Tomas Pekhart: Kocham Warszawę, kocham ten klub. Będzie mi tego bardzo brakowało
Obcokrajowiec, który zapisał się w historii Legii. Dwukrotny mistrz Polski, dwukrotny zdobywca Pucharu Polski, król strzelców Ekstraklasy. Tomas Pekart, nasz Tomas. W ostatniej rozmowie napastnik Wojskowych w emocjonalny sposób pożegnał się z kibicami i powspominał ważne dla niego momenty swojej kariery w Warszawie.
Autor: Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa
- Udostępnij
Autor: Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa
Obcokrajowiec, który zapisał się w historii Legii. Dwukrotny mistrz Polski, dwukrotny zdobywca Pucharu Polski, król strzelców Ekstraklasy. Tomas Pekart, nasz Tomas. W ostatniej rozmowie napastnik Wojskowych w emocjonalny sposób pożegnał się z kibicami i powspominał ważne dla niego momenty swojej kariery w Warszawie.
- Jaką pierwszą myśl masz w głowie, gdy zapytam się Ciebie o początki w Legii?
- To był przepiękny moment. Po prostu. Byłem zawodnikiem Las Palmas. Dostałem pierwsze sygnały o zainteresowaniu Legii, dzwonił do mnie agent. Ja jednak miałem dobry moment w Hiszpanii, zdobyłem kilka ważnych bramek. Życie na Gran Canarii było kapitalne zarówno dla mnie, jak i dla mojej rodziny. Gdy oferta z Legii przestała być jedynie zapytaniem, od razu coś poczułem. Coś w środku mnie mówiło, że nie mogę przejść obojętnie, że muszę spróbować. Słyszałem o Legii. Adam Hlousek mówił mi, że klub, kibice, miasto – to coś niesamowitego. „Tomas, przyjdź do Legii, tu jest lepiej niż w Bundeslidze” – takimi słowami chciał mnie przekonać. Ale nie musiał wiele razy powtarzać, bo ja czułem, że chcę trafić do Warszawy. Chwilę negocjowaliśmy, rozmawialiśmy. Nie miałem żadnej presji i szybko doszliśmy do porozumienia. Z mojego punktu widzenia była to świetna decyzja. Z powodów rodzinnych… trochę mniej. 11 grudnia urodziła się moja córka. W momencie transferu do Legii miała niecałe dwa miesiące.
- Rodzina została w Hiszpanii?
- Tak. Ja wyleciał do Warszawy, rodzina została w Hiszpanii. Trzeba pamiętać, że transfer z wyspy wcale nie był taki prosty. Bolało mnie to, że oni zostali, ale czułem, że muszę to zrobić. Przyjechałem do Warszawy i z ręką na sercu, od samego początku, czułem się tutaj znakomicie. Odbyłem bodajże dwa treningi z drużyną i dostałem informację, że zagram z Jagiellonią. Nie od pierwszej minuty, ale wejdę na boisko. Dostałem 10-15 minut, od razu strzeliłem gola. Od pierwszego spotkania to wszystko potoczyło się w ten sposób. Zacząłem strzelać co mecz. Ten sezon zakończyliśmy mistrzostwem. Rok później zdobyliśmy drugi tytuł. Pod względem piłkarskim, czułem się trochę jak w bajce. A sama Legia, Warszawa – to wszystko było wymarzone.
/777cab38-18b4-4ae2-a11e-6a134a8542ab/1748079651_MAT_8218.jpg)
Strzeliłem gola w meczu z Jagiellonią, a po spotkaniu rozmawiałem z trenerem Vukoviciem, bo nie wiedziałem, co mam zrobić. Ostatecznie, dzień po wspomnianym spotkaniu, z Warszawy poleciałem do Madrytu, gdzie pracuje zaprzyjaźniony prawnik. Chciałem, aby załatwił mi dokument. Zostałem paszport tymczasowy dla córki. Wysłałem go kurierem na wyspę… ale to dopiero początek historii.
- Pamiętam wszystko dokładnie. Pandemia wirusa COVID narastała. Dzwoniłem do żony po meczu z Jagiellonią. Moja córka urodziła się w Hiszpanii i myśleliśmy, że dostanie hiszpański paszport. Tak się jednak nie stało. Bez paszportu wylot z wyspy był niemożliwy. Nie wiedziałem, co miałem zrobić. Panikowałem. Strzeliłem gola w meczu z Jagiellonią, a po spotkaniu rozmawiałem z trenerem Vukoviciem, bo nie wiedziałem, co mam zrobić. Ostatecznie, dzień po wspomnianym spotkaniu, z Warszawy poleciałem do Madrytu, gdzie pracuje zaprzyjaźniony prawnik. Chciałem, aby załatwił mi dokument. Zostałem paszport tymczasowy dla córki. Wysłałem go kurierem na wyspę… ale to dopiero początek historii. Parę tygodni później pandemia eskalowała. Sama Gran Canaria była w pewnym momencie jednym z najbardziej dotkniętych wirusem miejsc na świecie. Wiedziałem, że żona i córka muszą uciekać. Brakowało paru dni, a moja rodzina po prostu zostałaby uwięziona po zamknięciu wyspy. Gdyby tak się stało… nawet nie chcę myśleć, co bym zrobił. Ostatecznie udało im się dotrzeć do Europy i osiedlili się w Czechach, czekając na dalsze ruchy. Kilka dni później w telewizji pojawiła się wiadomość, że będą zamykali polską granicę. Zadzwoniłem do żony i powiedziałem, aby zapakowała wszystko i tego samego dnia w nocy przyjechała do Polski. Żona wypożyczyła duży samochód, zapakowała wszystkie rzeczy do środka. Wzięła córkę ze sobą. Problem w tym, że nie wiedziała, dokąd ma jechać. Ostatecznie wysłała mi lokalizację na jednej z małych stacji benzynowych w Legnicy. Do dzisiaj, gdy wracamy samochodem do Czech, to przejeżdżamy obok tej stacji. Ostatecznie spotkaliśmy się tam. Ja jeszcze wtedy miałem kontuzję, nie mogłem prowadzić samochodu, ale otrzymałem pomoc. W końcu się spotkaliśmy, ja przesiadłem się do samochodu żony. Pojechaliśmy do Warszawy. Myślałem, że kolejnego dnia pojedziemy do IKEI, kupimy sobie pościel, poduszki. Nic z tego -covid, zamykamy wszystko. Nie miałem łyżki dla córki. Drużyna mi wtedy bardzo pomogła, tak samo trener Aleksandar Vuković. Wszyscy chcieli, żebyśmy czuli się jak najlepiej. Proponowali mi nawet łóżko dla dziecka. Przez parę tygodni ciężko było cokolwiek kupić do domu. Cieszyłem się jednak, że jestem z rodziną. To było dla mnie najważniejsze. A druga sprawa to było wsparcie, które otrzymałem od Legii. Nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobił klub, koledzy z szatni, ludzie związani z drużyną. Zawsze będziemy im za to wdzięczni.
/777cab38-18b4-4ae2-a11e-6a134a8542ab/1746262453_POGLEG_076_resize.jpg)
Dlatego teraz jest mi jeszcze ciężej. Wszyscy czujemy się tutaj tak samo. Żona mówi mi cały czas, że ona nie wyobraża sobie mieszkać gdzie indziej. Jesteśmy poza granicą Czech już ponad 20 lat, ale nigdzie nie było nam tak dobrze, jak tutaj. Byliśmy w ośmiu krajach, ale nigdy nie czułem się tak, jak w Warszawie. Moje córki są przeszczęśliwe. Szybko nauczyły się języka polskiego, poznały kolegów i koleżanki. Dla nich to właśnie Warszawa jest domem.
- Od razu czułeś się w Legii, jak w rodzinie?
- Od samego początku. Ciężko to teraz opisać słowami. Czasami po prostu czujesz, gdzie jest twoje miejsce. Na to składa się wiele rzeczy – ludzie, którzy Cię otaczają, możliwości, które otrzymujesz, obecność najbliższych. W Warszawie dostałem to wszystko i jeszcze więcej. Każdego dnia czułem się tu jeszcze lepiej. Nawet mimo tego trudnego początku, nie chciałem zrezygnować, bo wiedziałem, że w tym mieście czeka mnie jeszcze wiele pięknych momentów. Tak właśnie było. Mistrzostwa, puchary, statuetka dla króla strzelców, występy w Europie, gra przed takimi kibicami, dla takiego klubu – to spełnienie marzeń.
- Twoja rodzina czuła się w Warszawie podobnie?
- Dlatego teraz jest mi jeszcze ciężej. Wszyscy czujemy się tutaj tak samo. Żona mówi mi cały czas, że ona nie wyobraża sobie mieszkać gdzie indziej. Jesteśmy poza granicą Czech już ponad 20 lat, ale nigdzie nie było nam tak dobrze, jak tutaj. Byliśmy w ośmiu krajach, ale nigdy nie czułem się tak, jak w Warszawie. Moje córki są przeszczęśliwe. Szybko nauczyły się języka polskiego, poznały kolegów i koleżanki. Dla nich to właśnie Warszawa jest domem. Wszystkim będzie brakowało tego miejsca. Nie tylko klubu, ale też miasta, społeczności, całego kraju.
- Co się wydarzy po zakończeniu meczu ze Stalą Mielec.
- Najpierw pojedziemy na wakacje, a 24 czerwca przeprowadzamy się i wracamy do Czech, do Pragi. Budujemy tam dom. Mam plan, aby zostać właśnie w Pradze. Czy tak będzie – jeszcze nie wiem. Nie podjąłem ostatecznej decyzji, czy szukać klubu, czy kończyć z profesjonalnym graniem. Zobaczymy, jak będę czuł się i fizycznie i psychicznie.
- Jakiej decyzji jesteś bliższy teraz?
- Co innego mówić, a co innego zrobić. Całe życie byłem przyzwyczajony do piłki nożnej. Zawsze o tym marzyłem i nie jest łatwo mi to porzucić. W ostatnim sezonie faktycznie grałem trochę mniej. Wiedziałem, że nie będę grał wszystkiego od deski do deski. Moje pytanie jest takie, czy ja pójdę do jakiegoś klubu, w którym ponownie ożyję i stanę się ważną częścią. Ta część mnie, która dała mi w Legii przepiękną karierę, trochę obumarła. Oczywiście nie mam do nikogo pretensji. Jeżeli pojawi się oferta, to zastanowię się, czy dalej chcę to robić. Taka jest piłka nożna. Niebawem będę miał 36 lat. Tutaj w drużynie mamy zawodników, którzy nie są nawet pełnoletni i mają przed sobą wiele lat wspaniałego grania. Jestem jednak dumny, że doprowadziłem swoją karierę do takiego momentu i przez tyle lat byłem piłkarzem Legii.
/777cab38-18b4-4ae2-a11e-6a134a8542ab/1748079953_Tomaseczku.jpg)
- Czuję się Polakiem. Po prostu. Nie sądziłem, że ta rozmowa będzie tak ciężka. Czuję wiele emocji. Przeżyliśmy tu wiele, praktycznie wszystko. Od pierwszego momentu zidentyfikowałem się z tym klubem. Pokochałem to DNA.
- Jakbyś miał wskazać trzy momenty, wydarzenia w Legii, które najbardziej utkwiły Ci w pamięci.
- Oba mistrzostwa Polski. Tytuły wywalczone dla tych kibiców były czymś niesamowitym. Ta radość, pasja, szczęście – coś niesamowitego. Po drugie chciałbym wymienić koronę Króla Strzelców. Indywidualnie było to dla mnie bardzo ważne osiągnięcie. Podobnie jak cała ówczesna drużyna – zagraliśmy kapitalny sezon, który zwieńczyliśmy mistrzostwem. To było coś wspaniałego. I na samym końcu świeża sprawa – rewanżowe spotkanie z Chelsea. Nie każdy kapitan może pochwalić się tym, że poprowadził drużynę do zwycięstwa na Stamford Bridge, a dodatkowo strzelił gola. Mnie ta sztuka się udała i jestem z tego dumny. Chciałem pożegnać się z Legią fajnym meczem i to się udało!
- Spędziłeś tu wiele lat. Związałeś się z tym klubem, miastem, ludźmi. Twoja rodzina w Warszawie była równie szczęśliwa. Co dla Ciebie to wszystko oznacza.
- To teraz trafiłeś w czuły punkt.
W tym momencie wywiad został przerwany. Tomas nie ukrywał wzruszenia i potrzebował chwili, aby móc dokończyć rozmowę. Nie było to dla niego łatwe i widać było, jak wiele emocji mu wówczas towarzyszy.
- Czuję się Polakiem. Po prostu. Nie sądziłem, że ta rozmowa będzie tak ciężka. Czuję wiele emocji. Przeżyliśmy tu wiele, praktycznie wszystko. Od pierwszego momentu zidentyfikowałem się z tym klubem. Pokochałem to DNA. Bardzo szybko nauczyłem się języka, kulturę, obyczaje. Czuję się, jakbym był stąd. Mamy grupę na whattsappie, gdzie są sami Polacy… i ja. To też świadczy o tym, ile tu się wydarzyło. Cieszę się, że ludzie odbierali mnie jakbym był jednym z nich. Wszystko jest mocno ze sobą związane. Kochamy Warszawę, kochamy ten klub. Będzie mi tego bardzo brakowało. Niezależnie od tego, jak wyglądał ostatni sezon, który z mojego punktu widzenia był ciężki. To nie zmienia nic pod względem osiągnięć w Legii. Chciałem coś po sobie zostawić temu klubowi, tym ludziom. Widziałem wiele, wiele rzeczy się zmieniało, a ja byłem i jestem z tego dumny.
/777cab38-18b4-4ae2-a11e-6a134a8542ab/1748080090_LEGRCH_055.jpg)
- Jest coś, co byś chciał powiedzieć od siebie na sam koniec?
- Z całego serca, dziękuję Wam wszystkim. Dziękuję za szansę, za każdy dobry i zły moment. Dziękuję za każde słowo wsparcia, za wszystko co zrobiliście dla mnie i dla mojej rodziny. Nigdy nie zapomnę Legii. Warszawa to mój drugi dom.
Autor
Mateusz Okraszewski