
TYTUŁ OBRONIONY! LEGIA WARSZAWA MISTRZEM POLSKI 2021!
Wszyscy po cichu o nim marzyli, ale było tylko jedno miejsce, w które mogło ono trafić. Legia Warszawa została mistrzem Polski sezonu 2020/21, na trzy kolejki przed końcem rozgrywek!
Autor: Mateusz Okraszewski
- Udostępnij
Autor: Mateusz Okraszewski
Wszyscy po cichu o nim marzyli, ale było tylko jedno miejsce, w które mogło ono trafić. Legia Warszawa została mistrzem Polski sezonu 2020/21, na trzy kolejki przed końcem rozgrywek! Tym samym, stołeczna drużyna po raz siódmy obroniła krajowy tytuł.
Warszawa dziś nie zaśnie! W środowy wieczór Raków Częstochowa nie zdołał pokonać w wyjazdowym meczu Jagielloni Białystok, a więc tym samym wypadł z walki o mistrzostwo Polski. Tytuł trafia więc na Łazienkowską, a piłkarze Legii Warszawa już niebawem po raz 16. w historii podniosą to trofeum. Jaką drogę musiał przejść stołeczny zespół, aby teraz cieszyć się z końcowego sukcesu? Na pewno długą i bardzo krętą.

Jak najlepiej wejść w nowy sezon? Wygrać pierwszy ligowy mecz na trudnym terenie. Legioniści na inaugurację rozgrywek ekstraklasy pokonali Raków Częstochowa 2:1. Katem drużyny Marka Papszuna został Tomas Pekhart, który był autorem obu trafień dla Wojskowych. Wydawało się, że piłkarze stołecznej drużyny znajdują się w odpowiedniej dyspozycji.

Niestety, w kolejnych tygodniach legioniści nie osiągali tak dobrych wyników. Porażka w czwartej kolejce Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze kosztowała posadę trenera Aleksandara Vukovicia, którego pozycja po wywalczonym mistrzostwie Polski zdawała się być niezagrożona. Zwolnienie serbskiego szkoleniowca było jednak pokłosiem wyników drużyny, która zdaniem zarządu potrzebowała zmian.

Nowym trenerem Legii został Czesław Michniewicz. W swoim ekstraklasowym debiucie za sterami warszawskiej drużyny szkoleniowiec mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Wojskowi pokonali Zagłębie Lubin 2:1, a kolejny raz kapitalną skutecznością błysnął Tomas Pekhart. Nowe otwarcie, nowe nadzieje i nowe rozdanie. Jak to wyglądało w kolejnych tygodniach?

Czesław Michniewicz zaczął wydobywać z zespołu coraz więcej pozytywów. Legia zaczęła regularnie punktować w lidze, a między 7, a 14. kolejką przegrała tylko jedno spotkanie. W tym okresie Wojskowi pokonali m.in. Lecha Poznań. Ten mecz rozpoczął się pechowo dla legionistów. Jeszcze w pierwszej połowie piłkę do własnej siatki skierował Josip Juranović. Druga odsłona tej rywalizacji obfitowała w wiele emocji. Stan meczu wyrównał Kacper Skibicki, który wykorzystał dobre dośrodkowanie Pawła Wszołka. Tym samym, młody skrzydłowy powtórzył wyczyn innego debiutanta - Macieja Rosołka, który w swoim pierwszym, ekstraklasowym występie pokonał bramkarza Lecha. Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem, w polu karnym klubu z Poznania odnalazł się Rafel Lopes, który z zimną krwią wykorzystał dobrą centrę Filipa Mladenovicia. Zwycięstwo z odwiecznym rywalem było udokumentowaniem dobrej dyspozycji piłkarzy Legii. Przed przerwą zimową Wojskowi ulegli na własnym boisku Stali Mielec. Zimny prysznic miał podziałać motywująco na zespół, który wiedział już, nad czym ma pracować w okresie przygotowawczym. Nadszedł czas zgrupowania i ładowania akumulatorów na następną rundę.

Powrót z Dubaju nie był jednak dla Legii udany. W pierwszym starciu po przerwie zimowej z Podbeskidziem Bielsko-Biała, podopieczni Czesława Michniewicza ulegli beniaminkowi 0:1. Nie był to dobry prognostyk przed zbliżającym się hitem z Rakowem Częstochowa. Trener Michniewicz wymyślił jednak coś, czego nikt się nie spodziewał. Na spotkanie z częstochowską drużyną legioniści wyszli ustawieniem z trójką środkowych obrońców, które okazało się strzałem w „dziesiątkę”. Wojskowi zdominowali swojego rywala i pokonali go 2:0. Od tego czasu system gry z trójką defensorów stał się głównym ustawieniem stołecznej drużyny, która po ograniu Rakowa nie zamierzała się zatrzymywać.

Legia złapała wysoką formę i systematycznie pokonywała kolejnych, ligowych rywali. Nowe ustawienie pomogło ujawnić pełnię potencjału takich piłkarzy jak Filip Mladenović czy Josip Juranović. Nowi wahadłowi warszawskiej drużyny byli głównymi motorami napędowymi swojego zespołu, notując kluczowe asysty i zdobywając arcyważne bramki. W ataku szalał Tomas Pekhart, który strzelał gola za golem. Czech jest już o krok od wywalczenia korony króla strzelców, której nie zdołał wywalczyć żaden napastnik Legii Warszawa od czasów Nemanji Nikolicia. Świetnie uzupełniali się Luquinhas i Bartosz Kapustka, a dodatkowo, coraz lepiej wyglądała gra formacji defensywnej Wojskowych. Po pięciu ligowych zwycięstwach z rzędu, na Łazienkowską przyjechała druga w tabeli Pogoń Szczecin. Tego co stało się w pierwszych trzydziestu minutach tej rywalizacji chyba nikt się nie spodziewał. Legioniści zaaplikowali rywalom cztery bramki, czym przesądzili o losach tego spotkania. 10 punktów przewagi na siedem kolejek przed końcem rozgrywek? Brzmi naprawdę nieźle.

Rozpędzona drużyna Czesława Michniewicza pojechała na mecz do Poznania, gdzie była stawiana w roli faworyta. Remis w tej rywalizacji był zaskoczeniem, tym bardziej, że już w następnym tygodniu warszawianie ponownie podzielili się punktami podczas starcia z Cracovią. Dodatkowo, w spotkaniu z krakowskim zespołem czerwoną kartkę otrzymał trener Czesław Michniewicz. W meczu z Piastem i Lechią drużynę z perspektywy ławki rezerwowych miał poprowadzić asystent, Przemysław Małecki.
Mecz w Gliwicach miał kolosalne znaczenie w kontekście walki o mistrzostwo Polski. Pogoń zbliżyła się do Legii na trzy punkty, więc zwycięstwo w rywalizacji z Piastem było koniecznością. Warszawianie cały czas atakowali, jednak nie potrafili pokonać Frantiska Placha. W końcu w 75. minucie do siatki trafił niezawodny w takich momentach Rafael Lopes. Legia wygrała arcyważne spotkanie, a już w następnym meczu miała zmierzyć się z Lechią Gdańsk. Wobec przegranej Pogoni Szczecin ewentualne zwycięstwo nad drużyną Piotra Stokowca praktycznie zapewniłoby Legii tytuł mistrzowski. Decydującą o wyniku tego starcia akcję przeprowadził Luquihas. Brazylijczyk został faulowany w polu karnym, a jedenastkę z zimną krwią wykorzystał Tomas Pekhart. Dla Legii był to dwunasty, ligowy mecz z rzędu, w którym Wojskowi nie zaznali smaku porażki!

Do końcowego triumfu legionistom brakowało zdobycia dwóch punktów w ostatnich trzech spotkaniach. Wszystko jednak rozstrzygnęło się…przed telewizorem. Raków Częstochowa nie wygrał swojego meczu z Jagiellonią, a więc mistrzostwo stało się faktem! Legia została mistrzem Polski i udowodniła, że jest bezapelacyjnie najlepszą i najbardziej utytułowaną drużyną w kraju. Długie chwile oczekiwania zostały zakończone wielką radością. Choć sezon nie był łatwy, a po drodze natrafiliśmy na wiele wybojów i ciężkich momentów, końcowy triumf smakuje wprost wybornie. Mimo późnej godziny, możecie zacząć świętować i otwierać szampany! JESTEŚMY MISTRZAMI POLSKI!

Autor
Mateusz Okraszewski