Z cyklu LegiaRetro (30): Piłat w legijnej szatni
Dziś w naszym cyklu zdjęcie autorstwa Eugeniusza Warmińskiego z przełomu lat 60. i 70. Gatorade w przerwie meczu? Sauna i gabinet odnowy? W tamtych latach musiała wystarczyć woda mineralna z syfonu i sprawne ręce legijnego medyka. Nie było ani napojów energetycznych, ani masażystów z prawdziwego zdarzenia przyjmujących piłkarzy na miękkich leżankach.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
Tak oto prezentowała się szatnia Legii przy Łazienkowskiej przeszło pięć dekad temu. Na pierwszym planie w szatni przy Łazienkowskiej dwaj wielcy zawodnicy Wojskowych - Robert Gadocha i Kazimierz Deyna.
„Jego przyjście do Legii w 1966 roku wzbudzało wiele emocji, a duży w tym udział mieli generałowie z Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Sam Gadocha, by trafić do Legii, zrezygnował z nauki w szkole średniej. Liczył, że zostanie objęty poborem wojskowym. Tak też się stało, z tym że najpierw, zamiast do stolicy, jako krakowianin trafił... do tamtejszego Wawelu (innego klubu podległego MON). Gen. Zygmunt Huszcza, szef WOW i prezes stołecznego klubu, nie zamierzał jednak rezygnować z zawodnika, dlatego Gadocha po rozegraniu kilku meczów w Wawelu na mocy specjalnego rozkazu trafił do kompanii sportowej Legii i od razu awansował do pierwszej drużyny. A po roku, obok takich sław jak Hubert Kostka, Zygmunt Anczok, Lucjan Brychczy i Włodzimierz Lubański, grał już w drużynie narodowej. Następne sezony potwierdziły wielką klasę lewoskrzydłowego Legii i reprezentacji Polski, której pozostał etatowym zawodnikiem. W rozgrywkach ligowych był niepodzielnym królem lewej strony boiska. W 1970 roku, gdy legioniści święcili wielkie triumfy na europejskich boiskach, uważano go za jednego z najlepszych na tej pozycji na Starym Kontynencie. Możliwości tego piłkarza były wprost nieograniczone. Bywało, że atakowało go dwóch, nawet trzech zawodników drużyny przeciwnej, a on potrafił wyprowadzić ich wszystkich w pole. Był przy tym pomysłowy, odważny i bardzo szybki. Obrońcy drużyn, którym przychodziło grać przeciw Legii lub reprezentacji Polski, dobrze wiedzieli, że gdy 'Piłat' (taki miał przydomek) ruszał z piłką, natychmiast trzeba było zdwoić czujność. Gadocha należał do współtwórców największych sukcesów reprezentacji Polski. Zdobył z nią złoty medal IO 1972 i 3. miejsce MŚ 1974. Strzelał gole lub wypracowywał pozycje do strzałów kolegom z drużyny. Po mundialu w RFN został okrzyknięty najlepszym lewoskrzydłowym globu, a najlepszy piłkarz tych mistrzostw, Franz Beckenbauer, wprost żądał od menedżerów Bayernu Monachium, by pozyskali Gadochę. W Warszawie byli u niego także działacze innej europejskiej potęgi, słynnego Realu Madryt. Niestety, ponieważ drużyny te pochodziły z krajów, które przed wojną należały do bloku faszystowskiego, oferty zostały przez ówczesne komunistyczne władze odrzucone. Mimo to Gadocha został pierwszym reprezentantem Polski, który grał w zachodnioeuropejskim klubie. Jego transfer z Legii do FC Nantes jesienią 1975 roku, był dla pozostałych piłkarzy zapowiedzią otwarcia bram Europy” - pisze o Robercie Gadosze jeden z autorów Księgi Stulecia Legii Wiktor Bołba.
Autor
Janusz Partyka