
PKO Bank Polski Ekstraklasa: Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok. Był taki mecz... To był nokaut!
„Od początku do końca! Nokaut!” - tytułowaliśmy relację z meczu Legii z Jagiellonią, który odbył się prawie sześć lat temu - 14 lutego 2016 roku. Przy Łazienkowskiej piłkarze Stanisława Czerczesowa rozbiła rywali 4:0, po dwóch golach Nemanji Nikolicia, a także trafieniach Michała Kucharczyka i Tomasza Jodłowca.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka, Jacek Prondzynski/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Mateusz Kostrzewa, Janusz Partyka, Jacek Prondzynski/Archiwum Legii
„Od początku do końca! Nokaut!” - tytułowaliśmy relację z meczu Legii z Jagiellonią, który odbył się prawie sześć lat temu - 14 lutego 2016 roku. Przy Łazienkowskiej piłkarze Stanisława Czerczesowa rozbiła rywali 4:0, po dwóch golach Nemanji Nikolicia, a także trafieniach Michała Kucharczyka i Tomasza Jodłowca. Przed niedzielną potyczką z Jagiellonią przy Łazienkowską przypomnijmy to spotkanie.
Legia Warszawa na inaugurację rundy rewanżowej sezonu 2015/16 pokazała niewiarygodną moc swojej ofensywy, strzelając rywalom cztery gole! Wojskowi nie zawiedli zresztą w żadnej formacji, w pełni kontrolując przebieg spotkania. Czy Jagiellonia była bezradna? Tak, momentami. Jednak to nie jej słabość, a siła Legii rozpisała scenariusz tego spotkania. W pierwszym meczu 2016 roku, w którym Legia zmierzyła się z Jagiellonią, swoje debiuty z „eLką” na piersi zaliczyło trzech nowych zawodników - po raz pierwszy warszawskiej publiczności zaprezentowali się Adam Hlousek i Kasper Hamalainen, a Artur Jędrzejczyk założył koszulkę Wojskowych pierwszy raz po powrocie na Łazienkowską. Jedenastka Wojskowych wyszła na murawę w składzie, który nie zaskoczył fanów. Było bowiem wiadomo, że Hamalainen nie zagra od pierwszej minuty – jego pozycja jest mocno obsadzona, a Fin gra u nas zbyt krótko, by w pełni wdrożyć się w ostry treningowy reżim Legii. A ta od początku prezentowała się tak dobrze, jak to z doniesień ze zgrupowania na Malcie wynikało. Ciekawi formy Borysiuka muszą jeszcze poczekać, za to na lewej obronie zameldował się Hlousek, prezentujący się z daleka jak brat bliźniak Pazdana.
Aleksandar Prijović potwierdził opinię świetnie przygotowanego zawodnika od wszystkiego, dobrej centry, efektownego podania i strzału z najbardziej nawet niewygodnej pozycji. Waleczny Hlousek gra wysoko, imponując kondycją, zaś Nicolić... No cóż, schodził na lewe skrzydło nie czatując już tylko na szpicy, ale o swoim strzeleckim instynkcie zabójcy przekonał już w siódmej minucie, trafiając po precyzyjnym dośrodkowaniu „Prijo” i wykorzystując niedyspozycję obrońcy gości. Trybuny oszalały – takie rozpoczęcie piłkarskiej wiosny to coś, co fani kochają najbardziej. Zresztą sześć minut później mało brakowało, by ponownie wszyscy na stadionie zerwali się z miejsc, gdy po dośrodkowaniu Kucharczyka, „Nico” miał kolejną szansę. Zabawę popsuł jednak sędzia, który odgwizdał spalonego.
Tymczasem akcja z 19. minuty wydawała się nie mieć bramkowego potencjału, niemniej to co zaczął Prijović, skończył Michał Kucharczyk, podwyższając wynik na 2:0. „Bo Warszawa jest od tego, żeby bawić się na całego” - śpiewali kibice, ale przyjezdnym taka zabawa nie była w smak. Nie wiadomo jak bawił się świeżo narodzony potomek Tomka Jodłowca, ale mamy nadzieję, że dobrze, bo po bramce piłkarze Legii uczcili jego przyjście na świat dynamiczną „kołyską”. Jagiellonia wydawała się bezbronna, padając ofiarą pressingu dobrze przygotowanej kondycyjnie jednastki Czerczesowa. Piłkarze z Białegostoku z rzadka wychodzili ze swojej połowy, a dobrze egzekwowany rzut wolny na początku meczu czy wreszcie potencjalnie niebezpieczny, acz dość rozpaczliwie zakończony kontratak niewiele zmieniły ten obraz. Sporadyczne strzały na bramkę nie były w stanie zaskoczyć Malarza, który w mecz wszedł dwoma pewnymi interwencjami.

Najwięcej o grze Jagiellonii mówiła chyba sytuacja w drugiej połowie, kiedy Frankowski prawdopodobnie próbując zagrać piłkę do Drągowskiego, po prostu wyłożył ją Nicoliciowi, by ten mógł zdobyć w 59. minucie swoją drugą w tym meczu bramkę. Kiedy „Niko” schodził z boiska kilkanaście minut później, kibice żegnali go owacją na stojąco! Napiszmy jeszcze kilka słów o drugiej połowie spotkania. Choć nie była ona tak efektowna w wykonaniu Wojskowych, jak pierwsza, również mogła się spodobać. Legia wytrzymała kondycyjnie, a przy nieco innym sędziowaniu wynik mógłby być jeszcze bardziej korzystny - z perspektywy trybuny prasowej przynajmniej dwie sytuacje kwalifikowały się na pokazanie punktu wykonywania „jedenastek”. Pewna gra w obronie Pazdana, wszechstronny Guilherme czy bardzo aktywny, a co ważne pożyteczny dla drużyny Vranjes pozwalają sympatykom Legii być jak najlepszej myśli. Widać, że trener Czerczesow wpajał swoim zawodnikom maksymę: mniejsza o indywidualne osiągnięcia, Legia jest drużyną! Atomowe uderzenie Jodłowca, który nie dość, że przyłożył celnie, to jeszcze założył „siatkę” obrońcy, było najlepszym podsumowaniem tamtego wieczoru.
- Wiedzą państwo, że ja nie oceniam poszczególnych zawodników, a drużynę. Indywidualne oceny zostawiam dla szatni. Każdy z piłkarzy, który był dzisiaj na boisku, miał udział w zwycięstwie - powiedział po zwycięstwie z Jagiellonią trener Legii, Stanisław Czerczesow. - Gratuluję państwu tego zwycięstwa. Dziękuję kibicom, którzy przyszli na ten mecz. Pierwsze 25 minut zagraliśmy, jak chcieliśmy i zdobyliśmy dwie bramki. Później zaczęło nam trochę brakować koncentracji, więc Jagiellonia pograła więcej. W przerwie jednak porozmawialiśmy i w drugiej połowie znowu graliśmy tak, jak trzeba. Proszę powiedzieć, co mam robić, gdy strzelamy gole? Uwzględnie pana sugestie, może nauczę się tańczyć. Ale za pańskie pieniądze. Zdenerwowałem się tylko raz, gdy powinniśmy dostać rzut karny za faul na Hamalainenie. Nie będziemy rozmawiać o moich nerwach, bo one są silne. Proszę o pytania dotyczące gry drużyny. Proszę przekazać pozdrowienia dla wszystkich kochanych osób u siebie w domu! - dodał w swoim stylu ówczesny szkoleniowiec Wojskowych.

- Legia trafiła dzisiaj na drużynę, która podarowała jej trzy z czterech bramek. Dla nas to nie były niestety walentynki, a mikołajki - stwierdził z kolei po porażce z Wojskowymi ówczesny trener Jagiellonii, Michał Probierz. - Nowi zawodnicy szybko się przekonali, jak wygląda polska liga. Sparingi to co innego, a po wyjściu na boisku na Legii pojawił się stres i inaczej to wyglądało. Praktycznie podarowaliśmy Legii trzy punkty. W drugiej połowie za wszelką cenę próbowaliśmy odrabiać straty, ale gdy straciliśmy trzecią bramkę, było za późno. Legia jest bardzo doświadczonym zespołem, który pokazał nam nasze mankamenty. Na dzisiaj jesteśmy słabsi i przegraliśmy zasłużenie. Musimy przeanalizować to spotkanie. Legia na początku złapała nas za gardło i szybko nas pogryzła. W piłce nie ma cudotwórców, a wprowadzanie juniorów do dorosłej piłki nie jest łatwe. Zabrakło nam dzisiaj umiejętności - dodał.
- Dziś na boisku pokazaliśmy wypracowane elementy, byliśmy nową Legią, taką która zagrała ofensywnie, tak właśnie powinniśmy grać. Świetnie weszliśmy w to spotkanie, szybko zdobyliśmy bramkę, a to dodało nam tylko pewności siebie. W futbolu zdarzają się takie przypadki jak przy moim drugim trafieniu, zdobyłem bramkę dzięki instynktowi. Znalazłem się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i wykorzystałem okazję. Może ja nie będę zdobywać bramek w każdym meczu, a drużyna nie zawsze będzie strzelać cztery gole, ale mamy świetną grupę i w każdym meczu będziemy potrafili zagrać z taką intensywnością i na takim poziomie - stwierdził z kolei strzelec dwóch goli dla Legii Nemanja Nikolić. W spodkaniu sprzed prawie sześciu lat w drużynie Wojskowych zagrał jeden piłkarz z obecnej kadry - kapitan drużyny Artur Jędrzejczyk.
14 lutego 2016 r. Warszawa, 22. kolejka ekstraklasy
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 4:0 (2:0)
Bramki: Nemanja Nikolić (7, 58), Michał Kucharczyk (16), Tomasz Jodłowiec (84)
Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Guilherme (84', Michał Masłowski), Tomasz Jodłowiec, Stojan Vranjes, Aleksandar Prijović (65', Kasper Hamalainen), Michał Kucharczyk - Nemanja Nikolić (73', Ondrej Duda)
Jagiellonia Białystok: Bartłomiej Drągowski - Matija Sirok, Sebastian Madera, Guti, Piotr Tomasik - Przemysław Frankowski (76', Marek Wasiluk), Taras Romanczuk, Jacek Góralski, Konstantin Vassiljev (65', Karol Świderski), Karol Mackiewicz (51', Piotr Grzelczak) - Fedor Cernych
Żółte kartki: Vranjes - Tomasik, Góralski.
Autor
Janusz Partyka