Maciej Dąbrowski: Legia i ŁKS grają o zupełnie inne cele
Był najlepszym obrońcą Ekstraklasy w sezonie 2016/17. Po transferze do Legii Warszawa miał okazję zagrać w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Ligi Mistrzów UEFA, a także dwukrotnie cieszyć się z mistrzostwa i raz z Pucharu Polski. Przez ostatnie cztery sezony reprezentował barwy ŁKS-u , a w ubiegłej kampanii - wraz z łódzkim zespołem - wywalczył awans na najwyższy szczebel ligowy w naszym kraju. Zapraszamy na rozmowę z byłym defensorem Legii, Maciejem Dąbrowskim.
Autor: Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa
- Udostępnij
Autor: Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa
Był najlepszym obrońcą Ekstraklasy w sezonie 2016/17. Po transferze do Legii Warszawa miał okazję zagrać w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Ligi Mistrzów UEFA, a także dwukrotnie cieszyć się z mistrzostwa i raz z Pucharu Polski. Przez ostatnie cztery sezony reprezentował barwy ŁKS-u , a w ubiegłej kampanii - wraz z łódzkim zespołem - wywalczył awans na najwyższy szczebel ligowy w naszym kraju. Zapraszamy na rozmowę z byłym defensorem Legii, Maciejem Dąbrowskim.
- Jaki twoim zdaniem był główny czynnik, który zadecydował o pierwszym miejscu zajętym przez ŁKS w Fortuna 1. lidze?
- Zeszły rok miał być rokiem przejściowym. Trener Kazimierz Moskal - tak jak i my piłkarze - patrzył tylko i wyłącznie na każdy kolejny mecz. Mieliśmy swój plan, który chcieliśmy realizować. Ważne było nastawienie całego zespołu. Nie robiliśmy tragedii po jednym przegranym spotkaniu i w drugą stronę - nie popadaliśmy w huraoptymizm, gdy zdobywaliśmy kolejne trzy punkty. Każdy zawodnik był świadomy i czuł, że z tygodnia na tydzień awans się zbliża. Do końca chcieliśmy zachować chłodną głowę.
- W Łodzi spędziłeś 3,5 roku. Jak podsumowałbyś ten czas?
- W ŁKS-ie przeżyłem świetne chwile. Wiadomo - były momenty lepsze i gorsze, ale o tych gorszych nie chcę zbyt dużo mówić. W życiu piłkarza ważne są pozytywne chwile, o których ja zawsze będę pamiętał. Jestem dumny z faktu, że przez ostatni rok mogłem być kapitanem tegozespołu. Według mnie ŁKS w ostatniej kampanii był taki, jakiego kibice oczekiwali. Byliśmy bardzo ambitni, każdy wskoczyłby za drugiego w ogień. Stworzyliśmy jedną wielką rodzinę nie tylko na boisku, ale też poza nim. Teraz ŁKS przystępuje do walki w Ekstraklasie i na pewno nie będzie miał łatwo. Ta liga jest na pewno bardziej wymagająca. Jeden błąd może Cię wiele kosztować. Ten margines jest o wiele mniejszy, niż miało to miejsce w 1. lidze. ŁKS będzie musiał zrobić wszystko, aby nauczyć się standardów Ekstraklasy.
- Dla Ciebie Ekstraklasa jest jednak bardzo dobrze znana. Występowałeś na jej boiskach wiele razy jako piłkarz Legii. Jakie jest twoje najlepsze wspomnienie związane z naszą drużyną?
- W Legii spełniłem swoje marzenia. Zagrałem w Lidze Mistrzów, Lidze Europy, zdobyłem dwa mistrzostwa Polski. To były cele, które zawsze miałem w głowie i dzięki grze w Legii udało mi się je osiągnąć. Każdy tytuł smakował tak samo dobrze. Pokazaliśmy w tamtych latach, że to my jesteśmy najlepszą drużyną w Polsce. Prócz indywidualności, mieliśmy w zespole przede wszystkim kolektyw. Każdy czuł, że możemy rywalizować jak równy z równym z najlepszymi zespołami na świecie. To nas napędzało do działania.
- A twoje indywidualne osiągnięcia? Bramka z Lechem na wyjeździe?
- Takiego scenariusza chyba nikt by się nie spodziewał. Kino akcji, zakończone happyendem. Moja bramka na 1:1 pozwoliła nam wrócić do tego spotkania, chociaż niewielu wówczas dawało nam jakiekolwiek szanse. To właśnie był ten duch tamtej drużyny, o którym wspomniałem. W doliczonym czasie gry Kasper Hamalainen zdobył drugiego gola i dokonaliśmy czegoś, co wówczas wydawało się niemożliwe. Nie ukrywam również, że lubię wracać myślami do zanotowanej przeze mnie asysty również w spotkaniu z Lechem, tym razem rozgrywanym przy Łazienkowskiej. Moje długie podanie wykorzystał Vadis Odjidja-Ofoe i tym samym wyprowadził nas na prowadzenie. Super wyróżnieniem było także znalezienie swojego nazwiska w 11. kolejki Ligi Europy po spotkaniu z Ajaxem Amsterdam.
- W Legii i w ŁKS-ie miałeś okazję dzielić szatnię z Arkadiuszem Malarzem. Widać było jakieś różnice w zachowaniu naszego trenera bramkarzy w szatni Legii w zestawieniu z szatnią ŁKS-u?
- Arek to Arek. To nie tylko świetny kolega na boisku, ale przede wszystkim wspaniała postać poza murawą. Bardzo cieszę się, że miałem możliwość dzielić z nim szatnie i w Legii i w ŁKS-ie. Arek zawsze był sobą, nikogo nie udawał. Nigdy się nie wywyższał, był tytanem ciężkiej pracy. Nigdy nie dał odczuć - szczególnie młodym zawodnikom - że jest ponad kimś. Czuliśmy w nim wsparcie i ogromne doświadczenie. Arek jest człowiekiem, z którym możesz porozmawiać o wszystkim, a on zawsze cię wysłucha. To przykład prawdziwego kapitana i wspaniałego człowieka.
- Przejdźmy do tematu piątkowego meczu. Który piłkarz lub piłkarze stanowią o sile zespołu i na kogo Legia powinna uważać najbardziej?
- ŁKS na pewno jest w pewnej przebudowie. W pierwszej lidze siłą drużyny była przede wszystkim ofensywa, ale i kolektyw. To właśnie dzięki temu czuliśmy przewagę na boisku. Drużyna posiada jednak kilka indywidualności. Wyróżniłbym przede wszystkim Pirulo. Dla mnie to po prostu Pan Piłkarz. Świetna technika użytkowa, drybling, przegląd pola. To właśnie on często decydował o tempie przeprowadzanych akcji. Ciekawym graczem jest także Dani Ramirez, który niedawno wrócił do Łodzi. Na tych zawodników Legia na pewno będzie musiała uważać.
- Jaki przebieg może twoim zdaniem mieć piątkowe spotkanie?
- Spodziewam się otwartego meczu. Legia na własnym boisku zawsze chce wygrywać i na pewno będzie chciała narzucić swój styl gry. ŁKS w tym sezonie będzie grał o zupełnie inny cel. Kluczowe będzie utrzymanie, ale nie spodziewam się, żeby to w jakiś sposób zmieniło tożsamość klubu z Łodzi. Najważniejsze będzie to, czy goście nie cofną się zbyt głęboko pod swoje pole karne. Mam nadzieję, że ten mecz dostarczy zgromadzonym kibicom wielu emocji i przede wszystkim wielu bramek.
Autor
Mateusz Okraszewski