
Napoli, Bayern, Barcelona, Manchester, Real i inni - europejscy giganci przy Łazienkowskiej
O meczach Legii Warszawa z AC Milanem, Interem Mediolan czy Sampdorią Genua już pisaliśmy, jednak nie tylko włoskich potentatów futbolu Wojskowi gościli przy Łazienkowskiej. W Warszawie Legia mierzyła się także z innymi futbolowymi potęgami, w niektórych przypadkach tocząc naprawdę wyrównane boje.
Autor: Janusz Partyka, P. Kucharzak (archiwum)
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka, Włodzimierz Sierakowski, Eugeniusz Warmiński, Jacek Prondzynski/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka, P. Kucharzak (archiwum)
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka, Włodzimierz Sierakowski, Eugeniusz Warmiński, Jacek Prondzynski/Archiwum Legii
O meczach Legii Warszawa z AC Milanem, Interem Mediolan czy Sampdorią Genua już pisaliśmy, jednak nie tylko włoskich potentatów futbolu Wojskowi gościli przy Łazienkowskiej. W Warszawie Legia mierzyła się także z innymi futbolowymi potęgami, w niektórych przypadkach tocząc naprawdę wyrównane boje.
Prawdziwy wysyp domowych spotkań Legii z czołówką europejskiego futbolu przypadł na przełom lat 80. i 90. ubiegłego stulecia. Niedługo po dwóch spotkaniach z Interem Mediolan, a konkretnie 5 października 1988 roku, do Warszawy przyjechał Bayern Monachium. Bawarczycy w swoim składzie wtedy nie mieli jakiś wielkich nazwisk, które na stałe zapisały się w historii futbolu, ale drużynie Andrzeja Strejlaua dali solidną lekcję futbolu. Po zwycięstwie 3:1 w Monachium, Bayern przyjechał do Polski i wygrał jeszcze wyżej, bo aż 7:3, a dwie z trzech bramek dla Legii Ryszard Robakiewicz strzelił w samej końcówce meczu, gdy podopieczni Juppa Heynckesa już raczej myśleli o drodze powrotnej do domów i grze w II rundzie Pucharu UEFA, do której, pokonując Legię awansowali.

Nie minął rok, a Legia w 1/16 Pucharu Zdobywców Pucharów musiała mierzyć się z FC Barceloną. Katalończycy jednak nie okazali się tak srodzy jak dumni Niemcy, a nawet można powiedzieć, że Legia wprowadziła w ich szeregi sporo niepewności. Szczególnie stało się tak po pierwszym meczu, który to na Camp Nou zakończył się remisem 1:1, a Barcę od sensacyjnej porażki dopiero w 85. minucie uratował Ronald Koeman. Niestety, w Warszawie Katalończycy nie dali już sobie wbić bramki, a sami zdobyli tę decydującą o losach dwumeczu, której autorem był słynny Duńczyk, Michael Laudrup.

Były Bayern i Barcelona, to za dwa lata przyszła pora na kolejną wielką firmę. Tym razem, po wyeliminowaniu Sampdorii Genua w 1/4 finału PZP, w półfinale na legionistów czekał Manchester United. Mecz w Warszawie rozpoczął się wspaniale dla podopiecznych Władysława Stachurskiego, których na prowadzenie wyprowadził Jacek Cyzio. Niestety już minutę później wyrównał Brian Mc Clair, a jeszcze przed przerwą czerwoną kartką ukarany został Marek Jóźwiak. „Czerwone Diabły” po przerwie bezlitośnie wykorzystały grę w przewadze, strzelając kolejne dwie bramki (Mark Huhges i Steve Bruce) i wygrywając mecz 3:1.

W pierwszym starcie w fazie grupowej Ligi Mistrzów UEFA Legia napotkała innego potentata z Wysp – Blackburn Rovers. Mistrz Anglii był wtedy typowany na faworyta grupy B, ale przy Ł3 musiał obejść się smakiem. Bohaterem spotkania został Jerzy Podbrożny, który zdobył jedyną bramkę, dając naszej drużynie trzy punkty, które później okazały się kluczowe dla losów awansu z grupy. Legia sensacyjnie pokonała mistrza jednej z najlepszych lig w Europie, który wtedy w ataku miał słynnego Alana Shearera, a filarem defensywy zespołu z Blackburn był nie kto inny, jak Henning Berg.

W II rundzie Pucharu UEFA 2001/2002 los skojarzył Legię z Valencią. Zespół Dragomira Okuki gorzej trafić chyba nie mógł. Valencia w poprzednich dwóch sezonach docierała do wielkiego finału Ligi Mistrzów UEFA, a w tym rozpoczynała marsz po mistrzostwo Hiszpanii. Jednak mecz w Warszawie zaczął się świetnie dla Legii, bo już w 11. minucie prowadzenie Wojskowym dał Bartosz Karwan. Niestety, na 1:1 wyrównał Adrian Ilie. Jednak zlepek fantastycznych zawodników, którymi dyrygował w środku pola uznawany w tamtym czasie za jednego z najlepszych rozgrywających świata – Pablo Aimar, musiał zadowolić się tylko remisem, który dla Legii był sukcesem. Valencia brak zwycięstwa powetowała sobie w rewanżu na Estadio Mestalla, gdzie wygrała aż 6:1.

W obu finałach Ligi Mistrzów UEFA w barwach Valencii grała jedna z ikon tego klubu – Gaizka Mendieta. Gdy Valencia rywalizowała z Legią to Hiszpania w barwach „Nietoperzy” już nie było. Jednak pojawił się w Warszawie rok po rywalizacji Wojskowych z jego ukochanym klubem, kiedy to Legia o awans do Ligi Mistrzów UEFA rywalizowała z FC Barceloną. Na dodatek to właśnie on przesądził o losach meczu, który goście wygrali 1:0. Wynik ten i tak był niezłym osiągnięciem Wojskowych, biorąc pod uwagę skalę mocy rywala. W zespole prowadzonym przez Luisa van Gaala grali m.in. Carles Puyol, Xavi, Phillip Cocu, Patrick Kluivert czy Luis Enrique.

Od 2002 roku przy Ł3 Legia gościła sporo naprawdę uznanych marek, takich jak Schalke Gelsenkirchen, Szachtar Donieck, Lazio Rzym, Celtic Glasgow czy Ajax Amsterdam. Jednak tak mocnej drużyny, jaką na papierze jest Napoli, w Warszawie nie było od czasów Realu Madryt, z którym legioniści rywalizowali w Lidze Mistrzów UEFA w sezonie 2016/2017. Po pierwszym spotkaniu w Madrycie, gdzie Wojskowi przegrali 1:5, w rewanżu mało kto dawał podopiecznym Jacka Magiery szanse na korzystny wynik. Tymczasem 2 listopada 2016 roku na Łazienkowską przyjechali naszpikowani gwiazdami „Królewscy” (grali m.in. Cristiano Ronaldo, Alvaro Morata, Karim Benzema, TOni Kroos, Mateo Kovacić czy Gareth Bale) i napotkali na solidny opór legionistów, którzy byli dla nich równorzędnym rywalem. Na pustym stadionie przy Łazienkowskiej wynik otworzył już na początku meczu Bale, potem podwyższył Benzema, ale przed przerwą kontaktowego gola strzelił Odjidja-Ofoe, co napędziło legionistów. Po zmianie stron trener Zinedine Zidane coraz częściej przecierał oczy i nerwowo chodził wzdłóż linii. Najpierw Radović, a siedem minut przed końcem meczu Moulin pokonali Navasa. Honor „Królewskich” uratował w samej końcówce Kovacić, ale legioniści mogli czuć olbrzymią satysfakcję z tego, jak zaprezentowali się na tle europejskiego potentata.
W grupie mieliśmy jeszcze takich rywali jak Borussia Dortmund czy Sporting CP, z którym zresztą w decydującym o trzecim miejscu w tabeli meczu wygraliśmy 1:0 (gol Guilherme). Nie możemy także zapominać o piłkarzach Rangers FC - najbardziej utytułowanego klubu na świecie. Szkoci, z którymi legioniści zagrali przy Łazienkowskiej 22 sierpnia 2019 roku (w fazie play-off Ligi Europy UEFA), to 55-krotni mistrzowie Szkocji, 33-krotni zdobywcy Pucharu Szkocji i 27-krotni Pucharu Ligi Szkockiej, a także triumfatorzy rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów w 1972 roku, po wygranej na Camp Nou z Dynamem Moskwa. W Warszawie mecz zakończył się wynikiem 0:0. w rewanżu w Glasgow rywale okazali się lepsi o jedną bramkę.
Pokonać więc zespół z Neapolu będzie w czwartek (o godz. 18:45) bardzo ciężko, ale z potęg, które przegrywały wyjazdowy mecz z Legią, to właśnie włoskie drużyny były pokonywane przez Wojskowych najczęściej. Może to dobra wróżba przed dzisiejszym wieczorem?

Autor
Janusz Partyka, P. Kucharzak (archiwum)