
Ostry trening w ostrym słońcu
Po późnym powrocie z wtorkowego meczu (byliśmy w hotelu ok. 21:30) troszkę zmienliśmy nasze plany na teraz, ale nie zmieniliśmy kierunku jazdy. Końcowa stacja nadal zakłada optymalne przygotowanie do sezonu.
Autor: Bartosz Zasławski
Fot. Mateusz Kostrzewa
- Udostępnij
Autor: Bartosz Zasławski
Fot. Mateusz Kostrzewa
Po późnym powrocie z wtorkowego meczu (byliśmy w hotelu ok. 21:30) troszkę zmienliśmy nasze plany na teraz, ale nie zmieniliśmy kierunku jazdy. Końcowa stacja nadal zakłada optymalne przygotowanie do sezonu.
Przede wszystkim jesteśmy Wam winni jedną informację - wczoraj dotarli do nas Bartosz Slisz i Lindsay Rose, ostatni z reprezentantów. Nie licząc Jurgena Celhaki, który został w Warszawie z powodu urazu, trenujemy już w komplecie.
Drugim dobrym newsem jest powrót po krótkiej absencji Kacpra Tobiasza, który razem z kolegami fruwał dziś między słupkami jak Boeing 737. Nasze bramkarzowi dopisywał humor. Gdy po uderzeniu jednego z zawodników piłka odbiła się od dmuchanych słupków imitujących obrońców i wpadła do siatki, Kacper zrzucił wszystko na Artura Jędrzejczyka. Który jeszcze o tym nie wie.
Trzecią wiadomością, którą chcemy się podzielić, jest powrót na boisko, do pełnowymiarowych treningów z zespołem Bartosza Kapustki. Zgodnie z planem rehabilitacji na czwartek był wyznaczony termin, kiedy Kapi powinien już rywalizować z kolegami. Na początku obozu „szedł” jeszcze wg indywidualnego harmonogramu, trenując z trenerami motorycznymi i fizjoterapeutami, ale przyszedł najwyższy czas, żeby dołączyć go do zespołu.
Nad wschodnim Tyrolem ponownie wyszło rażące słońce. Półtoragodzinny trening był - nie zawahamy się użyć tego określenia - morderczy. Skoro taki wydolnościowec jak Bartosz Slisz, który w finale Fortuna Pucharu Polski przebiegł 15,7 km, ledwo stał na nogach, to znaczy, że skala trudności była w swoich największych parametrach. Nasi piłkarze trenowali w dwójkach szybkie, krótkie podania, jak zwykle graliśmy również na utrzymanie piłki, a na koniec ośmiu zawodników z pola czekała długa, intensywna gra z wieloma pojedynkami i wykończeniem. Tradycyjnym elementem legijnego krajobrazu po treningach pozostaje zimna kąpiel. Nasi fizjo szacują, że do jednej wanny wchodzi nawet ponad 200 l wody i może z niej skorzystać do trzech zawodników jednocześnie.
Często pytacie nas, co kryje się za pojęciem indywidualizacji treningów. Wiecie, to nie te czasy, kiedy cała 30-osobowa kadra biegała w jednostajnym tempie po górach i dolinach zatrzymując się na kolejkę w pobliskim barze, a potem więcej czasu spędzała w gabinecie chirurga niż na treningach. Żeby wyjaśnić Wam to pojęcie, opiszemy jak to wyglądało dziś: kilkunastu zawodników na boisku, solidna rozgrzewka, stopniowe wprowadzanie do obciążeń, itd. Druga grupa była w tym czasie na siłowni, a trzecia… tutaj zapraszamy Was do kolejnego newsa.
PS. W ramach pierw go etapu sprzedaży karnetów już wiemy, że spotkamy się na każdym meczu z 5 tysiącami z Was. Dziś wystartowała sprzedaż otwarta. Zapewnij sobie miejsce na stadionie i wiele przywilejów: KLIK
Autor
Bartosz Zasławski