Prawda czasu: Bernard Blaut - Profesor futbolu [HISTORIA] - Legia Warszawa
Plus500
Prawda czasu: Bernard Blaut - Profesor futbolu [HISTORIA]

Prawda czasu: Bernard Blaut - Profesor futbolu [HISTORIA]

Dziś przypada 84. rocznica urodzin Bernarda Blauta - wielkiej boiskowej indywidualności. W tamtych czasach jeden z najlepszych defensywnych pomocników w Europie, świetny organizator gry i strateg. Dawno temu ktoś nazwał go „Profesorem futbolu”, gdyż poruszając się po boisku z wielką gracją demonstrował dostojny sposób gry w piłkę. Trudno temu zaprzeczyć. Przypomnijmy sobie jego sylwetkę.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Janusz Partyka, Włodzimierz Sierakowski, Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Janusz Partyka, Włodzimierz Sierakowski, Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Dziś przypada 84. rocznica urodzin Bernarda Blauta - wielkiej boiskowej indywidualności. W tamtych czasach jeden z najlepszych defensywnych pomocników w Europie, świetny organizator gry i strateg. Dawno temu ktoś nazwał go „Profesorem futbolu”, gdyż poruszając się po boisku z wielką gracją demonstrował dostojny sposób gry w piłkę. Trudno temu zaprzeczyć. Przypomnijmy sobie jego sylwetkę.

 

Bernard Blaut przez 10 sezonów był kluczowym i podstawowym graczem Legii, z którą osiągnął największe sukcesy – dwa mistrzostwa Polski (1969, 1970), dwa krajowe puchary (1964, 1966), a także półfinał (1970) oraz ćwierćfinał (1971) rozgrywek o Puchar Mistrzów. Ten wybitny piłkarz, świetny strateg oraz doskonały organizator gry, w barwach Wojskowych zagrał w 236 spotkaniach strzelając 40 goli. Partnerzy z zespołu, ale także i rywale, szanowali go za spokój oraz opanowane wręcz do perfekcji precyzyjne podania. „Tworząc w czasach Wielkiej Legii – wespół z Lucjanem Brychczym i Kazimierzem Deyną – jedną z najlepszych linii pomocy na Starym Kontynencie, Bernard Blaut wcielał się w rolę tego rozważnego i spokojnego. Bardziej taktyka, ustawionego defensywnie i zabezpieczającego środkową linię Wojskowych. Natomiast znakomici organizatorzy gry, doskonali technicznie – Brychczy oraz Deyna – mieli za zadanie na zmianę włączać się do linii ataku. Ta trójka, w połączeniu strategii Blauta, fantazji Deyny i doświadczenia Brychczego, dopełniała obrazu czołowej europejskiej formacji piłkarskiej” – czytamy na historycznych stronach Naszej Legii.

Zdjęcie

Po raz pierwszy kibice piłki nożnej tak naprawdę poznali Bernarda Blauta podczas jego występów w I-ligowej Odrze Opole. Choć sama jego przygoda z piłką, dzięki temu, że rodzice byli mocno zaangażowani w klubie Strzała Gogolin, rozpoczęła się wcześniej, bo w roku 1955. Blaut nie występował jednak w Opolu zbyt długo, gdyż w roku 1961 został wcielony do jednostki wojskowej w Zgorzelcu, gdzie odbywał szkolenie rekruckie. Jego talent został już wcześniej dostrzeżony także przez sztab reprezentacji Polski. Jasnowłosym piłkarzem zaczęła interesować się również Legia. Aż w końcu – w roku 1962 – do niej trafił. „Trenerem Legii był wówczas Kazimierz Górski i nie każdy mógł się dostać do tej drużyny. Blaut szybko udowodnił swoją piłkarską klasę, wskakując do pierwszego składu, w którym grali tacy zawodnicy, reprezentanci Polski, jak: Lucjan Brychczy, Henryk Grzybowski, Horst Mahseli, Edmund Zientara czy Stanisław Fołtyn. Wysoki, szczupły Blaut grał na pozycji pomocnika. Był typem wytrzymałościowca, dzięki czemu mógł biegać po całym boisku, wzmacniając atak lub obronę, a że czynił to dobrze, w pierwszym składzie pierwszoligowej Legii zadomowił się na stałe, tworząc w środku pola wraz z Wiesławem Korzeniowskim formację napędową drużyny. Przez następne sezony nic nie wskazywało na to, żeby miało być gorzej. Systematyczna praca, wiele zrozumienia ze strony działaczy klubowych, zmiana mentalności niektórych piłkarzy – wszystko to musiało w przyszłości dać dobre efekty” – czytamy w NL.

Zdjęcie

Blaut został także podstawowym zawodnikiem kadry Polski, której selekcjonerem był wówczas Ryszard Koncewicz. Legia zaś, z „Długopisem” – bo tak nazywali Blauta koledzy z drużyny – w składzie, walczyła o czołowe lokaty w lidze. I choć w kolejnych podejściach nie miała szczęścia do tytułu najlepszej ekipy w kraju, zanotowała sukces w postaci zdobycia Pucharu Polski (1964). Tymczasem po dwóch sezonach gry Blauta przy Łazienkowskiej, kiedy ten wyrobił już sobie markę w klubie i został jednym z najlepszych rozgrywających w Polsce, o piłkarzu przypomniała sobie... Odra Opole. Cała historia przyniosła lekkie perturbacje, lecz zakończyła się w miarę szczęśliwie dla samego zawodnika - został u Wojskowych.

Zdjęcie

Z upływem czasu, kiedy w Legii doszło do zmian kadrowych i z zespołem pożegnało się kilku starszych piłkarzy, rola Bernarda Blauta w zespole wzrosła. „Z racji tego, że obok Lucjana Brychczego był najstarszym w drużynie, koledzy nazwali go 'Dziadek', jednocześnie wybierając kapitanem zespołu. Z racji swojej życiowej mądrości i dobroduszności, był także uznawany za duchowego opiekuna kolegów z drużyny. (...) Swego czasu głośno zrobiło się w Legii na temat niesubordynacji Kazimierza Deyny. Doszło nawet do tego, że trener Jaroslav Vejvoda, chciał chodzącego swoimi ścieżkami Deynę wyrzucić z drużyny. Wtedy to Bernard Blaut, wraz z grupą starszych zawodników, ujęli się za Kaziem – najpierw u trenera Vejvody, a później na zarządzie. W ten sposób uratowali Deynę przed zesłaniem do koszar. Czy akcja była słuszna? Z całą pewnością tak, gdyż Kazimierz Deyna wyrósł na największego herosa polskiej piłki” – czytamy w klubowym miesięczniku. W rezultacie nadszedł czas Wielkiej Legii i tytuły mistrzowskie, krajowe puchary, a także wielkie mecze w półfinale i ćwierćfinale rozgrywek o Puchar Mistrzów.

Zdjęcie

Kiedy po klubowych sukcesach w Europie zarówno Legii, jak i Górnika Zabrze, na arenie międzynarodowej zaistniała także reprezentacja Polski (zdobywając złoty medal olimpijski), dla Bernarda Blauta nie był to dobry okres. Z gry praktycznie bez przerwy wyłączały go kontuzje. „Tylko wielkiemu doświadczeniu zawdzięczał to, że bez należytego przygotowania i odpowiedniego treningu mógł grać. I to mógł grać bardzo dobrze. Dlatego po cichu liczył, że może trener Kazimierz Górski – w uznaniu zasług – zabierze go jednak na igrzyska olimpijskie, dając tym samym możliwość uczestnictwa w wielkiej imprezie. Niestety, stało się inaczej. Trener Górski, obawiając się, że nękany kontuzjami Blaut nie wytrzyma trudów turnieju, zabrał do Monachium piłkarza chorzowskiego Ruchu Joachima Marksa” – czytamy dalej w NL. „Może to i dobrze, bo dostałem później zgodę na wyjazd za granicę” – skomentował po latach decyzję Górskiego Blaut.

Zdjęcie

Sława piłkarzy Legii – którzy wyeliminowali w rozgrywkach pucharowych m.in. mistrza Francji St. Etienne – trwała w najlepsze, w związku z czym działacze francuskiego FC Metz, słysząc nazwisko Bernarda Blauta, nie wymagali przed podpisaniem kontraktu żadnych meczów kontrolnych. Wystarczyło im, że kierował grą drużyny, która wyeliminowała wówczas ich rodaków, jedną z najlepszych ekip Starego Kontynentu. Blaut mógł jechać więc do Francji niemal w ciemno. „Po otrzymaniu odpowiedniego pozwolenia z klubu, 20 listopada 1972 roku do Działu Paszportowo-Wizowego w Warszawie wpłynęło pismo z Legii o treści: 'Wojskowy Klub Sportowy Legia Warszawa komunikuje uprzejmie, że nie wyraża sprzeciwu na okresowy wyjazd do Francji Obywatela Bernarda Blauta – zawodnika naszej sekcji piłki nożnej, który zakończył czynną karierę zawodniczą. Akceptując wyjazd w/wym., klub nasz czyni to z uwagi na ogromne zasługi Obywatela Blauta dla piłkarstwa polskiego i naszego klubu, w toku jego wieloletniej kariery zawodniczej. Podpisano – Sekretarz Generalny WKS Legia płk. mgr Kazimierz Konarski'. Na podstawie pisma z Legii, Sztab Generalny Oddziału Wojskowych Spraw Zagranicznych wydał Bernardowi Blautowi zezwolenie uczestnictwa w rozgrywkach klubu piłkarskiego FC Metz na okres jednego roku. Tak więc wyposażony w odpowiednie dokumenty Blaut, udał się do Francji” – czytamy w NL. Był pierwszym piłkarzem Legii, który oficjalnie wyjechał do zachodniego klubu.

Zdjęcie

Blaut występował we Francji przez dwa lata, kończąc piłkarską karierę w roku 1974, w wyniku poważnej kontuzji. 36-krotny reprezentant Polski (trzy gole) zajął się potem trenerką, szkoląc m.in. młodych piłkarzy Legii, Hutnika Warszawa i Jagiellonii Białystok. Od 1974 roku rozpoczął także pracę w PZPN, tworząc bank informacji dla trenerów Kazimierza Górskiego (IO Montreal '76 – srebrny medal), Jacka Gmocha (MŚ Argentyna '78), Ryszarda Kuleszy (80) oraz Antoniego Piechniczka (MŚ Hiszpania '82 – srebrny medal i MŚ Meksyk '86). Po wyjeździe z Polski prowadził kluby z Tunezji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i reprezentację tego kraju (zajął w niej miejsce Brazylijskiego trenera Mario Zagalo). Zmarł 19 maja 2007 roku w Warszawie, pięć dni później został pochowany na stołecznym Cmentarzu Wolskim. Dziś przypada 84. rocznica jego urodzin.

ZdjęcieZdjęcie
ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie
Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.