Z fotograficznego archiwum Pana Gienia - Legia Warszawa
Plus500
Z fotograficznego archiwum Pana Gienia

Z fotograficznego archiwum Pana Gienia

59 lat temu - 13 listopada 1960 roku - Lucjan Brychczy rozegrał pierwszy mecz w roli kapitana reprezentacji Polski – w przegranym 1:4 spotkaniu z Węgrami w Budapeszcie. Ogółem „Kici” rozegrał w kadrze Polski 58 oficjalnych meczów, w których strzelił 18 goli. W 1960 roku miał także okazję wystąpić na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Mówią o nim - za wcześnie urodzony. W reprezentacji Polski nie osiągnął bowiem tyle, co w piłce klubowej. Z orzełkiem na piersi zadebiutował 8 sierpnia 1954 roku w meczu z Bułgarią (2:2). Z kadrą pożegnał się 15 lat później - 27 sierpnia 1969 roku zwycięskim meczem z Norwegią (6:1). Poważne sukcesy biało-czerwoni zaczęli odnosić dopiero w kolejnej dekadzie. W reprezentacji Polski rozegrał 58 oficjalnych meczów, w których strzelił 18 goli.

Zdjęcie

Lucjan Brychczy urodził się w Nowym Bytomiu w 1934 roku i jako nastolatek w miejscowej Pogoni zaczynał karierę. W 1954 roku trafił do Legii, której wierny pozostał do dziś. Był jej piłkarzem, trenerem, a obecnie honorowym prezesem. Gdy Brychczy bardzo krótko grał w Piaście Gliwice, został powołany do śląskiej kadry, gdzie wypatrzył go trener Legii Janos Steiner. Węgierski szkoleniowiec zażądał sprowadzenia piłkarza do Warszawy. I tak się stało. To właśnie Steiner nadał mu przydomek „Kici”, co znaczy po węgiersku „Mały” (nie imponował warunkami fizycznymi, mierzył 166 cm wzrostu, ale dzięki nienagannej technice robił z rywalami na boisku co chciał). Jako zawodnik czterokrotnie został z Wojskowymi mistrzem kraju (1955, 56, 69 i 70), tyleż samo razy zdobył Puchar Polski (1955, 1956, 1964, 1966), trzy razy będąc królem strzelców ligowych rozgrywek (1957, 1964 i 1965). W 1970 roku wystąpił z Legią w półfinale rozgrywek o Puchar Europy. W Legii występował przez 19 sezonów, rozgrywając 452 mecze, w których strzelił 226 goli, co jest najlepszym wynikiem w historii klubu z Łazienkowskiej. W uznaniu piłkarskich i trenerskich zasług Brychczy został odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Zdjęcie

„Wiele lat temu spotkałem w Pradze Josefa Masopusta. Ten fenomenalny piłkarz już po wywiadzie powiedział: 'A wie pan, był w Polsce jeden zawodnik, który mógł grać w każdym klubie świata, również w Realu. Nazywał się Lucjan Brychczy'. 'Kici' był bowiem w tym czasie nieco niedoceniany. Jeśli można było mówić o kulcie jednostki wśród kibiców Legii Warszawa, to dotyczył on jedynie Kazimierza Deyny. Gdy rozmawiałem z Brychczym 10 lat temu opowiadał, że lubi czasem skoczyć do Hali Mirowskiej, gdzie jest rozpoznawalny. Może to trochę i próżne, ale przecież zasłużył na tę rozpoznawalność. A poza tym Hala Mirowska znajduje się kilkaset metrów od jego domu. Dopiero w ostatniej dekadzie fani zaczęli dostrzegać, że mają jeszcze jeden symbol, nie tylko Deynę. Skromny, cichy facet, dojeżdżający do pracy ze swojego domu w centrum, autobusem numer 171. (...) To piłkarz, od którego zaczęła się właściwie Legia Warszawa jako ważny klub na mapie Polski. Z Brychczym Legia odnosiła swoje największe sukcesy. Piłkarzem, trenerem, asystentem trenera. Przyszedł do klubu w 1954 roku i został do dzisiaj. Niedługo po rozmowie z Masopustem spotkałem pana Lucjana na stadionie Legii i przekazałem mu pozdrowienia oraz opinię wielkiego czeskiego reżysera gry. Odniosłem wrażenie, że słowa te sprawiły mu wielką satysfakcję. Ale tak naprawdę zaznaczył, że na Real nie miał szans. - Pan sobie nie żartuje. Nigdy nie mogłem grać w Realu, bo wtedy nie było sensu nawet marzyć o wyjeździe… No, pomarzyć to może było można. Tylko po cichu. Faktem jest, że prezesi Realu coś tam mówili, że podoba im się moja technika i chętnie by mnie widzieli. Słabszym punktem Hiszpanów był prawy łącznik Canario i miałem zająć jego miejsce... Wyszło z tego to, że w 1959 roku w Chorzowie graliśmy w eliminacjach mistrzostw Europy z Hiszpanią. Przegraliśmy 2:4, ale techniką im nie ustępowaliśmy. Ja wtedy zdobyłem taką bramkę jak Di Stefano, przerzuciłem nad obrońcą i strzeliłem. I szczerze mówiąc, do tej pory się zastanawiam, jak to wpadło. Ale mojej bezpośredniej rozmowy z kimś z Realu nigdy nie było - powiedział” - pisali w czerwcu tego roku dziennikarze portalu sportowefakty.pl.

Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.