuszczać - wspominał Borysiuk na łamach „Gazety Wyborczej”.

Zdjęcie

Wspomniana fotografia wisiała w szatni Legii i stała się zaczątkiem przyjaźni. Historia jak z bajki? Dla Ariela Borysiuka na pewno. „Vizir” - bo taką ksywkę otrzymał przy Łazienkowskiej - uczył się i stawiał sobie Vukovicia jako wzór do naśladowania. - Pamiętam spotkanie podczas obozu przygotowawczego. Byliśmy w Hiszpanii, a on szukał sobie miejsca jako nowicjusz. Wtedy jeszcze nie znałem słynnej historii z naszym wspólnym zdjęciem, ale przypadł mi do gustu jako piłkarz, który dużo potrafi. Zaprosiłem go więc do stołu, gdzie siedziała sama starszyzna, można powiedzieć elita. Szukał miejsca na kolacji i usiadł obok mnie i Wojtka Szali. Było sympatycznie. Ta sytuacja utkwiła mi w pamięci. Można powiedzieć, że faktycznie byłem dla niego takim parasolem ochronnym, na początku też wsparciem. Sam byłem kiedyś młodym zawodnikiem i wiem jak to jest, gdy wchodzi się do nowego zespołu seniorskiego, jak jest wtedy ciężko. W moim odczuciu Ariel swoimi umiejętnościami zasługiwał na takie wsparcie i teraz mogę powiedzieć, że się w tej ocenie nie pomyliłem. Myślę, że Arielowi moje zachowanie pomogło w kwestii wejścia do drużyny i szybszej aklimatyzacji. Ale co ważniejsze, gdy okres ochronny się skończył, to piłkarsko obronił się na boisku - wspominał w rozmowie z Legia.net Aleksandar Vuković.

Zdjęcie

Pierwszy raz zagrali razem w drużynie 26 lutego 2008 roku. Legia grała w Bytomiu z tamtejszą Polonią w rozgrywkach o Puchar Ekstraklasy, a „Vizir” pojawił się na boisku w 66 minucie zmieniając Marcina Burkhardta. Chwilę potem legioniści strzelili dwa gole i awansowali do półfinału tych rozgrywek. Do historii przeszło także inne spotkanie - ligowe starcie z Odrą Wodzisław z 19 kwietnia 2008 roku. Wówczas to Borysiuk strzelił swojego pierwszego gola w barwach Legii i stał się najmłodszym snajperem Wojskowych w historii - miał dokładnie 16 lat, osiem miesięcy i 21 dni. Mimo że minęło już 12 lat, rekord nie został pobity do dziś. Borysiuk trafił w 37. minucie. Akcję zapoczątkował Jakub Wawrzyniak, potem spychany przez obrońcę Roger Guerreiro piętą zagrał znakomicie do 16-latka. Borysiuk strzelił płasko w prawy róg bramki. - Zamknąłem oczy i uderzyłem. I teraz bardzo się cieszę - przyznał młodziutki zawodnik w rozmowie z dziennikarzem sport.pl. Legia wygrała w Wodzisławiu 2:0, a drugiego gola dołożył... Aleksandar Vuković, który trafił do siatki skutecznie egzekwując rzut wolny na 10 minut przed końcem meczu. - To bardzo utalentowany zawodnik. Wyszkoleniem technicznym przypomina mi największe talenty z Serbii. Nie przypomina polskiego piłkarza - mówił wówczas Vuković o Borysiuku. - A nasze wspólne zdjęcie z Białej Podlaskiej powiesiłem sobie na drzwiach szafki w szatni - dodał.

Zdjęcie

Po rundzie jesiennej sezonu 2008/09 Aleksandar Vuković opuścił Legię przenosząc się do Iraklisu Saloniki. „Osamotniony” Borysiuk „namaszczony” przez swojego piłkarskiego ojca występował przy Łazienkowskiej jeszcze przez trzy sezony, a potem odszedł do 1. FC Kaiserslautern. Ariel zdobył z drużyną Wojskowych trzy Puchary Polski, a po powrocie z Lechii Gdańsk w sezonie 2015/16 dołożył jeszcze mistrzostwo kraju i czwarty puchar. Jednak w chwili odejścia z Warszawy kariera Borysiuka nie była usłana różami - reprezentując barwy wspomnianego Kaiserslautern, a także Wołgi Niżni Nowogród, Lechii Gdańsk, Queens Park Rangers, Wisły Płock i Sheriffa Tiraspol, zdobył tylko jedno trofeum - mistrzostwo Mołdawii z ostatnią wymienioną drużyną. Kilka dni temu Ariel Borysiuk zdecydował się opuścić drużynę z Tiraspolu i wrócił do polskiej ligi - do Jagiellonii Białystok. - Na pewno inaczej wyobrażałem sobie pobyt w Mołdawii. Nikt mnie nie wyganiał, sam chciałem wrócić. Rozmawialiśmy na ten temat od grudnia. Władze Sheriffa się opierały, bo byłem dla nich kluczowym zawodnikiem. Zaparłem się. Byłem zdeterminowany, by odejść. (...) Trzy razy poszedłem do szefów klubu, za każdym razem mówiłem, że chcę odejść. Byłem o krok, by wsiąść w samolot, ale wiadomo, że to nie takie proste. Obowiązywał mnie kontrakt. Mołdawianie widzieli, że nie czuję się tam dobrze. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie tamte rozgrywki, ich otoczkę. Między naszą a mołdawską ekstraklasą jest taka przepaść, jak między polską ligą a Premier League. Mają infrastrukturę sportową na poziomie naszej klasy okręgowej. Ostatni mecz graliśmy u siebie w listopadzie. Zdobyliśmy mistrzostwo, mieliśmy zaplanowaną fetę. Z tej okazji na trybunach zasiadło 300–400 osób - wspomina ex-legionista w czwartkowym wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

Zdjęcie

Przez ostatnie lata drogi obydwu naszych bohaterów niejednokrotnie się krzyżowały. Choćby wtedy, kiedy „Vuko” był piłkarzem i trenerem Korony Kielce, Ariel zaś piłkarzem jego boiskowych rywali, m.in. Legii. - Patrzę z dużą sympatią na grę Ariela. Wystarczy, że powiem tak: Ariel Borysiuk jest dla mnie jak młodszy brat. Mam nadzieję, że pojedzie na Euro 2012. Może nie jestem do końca obiektywny, ale dla mnie jest najlepszy. Zobaczymy co pokaże życie - oceniał swojego następcę w 2011 roku ówczesny lider Korony Kielce na portalu sportowefakty.pl. W warszawskiej Legii obaj panowie ponownie spotkali się w sezonie 2015/16, kiedy to Aleksandar został asystentem Stanisława Czerczesowa, a Borysiuk na chwilę powrócił na Łazienkowską.

Zdjęcie

- Na pewno moment odejścia z Legii, wybór klubu, to nie były najlepsze i najtrafniejsze decyzje. Najpierw Kaiserslautern, potem Wołga w Rosji - to spowolniło jego rozwój. Ale Ariel teraz już wrócił na właściwe tory i robi karierę godną szacunku. Jest przecież wciąż reprezentantem Polski i człowiekiem cenionym w środowisku piłkarskim jako wartościowy piłkarz. Nie bez podstaw więc sądziłem, że to chłopak, którego stać na dużo. W Barcelonie pewnie nie zagra, ale stać go jeszcze na wiele. (...) Wierzę w to, że klub zrobił doskonały ruch sprowadzając Borysiuka. I nie ma do tego nic moja osobista sympatia czy sentyment. To chłodna ocena członka sztabu szkoleniowego. (...) Ariel z pewnością będzie wzmocnieniem i jego ściągnięcie będzie pożytkiem dla zespołu. (...) Wszyscy zwracają uwagę na asysty pod bramkę rywala, ale te często są wynikiem zagrania człowieka z tyłu, który doprowadził do takiej sytuacji podbramkowej. Defensywny pomocnik to dziś ważna postać. Musi mieć umiejętność rozegrania akcji, a to jest atutem Ariela i naszej drużyny – mówił w 2016 roku po ponownym przyjściu Borysiuka do Legii trener Vuković. Zawodnik spełnił pokładane w nim nadzieje i wywalczył z drużyną krajowy dublet. Po zakończeniu sezonu odszedł jednak z Legii po raz kolejny - tym razem do wspomnianego wcześniej Queens Park Rangers FC.

Zdjęcie

W sobotę przy Łazienkowskiej znów może dojść do konfrontacji „Ojca” z „Synem”, o ile w kadrze meczowej Jagiellonii Białystok znajdzie się miejsce dla 28-letniego dziś Borysiuka. - Bardzo chciałem zadebiutować już w niedzielę, z Koroną, jednak nie mogłem ze względów formalnych. Sheriff już wcześniej mógł wysłać mój certyfikat, ale zadziałali po złości. Na szczęście to już historia, w sobotę mogę wystąpić. Jeśli zagram, emocje na pewno będą spore, bo kawał czasu spędziłem w Warszawie. Szatni na pewno nie pomylę. (...) 12 lat temu wprowadzał mnie (Aleksandar Vuković - przyp. red.) do szatni Legii. Brzmi abstrakcyjnie. 12 lat... Naprawdę tyle już czasu upłynęło od mojego debiutu w lidze? (...) Każdy znał charakter Vuko, nie był to dobry wujek. Potrafił opierniczyć 30-latka, jeśli widział, że się oszczędza. Jeśli nie miałeś brudnych skarpet albo spodenek od wślizgów, to lepiej, aby on tego nie zauważył. Kiedy po podpisaniu kontraktu przyjechałem do Legii, też mi się dostało. Miałem poznać drużynę, na rozgrzewce niechcący nadepnąłem Vuko. Ochrzanił mnie, myślałem, że to gbur. Wtedy nie sądziłem, że zaraz trafię do pierwszej drużyny Legii na stałe. Kiedy potem opowiedziałem mu o tamtej sytuacji, nawet o niej nie pamiętał. Mieszkaliśmy blisko siebie na Ursynowie, zaczął podwozić mnie i Maćka Rybusa na treningi, jeździliśmy razem na posiłki. Był dla mnie jak starszy brat, wprowadzał do drużyny. Starałem się go podpatrywać, w końcu grał na mojej pozycji. Stąd też wziął się mój charakter boiskowy. W pewnym momencie musiał odejść, bo w pierwszym składzie grałem ja, a on przesiadywał na ławce. Nie miało to jednak wpływu na nasze relacje. Teraz nie mamy już stałego kontaktu. Przed rokiem rozmawialiśmy przez telefon, potem przypadkowo spotkaliśmy się w jednej z warszawskich galerii handlowych. Pewnie pogadamy po sobotnim meczu - wspomina w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” nowy nabytek drużyny z Podlasia. W sobotę, 22 lutego o godz. 17:30, Legia zagra przy Łazienkowskiej z Jagiellonią. Ariel Borysiuk znów stanie na drodze Aleksandara Vukovicia. Mamy jednak nadzieję, że powiedzenie „uczeń przerósł mistrza” nie będzie miało w tym przypadku odzwierciedlenia na murawie stadionu przy Łazienkowskiej.

 

BILETY ONLINE
NA MECZ Z JAGIELLONIĄ BIAŁYSTOK
DOSTĘPNE SĄ W TYM MIEJSCU

Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.