Yuri Ribeiro: W Legii od razu widać wielkość klubu
Dla wielu sportowców najważniejsze jest to, by stale się rozwijać i progresować z dnia na dzień. Nie inaczej jest w przypadku naszego rozmówcy, dla którego codzienne stawanie się lepszym to podstawa. Jak sam opowiada - jest perfekcjonistą, ale tego nauczyło go życie. Nie może jednak być inaczej, skoro już jako nastolatek sam przeprowadził się do Lizbony, aby spełniać piłkarskie marzenia. Poznajcie obrońcę Wojskowych, Yuriego Ribeiro, który w rozmowie z Legia.com opowiada o swojej przeszłości, kulisach transferu do Legii, a także... o radach, jakie usłyszał od niego Joao Felix.
Autor: Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa, Yuri Ribeiro
- Udostępnij
Autor: Mateusz Okraszewski
Fot. Mateusz Kostrzewa, Yuri Ribeiro
Dla wielu sportowców najważniejsze jest to, by stale się rozwijać i progresować z dnia na dzień. Nie inaczej jest w przypadku naszego rozmówcy, dla którego codzienne stawanie się lepszym to podstawa. Jak sam opowiada - jest perfekcjonistą, ale tego nauczyło go życie. Nie może jednak być inaczej, skoro już jako nastolatek sam przeprowadził się do Lizbony, aby spełniać piłkarskie marzenia. Poznajcie obrońcę Wojskowych, Yuriego Ribeiro, który w rozmowie z Legia.com opowiada o swojej przeszłości, kulisach transferu do Legii, a także... o radach, jakie usłyszał od niego Joao Felix.
- Ostatni raz rozmawialiśmy przed świętami Bożego Narodzenia. W tym czasie chyba sporo się u Ciebie działo. Mogę śmiało powiedzieć, że ostatnie miesiące były dla Ciebie bardzo udane?
- Powiem więcej – myślę, że jest to mój najlepszy czas w Legii Warszawa. Teraz wystąpiłem w wielu spotkaniach i tym samym cały czas realizuje jeden ze swoich celów. Od samego początku, gdy podpisałem kontrakt z Legią mierzyłem bardzo wysoko. Chciałem grać w każdym meczu i odgrywać ważną rolę w drużynie. W zeszłym sezonie nie wszystko potoczyło się tak, jakbym tego oczekiwał. Łapałem kontuzje, co wcześniej praktycznie nigdy mi się nie przydarzyło. Teraz czuję, że może być to jeden z ważniejszych i lepszych momentów w mojej karierze. Ten ciężki moment w ubiegłym sezonie wpłynął trochę na moje życie osobiste. Doznawałem kontuzji, które wcześniej zawsze omijałem. Nie mogłem skupić się jedynie na grze w piłkę. Teraz wszystko wróciło do normy. Bardzo się z tego cieszę, bo czuję się komfortowo nie tylko na boisku, ale i w życiu prywatnym.
- Ty sam poczułeś, że nastąpiła w tobie jakaś zmiana?
- Tutaj chodziło o coś innego. Czujesz dobrą formę, łapiesz rytm i nagle przydarza Ci się kontuzja, później kolejna. Zeszły sezon musimy oddzielać grubą kreską i skupić się na tym, co przed nami. Moja postawa zawsze była podobna. Od początku swojej kariery przykładam wagę do tego, żeby prowadzić profesjonalne, piłkarskie życie. To w mojej głowie nigdy się nie zmieni. W mojej pracy staram się każdego dnia wyróżniać, pokazywać coś nowego. Pamiętam, że do Legii przychodziłem w sierpniu. Wcześniej, przez trzy miesiące nie trenowałem, bo mój kontrakt z klubem się skończył. Drużyna od dwóch miesięcy była w treningu i przygotowywała się do spotkań w Europie i polskiej Ekstraklasie. Czułem, że potrzebuję trochę czasu, ale to tylko nakręcało mnie do dalszej pracy. Teraz mam wrażenie, że jestem w bardzo dobrym momencie i chcę dalej to kontynuować.
- Zadałem to pytanie nieprzypadkowo. W jednym z wywiadów udzielonych portugalskim mediom powiedziałeś, że twoim celem jest być lepszym z dnia na dzień. Jak więc do tego dążysz i co robisz, aby cały czas progresować.
- Przede wszystkim myślę, że najważniejszą rzeczą w futbolu jest twoja psychika. Na moim przykładzie – wyjechałem z Portugalii około 3,5 roku temu. Gdy decydujesz się na wyjazd za granicę, musisz być silny i stale pokazywać swoją najlepszą wersję. Nie możesz zostawiać za sobą tego, co przez lata kształtowało Cię jako piłkarza i człowieka. Ja od początku chciałem pokazywać swoją najlepszą stronę nie tylko na boisku, ale też w życiu codziennym. To jest ważne, aby codziennie być lepszym. Nie da się osiągać sukcesów gdy zapominasz o prostych rzeczach takich jak przestrzeganie zasad dobrego żywienia, czy chociażby kulturze osobistej.
- Pracujesz nie tylko na boisku, ale przede wszystkim indywidualnie z samym sobą. Tylko tak możesz się stać lepszym. Moim zdaniem nie da się być dobrym piłkarzem nie będąc przy tym dobrym człowiekiem. A jak zostać dobrym człowiekiem, który rozwija się z dnia na dzień? Właśnie poprzez systematyczną pracę.
- Kolejny raz to co mówisz zgadza się z tym, co wcześniej opowiedziałeś w różnych rozmowach. Tym razem znalazłem fragment, w którym mówiłeś, że piłkarz rozwija się nie tylko na boisku, ale też – a może nawet przede wszystkim – poza nim.
- Myślę, że bycie dobrym piłkarzem nie polega jedynie na dobrej grze w piłkę. Jeżeli chcesz coś osiągnąć w futbolu, to musisz wziąć trochę dobrych cech i zachowań z różnych sfer życia. Tak ja staram się do tego podchodzić. Pracujesz nie tylko na boisku, ale przede wszystkim indywidualnie z samym sobą. Tylko tak możesz się stać lepszym. Moim zdaniem nie da się być dobrym piłkarzem nie będąc przy tym dobrym człowiekiem. A jak zostać dobrym człowiekiem, który rozwija się z dnia na dzień? Właśnie poprzez systematyczną pracę.
- Josue w ostatnim wywiadzie powiedział, że masz bardziej profesjonale podejście od niego. Można nazwać Cię perfekcjonistą?
- Lubię takie życie, lubię przykładać dużą wagę do wszystkiego co robię, nie tylko na boisku. Chyba dobrze to ująłeś. Jestem perfekcjonistą, ale od razu podkreślę, że Josue ma równie profesjonalne podejście do wszystkiego!
- W Warszawie spędziłeś już trochę czasu. Czego nauczyłeś się w Legii?
- W Legii nauczyłem się bardzo dużo, ale to jest proces, który się nie kończy. Codziennie uczę się nowych rzeczy, a bardzo pomagają mi w tym kibice Legii. Zobaczyłem chociażby, jak bardzo w Warszawie kocha się klub i jak bardzo kocha się Legię. W poprzednim sezonie, gdy byliśmy w bardzo złym momencie, kibice cały czas byli z nami. Pojawiała się krytyka, ale to też element futbolu, nie możesz o tym zapominać. Pamiętam ubiegły sezon. Przegraliśmy trzeci, czwarty, piąty mecz. Sami nie wiedzieliśmy, co tak naprawdę się dzieje. Kibice cały czas byli wtedy z nami. Wiedzieliśmy, że możemy wyjść z kryzysu z ich pomocą. Mogę powiedzieć, że nasi kibice są absolutnie niesamowici. Zapytałeś się mnie, czego nauczyłem się w Warszawie. Jeżeli miałbym wskazać jedną rzecz, wskazałbym na miłość i oddanie do klubu, które zobaczyłem w Warszawie. My piłkarze zawsze będziemy o tym pamiętać.
- Dostawałem zapytania od zespołów z Turcji, Hiszpanii, czy Niemiec. Wiele drużyn, które chciały mnie pozyskać zapewniały mi dobry projekt i ciekawą przyszłość, ale ja nie do końca czułem, że to będą dobre miejsca. Od Legii od razu bije wielkość klubu.
- A pamiętasz swoje pierwsze chwile po podpisaniu kontraktu. Co tak naprawdę zadecydowało, że trafiłeś do Warszawy?
- Miałem dużo ofert transferowych…
- Wetknę się jeszcze i dopytam. Tylko z Portugalii?
- Nie, nie tylko z Portugalii. Zgłaszały się oczywiście kluby z Portugalii, ale do tego dostawałem zapytania także od zespołów z Turcji, Hiszpanii, czy Niemiec. Zdecydowałem się na transfer do Legii w sierpniu, na tydzień przed zamknięciem okienka. Pamiętam, że miałem wówczas jeden cel. Po wygaśnięciu mojej umowy z Nottingham chciałem trafić do wielkiego klubu. Chciałem, żeby była to drużyna z wielkimi ambicjami, wspaniałymi kibicami, ciekawą perspektywą i dobrym projektem. Wiele drużyn, które chciały mnie pozyskać zapewniały mi dobry projekt i ciekawą przyszłość, ale ja nie do końca czułem, że to będą dobre miejsca. Od Legii od razu bije wielkość klubu. W Warszawie zacząłem to czuć. Przez długi czas grałem w Benfice. W Portugalii jest to jedna z czołowych drużyn, a w skali Europy po prostu wielki klub. Taka sama sytuacja tyczy się Legii. Mogę zdradzić, że miałem także propozycje z Anglii. Dostawałem pewne zapytania i sygnały, ale to nie było to, czego ja oczekiwałem.
- Cafu też miał argumenty, żeby przekonać Cię do Legii?
- Zdecydowanie tak, bardzo dużo rozmawialiśmy z Cafu. Zawsze mieliśmy świetny kontakt. Rozumieliśmy się zarówno na boisku, jak i poza nim. Cafu powiedział mi dużo o Legii i wielkości tego klubu. Cały czas podkreślał, że w Legii zawsze walczy się o najwyższe cele, bez względu na wszystko. Tu liczą się zwycięstwa, trofea, mistrzostwa. To zdecydowanie mnie przekonało. Oczywiście wspomniał także o kibicach, ale to normalne. Chyba każdy piłkarzy, który grał w Legii, może opowiadać o jej fanach wyłącznie w superlatywach. Wiele pytań zadałem także pewnemu portugalskiemu dziennikarzowi, który nie pracował w Legii, ale był w Warszawie.
- Gdy wygasła twoja umowa z Nottingham nie miałeś takiej myśli: „kurde, może pora wrócić do Portugalii i udowodnić coś zarówno sobie, jak i mieszkańcom tego kraju”.
- Tak naprawdę od początku do końca brałem pod uwagę Portugalię i powrót do ojczyzny. To moja ojczyzna. Portugalia jest świetnym miejscem do gry w piłkę. Kraj ma bogatą kulturę, dobre warunki. Trzeba jednak pamiętać, że kondycja finansowa portugalskiej piłki nieco podupadła. Gdy miałem wszystkie karty na swoich rękach po wygaśnięciu kontraktu z Nottingham, musiałem patrzeć również na swoją sytuację. To nie był dla mnie priorytet. Tak jak powiedziałem, zainteresowane moją osobą były zespoły z topowych, europejskich lig. Czekałem jednak na taką propozycję, którą - można powiedzieć - „od razu poczuję”. Uznałem, że to nie jest moment na powrót do Portugalii. Legia wykazała zainteresowanie mną, a ja byłem bardzo zainteresowany żeby dołączyć do tak dużego klubu.
- Gra na środku obrony wymaga od Ciebie innych zachować, innych automatyzmów. Proces aklimatyzacji z nowym miejscem na boisko przebiegł jednak sprawnie. Poczułem, że mogę dać drużynie dużo również w innym miejscu na placu.
- Trafiłeś do Legii, ale początek na pewno nie był taki, jaki sobie zakładałeś. Sytuacja zdecydowanie zmieniła się w ostatnich miesiącach. Zacząłeś regularnie grać, zmieniłeś pozycję.
- Wszystko się zgadza. Początek nie był do końca udany, ale skupiam się na tym co tu i teraz. Trener zmienił moją pozycję. Teraz występuję jako środkowy obrońca i muszę przyznać, że bardzo dobrze czuję się w nowej roli. Oczywiście już przed obozem w Belek występowałem w centralnej części obrony, chociażby w meczu ze Śląskiem. Ale tak na stałe to wszystko rozpoczęło się od zimowego zgrupowania. Musiałem się na pewno trochę przestawić. Gra na środku obrony wymaga od Ciebie innych zachowań, innych automatyzmów. Proces aklimatyzacji z nowym miejscem na boisko przebiegł jednak sprawnie. Poczułem, że mogę dać drużynie dużo również w innym miejscu na placu.
- Jakie konkretne zadania i wytyczne ma wobec Ciebie trener i sztab szkoleniowy.
- Środkowy obrońca musi przede wszystkim bronić, to oczywiste. Staram się ze swoich zadań defensywnych wywiązywać jak najlepiej. W naszej taktyce ważne jest również atakowanie. Moje działania nie ograniczają się jedynie do bronienia dostępu do własnej bramki. Cały czas staram się „być pod grą”. Gdy czuję moment to biorę udział w ofensywnych akcjach, chociaż jestem ustawiony na środku obrony. Tego wymaga od nas trener. Mamy atakować i przejmować kontrolę na boisku.
- Dla mnie Josue jest po prostu jak brat. Czasami muszę sprowadzać go trochę w dół (śmiech). Josue jest bardziej ekspresyjny, ja za to bardziej spokojny. Takie połączeni jest dobre dla niego i dla mnie.
- Wielu ludzi zwróciło uwagę na twoją dobrą kooperację z Filipem Mladenoviciem. Wydaje się, że na boisku rozumiecie się bardzo dobrze.
- Jesteśmy piłkarzami o innej specyfice. Mladen jest zawodnikiem bardziej ofensywnym, lubiącym atakować. Ja jestem trochę lepszy w defensywie. Grając po jednej stronie z Filipem czuję się bardzo komfortowo. Kiedy atakuję, to wiem, że Mladen zostanie w obronie i będzie mnie asekurował. To samo działa w drugą stronę. Złapaliśmy bardzo dobry kontakt na boisku i wypracowaliśmy pewne automatyzmy. To napędza zarówno mnie, jak i Filipa. Uważam, że razem tworzymy bardzo dobry duet.
- Skoro mówimy o kolegach z drużyny, to nie mogę pominąć Josue. W wywiadzie przedświątecznym to on powiedział trochę więcej o waszej relacji, więc teraz zapytam Ciebie, abyś opowiedział nieco dokładniej. Jak to z wami było?
- Zdecydowanie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, chociaż mamy zupełnie inne charaktery. Dla mnie Jo jest po prostu jak brat. Na samym początku Josue miał świetny kontakt z Andre. Spędzali dużo czasu, widać było, że znają się już długi czas. Gdy Andre odszedł z Legii, zaczęliśmy bardziej się przyjaźnić i szybko złapaliśmy podobny vibe. Rozmawialiśmy bardzo dużo, spędzaliśmy sporo czasu razem. Tak jak mówiłem – dla mnie ważne jest nie tylko to, jaki jesteś na boisko, ale przede wszystkim to, jakim jesteś człowiekiem poza boiskiem. Uwielbiam jego charakter. Czasami muszę sprowadzać go trochę w dół (śmiech). Josue jest bardziej ekspresyjny, ja za to bardziej spokojny. Takie połączeni jest dobre dla niego i dla mnie.
- A w wolnym czasie szukacie inspiracji muzycznych do wspólnych tańców?
- Jestem pewny, że jeszcze was zaskoczymy (śmiech). Bardzo często mamy dobry nastrój, do wielu rzeczy podchodzimy z radością i uśmiechem. To dobre dla całej drużyny. Po wygranych meczach staramy się tworzyć dobrą atmosferę. Myślę, że wielu z piłkarzy może to potwierdzić!
- Gdy miałem 15 lat mój tata ponownie przeniósł się do Szwajcarii. Mieszkałem wówczas z mamą i bratem, który w tym czasie był piłkarzem Maritimo. Podpisałem kontrakt z Benficą, a moja mama przeprowadziła się ponownie do Szwajcarii i mieszkała tam z tatą. Po podpisaniu umowy z Benficą przeprowadziłem się do Lizbony. Sam, ponieważ normalnie mieszkaliśmy na północy Portugalii. To nie było dla mnie łatwe. Miałem 16 lat. Grałem w klubie, musiałem sam za wszystko odpowiadać.
- Poruszmy jeszcze jeden poważny temat. Zeszłoroczne święta spędziłeś z rodziną po kilku latach przerwy. To chyba dla Ciebie był bardzo szczególny moment.
- Tak jak mówisz – to był dla mnie wyjątkowy moment. Dwa lata czekałem na spotkanie z rodziną. Nie było łatwo o takie spotkanie gdy grałem w Anglii. Naprawdę bardzo tego potrzebowałem. Byłem wówczas w takim momencie, że nie grałem wiele, musiałem porozmawiać z najbliższymi mi osobami. Mogłem się trochę zrelaksować i przywitać nowy rok z nowymi celami. Wiedziałem, że obecność rodziny tylko mi pomoże i bardziej mnie zmotywuje.
- Słucham Ciebie i wydaje mi się, że jesteś bardzo rodzinną osobą.
- Zgadza się. Moi rodzice wyprowadzili się do Szwajcarii. Ja urodziłem się właśnie w tym kraju. Kiedy miałem dwa lata, wróciliśmy do Portugalii. Gdy miałem 15 lat mój tata ponownie przeniósł się do Szwajcarii. Mieszkałem wówczas z mamą i bratem, który w tym czasie był piłkarzem Maritimo. Podpisałem kontrakt z Benficą, a moja mama przeprowadziła się ponownie do Szwajcarii i mieszkała tam z tatą. Po podpisaniu umowy z Benficą przeprowadziłem się do Lizbony. Sam, ponieważ normalnie mieszkaliśmy na północy Portugalii. To nie było dla mnie łatwe. Miałem 16 lat. Grałem w klubie, musiałem sam za wszystko odpowiadać.
- To na pewno ukształtowało twój charakter.
- Dokładnie tak. To nie były łatwe chwile. Z dala od rodziny, z dala od osób, które tak naprawdę ukształtowały Ciebie jako człowieka. Ale wiedziałem, że nie mogę się poddać. Miałem 16 lat, a mogłem spokojnie powiedzieć, że przeżyłem więcej niż niejeden 25-latek. Czuję, że dzięki temu stałem się lepszym człowiekiem. To była prawdziwa szkoła życia. Chociaż nie miałem rodziny blisko, zawsze czułem ich obecność. Zawsze czułem, że mogę na nich liczyć. Chciałem być każdego dnia lepszy również dla nich. Piłka nożna umożliwiła mi takie działanie.
- Gdy grałem w Bradze w wieku 14 lat, razem z moim kuzynem jechaliśmy rowerem i … uderzyliśmy w mur, którego na początku po prostu nie zauważyliśmy. Złamałem wtedy rękę. Co ciekawe – właśnie w tym dniu mój brat miał podpisywać kontrakt z z Maritimo. Pojechałem do szpitala, a następnego dnia miałem odbyć swój pierwszy trening w zespole z Bragi
- Twój brat też był przecież piłkarzem, więc na pewno doskonale się rozumieliście.
- Pamiętam jedną sytuację, o której Ci opowiem. Gdy grałem w Bradze w wieku 14 lat, razem z moim kuzynem jechaliśmy rowerem i … uderzyliśmy w mur, którego na początku po prostu nie zauważyliśmy. Złamałem wtedy rękę. Co ciekawe – właśnie w tym dniu mój brat miał podpisywać kontrakt z z Maritimo. Pojechałem do szpitala, a następnego dnia miałem odbyć swój pierwszy trening w zespole z Bragi. Mój brat nie wiedział co ma zrobić. Pamiętam, że jego dziewczyna została wtedy ze mną, aby zawieźć mnie do szpitala i poczekać na wyniki badań. Brat się uspokoił i mógł podpisać kontrakt z klubem. Sam nie wierzyłem, że taka sytuacja się wydarzyła. Mało tego – na następny dzień wziąłem udział w treningu Bragi.
- Żartujesz, przecież miałeś złamaną rękę.
- Wiem, to niesamowite (śmiech). Powiedziałem sobie w tamtym momencie, że nie czuję bólu. Trudno, musiałem odbyć ten trening. Czułem się jak wojownik. Pojechałem, rozpoczęliśmy trening, a chwilę później upadłem właśnie na tę rękę. Niestety, tym razem przerwa od ćwiczeń była konieczna i trwała miesiąc czasu.
- Przed nowym rokiem byłem w Madrycie właśnie z Joao Felixem i innymi przyjaciółmi. Znam go bardzo dobrze. To świetny piłkarz, który ma przede wszystkim bardzo dobry charakter. Jest profesjonalistą. Myślę, że Anglia i Chelsea to dobry wybór dla niego. Rozmawialiśmy dużo przed tym transferem. Zadawał mi wiele pytań o Anglię, kulturę i kibiców. Gdy byliśmy w Madrycie to Joao był bardzo blisko podpisania kontraktu. Wiem, że miał inne opcje, także z Anglii. Chelsea była jednak bardzo zmotywowana.
- Opowiedziałeś o historiach rodzinnych. Zapytam się Ciebie o rodzinę, ale tą piłkarską. Jakiś czas temu wrzucałeś na Instagrama zdjęcia z portugalskimi piłkarzami, na których był m.in. Joao Felix. Graliście razem w młodzieżowych reprezentacjach Portugalii, a także w Benfice. Ludzie znają tego zawodnika z boiska, ale ty pewnie dobrze znasz go także od prywatnej strony.
- Jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Dużo rozmawiamy, spędzamy wspólnie czas. Przed nowym rokiem byłem w Madrycie właśnie z Joao i innymi przyjaciółmi. Znam go bardzo dobrze. To świetny piłkarz, który ma przede wszystkim bardzo dobry charakter. Jest profesjonalistą. Myślę, że Anglia i Chelsea to dobry wybór dla niego. Rozmawialiśmy dużo przed tym transferem. Zadawał mi wiele pytań o Anglię, kulturę i kibiców. Gdy byliśmy w Madrycie to Joao był bardzo blisko podpisania kontraktu. Wiem, że miał inne opcje, także z Anglii. Chelsea była jednak bardzo zmotywowana. Nie ma co zbyt dużo mówić o jego jakości. Ma fantastyczną technikę, drybling, umie odnaleźć się w trudnych sytuacjach. Jest świetnym gościem nie tylko na boisku, ale i poza nim.
- Joao Felix to nie jedyny piłkarz światowego formatu, z którym grałeś. W jednej drużynie występowali z tobą chociażby: Ruben Dias, Bruno Fernandes, Diogo Jota, czy Rafael Leao.
- Portugalia ma wielu piłkarzy ze świetną jakością. Wielu młodych, utalentowanych piłkarzy z tego kraju trafia do najlepszych europejskich drużyn. Ja mam bardzo dobry kontakt chociażby z Rubenem Diasem. Ten piłkarz to prawdziwa maszyna. Zacząłem z nim grać, gdy miałem 14-15 lat. Od początku było widać, że ma ogromny potencjał. Kompletnie nie dziwi, że jest teraz piłkarzem Manchesteru City. Do takiego poziomu doszedł bardzo profesjonalnym podejściem, które cechuje wielu piłkarzy z Portugalii. Każdy z wymienionych przez Ciebie zawodników to gwiazdy w swoich klubach, ale nie ma w tym nic dziwnego. Mieć potencjał, a wykorzystać go, to dwie zupełnie inne rzeczy. Oni wykorzystali swoją szansę. Życzę im wszystkiego co najlepsze w przyszłości.
- Co na sam koniec mogę w takim razie życzyć Tobie i co ty chciałbyś powiedzieć naszym kibicom?
- Myślę, że w tym sezonie radzimy sobie naprawdę dobrze. Tracimy kilka punktów do lidera, ale nic nie jest niemożliwe. Ja zawsze wychodzę z jednego założenia – trzeba walczyć do końca, niezależnie od tego, co dzieje się wokół. Tego nauczyło mnie życie. Chcemy do ostatnich kolejek walczyć o mistrzostwo Polski i wywalczyć Puchar. To bardzo ważne, żeby to trofeum wróciło na Łazienkowską. Nie ma innej drogi niż codzienna, ciężka praca. W drużynie zmieniło się dużo od czasu złego dla całego klubu ostatniego sezonu.
- Mam jedną prośbę do naszych kibiców. Pomóżcie nam i wierzcie w nas do samego końca. To właśnie z wami jesteśmy w stanie osiągnąć najwyższe cele. Tak jak mówiłem wcześniej, Legia to wielki klub. Wielki pod każdym możliwym względem. W każdym meczu tę wielkość pokazują nasi kibice, którzy są niesamowici. Razem z nimi chcemy kontynuować dobrą drogę, którą obraliśmy od początku sezonu. Ja ze swojej strony mogę obiecać profesjonalne podejście. Zawsze taki byłem i zawsze taki będę. Taki mam charakter, charakter zwycięzcy. Dlatego cieszę się, że jestem piłkarzem Legii.
Autor
Mateusz Okraszewski