Z cyklu LegiaRetro (41): Kolorowy ptak romantycznego futbolu
Dziś w cyklu LegiaRetro przedstawiamy zdjęcie z lat 90. Na fotografii autorstwa Eugeniusza Warmińskiego pomocnik Legii Stanisław Terlecki podczas spaceru po ulicach Wiednia. „Kolorowy ptak romantycznego futbolu, enfant terrible polskiej piłki nożnej, elegant na i poza boiskiem” - pisali o Terleckim dziennikarze.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
Lata 90. Pomocnik Legii Stanisław Terlecki podczas spaceru po ulicach Wiednia. „Stasio” ma na sobie koszulkę, w której Wojskowi mierzyli się w spotkaniach z Manchesterem Utd. w rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów w sezonie 1990/1991, a także... pokaźnych rozmiarów kamerę wideo, która w tamtych czasach była w Polsce czymś wyjątkowym. Jeden z największych talentów polskiej piłki, zawodnik o znakomitej technice, nie był już wówczas piłkarzem Legii – występował w niej w latach 1988-1989, rozgrywając 42 mecze i strzelając 10 goli – ale jako rodowity warszawiak nosił barwy warszawskiego klubu także po odejściu z Łazienkowskiej.
„Kolorowy ptak romantycznego futbolu, enfant terrible polskiej piłki nożnej, elegant na i poza boiskiem, niekonwencjonalny indywidualista, facet z klasą - to tylko niektóre określenia pasujące do sylwetki piłkarza, którego tragiczne losy w książce 'Terlecki' opisał dziennikarz sportowy Piotr Dobrowolski. Terlecki był zaprzeczeniem piłkarzy, o których mówi się 'skóra, fura i komóra'. Ukończył historię na Uniwersytecie Łódzkim (tytuł pracy magisterskiej: 'Kodeks rycerski w XIV-wiecznej Polsce'), pochłaniał książki: beletrystykę, historię, psychologię, sensację, uwielbiał m.in. 'Ziemię obiecaną' i 'Trylogię', znakomicie znał Biblię. Był oczytany, inteligentny, pięknie się wysławiał. Miał swoje zdanie, bronił swoich racji, nie szedł na łatwe kompromisy. (...) Na boisku Terlecki też był przebojowy. Świetnie dryblował, imponował szybkością, grał efektownie. Uchodził za indywidualistę. Miał dwa wielkie marzenia: zagrać na mistrzostwach świata i wystąpić w jednej drużynie ze swym synem. Pierwsze się nie spełniło. Na mundialu 1978 w Argentynie nie wystąpił, bo w meczu ligowym chciał się popisać i 'potańczyć z rywalami'. A jeden z nich zaatakował go dwoma nogami. Wprawdzie dzięki katorżniczej rehabilitacji szybko wrócił na boisko, ale trener Jacek Gmoch nie zabrał go na MŚ, bo uznał, że nie do końca odzyskał pełnię sił. Mundial 1982 w Hiszpanii oglądał jako... turysta, bo został zdyskwalifikowany przez PZPN za 'aferę na Okęciu', gdzie najpierw prywatną ładą podwiózł pijanego Józefa Młynarczyka z hotelu, a potem, by uniemożliwić ekipie TVP sfilmowanie chwiejącego się bramkarza, odłączył kabel zasilający lampy, powodując brak doświetlenia w hali lotniska. (...) Niechciany w Polsce, w 1981 roku Terlecki wyjechał do USA, gdzie grał m.in. w słynnym Cosmosie Nowy Jork. Furorę robił w halowych rozgrywkach jako zawodnik Pittsburgh Spirit. Początki pobytu w USA były trudne. Wspominał: 'Łapało się każdą robotę. Sprzątałem biura za pięć dolarów za godzinę, byłem ochroniarzem...'. Dorobił się na piłce. W Pittsburghu i Cosmosie zarabiał 25 tys. dolarów miesięcznie. 'Ponad 800 razy więcej niż przeciętny Kowalski harujący nad Wisłą na chwałę socjalizmu' - pisze Dobrowolski. I wylicza, że Terlecki za jedną miesięczną pensję mógł kupić 14 fiatów 126p, a za dwie - pięć 50-metrowych mieszkań w Warszawie. (...) W Pittsburghu mieszkał z rodziną w trzypiętrowym bliźniaku, w San Jose - w domu z basenem, pięcioma sypialniami i ogrodem, w Nowym Jorku - w domu położonym niedaleko rezydencji byłego prezydenta USA Nixona. Podpisanie kontraktu z Cosmosem, w którym grał z wielkimi sławami Franzem Beckenbauerem i Johanem Neeskensem uświetnił swą wizytą 'król futbolu' Pele. (...) Gdy w USA doszło do kryzysu ligi, która nie wystartowała, Terlecki wrócił do kraju, grał znów w ŁKS Łódź, a potem w Legii Warszawa. Po powrocie z kolejnego pobytu, tym razem krótkiego, w USA, grał m.in. w ŁKS i Polonii Warszawa. W tej drugiej w 1991 roku wystąpił w meczu z Borutą Zgierz ze swym 15-letnim synem Maciejem. Wtedy spełnił jedno ze swych dwóch wielkich marzeń. (...) Początkiem upadku piłkarza było zamknięcie firmy zajmującej się sprowadzaniem z Ameryki farb antykorozyjnych. Nie wypalił mu też inny interes, prowadzony z synem Gmocha, Piotrem - import z Grecji oliwek i marmuru. (...) Finansowe problemy Terleckiego zbiegły się z rodzinnymi. Z synem Maciejem poróżnił się w 1997 roku, gdy ten przeszedł z jego ukochanego ŁKS do rywala - Widzewa. (...) Terlecki zmarł 28 grudnia 2017 roku. Gabriela P. znalazła go leżącego w dresie przy wersalce. Żył. Zapewnia, że nie spodziewała się najgorszego, bo kilka tygodni wcześniej 'wypił tylko jedno piwo. I po psychotropach odleciał. Ale po paru godzinach doszedł do siebie'. Nie zadzwoniła po pogotowie. 'Myślałam, że się prześpi, przetrzeźwieje i wróci do żywych (...). Niestety. Chciał i odszedł' - opowiada. Oficjalnie przyczyną zgonu Terleckiego było długotrwałe wyniszczenie organizmu” - czytamy o Stanisławie Terleckim w tekście Jerzego Filipiuka na łamach portalu plus.gazetakrakowska.pl.
Autor
Janusz Partyka