Piotr Urban: W futbolu najważniejsza jest... gra w piłkę. Sama waleczność nie wystarczy - Legia Warszawa
Plus500
Piotr Urban: W futbolu najważniejsza jest... gra w piłkę. Sama waleczność nie wystarczy

Piotr Urban: W futbolu najważniejsza jest... gra w piłkę. Sama waleczność nie wystarczy

– Opinia, że trening na sztucznych boiskach zmniejsza szanse wyszkolenia wysokiej jakości piłkarzy jest kompletną bzdurą. Przeżyłem to w Hiszpanii, gdzie szkolenie na sztucznych nawierzchniach jest codziennością i sami widzimy, że nie wpływa to w negatywny sposób na umiejętności zawodników. Tam 95% boisk jest tego typu i nigdy nie słyszałem, by ktoś narzekał na taki stan rzeczy czy używał tego jako argumentu na obronę swojej pracy – diagnozuje Piotr Urban w długiej rozmowie w ramach nowego cyklu, "Akademia od kulis".

Autor: Jakub Wydra

Fot. Mateusz Kostrzewa, Aleksandra Wór

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Jakub Wydra

Fot. Mateusz Kostrzewa, Aleksandra Wór

Piotr Urban od początku pracy szkoleniowej związany był z Hiszpanią, w której spędził większą część swojego życia. Jako trener młodzieży, a później dyrektor metodologii szkolenia przez pięć lat pracował w Osasunie Pampeluna. Przez lata był również wykładowcą/edukatorem na kursach trenerskich w Hiszpanii. Od lipca 2017 roku pełni kluczową rolę w Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa, jako współtwórca jej programu szkolenia, koordynator, a od tego lata również dyrektor metodologii. Pracował też w sztabie reprezentacji Polski U21 przed i w trakcie młodzieżowych mistrzostw Europy 2019, prowadzonej przez obecnego trenera pierwszej drużyny Legii Warszawa, Czesława Michniewicza.

 

- Kiedy rozpoczynałeś pracę w Akademii Legii latem 2017 roku coś szczególnie Cię zaniepokoiło, zaskoczyło w tym, jak w Polsce pracuje się na poziomie akademii?

- Było kilka takich elementów. Po pierwsze, podejście rodziców zawodników. Byłem zdziwiony, jak duży wpływ na proces szkoleniowy chcieli mieć rodzice. W Hiszpani jest to nie do pomyślenia. Przez kilka lat pracy w Osasunie nie miałem tylu telefonów od rodziców, co przez pierwsze miesiące pracy w Akademii Legii. Na szczęście, przez te trzy lata wiele się w tej kwestii zmieniło na plus. Najważniejsze, żeby rodzice uwierzyli, że my, jako Akademia, mamy dokładnie taki sam cel wobec ich dziecka, jak oni sami. My w takim samym stopniu chcemy, by ich dziecko grało zawodowo w piłkę, żeby wyrosło na dobrego, mądrego człowieka. Nie będzie to jednak możliwe bez ich zaufania do nas, do naszej pracy, ani bez cierpliwości. Nie ma szans, żebyśmy wykorzystali maksimum potencjału zawodnika bez wsparcia jego rodziców. Według mnie, nie ma przypadku w tym, że wszyscy piłkarze z Hiszpanii, których miałem okazję poznać na etapie juniora i którzy osiągneli w piłce sukces, mieli rozsądnych rodziców. Dbających o swojego syna, ale też darzących klub odpowiednią dozą zaufania. Dziś ci zawodnicy grają w topowych klubach Europy, takich jak Bayern, Chelsea, Arsenal czy Atletico Madryt. Jako Akademia, wiemy, co robimy, w jakim kierunku podążamy. Potrzeba jednak cierpliwości, konsekwencji i wsparcia ze strony rodziców, by ta praca przyniosła oczekiwane efekty. Rodzice stanowią bowiem bardzo ważny element procesu szkolenia.

 

- Drugą rzeczą, która mnie zaskoczyła, był niski poziom techniczny zawodników oraz poziom rozumienia gry. Tutaj problem jest jednak znacznie poważniejszy, niż może się to wydawać. Nie wystarczy, że my - jako Akademia Legii, czy inne czołowe akademie w Polsce będziemy szkolić zawodników o wyższym poziomie technicznym czy rozumienia gry. Żeby masowo podnieść poziom umiejętności w tych dwóch aspektach, zmiana musi nastąpić również na szerszą skalę - w mniejszych klubach, w mniejszych akademiach. Polska piłka to nie tylko te duże ośrodki, ale i małe szkółki czy kluby lokalne. Powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by podnieść jakość szkolenia na poziomie mniejszych akademii. To z nich wychodzi wielu zawodników, którzy trafiają później do Akademii Legii, Lecha czy Zagłębia Lubin. Jeśli chłopak przychodzi do nas z małego klubu, i my musimy w pierwszej kolejności pracować nad brakami z poprzednich etapów szkolenia, to nie mamy odpowiednio dużo czasu, by kształtować z nim nowe umiejętności. Żeby zrozumieć, że mamy do czynienia z dużym problemem, wystarczy pójść na kilka meczów juniorskich, popatrzeć, jak zachowują się trenerzy w niektórych klubach, jakie wskazówki dają swoim graczom, w jaki sposób reagują na boiskowe wydarzenia. Oczywiście, jest też wiele mniejszych akademii, które pracują bardzo dobrze, szkolą według najnowszych trendów. Natomiast wciąż jest to za mało. Potencjał, jako kraj, mamy ogromny, ale musimy jeszcze mocniej postawić na szkolenie trenerów, na to, by kompetentni ludzie pracowali z młodzieżą nawet w najmniejszych ośrodkach.

Zdjęcie

- To nie tak, że przyjście Richarda zmienia naszą wcześniejszą koncepcję i od teraz szkolimy inaczej. Nie - do tych elementów, które udało nam się wypracować na dobrym poziomie dodajemy kolejne.

- W jakim kierunku podąża współczesny futbol?

- Przede wszystkim, w nowoczesnym futbolu zarówno poszczególni zawodnicy, jak i drużyna, muszą być kompletne - w tym znaczeniu, że w każdym elemencie muszą prezentować jak najwyższy poziom. Dziś nie wystarczy, że zawodnik lub zespół w jednym aspekcie jest na wysokim poziomie, ale w innych już niekoniecznie. Przykładowo, drużyna jest dobra w kontrataku i nic poza tym. To bardzo łatwo rozczytać i ułożyć taki plan na mecz, by zneutralizować tę wiodącą cechę. Jeśli nie masz alternatyw, innych atutów, to niestety, ale przegrywasz. Dziś futbol jest brutalny i nie wybacza minimalizmu. Patrzysz na najlepsze kluby Europy, na przykład na Bayern Monachium, i widzisz drużynę, która potrafi świetnie zagrać w ataku pozycyjnym, ale i w kontrataku. Ma świetne momenty przejścia do obrony i do ataku, ale potrafi też przetrwać te cięższe momenty meczu, gdy nie ma piłki. Zespół kompletny, na który składają się kompletni piłkarze mający szeroki wachlarz umiejętności na wysokim poziomie.

 

- Gdzie w takim razie my, w naszym szkoleniu, popełniamy błąd?

- W Polsce bardzo dużą wagę przykłada się do przygotowania motorycznego i warunków fizycznych. Nie twierdzę, że te aspekty nie są ważne w futbolu, bo są istotne, ale nie bardziej, niż inne elementy. Współczesny futbol stoi na czterech filarach: technika, taktyka, motoryka i mentalność. Szkoląc piłkarzy, którzy mają w przyszłości radzić sobie nie tylko na poziomie naszej Ekstraklasy, ale przede wszystkim na poziomie europejskim musimy przykładać większą wagę do pozostałych trzech filarów. Piłkarz nie może tylko biegać i walczyć, on musi przede wszystkim potrafić grać w piłkę. Na tym polega ten sport. Dlatego, jako Akademia chcemy szkolić zawodników w taki sposób, by oddając ich do pierwszego zespołu każdy z nich był jak najbliżej oczekiwanego poziomu. Każdy młody chłopak potrzebuje chwili na zaadaptowanie się do warunków seniorskiej piłki, ale naszym zadaniem jest sprawić, by ten okres adaptacyjny trwał jak najkrócej. Przygotowanie motoryczne jest bardzo istotne, ale równie ważne jest przygotowanie piłkarskie. I nie mam tu na myśli wyłącznie tego, co zawodnik robi na boisku. Chodzi również o jego podejście do zawodu, do pracy nad sobą, do regeneracji, właściwego odżywania się i tak dalej.

 

- Zagłębiając się w aspekty czysto piłkarskie, co w Polsce „kuleje” w największym stopniu?

- Rozumienie gry i jakość podejmowanych decyzji na boisku. Zresztą, jedno wynika z drugiego. Jak nie rozumiesz, co dzieje się na murawie, to trudno, żebyś podejmował trafne, szybkie i świadome decyzje. To, co może cieszyć, to fakt, że coraz więcej akademii w Polsce mocno pracuje nad tymi aspektami. W przypadku naszej Akademii dużym krokiem naprzód było przyjście Richarda Grootscholtena. Przez ostatnie lata wykonaliśmy ogromny skok jakościowy w fazach przejściowych - pressingu po stracie, kontrataku. Teraz nadszedł właściwy moment, by wykonać kolejny krok i dodać nowe elementy do naszej gry. To nie tak, że przyjście Richarda zmienia naszą wcześniejszą koncepcję i od teraz szkolimy inaczej. Nie - do tych elementów, które udało nam się wypracować na dobrym poziomie dodajemy kolejne. Umiejętność budowania ataku pozycyjnego, swobodnej gry piłką, utrzymania się przy niej, rozumienia gry, podejmowania szybkich i trafnych decyzji. Tak właśnie chcemy wyszkolić zawodników kompletnych, którzy będą potrafili sobie radzić w różnych sytuacjach na boisku i w różnych stylach gry.

Zdjęcie

- Proces szkolenia to sztuka popełniania błędów i uczenia się na nich. Jeśli zawodnik nie popełnia błędów, to znaczy, że nie podejmuje ryzyka.

- Jak w takim razie powinno się pracować nad rozumieniem gry?

- Po pierwsze, im wcześniej zaczniemy pracę nad tym aspektem, tym lepiej. Podobnie jest z techniką, musimy wprowadzać te elementy do treningu już na poziomie U11 czy U12. Wtedy chłopcy są w najlepszym wieku do nauki, w największym stopniu chłoną nową wiedzę i umiejętności. Po drugie, żeby rozumieć grę zawodnik musi w trakcie treningów jak najwięcej razy przejść przez daną sytuację, którą potem może napotkać w trakcie meczu. W związku z tym trzeba jak najczęściej odzwierciedlać sytuacje meczowe w trakcie zajęć. Musimy robić w treningu jak najwięcej gier, fragmentów gry, o jak najwyższym stopniu realizmu. To nie mogą być sytuacje oderwane od boiskowej rzeczywistości. Później dochodzi do tego odpowiedni coaching trenerów, coaching zawodników między sobą, warsztaty analityczne - tak, by zmusić chłopców do myślenia, do analizowania, do przewidywania.

 

- Co ważne, trenerzy nie mogą skupiać się wyłącznie na rezultacie danej akcji w trakcie treningu, ale w pierwszej kolejności koncentrować się na intencji, jaką miał dany zawodnik podejmując takie, a nie inne działanie. Dobry trener w piłce młodzieżowej potrafi zwrócić większą uwagę na to, co zawodnik chciał zrobić, niż na to, jak mu to wyszło. Bo jeśli gracz chciał zrobić coś fajnego, ale mu się to nie udało, to trener musi go wspierać w tym, by nie rezygnował z tego pomysłu, ale by popracował nad jakością jego wykonania. Podpowiadać mu, jak może poprawić ten element, ale nie wywoływać u niego zrezygnowania. Proces szkolenia to sztuka popełniania błędów i uczenia się na nich. Jeśli zawodnik nie popełnia błędów, to znaczy, że nie podejmuje ryzyka. A my nie chcemy szkolić piłkarzy grających wyłącznie zachowawczo, bezpiecznie. Naszym priorytetem jest wychowanie piłkarzy grających nieszablonowo, odważnie, podejmujących nieoczywiste decyzje. Dlatego potrzeba cierpliwości, zarówno trenerów, jak i zawodników. Pozwólmy sobie popełniać błędy, jeśli są one wynikiem dobrej intencji i pracujemy nad tym, by wykonanie z próby na próbę było coraz lepsze.

 

- Brzmi to trochę jak zachęcanie zawodników do mylenia się.

- Najlepiej, gdy zawodnik po błędzie sam znajdzie rozwiązanie, które za drugim czy trzecim podejściem da pozytywny efekt. Jeśli próbuje, ale czwarty - piąty raz mu nie wychodzi, wtedy powinien pojawić się przy nim trener, dać mu jakąś wskazówkę, pomóc mu znaleźć rozwiązanie. W pierwszej kolejności to jednak zawodnik powinien zastanowić się nad przyczyną niepowodzenia i samodzielnie poszukać odpowiedzi, jak to zrobić, żeby wyszło. Druga kwestia, młody zawodnik musi nauczyć się radzić sobie z błędami. Z presją otoczenia, z presją, którą sam sobie wytwarza. Pomyłka nie może powodować u niego zniechęcania, nie może spuścić głowy i następnym razem unikać ryzykownej gry. W piłce seniorskiej nie ma czasu, by uczyć takich podstawowych rzeczy. Odpowiedni moment na pracę nad tym aspektem jest na etapie juniora.

 

- Polscy zawodnicy, którzy wyjeżdżają z naszej ligi do zagranicznego klubu, bardzo często zwracają uwagę, że na Zachodzie treningi są cięższe, niż w Polsce, że nigdy wcześniej nie pracowali na takiej intensywności. Może po prostu trenujemy zbyt mało i zbyt lekko?

- Oczywiście, kiedy zawodnik trafia do zachodniego klubu i doświadcza na treningach znacznie wyższej jakości umiejętności technicznych pozostałych graczy, to siłą rzeczy ta intensywność pracy musi być też odczuwalnie wyższa. Piłka szybciej chodzi po boisku, więc zawodnicy muszą szybciej działać. Natomiast to wynika z poziomu umiejętności piłkarzy w drużynie, a nie z innych metod pracy trenera. Czy możemy trenować jeszcze intensywniej? Tak, ale po to musimy wskoczyć na inny poziom techniczny i rozumienia gry. Z drugiej strony mam wrażenie, że zawodnicy często nie zdają sobie sprawy z tego, że przede wszystkim oni muszą wymagać w pierwszej kolejności od siebie samego. Mieć ambicję, by każdego dnia stawać się coraz lepszym. Szczególnie na etapie Akademii, zawodnik musi dziś chcieć być lepszym, niż był wczoraj. Nawet, jeśli jest wyróżniającą się jednostką w swojej drużynie. Według mnie, kluczowa jest motywacja samych zawodników, bo nikt im nie zabrania pracować więcej i ciężej. Nie ma w Polsce trenera, który powie swojemu piłkarzowi „nie trenuj na maksa”, „dziś możesz pracować na pół gwizdka”. Kilka dni temu widziałem fajny cytat: „Talent doprowadzi cię aż do U16. Żeby iść dalej, musisz do talentu dodać ciężką pracę”.

Zdjęcie

- Nie możemy wszystkich zawodników traktować tak samo. Dla jednego będzie lepiej, gdy trener na niego krzyknie, a innemu podetnie to skrzydła. Na tym polega mądrość trenera, że potrafi odczytać potrzeby każdego ze swoich zawodników i odpowiednio na nie reagować

- W ostatnich latach bardzo popularna jest opinia, że w Polsce brakuje kreatywnych środkowych pomocników. Zgadzasz się z tą obserwacją?

- To nie tak, że u nas nie rodzą się kreatywni zawodnicy. To my, trenerzy, w procesie szkolenia często tę kreatywność zabijamy. Całe środowisko piłkarskie bardzo ogranicza tę cechę i to musimy zmienić. Mówiąc „środowisko” mam na myśli trenerów, kolegów z drużyny, rodziców, agentów. Dlaczego? Nawet w internecie można znaleźć masę przykładów sytuacji, gdy młodemu zawodnikowi nie wyjdzie jakieś zagranie - jaką presję, jakie negatywne emocje wytwarzają wtedy inni zawodnicy, trener czy rodzice na trybunach. Jeśli chłopak podejmuje ryzyko, nie uda mu się dane zagranie i słyszy od wszystkich dookoła reprymendę, że ma nie kiwać, ale grać bezpiecznie, bo - w domyśle - najważniejszy jest wynik, to jakim cudem mamy wychować kreatywnych piłkarzy? Jako Akademia Legii chcemy wyszkolić zawodników podejmujących ryzyko, grających nieszablonowo, wybierających nieoczywiste rozwiązania. Piłkarzy, którzy potrafią sobie poradzić w sytuacji, gdy nie mają miejsca i czasu, gdy muszą reagować błyskawicznie. Nie podejmując ryzyka teraz, nie opanujemy tych umiejętności. A to wiąże się z tym, że na etapie juniorskim będziemy przegrywać mecze, bo będą zdarzały się błędy, straty, będziemy tracić bramki. Moglibyśmy grać na wynik, zdobywać mistrzostwa juniorów dzięki bezpiecznej, zachowawczej grze, ale nie wyszkolimy wtedy zawodników gotowych do rywalizacji na najwyższym poziomie.

 

- Druga, bardzo ważna kwestia: nie możemy wszystkich zawodników traktować tak samo. Dla jednego będzie lepiej, gdy trener na niego krzyknie, a innemu podetnie to skrzydła. Na tym polega mądrość trenera, że potrafi odczytać potrzeby każdego ze swoich zawodników i odpowiednio na nie reagować. Zawodnicy kreatywni, którzy mają w sobie to „coś”, często nie są tak samo pracowici, jak ich koledzy z drużyny. Nie mają takich predyspozycji motorycznych, fizycznych, mogą sprawiać wrażenie mniej zaangażowanych albo żyjących w swoim własnym świecie. I w tym kontekście trzeba zmienić mentalność polskich trenerów - by ci nie kasowali takich zawodników. Nie chodzi o to, by wymagać od nich mniej, niż od innych, ale na tym właśnie polega sztuka trenerska, że potrafisz znaleźć odpowiednie podejście do takiego chłopaka. W stosunku do każdego zawodnika trzeba oczekiwać pracy na sto procent, ale jednocześnie, nie można rozumieć tego w ten sam sposób w odniesieniu do każdego z graczy. Nie można wymagać od chłopaka który jest bardzo szybki i ma dobre uderzenie dokładnie tego samego, co od zawodnika mniejszej postury, ale bardzo dobrego technicznie i szybko myślącego na boisku. Obaj mają zupełnie inne potrzeby i inne predyspozycje, a ty, jako trener, musisz dostosować do każdego z nich swoje wymagania.

 

- Czyli mniejszy zawodnik też może osiągnąć sukces w futbolu?

- Jeśli zawodnik jest drobny, zawsze zwracam uwagę, czy ma jedną z trzech cech: albo musi być szybki, albo musi być świetny technicznie, albo jego rozumienie gry i szybkość myślenia muszą być na najwyższym poziomie. To są elementy, które - pomimo niewielkiego wzrostu - predysponują go do gry w piłkę na topowym poziomie. W procesie szkolenia trzeba też brać pod uwagę wiek biologiczny zawodnika. Mamy w Akademii bardzo fajne przykłady chłopaków - Dawida Barnowskiego czy Michała Kochanowskiego, którzy dziś są wiodącymi postaciami w drużynie U18, a wcześniej byli mniejsi od rówieśników, grali rzadziej, trenowali nawet z młodszymi. Jednak my widzieliśmy w nich potencjał. Badania wykazały, że są to zawodnicy późnodojrzewający i uznaliśmy, że warto na nich poczekać, dać im szansę. Czas pokazał, że talent, umiejętności oraz ciężka praca tych chłopaków pozwoliły im stać się czołowymi graczami zespołu U18. Dzisiaj patrzę na ich grę i gdybym ich nie znał, nigdy bym nie pomyślał, że jeszcze dwa lata temu byli w opisanej przeze mnie sytuacji. Takich przypadków jest więcej. Nie możemy sobie pozwolić na tracenie takich zawodników. Przez lata popełnialiśmy ten błąd, dlatego cieszy mnie, że podejście klubów do tematu wieku biologicznego bardzo się w ostatnim czasie zmieniło.

Zdjęcie

- Jako Akademia, chcemy szkolić zawodników nie tylko na poziom polskiej Ekstraklasy, ale przede wszystkim na poziom czołowych lig europejskich.

- To wszystko brzmi bardzo ładnie, ale jak patrzę na sposób konstruowania kadr pierwszych zespołów w Ekstraklasie, to mam obawy, że ci mniejsi zawodnicy i tak przegrają rywalizację o kontrakt z lepiej zbudowanymi i silniejszymi.

- Musimy zwrócić uwagę na dwie kwestie. Pierwsza, to że piłka seniorska i juniorska to dwa zupełnie inne światy. W piłce seniorskiej grasz o zwycięstwo, w piłce juniorskiej od zwycięstwa w poszczególnym meczu czy turnieju, ważniejszy jest efekt końcowy, czyli to, jakiego zawodnika wychowasz. A więc, trener prowadzący seniorską drużynę wybiera takich ludzi i taki styl gry, który da mu największą szansę na odniesienie zwycięstwa. Tu dochodzimy do drugiej kwestii, czyli tego, że styl drużyny zależy od jakości posiadanych zawodników. Trenerzy w Polsce najczęściej muszą dostosować styl gry swojego zespołu do potencjału ludzkiego, jaki zastaną. Mało który trener ma ten komfort, że buduje kadrę według własnej filozofii, swojego pomysłu. Dziś w naszym kraju większość drużyn gra futbol oparty na fizyczności, na zmuszaniu rywala do popełnienia błędu i próbach jego wykorzystania, na kontrach czy dośrodkowaniach w pole karne. Ale w mojej opinii, wynika to z tego, że nie dostarczamy na poziom Ekstraklasy wystarczająco kreatywnych zawodników, którzy będą czuli się swobodnie z piłką przy nodze, będą potrafili kreować akcje, a nie tylko je kasować. Jeśli nasze myślenie w kontekście szkolenia się zmieni i zaczniemy wypuszczać coraz więcej kreatywnych piłkarzy, o nienagannej technice i wysokim poziomie rozumienia gry, to obraz naszej ligi, jakość poszczególnych drużyn również ulegnie zmianie.

 

- Zatrzymajmy się jeszcze przy warunkach fizycznych. Szybki rzut oka na napastników w obrębie Twojego bloku: Włodarczyk, Kamiński, Majchrzak, Stangret, Rojkowski, Sitek, Siodłowski - każdy z nich jest wysoki i silny na tle swoich rówieśników. Przypadek?

- Nie, to nie jest przypadek. Mamy wypracowane określone profile zawodników na każdą pozycję. Selekcjonując graczy kierujemy się właśnie tymi profilami, dzięki nim nasz dział skautingu wie, jakich piłkarzy szukamy, a trenerzy mają drogowskaz, jakie cechy są dla nas najważniejsze na danej pozycji. Uważnie śledzimy i analizujemy, w którą stronę idzie współczesny futbol, jakie są obecne trendy w szkoleniu i jaki profil zawodnika na danej pozycji jest najbardziej pożądany. Jakie cechy maksymalizują szansę poradzenia sobie na najwyższym poziomie. Najważniejsze jednak, że wzrost w przypadku tych zawodników nie jest ich głównym atutem. Atuty fizyczne to tylko jedna z ich wielu mocnych stron. Mamy w Akademii naprawdę ciekawych napastników, którzy - oprócz tego, że są dobrzy fizycznie i motorycznie - mają atuty czysto piłkarskie, które pozwalają nam patrzeć z optymizmem na ich przyszłość. I to, że mamy wysokich napastników, nie oznacza, że na każdej pozycji nasi zawodnicy wyróżniają się warunkami fizycznymi. W wielu meczach to rywale dominują nad nami fizycznością, mają wyższych i lepiej zbudowanych graczy. Bardzo ważne jest, by zrozumieć, że ważniejsze od wzrostu czy wagi jest to, czy dany zawodnik jest w stanie wytrzymać wysokie obciążenia, wysokie tempo gry. A tę wytrzymałość można wypracować bez względu na parametry fizyczne. Niewysoki piłkarz również może być atletyczny, a wątły też może być odpowiednio silny.

 

- Co zmieniło przyjście Richarda Grootscholtena do Akademii?

- Richard wniósł do naszej Akademii wiedzę i doświadczenie z innych kultur piłkarskich. Pracował w Holandii, Rosji czy Kanadzie, ale i w Polsce, więc zna naszą mentalność, specyfikę pracy w naszym kraju. Jego przyjście dało nam kolejny impuls do rozwoju, do wykonania kolejnego kroku naprzód - w kontekście wypracowania określonego, ofensywnego stylu gry, budowania ataku pozycyjnego, swobody z piłką przy nodze, efektywnego utrzymywania się przy niej czy umiejętnego wykorzystania wolnych przestrzeni na boisku. Richard zwraca też ogromną uwagę na detale techniczne. Bardzo dużo o tym rozmawiamy, akcentujemy ten aspekt w treningach. Jako Akademia, chcemy szkolić zawodników nie tylko na poziom polskiej Ekstraklasy, ale przede wszystkim na poziom czołowych lig europejskich. Pracując przez ostatnie lata zbudowaliśmy pewne podstawy, do których teraz dodaliśmy kolejne elementy. One, docelowo, mają umożliwić szkolenie piłkarzy kompletnych, o szerokim wachlarzu umiejętności. Dlatego należy podkreślić, że przyjście Richarda do Legii nie przekreśla tego, nad czym pracowaliśmy do tej pory. Wykorzystujemy efekty tamtej pracy, dodając nowe aspekty, które pozwolą nam wejść na jeszcze wyższy poziom. Bardzo wiele zawdzięczamy pracy i doświadczeniu Jacka Zielińskiego czy Radka Mozyrko, i zawsze będę to podkreślał.

Zdjęcie

- W naszej opinii, system 4-3-3 daje nam największe możliwości, jeśli chodzi o kształtowanie i realizację tych założeń. To jednak nie działa tak, że wyłącznie narzucamy określony system gry i trenerzy muszą się ślepo podporządkowywać.

- A jak wygląda Twoja współpraca z Richardem?

- Mamy bardzo dobre relacje od pierwszego dnia naszej współpracy. Nawet kilka dni temu rozmawialiśmy o tym, jak bardzo pomaga nam fakt, że wychowywaliśmy się w bardzo podobnych kulturach piłkarskich. Futbol holenderski i hiszpański bazują na podobnych fundamentach, dzięki czemu na wiele kwestii patrzymy w ten sam sposób. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, kiedy mamy odmienne zdanie na jakiś temat, ale potrafimy ze sobą merytorycznie dyskutować. Zawsze z takiej dyskusji rodzą się cenne wnioski, które tylko napędzają nas do działania. Codziennie spędzamy ze sobą wiele godzin, nad wieloma rzeczami pracujemy wspólnie i cieszę się z tego, jak ta współpraca się układa.

 

- Większość drużyn w Twoim bloku gra tym samym systemem taktycznym, 4-3-3. Z czego to wynika?

- Styl gry, do jakiego dążymy w naszej codziennej pracy, ewoluował. Chcemy dłużej utrzymywać się przy piłce, dominować na boisku - jako zespół i jako indywidualności. Czuć się swobodnie z piłką przy nodze, pod presją rywala. Grać ofensywnie, do przodu, ale budować swoje ataki od tyłu, cierpliwie. Piłka nie może nas parzyć, musimy czuć się pewnie mając ją w posiadaniu. W naszej opinii, system 4-3-3 daje nam największe możliwości, jeśli chodzi o kształtowanie i realizację tych założeń. To jednak nie działa tak, że wyłącznie narzucamy określony system gry i trenerzy muszą się ślepo podporządkowywać. Po pierwsze, w młodszych rocznikach, rotujemy pozycjami środkowych pomocników. Gramy dwoma środkowymi pomocnikami, nie określając ich jako „szóstkę” i „ósemkę”. Nie chcemy zamykać ich w tych schematach, ale pobudzać ich kreatywność. W takiej sytuacji zawodnicy muszą więcej myśleć na boisku, komunikować się z partnerami, obserwować ich ustawienie. Uczą się też odpowiedzialności, bo gdy jeden idzie do przodu, drugi musi automatycznie zabezpieczyć defensywę i odpowiednio reagować. Dla tych chłopaków, w rocznikach U14 czy U15, są to pierwsze lata w piłce jedenastoosobowej. Musimy pracować z nimi w taki sposób, by pomóc im nauczyć się właściwego ustawiania. Taki młody zawodnik, na ambicji, często chce być wszędzie. Widzisz, że środkowy pomocnik jest raz na prawej stronie, raz na lewej, a w kluczowym momencie nie ma go tam, gdzie być powinien. Z boku ktoś powie „super chłopak, jak haruje na boisku”, ale przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że nie wypełnia on swoich zadań. A te są dla niego najważniejsze, z nich jest rozliczany.

 

- Druga kwestia - trener ma możliwość próbować innych systemów. Zawsze może przyjść do mnie, do Richarda, przedstawić argumenty dlaczego jego zdaniem warto zagrać innym systemem, na przykład przez miesiąc. To, czego chcemy unikać, to dobierania systemu pod konkretnego rywala, dlatego nie godzimy się na to, by co tydzień wychodzić na mecz zupełnie innym ustawieniem. Natomiast może się zdarzyć sytuacja, że trener przyjdzie i powie, że lepiej grać 4-4-2 przez najbliższe kilka tygodni, bo dwaj napastnicy mogliby nauczyć się współpracy w takim ustawieniu. Jeśli to będzie dobre dla rozwoju zawodników, zawsze damy zielone światło na zmianę.

 

- Trójka graczy z przodu ma docelowo wpłynąć na większą liczbę sytuacji pod bramką rywala?

- Dlaczego gramy trójką w formacji ofensywnej? Chcemy grać szeroko, a ten system nam w tym pomaga. Sprawia również, że nasi zawodnicy na boku muszą częściej wchodzić w pojedynki jeden na jeden. W młodszych kategoriach chcemy, by prawonożny chłopak grał na prawej stronie, lewonożny na lewej.

 

- Dlaczego?

- Bo wtedy zawodnikowi jest łatwiej rozszerzyć boisko i chętniej szuka pojedynków jeden na jeden. Jeśli chłopak przez kilka lat będzie tak ustawiany, przejdzie przez ogromną liczbę sytuacji na boisku, kiedy będzie mógł zagrać odważnie, wejść w pojedynek, szukać nieszablonowych rozwiązań. Dzięki temu nabierze pewności siebie, taka gra, ustawianie się szeroko wejdą mu w nawyk. Na ostatnich etapach szkolenia będzie można już rotować tymi pozycjami i zamieniać, lewonożny na prawej stronie, prawonożny na lewej. Dlaczego? Bo na wcześniejszych etapach wypracują wymienione przeze mnie wcześniej umiejętności na wysokim poziomie, będzie można dać im kolejny bodziec do rozwoju. We współczesnym futbolu cenną umiejętnością jest zejście bocznego pomocnika do środka, zrobienie przewagi w tym sektorze czy poszukanie uderzenia na bramkę. A to pomoże wykształcić rotacja pozycji na tych ostatnich etapach szkolenia. Mamy dokładnie zaplanowany każdy etap rozwoju - czego musi się nauczyć zawodnik na danej pozycji, w danym wieku. Nie działamy na ślepo. Konsekwentnie realizujemy nasz program szkolenia.

Zdjęcie

- Każdy zawodnik Akademii ma opracowaną własną ścieżkę indywidualnego rozwoju.

- Od początku sezonu zawodnicy Akademii w Twoim bloku mają więcej jednostek treningowych. Na przykład dziś (rozmawiamy we wtorek - przyp. red.) trenują dwa razy. Z czego wynika ta zmiana? Nie wpływa to negatywnie na poziom zmęczenia graczy?

- Powstanie Legia Training Center daje nam nowe, ogromne możliwości. Chcemy jeszcze mocniej pójść w indywidualizację treningu. Pracować nad elementami, które są najważniejsze we współczesnym futbolu. W dni, kiedy mamy dwa treningi, tą drugą jednostką jest trening indywidualny. Wówczas skupiamy się wyłącznie na technice. Zawodnik bez techniki na przyzwoitym poziomie nigdy nie będzie topowym piłkarzem. Czy chłopcy są przez to bardziej zmęczeni? Nie powinni. Działamy z głową, plan treningowy jest przemyślany. Ponadto, mamy odpowiednie narzędzia, by na bieżąco monitorować poziom zmęczenia naszych podopiecznych - skala RPE, system GPS, rozmowy indywidualne z zawodnikami. Trening indywidualny w Akademii koordynuje szef działu, Mateusz Kamuda. Elementem jego codziennej pracy są spotkania z trenerami, z którymi omawia aktualną dyspozycję każdego zawodnika, ich bieżące potrzeby. Jeśli widzimy, że chłopak potrzebuje w tym tygodniu odpoczynku, to dajemy mu odpocząć. Tak jak mówiłem, do każdego zawodnika trzeba podchodzić indywidualnie, bo każdy ma inne potrzeby, inny organizm, inaczej reaguje na różne sytuacje. Nie zapominamy o tym. Co ważne, trening indywidualny to nie tylko boisko. Czasem zawodnik pójdzie popracować na siłowni, innym razem może być to przygotowanie analizy, rozmowa z psychologiem lub z dietetykiem. Wszystko zależy od jego aktualnych potrzeb.

 

- Kto decyduje o tym, nad czym dany zawodnik powinien popracować w tym momencie?

- Każdy zawodnik Akademii ma opracowaną własną ścieżkę indywidualnego rozwoju. Składa się na nią kilka etapów. Po pierwsze, sam zawodnik zastanawia się nad swoimi dwiema mocnymi stronami i jedną słabą, do poprawy. Rozmawia z trenerami, przekazuje swoje spostrzeżenia i na tej bazie ustalają - trener i zawodnik - nad jakimi elementami w jakim okresie czasu ma ten chłopak pracować. Należy podkreślić, że jest on ważną częścią tego procesu i jego zdanie odgrywa kluczową rolę. Zawodnik musi czuć, że ma wpływ na swój własny rozwój. Trening indywidulany w takiej formie dotyczy chłopców od U16 do Legii II włącznie. Zawodnicy są wymieszani między sobą, ćwiczą podzieleni na grupy zgodnie z ich pozycją boiskową, więc na przykład skrzydłowy U16 Maciej Bochniak ćwiczy w tej samej grupie co skrzydłowy Legii II, Radosław Cielemęcki. Natomiast chłopcy z U15 i U14 mają elementy indywidualne w trakcie zajęć zespołowych. Na przykład, przez ostatnie piętnaście minut sami decydują, nad jakimi elementami chcą popracować, mogą do tego wykorzystać któregoś z trenerów lub kolegów. We wtorek zawodnicy U15 i U14 decydują o tym, na co poświęcają czas w trakcie treningu indywidualnego, a w poniedziałek i czwartek decyduje o tym trener. Oprócz treningów stricte indywidualnych, mamy również treningi profilowe - pod kątem kształtowania cech wiodących najistotniejszych dla danego profilu na konkretnej pozycji. Kolejnym etapem będą natomiast treningi formacyjne. Trener Mateusz Kamuda odpowiada za indywidualne podeście do pracy.

 

- Kolejną nowością w tym sezonie jest Dział Metodologii, któremu przewodzisz. Czym zajmuje się ta komórka i kto, oprócz Ciebie, wchodzi w jej skład?

- Zanim trafiłem do Legii byłem dyrektorem ds. metodologii w Osasunie Pampeluna. Uznaliśmy, że ten sezon jest najwłaściwszym momentem, by dodać kolejny element do struktury naszej Akademii. Zadaniem tego działu jest praca nad doskonaleniem programu szkolenia, bieżąca weryfikacja każdego z punktów tego programu, dbanie o rozwój trenerów, między innymi poprzez przygotowywanie warsztatów dla nich, koordynowanie ich stylu pracy, stylu coachingu i stylu gry ich drużyn. Oprócz mnie, w skład tego departamentu wchodzą trenerzy: Mateusz Kamuda, Rafał Gębarski, Dariusz Rolak i Sebastian Różycki - koordynator U5 - U13. Spotykamy się w każdy czwartek i działamy! Mamy w strukturach Akademii sporo trenerów, wielu zawodników, każdy chce się rozwijać, więc na brak pracy nie narzekamy (śmiech). Naszym celem jest pomagać im w rozwoju, stwarzać odpowiednie warunki do niego.

Zdjęcie

- Możemy być dumni z tego, jak otwarte środowisko trenerów udało nam się stworzyć w Akademii.

- Obserwując z boku Twoją pracę, rzuca się w oczy, że sporo czasu spędzasz na boisku. Na przykład, na meczach drużyn swojego bloku zazwyczaj jesteś na ławce rezerwowych, obok trenerów i zawodników.

- Byłem w tamtym roku w akademii FC Barcelony. Jej dyrektor przedstawił mi dokładnie, w jaki sposób pracują, ale poprosił również, bym ja przedstawił prezentację o tym, jak pracujemy w Akademii Legii. Bardzo duże wrażenie zrobiła na nim otwartość naszych trenerów. Mówił wprost, że zazdrości nam tego, że jako koordynator mogę być z trenerami na boisku podczas treningów, na ławce w trakcie meczów czy w szatni w trakcie odpraw. W Barcelonie nie jest to możliwe, trenerzy są bardzo niechętni do jakiejkolwiek ingerencji w ich pracę. I żebyś mnie dobrze zrozumiał - nie chodzi o patrzenie na ręce trenerom czy kontrolowanie ich każdego kroku. Staram się być blisko nich, żeby im pomóc, dać jakąś wskazówkę, móc przedyskutować coś na bieżąco. Nie wtrącam się do ich pracy, pełnię wyłącznie rolę doradczą. I bardzo się cieszę, że trenerzy mi zaufali, że sami podchodzą do mnie, pytają, radzą się. Korzystają z mojej obecności. Zawsze to powtarzam trenerom: ja będąc z boku mogę zobaczyć to, czego oni sami nie dostrzegą. Dlaczego? Bo ja nie jestem tak zaangażowany w trening, nie jestem tak emocjonalnie związany z drużyną i mogę spojrzeć na chłodno, z dystansem na to, co dzieje się na boisku czy na odprawie. Czasami też nagrywam trening albo odprawę i wysyłam im, bez żadnego mojego komentarza. Na zasadzie „zobacz sobie, przeanalizuj, jak będziesz chciał porozmawiać, wiesz, gdzie mnie znaleźć”. To, co cieszy, to fakt, że bardzo często następnego dnia przychodzą do mnie i liczą się z moimi spostrzeżeniami. Możemy być dumni, jak otwarte środowisko trenerów udało nam się stworzyć w Akademii.

 

- W ostatnim czasie liczyłeś trenerom liczbę komunikatów, jakie dają zawodnikom podczas meczów. Dlaczego?

- Sztuka bycia trenerem polega na zrozumieniu, że w piłce nie jest tak, że coś jest czarne albo białe. Że trzeba mówić mało albo mówić dużo. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, kiedy mówić i co mówić. To jest kluczowe. Wracając do pytania, liczyłem trenerom, ile dają uwag technicznych, taktycznych i emocjonalnych - typu „dawaj!”, „brawo” - swoim zawodnikom w trakcie gry. Innym razem liczyłem, jak często trenerzy dają podopiecznym pozytywny feedback po tym, gdy im coś nie wyszło. Dlaczego? Bo świadomość, jak często i jakiej treści komunikaty kierują do zawodników pomoże trenerom się rozwijać. Chodzi o to, by każdy trener rozumiał, jakimi komunikatami pomaga zawodnikom, a jakie na dłuższą metę mogą być szkodliwe. Na przykład trener w trakcie meczu kilka razy mówił do zawodnika: „Dobrze, ale…”. I tutaj jest element do poprawy: przyjmując taki komunikat w trakcie meczu bardziej zostanie ci w głowie to „ale…”, a nie to, że zrobiłeś coś dobrze. Zawodnik musi sam myśleć na boisku, analizować sytuację w jakiej się znalazł i podejmować odpowiednie decyzje. Mecz jest dla zawodników, a rola trenera podczas spotkania powinna być ograniczona i dostosowana do potrzeb zawodników. Sztab pracuje ze swoim zespołem w ciągu tygodnia, doskonali cechy, które są dla nas najistotniejsze, daje wskazówki, robi z nimi analizy, a mecz jest sprawdzianem dla zawodników, co udało im się wypracować, a co jeszcze należy poprawić. Pomoc trenera w trakcie spotkania powinna polegać przede wszystkim na wsparciu, pozytywnym feedbacku, a nie dyktowaniu graczom, co w danej sytuacji mają zrobić.

 

- Jak, według Ciebie, powinna wyglądać współpraca między pierwszym zespołem i Akademią?

- Przejście zawodnika z akademii do pierwszego zespołu to kluczowy moment w każdym klubie piłkarskim. Możesz mieć bardzo dobrą akademię, szkolić na najwyższym poziomie, ale jeśli nie ma właściwie sformatowanej współpracy pomiędzy pierwszym zespołem i akademią, to z efektów szkolenia będą korzystać wyłącznie inne kluby. Akademia i seniorski zespół muszą nadawać na tych samych falach. W szkoleniu trzeba brać pod uwagę, czego oczekuje się od zawodników w pierwszej drużynie, jakie elementy są najistotniejsze z punktu widzenia potrzeb „jedynki”. Jakiego profilu zawodników szuka dyrektor sportowy. Wtedy można myśleć o wychowywaniu takich piłkarzy, którzy rzeczywiście będą trafiać do seniorskiej drużyny i będą stanowić o jej sile. Osoby odpowiedzialne za pion sportowy klubu muszą też mieć wiedzę o zawodnikach, którzy są w akademii, by świadomie podejmować decyzję, czy to już jest właściwy moment, by przesunąć danego chłopaka do pierwszego zespołu, czy jest jeszcze za wcześnie dla niego, czy może powinien pójść na wypożyczenie i nabrać doświadczenia. Ważne, by trenerzy pierwszej drużyny przychodzili na mecze akademii, oglądali chłopców z rezerw i U18 w grze. Raz, że jest to komunikat dla zawodników: „mamy na ciebie pomysł, obserwujemy twój rozwój”, dwa - trener może ocenić, czy dany zawodnik jest gotowy, by postawić kolejny krok, czy warto jeszcze z tym poczekać. Trener Aleksandar Vuković pojawiał się na spotkaniach naszej Akademii, trener Czesław Michniewicz również regularnie ogląda mecze Legii II. To są małe rzeczy, ale pokazują, że wszyscy patrzymy w jednym kierunku i dążymy do tego samego celu.

 

Zdjęcie

- Czasem wystawianie chłopaka, który ciężej pracuje, ale ma teoretycznie mniejszy potencjał może paradoksalnie bardzo pomóc temu bardziej rokującemu zawodnikowi. Zmotywuje go do cięższej pracy, do powalczenia o to miejsce w składzie.

- W piłce juniorskiej nie brakuje trudnych sytuacji. Przykładowo, mamy zawodnika X, który ma ogromny potencjał, ale w treningu przegrywa rywalizację o miejsce w składzie z zawodnikiem Y, który ma wyraźnie mniejszy potencjał. Który powinien grać? Ten, który wygrał rywalizację swoją pracą, czy ten, który ma większe szanse na zrobienie międzynarodowej kariery?

 

- Dlatego właśnie praca trenera w piłce młodzieżowej nie jest łatwa i skauting trenerów odgrywa tak ważną rolę. Opisana sytuacja rzeczywiście się zdarza i stawia trenera przed bardzo trudnym wyborem. Ja uważam, że zawsze powinno się stawiać na potencjał. Jako Akademia, musimy być w stanie przewidzieć, który zawodnik na jaki poziom może wejść w przyszłości. Oczywiście, gdy mają 14 czy 15 lat, jest to o wiele trudniejsze, niż gdy mają 17 - 18 lat. Dlatego w młodszych rocznikach muszą więcej grać, więcej rotować się na pozycjach. Rolą trenera jest wiedzieć, jak wykorzystać dany moment danego zawodnika z największą korzyścią dla niego. Czasem wystawianie chłopaka, który ciężej pracuje, ale ma teoretycznie mniejszy potencjał może paradoksalnie bardzo pomóc temu bardziej rokującemu zawodnikowi. Zmotywuje go do cięższej pracy, do powalczenia o to miejsce w składzie. Inna kwestia, nie można tak łatwo skreślać zawodnika. W piłce wszystko bardzo szybko się zmienia, szczególnie w tej juniorskiej. Chłopak, który dziś wygląda słabo, za dwa miesiące może stać się jednym z najlepszych zawodników w drużynie. Dlatego trenerzy muszą zwracać uwagę na każdego swojego zawodnika i poświęcać odpowiednio dużo uwagi tym, którzy w danym momencie grają mniej.

 

- Michał Karbownik przez rok gry w pierwszym zespole rzucany był po trzech różnych pozycjach - prawa obrona, lewa, środek pomocy. Czy w Akademii pracujecie nad tym, by zawodnik potrafił sobie poradzić z płynnym przechodzeniem między pozycjami na boisku?

- Na etapie Akademii, im zawodnik młodszy, tym częściej gra na różnych pozycjach. Nie może być tak, że chłopak ma trzynaście lat i występuje wyłącznie na jednej pozycji. Profilowanie następuje na dalszych etapach szkolenia. Kluczowe jest to, by do każdego zawodnika podchodzić indywidualnie. Zdarzają się chłopcy, którzy mają atuty do gry na jednej, konkretnej pozycji. Wtedy twoim zadaniem jest wyciągnąć z niego jak najwięcej, by stał się jak najlepszy w grze na tej pozycji. Ale są również zawodnicy, którzy dzięki swoim atutom mogą grać na różnych pozycjach. Nie wolno nam kasować u nich tej uniwersalności. Trenerzy w piłce seniorskiej bardzo cenią uniwersalnych piłkarzy. Wiadomo, że jeśli trener ma do wyboru zawodnika, który zabezpiecza jedną pozycję i takiego, który może grać na dwóch czy trzech różnych, to wybierze tego drugiego. Bo on da mu więcej opcji w grze i więcej alternatyw na wypadek kontuzji czy zawieszeń za kartki.

 

Zdjęcie

- Dwóch - trzech zawodników z rocznika z debiutem w pierwszym zespole byłoby bardzo, naprawdę bardzo satysfakcjonującą liczbą. Nie tylko z naszej perspektyw, dla każdej dużej akademii byłby to wielki sukces.

- W Polsce bardzo często mówi się, że szkolenie na sztucznej murawie nie daje takich efektów, jak praca na naturalnej nawierzchni. Prawda czy mit?

- Jeden z największych mitów, jakie słyszałem. W Hiszpanii zdecydowana większość zawodników szkoli się na sztucznej murawie. Kompletnie nie potrafię zrozumieć używania tego rodzaju nawierzchni jako argumentu czy wymówki. Oczywiście, sztuczna murawa musi być odpowiednio wysokiej jakości. Jak pracujesz na słabej nawierzchni, to rzeczywiście może mieć to negatywny wpływ na poziom szkolenia czy na kontuzje zawodników. Natomiast opinia, że trening na sztucznych boiskach zmniejsza szanse wyszkolenia wysokiej jakości piłkarzy jest kompletną bzdurą. Przeżyłem to w Hiszpanii, gdzie szkolenie na sztucznych nawierzchniach jest codziennością i sami widzimy, że nie wpływa to w negatywny sposób na umiejętności zawodników. Tam 95% boisk jest tego typu i nigdy nie słyszałem, by ktoś narzekał na taki stan rzeczy czy używał tego jako argumentu na obronę swojej pracy. Dwa lata temu byliśmy z trenerami naszej Akademii na tygodniowym stażu w Realu Madryt. Mieliśmy dostęp wszędzie, gdzie tylko chcieliśmy, bardzo dużo wynieśliśmy z tego wyjazdu. Rok temu podobny staż odbyliśmy w Barcelonie. W obu tych akademiach przez zdecydowaną większość czasu pracuję się na boiskach o sztucznej nawierzchni. I z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że jakość tych boisk była na tym samym poziomie lub zdecydowanie gorszym, co te w Legia Training Center. Nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście, każdy wolałby trenować na dobrej, naturalnej murawie. Gdybym miał wybierać, zawsze wybrałbym naturalną nawierzchnię. Bądźmy jednak realistami. Utrzymanie naturalnych boisk jest o wiele droższe i trudniejsze, a nie daje adekwatnej do kosztów i wysiłków różnicy, dlatego nie warto przepłacać. To naturalne podejście w największych akademiach w Europie. Tym bardziej w naszym klimacie, gdzie sztuczna nawierzchnia gwarantuje nam doskonałe warunki treningowe przez cały rok.

 

- Ilu wychowanków z danego rocznika powinno wejść na poziom pierwszej drużyny Legii, by można było mówić o sukcesie szkoleniowym?

- Dwóch - trzech zawodników z rocznika z debiutem w pierwszym zespole byłoby bardzo, naprawdę bardzo satysfakcjonującą liczbą. Nie tylko z naszej perspektyw, dla każdej dużej akademii byłby to wielki sukces. Inna sprawa, to zawodnicy, którzy pójdą grać do innych klubów. Już dziś nasza Akademia dostarcza najwięcej zawodników na poziom Ekstraklasy i I ligi. W II lidze więcej reprezentantów ma tylko Lech Poznań, który winduje swój wynik dzięki drużynie rezerw na tym poziomie rozgrywkowym. Oczywiście, naszym głównym celem jest dostarczać piłkarzy do pierwszego zespołu Legii, a dalej do reprezentacji Polski i na poziom czołowych lig europejskich. By tak się stało, potrzeba cierpliwości i konsekwencji w pracy zgodnej z naszą filozofią szkolenia. Trzy lata temu dokonaliśmy dużych zmian w programie szkolenia, od tego czasu doskonalimy go, rozwijamy się jako akademia. Jestem przekonany, że za kilka lat będziemy zbierać owoce naszej pracy w postaci świetnych zawodników radzących sobie na najwyższym, europejskim poziomie.

Udostępnij

Autor

Jakub Wydra

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.