Wszołek: Dam z siebie wszystko - Legia Warszawa
Plus500
Wszołek: Dam z siebie wszystko

    Wszołek: Dam z siebie wszystko

    - Nie robię kroku w tył, robię krok do przodu. Na pewno mogę rozwinąć się tu pod względem piłkarskim - mówi w wywiadzie z Legia.com najnowszy nabytek warszawskiego klubu Paweł Wszołek.

    Autor: Kamil Majewski

    Fot. Mateusz Kostrzewa, Jacek Prondzynski

    Główny sponsor Plus500
    • Udostępnij

    Autor: Kamil Majewski

    Fot. Mateusz Kostrzewa, Jacek Prondzynski

    Legia.com: - Trzeba przyznać, że Twój transfer do Legii jest nieoczywisty. Zgodzisz się z tą tezą? 

    Paweł Wszołek: - Nie, nie zgodzę się. O zawodnikach, którzy wyjeżdżają z Polski i spędzają trochę czasu za granicą, a następnie wracają do kraju środowisko piłkarskie mówi, że robią krok w tył. Trafiłem przecież do drużyny, która ma bardzo dużą jakość nie odstaje poziomem od innych klubów europejskich. Jest tutaj świetna infrastruktura. Zanim przyszedłem do Legii, analizowałem wszystkie aspekty. Nie robię kroku w tył, robię krok do przodu. Na pewno mogę rozwinąć się tu pod względem piłkarskim. 

     

    - Co, podczas pierwszego tygodnia pobytu w Legii, zaskoczyło Cię w największym stopniu? 

    - Rzuciło mi się w oczy to, że wszystko dopięte jest na ostatni guzik. W Legii organizacja jest perfekcyjna. Nie chcę szczególnie opowiadać o tym jak było za granicą. Mogę tylko powiedzieć szczerze, że wcale nie wyglądało to lepiej.

    Zdjęcie

    - Jest tutaj świetna infrastruktura. Zanim przyszedłem do Legii, analizowałem wszystkie aspekty. Nie robię kroku w tył, robię krok do przodu. Na pewno mogę rozwinąć się tu pod względem piłkarskim.

    - Dla wielu ludzi sam fakt, że QPR nie przedłużyło z Tobą kontraktu było ogromnym zdziwieniem. Podczas swojej prezentacji w Legii wytłumaczyłeś, dlaczego tak się stało. Cieszyłeś się w tym klubie dużym szacunkiem, prawda? 

    - Wiadomo, że każdy ma swoje zdanie i może oceniać drugiego człowieka. Już wiele razy spotkałem się z tym, że ktoś ocenia cię, w ogóle cię nie znając. To normalne. Są tacy ludzie i mają do tego prawo. Ja starałem się tylko wyjaśnić tylko, jak było naprawdę. Myślę, że gdyby ktoś zechciał pojechać na stadion QPR i zapytać o moje nazwisko, kibice w większości wypowiadaliby się pozytywnie. Dla mnie to najlepszy dowód na to, że fani danej drużyny doceniają piłkarza. Jeśli oni cię szanują to znaczy, że podczas pobytu w klubie dawałeś z siebie wszystko. Ja sam zawsze powtarzałem, że absolutną podstawą sportowca jest to, aby zawsze dawać z siebie wszystko. Jeśli reprezentujesz barwy danego klubu, musisz robić to godnie. Niezależnie od tego, czy znajdujesz się na boisku, czy poza nim. Staram się żyć właśnie w ten sposób: szanować klub, dawać z siebie wszystko i ciężko pracować bo wiem, że ludzie to doceniają. 

     

    - Długo zastanawiałeś się nad ofertą z Legii? 

    - Cztery, może pięć dni. Wiadomo, że trzeba było dograć różne aspekty, jak to przy podpisywaniu kontraktu. Wszystko zakończyło się pozytywnie. Teraz skupiam się tylko na tym, aby pomóc drużynie i jak najszybciej dojść do formy. 

     

    - Co czułeś, gdy pozostawałeś bez klubu? Czy po jakimś czasie nie pojawił się niepokój?  

    - Na początku czułem spokój, ponieważ nie miałem sobie nic do zarzucenia. W barwach Queens Park Rangers, w poprzednim sezonie, rozegrałem praktycznie wszystkie możliwe spotkania, a w większości z nich wychodziłem w pierwszym składzie. W Championship kadry są szerokie i stosowana jest duża rotacja, ponieważ do rozegrania jest 46 spotkań ligowych, a także dwa puchary. Ja zagrałem ponad 40 meczów, do tego dołożyłem również liczby. Oczywiście, moje statystyki mogły być odrobinę lepsze, ale wynikało to z tego, że w trakcie sezonu często grałem na prawej obronie lub pozycji wahadłowego. Mimo wszystko myślałem, że nowy klub znajdę dużo szybciej. Okazało się jednak, że trzeba było czekać aż cztery i pół miesiąca.

    Zdjęcie

    - Wspomniałeś o „rzucaniu” Cię po różnych pozycjach. Gdybyś cały czas występował na swojej nominalnej, mógłbyś osiągnąć jeszcze więcej? 

    - Uważam, że zawodnik, w dzisiejszych czasach, musi radzić sobie niezależnie od tego, na jakiej pozycji jest ustawiany. Ustawienie zawodników jest korygowane, często zamieniani są stronami, napastnik może powędrować na skrzydło, obrońca przejść wyżej, na pozycję defensywnego pomocnika. Będąc za granicą nauczyłem się uniwersalności, a to bardzo pomaga. Zawodnicy wszechstronni są bardziej doceniani. 

     

    - Masz 27 lat, w piłkarskim CV trzy europejskie kluby i ponad 200 występów w ich barwach. To, że Paweł Wszołek wraca do Polski jako lepszy zawodnik to pewne. Pytanie - jak dużo lepszy? 

    - Na pewno jestem silniejszy mentalnie, piłkarsko zresztą też. Będąc za granicą nie obijałem się. Zostawałem po treningach i ciężko pracowałem. Chciałem sprawić, żeby mój wyjazd nie był wakacjami. Myślę, że widać to po liczbie występów ponieważ, tak jak powiedziałeś, uzbierałem ich ponad 200. Mogło być ich więcej, ale na pewno nie powiem, że był to czas stracony. Poprawiłem się pod względem taktycznym czy fizycznym, dużo czasu spędziłem na siłowni. Co tu dużo mówić - finalnie i tak zweryfikuje mnie boisko. Jak tylko dostanę szansę postaram się udowodnić, że mogę pomóc drużynie.

    Zdjęcie

    - Jak masz czyste sumienie to wychodząc na boisko jesteś pewny siebie. Nie muszę się odbudowywać, ponieważ ciężko trenowałem, gdy pozostawałem bez klubu.

    - Podczas naszej pierwszej rozmowy również wspominałeś o tym, że we Włoszech nauczyłeś się taktyki, w Anglii zaś poprawiłeś przygotowanie fizyczne. Wydaje się zatem, że dopracowałeś najważniejsze elementy, które przydają się w PKO Ekstraklasie. 

    - Nie boję się gry fizycznej i wydaje mi się, że to jest najważniejsze. Przecież będąc piłkarzem nie możesz bać się gry w piłkę nożną. Niemal każda drużyna gra fizycznie. Jeśli odstawiasz nogę, pokazujesz swoją słabość, a rywal to zauważa. Każdy, niezależnie od tego, w jakiej gra lidze, musi budować się pod kątem fizycznym, motorycznym czy wydolnościowym, nie mówiąc już o kwestiach pozaboiskowych jak odżywanie czy odpowiednia regeneracja. Piłkarz musi być świadomy. Jeśli nie prowadzi się odpowiednio, prędzej czy później boisko go zweryfikuje. 

     

    - „Nie muszę się odbudowywać” - takie słowa wypowiedziałeś podczas swojej prezentacji. Jak zatem pracowałeś w trakcie tych czterech i pół miesiąca? 

    - Jak masz czyste sumienie to wychodząc na boisko jesteś pewny siebie. Nie muszę się odbudowywać, ponieważ ciężko trenowałem, gdy pozostawałem bez klubu. 19 czerwca rozpocząłem okres przygotowawczy. Miałem trenera personalnego, Piotra Benewiata, którego serdecznie pozdrawiam, ponieważ bardzo mi pomógł. Trenowałem nie tylko fizycznie, motorycznie i wydolnościowo, ale także na boisku. Nie zapomniałem, co to jest piłka. Pytanie o odbudowanie się odebrałem w trochę inny sposób - że byłem za granicą ale nie grałem. Zawodnicy, którzy w ciągu dwóch lat zagrają dwa mecze faktycznie potrzebują odbudowy. W moim przypadku było inaczej. Dbałem o siebie, ponieważ miałem zresztą świadomość tego, że muszę być gotowy niezależnie od tego, z którym klubem zwiążę się kontraktem.

    Zdjęcie

    - W jednym z wywiadów przyznałeś, że z Polski wyjeżdżałeś jako dzieciak. Nie przerażała Cię wtedy wizja tak dużego przeskoku?

    - Zgadzam się z tym. Nie będę ukrywał, że byłem trudnym dzieciakiem. Miałem swoje problemy ale uważam, że każdy to przechodzi. To normalne w okresie dojrzewania. Później, z każdym miesiącem, kształtowałem się. Miałem szczęście, że trafiłem na ludzi, którzy ukształtowali mnie i sprowadzali na ziemię. Było mi to niezbędne. Jestem świadomy swoich błędów dlatego cały czas staram się poprawiać. 

     

    - Wyjazd w tak młodym wieku sprawił, że zacząłeś myśleć jak dorosły? 

    - Oczywiście. Wpływ miało również to, że bardzo wcześnie poznałem swoją obecną żonę. W wieku 20 lat razem wyjechaliśmy z kraju, a po roku wzięliśmy ślub. Ukształtowało mnie to jako człowieka.  

     

    - Jak zachowuje się młody chłopak z Polski, który pewnego dnia wyjeżdża, a następnie rozpoczyna treningi z Samuelem Eto’o czy Lucą Tonim?

    - Wyjeżdżając za granicę byłem pewny siebie. Nie miałem łatwo w życiu, a mój charakter ukształtowała ulica. Większość czasu spędzałem z bratem lub kolegami, nie mieszkałem w grzecznej dzielnicy. Nigdy nie dawałem sobie w kaszę dmuchać. To ważne, aby za granicą być pewnym siebie. Jeśli ktoś powie, że przyjechał leszcz z Polski, nie powinieneś się odwracać i odchodzić, lecz wyrazić swoje zdanie. Tylko wtedy ludzie, prędzej czy później, nabiorą do ciebie szacunku. Tak jest w życiu. Gdy ktoś na ciebie pluje nie możesz udawać, że pada deszcz. Nie można dać sobą pomiatać. Tylko ludzie twardzi i pewni siebie mogą osiągnąć coś w życiu.

    Zdjęcie

    - Zawsze trzeba stawiać sobie jakieś cele, ponieważ bez tego nie da się iść do przodu. Ja takowe sobie wyznaczyłem. Najbliższym jest jak najszybszy powrót na boisko. Później, poprzez dobre występy i pomoc drużynie, chcę realizować kolejne.

    - Można powiedzieć, że to Ty przetarłeś szlaki, jeśli chodzi o transfery Polaków do Włoch. Co powoduje, że dla zawodników z naszego kraju ten kierunek jest tak atrakcyjny?

    - Praktycznie co rundę chłopak z Polski wyjeżdża do włoskiego klubu. Poprzez dobrą grę Polaków za granicą młodzi zawodnicy mają coraz większą świadomość tego, że nie ma się czego bać. Nie zgodzę się z tym, że w Polsce jest złe szkolenie. Moim zdaniem polska myśl szkoleniowa jest dobra, a ludzie są coraz bardziej świadomi. Z każdym miesiącem wygląda to coraz lepiej i to procentuje. Gdyby w naszym kraju był problem ze szkoleniem, piłkarze nie wyjeżdżaliby za granicę. Młodzi zawodnicy rozwijają się coraz lepiej, a w zagranicznych klubach radzą sobie bez problemów. 

     

    - Do udowodnienia masz jeszcze jedną kwestię - przydatność dla reprezentacji Polski. 

    - Zawsze trzeba stawiać sobie jakieś cele, ponieważ bez tego nie da się iść do przodu. Ja takowe sobie wyznaczyłem. Najbliższym jest jak najszybszy powrót na boisko. Później, poprzez dobre występy i pomoc drużynie, chcę realizować kolejne. 

     

    - Zaliczyłeś jak dotąd 11 występów w koszulce z orłem na piersi. To dużo czy mało? 

    - Szczerze mówiąc patrząc na fakt, iż występowałem za granicą to myślę, że mogło być ich więcej. Myślę, że w pewnych momentach brakowało mi liczb. Nie było to na tym poziomie, na którym zagrałem chociażby w spotkaniu z Finlandią. Jestem świadomy tego, że trzeba patrzeć na przód i być regularnym. Może faktycznie tych regularnych, dobrych występów nie było wystarczająco wiele, dlatego rozegrałem jak dotąd tylko 11 meczów w reprezentacji. Wierzę jednak, że teraz przede mną wiele dobrych meczów.

    Zdjęcie

    - Twoja przygoda z reprezentacją nacechowana jest też pechem. Największym z pewnością była kontuzja ręki, tuż przed EURO 2016. 

    - Wiele osób mi o tym przypomina. Można powiedzieć, że był to pech. Przed samym wyjazdem na mistrzostwa Europy, gdzie wcześniej strzelasz dwa gole w sparingu, przydarza się coś takiego. Tak, to był pech. Nie powiem, że był to dla mnie łatwy okres, ale wokół mnie byli ludzie, którzy mi pomogli. Nie ma jednak, co tego rozpamiętywać. Przecież to nic nie zmieni. Patrzę do przodu. Taki scenariusz napisało życie.

    Udostępnij

    Autor

    Kamil Majewski

    16razyMistrz Polski
    20razyPuchar Polski
    5razySuperpuchar Polski
    pobierz oficjalną aplikację klubu
    App StoreGoogle PlayApp Gallery
    © Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.