
Podróż za jeden awans. Szymkent - miasto-piekło
Tak daleko w historii swoich startów w europejskich pucharach drużyna Legii jeszcze nie była.
Autor: Bartosz Zasławski
Fot. Mateusz Kostrzewa
- Udostępnij
Autor: Bartosz Zasławski
Fot. Mateusz Kostrzewa
Tak daleko w historii swoich startów w europejskich pucharach drużyna Legii jeszcze nie była.
"Przede wszystkim rzuca się w oczy światło. Wszędzie – światło. Wszędzie – jasno. Wszędzie – słońce" - tak poświęconą Afryce książkę "Heban" zaczął Ryszard Kapuściński, a my mamy takie samo odczucie w Azji Środkowej, gdzie przywiodła nas europejska przygoda. 4,5 tys. kilometrów od Warszawy, dalej niż Astana i Aktobe, w których gościliśmy, ze względu na nieco wydłużony transport lotniczy z powodu wojny na Ukrainie.
Kazachstan zajmuje powierzchnię 2,7 mln km kwadratowych (dziewiąty kraj pod tym względem na świecie), ale mieszka w nim ponad połowa mniej ludzi niż w Polsce (19,8 mln). Mieszają się tu wpływy dominującego islamu z prawosławiem i „naleciałościami” już typowo azjatyckimi. Szymkent z kolei to milionowe miasto na południu kraju, około 100 km od granicy z Uzbekistanem. Zdecydowanie bliżej jest stąd do jego stolicy Taszkientu (120 km) niż Astany (1200 km). Południe będzie zresztą głównym kierunkiem, skąd mają się pojawić kibice Legi podróżujący z Polski - spodziewamy się ich 120.
Jedna z głównych arterii miasta nieopodal hotelu, w którym jesteśmy zameldowani - Aleja Konayew liczy cztery pasy w jedna stronę. Nawet o 01:00 w nocy potrafi być na niej duży ruch. Nie wiemy jakim cudem nie widzieliśmy jeszcze ani jednego wypadku – na skrzyżowaniach panują tutaj dość swobodne obyczaje i nieobyty kierowca z pewnością musiałby w najbliższej przyszłości skorzystać z usług zakładu blacharskiego. Sporym zainteresowaniem cieszy się miejscowa komunikacja – tłumy na przystankach czekają na swoje miejsce, autobusy są pełne. Wśród witryn sklepowych od czasu do czasu przebijają się angielskie nazwy, ale przeważa kazachska cyrylica.
Mecz z Legią jest w Szymkencie dużym wydarzeniem. Jesteśmy przedstawiani jako poważny europejski klub grający w nowoczesnym stylu, z jakim ten zespół jeszcze się nie mierzył. Umówmy się – to kurtuazja, która z pierwszym gwizdkiem sędziego nie będzie miała wpływu na przebieg wydarzeń.
Taki wpływ może mieć za to aura. Prognoza na dziś? 39 stopni w cieniu, na wszechobecnym słońcu temperatura przekracza 45 stopni. Klimat jest tu suchy, powietrze - stojące, wilgotność - niska. Miejscowi – co oczywiste – nic sobie z tych warunków nie robią. Podobno występują tu tylko dwie pory roku – lato i zima, i to taka bliżej wersji syberyjskiej. Słyszeliśmy, że klimat zbliżony bardziej do umiarkowanego polskiego można spotkać na północy kraju, natomiast południe od kwietnia do września cechuje upały i susza – rocznie spada tutaj mniej niż 300 mm deszczu. Morza nie ma przecież stąd w promieniu kilku tysięcy kilometrów, dostęp do wody w dużej części kraju jest utrudniony.
Sztab motoryczno-medyczny przekazał zawodnikom konkretne wskazówki jak radzić sobie w tej aurze – co i ile pić, jak dbać o regenerację po treningu, jakie składniki w posiłkach mają pomóc, by zminimalizować odczucie gorąca. Ten mecz już w zasadzie się zaczął i rozgrywa się też poza boiskiem. Dziś przed obiadem zawodnicy mieli jeszcze aktywację, żeby przygotować organizm do czekającego ich wieczorem wysiłku.
Na stadionie spodziewamy się co najmniej 18 tysięcy kibiców - tyle faktycznie może wejść, choć na pewno dookoła niczym nieogrodzonego obiektu zainteresowanie też będzie duże. Przedsmak tego widzieliśmy wczoraj. - Hi Legia, how are you? – pytało kilkanaścioro dzieci po wczorajszym treningu, który mimo że był zamknięty, zebrał na zewnątrz grupę młodych pasjonatów futbolu próbujących zobaczyć jak to wygląda ta drużyna z odległej Polski.
Przy murawie znajduje się wysłużona… nawet bardzo wysłużona bieżnia i wąski pas trawy obity deskami jako system drenaży. Sektory na zaokrąglonych trybunach, charakterystycznych dla architektury stadionowej starszej daty, są jednokolorowe: niebieskie, czerwone, żółte. Nie porównujmy tego obiektu do standardów europejskich. Ordabasy to bardziej klub rosnący w ostatnich latach, dopiero poznający smak rywalizacji z innymi piłkarskimi kulturami niż o zasługach historycznych w skali kraju.
Wracamy do europejskich pucharów po roku przerwy. Wracamy na trudnym terenie, z zespołem, który znajduje się już w drugiej części sezonu, płynie na fali zwycięstw i przegrał tylko raz. Wracamy, by ożywić nasze międzynarodowe aspiracje. Spodziewamy się arcytrudnego meczu i zmobilizowanego w na 110 proc. przeciwnika, który będzie miał za sobą głodne futbolowych wrażeń miasto.
Na transmisję zapraszamy do TVP Sport i sport.tvp.pl o 17:00 czasu polskiego.







Autor
Bartosz Zasławski