Mamy to! Legia Mistrzem Polski! - Legia Warszawa
Plus500
Mamy to! Legia Mistrzem Polski!

Mamy to! Legia Mistrzem Polski!

Mistrz, mistrz, Legia mistrz! Warszawa nie pójdzie dziś spać – na dwie kolejki przed końcem sezonu 2019/20 Wojskowi zapewnili sobie 15. w historii tytuł najlepszej drużyny w kraju.

Autor: Jakub Jeleński

Fot. Mateusz Kostrzewa, Jacek Prondzynski, Janusz Partyka

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Jakub Jeleński

Fot. Mateusz Kostrzewa, Jacek Prondzynski, Janusz Partyka

Kiedy w 2018 roku w Poznaniu zakładaliśmy piłkarzom medale za mistrzostwo Polski, nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że sezon później to inni podniosą w górę trofeum za tytuł. Niemal do końca rozgrywek byliśmy przekonani, że mimo wszystko się uda, ale ostatecznie musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę. Dostaliśmy lekcję pokory, którą przepracowaliśmy wzorowo. Dzięki temu dziś z dumą możemy napisać - jesteśmy mistrzami Polski. Legia Warszawa oficjalnie staje się najbardziej utytułowanym klubem w historii polskiego futbolu.

Zdjęcie

19 maja 2019 roku zakończyła się 37. kolejka sezonu 2018/2019. Legia zremisowała z Zagłębiem 2:2, a Piast Gliwice 1:0 pokonał Lecha Poznań. Stało się faktem to, w co nikt z nas nie mógł uwierzyć. Po trzech latach niepodzielnego panowania straciliśmy tytuł na rzecz Piasta Gliwice. Trofeum w Warszawie nie było przez 413 dni. Dziś z dumą możemy powiedzieć, że odzyskaliśmy co nasze. 11 lipca 2020, przed godziną 20., Legia Warszawa została mistrzem Polski Anno Domini 2020.

Zdjęcie

W to, że Wojskowi wygrają ligę z taką przewagą, jeszcze rok temu nie uwierzyłby nikt. Drużyna zaliczyła najgorszy sezon od dekady, straciła zawodników stanowiących trzon zespołu, a na niedoświadczonego wtedy w roli pierwszego trenera Aleksandara Vukovicia, media ciskały gromy. Pierwsze tygodnie po przegranym mistrzostwie były koszmarne. Każdy w klubie zadawał sobie jedno pytanie - jak to się mogło stać? Takie same myśli krążyły w głowie fanów. Wściekłość i gorycz z czasem jednak ustąpiły miejsca nieodłącznemu atrybutowi każdego kibica – nadziei.

Zdjęcie

Obóz przygotowawczy w Austrii został oceniony pozytywnie, czemu kibice dali wyraz licznie przychodząc na sparingowy mecz przy Łazienkowskiej, w którym Legia wygrała z Pogonią Siedlce 6:0. Cierpliwość warszawskich sympatyków została jednak wystawiona na ciężką próbę już w pierwszym meczu sezonu, bo z Gibraltaru legioniści przywieźli zaledwie bezbramkowy remis. Potem wcale nie było lepiej – drużyna przegrała pierwszy mecz sezonu z Pogonią Szczecin, a w eliminacjach do Ligi Europy UEFA męczyła się z Europą FC czy fińskim KuPS Kuopio. W końcu nadszedł jednak lepszy czas. Legia w Grecji 2:0 ograła Atromitos, przyszły też zwycięstwa w lidze. Choć faworyzowani Rangersi koniec końców okazali się lepsi o jednego gola, to widać było, że coś drgnęło i zespół zaczął wyglądać lepiej. Szybko nadszedł jednak bezapelacyjnie najtrudniejszy moment sezonu. Legia najpierw przegrała z Lechią przy Łazienkowskiej 1:2, potem zaś 0:2 uległa Piastowi Gliwice. Drużyna wylądowała na 9. miejscu w tabeli, a w następnej kolejce miała zmierzyć się z Lechem.

Zdjęcie

Ciśnienie przed meczem było przy Łazienkowskiej ogromne. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego jak kolosalne znaczenie ma zwycięstwo. Po golu dla Lecha serca stanęły, by za moment zabić mocniej, gdy doprowadziliśmy do wyrównania. W momencie gdy piłka wpadała do bramki przy golu na 2:1, szał radości słychać było daleko poza stadionem przu Ł3. Zwyciężyliśmy i wróciliśmy na dobrą drogę.

Zdjęcie

Zaczęliśmy pisać nową historię. 7:0 z Wisłą, 5:1 z Górnikiem, 4:0 z Koroną, niezapomniany wyjazd do Wrocławia. Legia wspięła się na szczyt tabeli i nie zamierzała już z niego zejść. Dowieźliśmy lidera do końca rundy, utrzymaliśmy go również na wiosnę. Szaleliśmy przy Łazienkowskiej, gdy czterema bramkami różnicy pokonywaliśmy Jagiellonię Białystok. Ogryzaliśmy paznokcie, gdy ważyły się losy zwycięstwa nad Cracovią w meczu, który miał gigantyczny wpływ na układ tabeli. Cali w nerwach jechaliśmy do Gdańska, by po bramce Mateusza Cholewiaka na 2:0 skakać z radości ze świadomością, że oto odjechaliśmy rywalom na dziewięć punktów przewagi. I kiedy wydawało się, że nic już nas nie zatrzyma, nagle... zatrzymał się świat. Dokładnie zatrzymał go COVID-19.

Zdjęcie

Nikt nie wiedział co będzie dalej. Mówiono, że nie ma co marzyć o dokończeniu ligi. Że trzeba anulować sezon, bo kto to widział, żeby przyznawać mistrzostwo, skoro do zdobycia jeszcze 33 punkty i tak naprawdę wszystko mogłoby się zdarzyć. Więc zamknięci w domach czekaliśmy na wieści. Czekali też piłkarze, choć zamiast po boisku, biegali po balkonie. Choć zamiast ćwiczyć na siłowni, rozciągali się gdzieś pomiędzy stołem a kanapą. Łączyło nas jednak jeszcze coś oprócz czekania – wszyscy wariowaliśmy bez futbolu.

Zdjęcie

Kiedy więc okazało się, że jest nadzieja, by dokończyć sezon, serca zaczęły bić nam mocniej. W końcu zapadła decyzja – gramy! Po prawie trzech miesiącach bez piłki w końcu udało się wznowić rozgrywki ligowe. Wszyscy zastanawiali się jak drużyna poradzi sobie w zupełnie nowym rozdaniu, bo forma wszystkich 16 zespołów w stawce pozostawała niewiadomą. Legia jednak nie zawiodła, pokonując w Poznaniu Lecha 1:0, a potem - mimo trudnego przebiegu spotkania w Krakowie - ostatecznie zwyciężyła Wisłę 3:1. Potem był koncert z Arką Gdynia i wpadka w Zabrzu, ale to nie obchodziło już nikogo. Okazało się bowiem, że marzenia stają się rzeczywistością. 21 czerwca wróciliście na trybuny. 
W okrojonym, bo okrojonym składzie, ale jednak pojawiliście się na meczu ze Śląskiem. Odśpiewany wspólnie „Sen o Warszawie” nie był tylko pieśnią zaintonowaną przed meczem. Był wyraźnym sygnałem – podnosimy się, wracamy, a wraz z nami wraca normalność. Drużyna także udźwignęła oczekiwania, wygrywając 2:0 i pierwsze szampany zaczęły znikać z półek warszawskich sklepów.

Zdjęcie

Nasze nastroje nieco przystopowały słabsze mecze z Jagiellonią i Piastem, a także bolesne porażki z Lechem i Cracovią, ale z racji pomyślnych rezultatów w kolejnych spotkaniach, nasza przewaga w lidze stopniała tylko nieznacznie. Z kolei rozgoryczenie po odpadnięciu z Pucharu szybko ustąpiło miejsca przebieraniu nogami w oczekiwaniu na rewanż. Tytuł mieliśmy bowiem przypieczętować dopiero na Łazienkowskiej.  

Zdjęcie

I stało się. Choć osłabiony kontuzjami i trudami rozgrywek zespół jechał na oparach, dowiózł mistrzostwo. Nikt już nie pamiętał o porażkach i kryzysowych momentach. Wszyscy najpierw odetchnęli, a potem wybuchli szaleńczą radością. Bo skończył się jeden z najdziwniejszych sezonów w historii futbolu. Bo choć droga do chwały była piekielnie trudna, to końcowy triumf w jednej chwili złagodził cały ból. Panie i Panowie, Legia Warszawa po raz piętnasty zakłada na głowę mistrzowską koronę. Nie idźcie dzisiaj wcześnie spać.  

Udostępnij

Autor

Jakub Jeleński

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.