„Praca nad murawą jest jak wychowywanie dzieci”. Poznajcie groundsmana Legii Warszawa - Legia Warszawa
„Praca nad murawą jest jak wychowywanie dzieci”. Poznajcie groundsmana Legii Warszawa

„Praca nad murawą jest jak wychowywanie dzieci”. Poznajcie groundsmana Legii Warszawa

Tomasz Strzyga i jego zespół na co dzień pozostają w cieniu. Ich praca ma jednak kolosalny wpływ na drużynę.

Autor: Przemysław Gołaszewski

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Przemysław Gołaszewski

Tomasz Strzyga i jego zespół na co dzień pozostają w cieniu. Ich praca ma jednak kolosalny wpływ na drużynę. Jako jeden z groudnsmanów Legii Warszawa odpowiada za przygotowanie boiska przy ulicy Łazienkowskiej. To między innymi dzięki jego wysiłkowi i jego kolegów w ostatnich dniach z wielu miejsc Warszawy widoczna była efektowna smuga światła nad naszym stadionem. O kulisach pracy rozmawialiśmy tuż przed jednym z najważniejszych wyzwań - meczem reprezentacji Polski.

 

- Na początek formalności: powinienem zwracać się do Ciebie greenkeeper czy groundsman? Podobno to pierwsze określenie nie do końca jest właściwe.

- Zgadza się. Greenkeeper to osoba odpowiedzialna za trawę na polu golfowym. U nas te określenia są często używane zamiennie, ale w Anglii ten podział jest wyraźny i na opiekuna boisk piłkarskich mówi się „groundsman”. Oprócz powierzchni, nad którą trzeba pracować, te zawody nie różnią się zbyt wiele. Nie będę się gniewał za określenie greenkeeper, bo w Legia Training Center boisk jest tyle, że można poczuć się jak na polu golfowym.

 

- W tym zawodzie można też poczuć się jak piłkarz - doskonała kondycja jest niezbędna.

- Są dni, kiedy pracy jest mniej, ale zdarzają się też takie, gdzie potrafię wykonać 30 000 kroków, co przekłada się mniej więcej na 20 kilometrów. Bywa, że w ciągu trzech, czterech dni potrafię pokonać dystans około 70 kilometrów. Piłkarze w czasie meczu biegają około dwunastu kilometrów.

 

- Jaką zatem “drużyną” groundsmanów dysponuje Legia Warszawa.

- Za boiska na co dzień odpowiadamy ja, Artur Tomaszewski i Hubert Zawadzki - nasz młody współpracownik, który jest z nami od dwóch lat. W tej chwili, gdy zajmujemy się przede wszystkim głównym boiskiem przy Łazienkowskiej, jest to wystarczająca grupa. Jeśli mówimy o “drużynie groundsmanów” to należy też poruszyć temat sprzętu, którym dysponujemy, bo bez niego nasza praca byłaby niemożliwa do wykonania. Nie brakuje nam niczego, mamy kompletny sprzęt, ten specjalistyczny i najprostszy. Podstawowym narzędziem są grabki i widełki do naprawiania płyty boiska. Oprócz tego niezbędne są kosiarki, dzięki którym kontrolujemy długość trawy. Do tego dochodzą sprzęty o bardziej skomplikowanych nazwach - aeratory, wertykulatory i zamiatarki. Niezbędne są też opryskiwacze do podawania nawozów dolistnych i rozprowadzania fungicydów - środków grzybobójczych stosowanych, gdy murawę atakują choroby. Wiem, że w ostatnim czasie głośno jest o obecnych na boisku lampach do doświetlania trawy.

 

- Dokładnie, ich światło widać z wielu miejsc Warszawy. Pojawiły się też żarty, że to Luquinhas tak świeci. Jaka jest ich funkcja?

- Najkrócej mówiąc, zastępują one słońce, które jest niezbędne do wzrostu trawy. Efekt był fajnie widoczny z tego względu, że boisko było przykryte matami do ocieplania nawierzchni i światło się od nich efektownie odbijało. W tej chwili posiadamy na własność dwa duże unity, a czternaście sztuk wypożyczyliśmy, by przygotować boisko do meczu reprezentacji Polski.

Zdjęcie

- Są dni, kiedy pracy jest mniej, ale zdarzają się też takie, kiedy potrafię wykonać 30 000 kroków, co przekłada się mniej więcej na 20 kilometrów. Bywa, że w ciągu trzech, czterech dni potrafię pokonać dystans około 70 kilometrów.

- Wspomniałeś o specjalnych matach ocieplających nawierzchnię.

- Maty rozłożyliśmy w celu przyspieszenia wzrostu trawy. Przytrzymują one ciepło pozyskiwane z systemu ogrzewania boiska. Chodzi głównie o noce, gdzie temperatury były ujemne. Praca dała efekt.

 

- Chciałbym, żebyśmy krok po kroku przeszli przez poszczególne etapy pracy przy murawie. Jak wygląda przygotowanie boiska do meczu?

- Cały proces zaczyna się zaraz po meczu. Naprawiamy boisko poprzez uzupełnianie ubytków. Następnie przystępujemy do koszenia, podlewania i nawożenia. Trawę trzeba przyciąć do odpowiedniej długości. Następnie obserwujemy rozwój sytuacji i odpowiednio reagujemy. W dniu meczu boisko jest jeszcze dodatkowo koszone, malowane są linie i stawiamy bramki oraz chorągiewki w narożnikach.

 

- Co jest najbardziej pracochłonne?
- Naprawa po meczu lub treningu. W okresie pełnej wegetacji, późną wiosną lub latem, kiedy nie występują anomalie pogodowe, jest dużo łatwiej. Najtrudniej jest wczesną wiosną lub późną jesienią. Wiadomo, trawa nie regeneruje się tak jak powinna. Naprawa murawy polega na niwelowaniu ubytków. W okresie wegetacji, gdy wszystko fajnie rośnie, korzystamy z trawy, którą hodujemy poza stadionem. Tniemy ją i przenosimy na murawę. Natomiast o tej porze roku korzystamy z murawy z obrzeży boiska, tam gdzie jest podgrzewana trawa. Nie możemy wykorzystać nawierzchni, która nie jest podgrzewana na podgrzewanym boisku,

ponieważ taka trawa szybko żółknie.

 

- Jakie warunki muszą być spełnione, by odpowiednio przygotować murawę?

- Optymalna jest temperatura w okolicach osiemnastu - dwudziestu stopni i brak opadów, ale takie warunki są życzeniowe. Boisko musi być przecież przygotowane w każdych warunkach, w ujemnych i w dodatnich temperaturach. Często bardzo skrajnych.

 

- Z punktu widzenia groundsmana, z tych skrajnie niekorzystnych warunków lepsze są dla waszej pracy upały i susze czy śniegi i mrozy?

- Można powiedzieć, że letni upał i susza są dla nas takie same jak zimowe mrozy. Boisko powinno być tak samo nawodnione, a w takich warunkach trudno wyczuć ten odpowiedni moment. Latem jest jednak lepiej, ponieważ możemy mocniej nawodnić murawę, zrobić to wcześnie rano lub późnym popołudniem. Zimą zostaje środek dnia, kiedy jest najwyższa temperatura. Wiosną i latem na ogół pracuje się najlepiej.

 

- Czy taki element jak kształt dachu ma wpływ na proces przygotowania murawy? Okiem laika kształt dachu determinuje sposób, w jaki na boisko padają promienie słoneczne.

- Tak, dach ma bardzo duże znaczenie, szczególnie w takiej porze roku jak teraz, gdy tego “dnia” jest mało. Mniejszy wpływ ma to w okresie od początku wiosny do przesilenia letniego, wtedy naturalne oświetlenie towarzyszy nam przez więcej godzin.

Zdjęcie

- Cały proces zaczyna się zaraz po meczu. Naprawiamy boisko poprzez uzupełnianie ubytków. Następnie przystępujemy do koszenia, podlewania i nawożenia. Trawę trzeba przyciąć do odpowiedniej długości.

- Są inne, z pozoru nieoczywiste elementy, które wpływają na Waszą pracę?

- Na pewno podłoże, na którym jest murawa. Warstwa wegetacyjna powinna mieć dziesięć centymetrów, nasze boisko główne jest już starsze i jest ona trochę większa, ale dysponujemy środkami na przesiąkliwość podłoża, którymi redukujemy tę warstwę. W dzisiejszych czasach nie jest to problemem.

 

- Największym wyzwaniem dla groundsmana jest…

- Walka z opadami. Z silnymi opadami deszczu, ze śniegiem. Utrudnia to przygotowanie boiska do meczu. Musimy też walczyć z temperaturami, które są przecież bardzo zmienne. Przed chwilą mieliśmy mrozy, a teraz ponad dziesięć stopni Celsjusza. Można więc powiedzieć, że największym wyzwaniem jest rywalizacja z naturą.

 

- Przerwa zimowa to najbardziej intensywny okres pracy?

- Nie. Najbardziej intensywny okres jest po ostatnim meczu przed przerwą. Trzeba takie boisko posprzątać i przygotować do nadchodzącej zimy. Potrzebne są na to dwie, trzy doby. Musimy wtedy zadbać, by na boisku zostało jak najmniej obumarłej roślinności, źdźbeł które gniją i powodują choroby nawierzchni.

 

- Sędzia kończy mecz, po jakim czasie wchodzicie na murawę?

- Do właściwej pracy z murawą przystępujemy następnego dnia rano. Natomiast tuż po zakończeniu meczu wykonujemy czysto porządkową pracę - sprzątamy boisko, wyjmujemy bramki, usuwamy reklamy. Natomiast dzień meczowy zaczynamy bardzo wcześnie. Wiosną i jesienią z samego rana demontujemy lampy z boiska. Trwa to około dwóch godzin. Następnie kosimy trawę, malujemy linie, ustawiamy bramki i rozkładamy trójwymiarowe reklamy za nimi i odpowiadamy za branding wokół boiska.

 

- Są miejsca na boisku, które wymagają szczególnej uwagi?

- Przede wszystkim pola bramkowe i pola karne. To najbardziej zintensyfikowane miejsca gry. Dodatkowo bramkarz przez dziewięćdziesiąt minut ugniata trawę na bardzo małej powierzchni. Miejscem szczególnej uwagi jest też strefa przy ławkach rezerwowych. Podczas rozgrzewki piłkarze rezerwowi właśnie tam najczęściej grają w dziadka.

 

- Zawodnicy spędzają na boisku 90 minut, a zespół groundsmanów?

- Trudno policzyć godziny poświęcone na naprawę murawy. Codziennie pracujemy tyle ile można, a trzeba pamiętać, że pracę należy wykonywać przy dodatnich temperaturach na boisku.

Zdjęcie

- Efekt był fajnie widoczny z tego względu, że boisko było przykryte matami do ocieplania nawierzchni i światło się od nich efektownie odbijało. W tej chwili posiadamy na własność dwa duże unity, a czternaście sztuk wypożyczyliśmy, by przygotować boisko do meczu reprezentacji Polski.

- Obecnie trwają przygotowania do meczu reprezentacji Polski, która w niedzielę zagra na naszym stadionie z Andorą. Jak one przebiegają?

- Jesteśmy bardzo zadowoleni z obecnego stanu murawy. Pamiętajmy, że po meczu z Rakowem Częstochowa na boisku prawie nie było trawy, a przed meczem reprezentacji Polski murawa jest w świetnej kondycji. Mecz z Rakowem odbył się w anormalnych warunkach, temperatura sięgała wówczas -12 stopni. Bieganie po trawie przy takiej pogodzie można porównać do złamania człowiekowi nogi. Nawierzchnia niszczy się jak złamana kość. Trawa po prostu umiera. Po czymś takim pozostaje tylko wyczesanie trawy, pozbycie się tej obumarłej warstwy, dosiew nasion i doświetlanie oraz skorzystanie z systemu podgrzewania.

 

- Wizyta reprezentacji Polski to nie tylko mecz na głównym boisku, ale też sesje treningowe na boisku bocznym. Je też trzeba było odpowiednio przygotować.

- Reprezentacja Polski rozpoczęła treningi w poniedziałek, a przez cały poprzedni tydzień Kamil Grosicki trenował indywidualnie na bocznym boisku. Przygotowanie tamtej murawy też nas trochę pracy kosztowało. Tam również korzystamy z systemu podgrzewania boiska, a do grudnia murawa była używana przez dwie grupy drużyn z Centralnej Ligi Juniorów. Przez cały najgorszy okres z silnymi mrozami boisko nie było używane, więc łatwiej było nam doprowadzić je do odpowiedniego stanu.

 

- Na jakim etapie prac jesteście?

- Po ostatnim meczu ligowym zajmowaliśmy się głównie dosiewem nasion trawy i nawożeniem boiska oraz koszeniem i naprawą ubytków. W tej chwili pozostaje nam koszenie, malowanie linii i ewentualne poprawki. Po meczu reprezentacji boisko będzie wymagało naprawy. W sobotę odbędą się dwa oficjalne treningi - jeden naszej drużyny, a drugi piłkarzy z Andory. Następnego dnia czeka nas mecz. Z każdym dniem temperatury rosną, wiosna czyni cuda i pozytywnie wpływa na stan boiska. Do końca sezonu będzie już bardzo dobrze.

 

- W Legia Training Center dysponujemy kilkoma boiskami. Każde z nich wyposażone jest w taką samą murawę czy czymś one się różnią?

- Na każdym boisku naturalnym jest ten sam gatunek trawy. Była ona tam wysiewana, a nie rozkładana z rolki. Jest to ta sama trawa, od tego samego dostawcy, co na boisku głównym. Dzięki temu piłkarze są przyzwyczajeni do nawierzchni. Sztuczne boiska w Legia Training Center też mają tą samą nawierzchnię co sztuczne boisko przy Łazienkowskiej. Inną trawę mamy wyłącznie na boisku treningowym obok stadionu.

 

- Wspomniałeś o trawie z rolki i trawie wysiewanej. Czym one się różnią?

- Trawa z rolki jest natychmiast gotowa do użytku. Po trzech dniach od jej wyłożenia piłkarze mogą na niej grać. Natomiast wysiewana trawa potrzebuje od sześciu do ośmiu tygodni spokoju do momentu wejścia na murawę. Mowa o meczu, bo w przypadku boiska treningowego taka nawierzchnia potrzebuje około pół roku przygotowania - pełny okres wegetacyjny od wiosny do jesieni.

Zdjęcie

- Jesteśmy bardzo zadowoleni z obecnego stanu murawy. Pamiętajmy, że po meczu z Rakowem Częstochowa na boisku prawie nie było trawy, a przed meczem reprezentacji Polski murawa jest w świetnej kondycji.

- Który kraj przoduje na rynku nawierzchni piłkarskich?

- Nasze dwie ostatnie wymiany przeprowadziliśmy z dostawcą z północnych Niemiec. Posiadamy nawierzchnię wysokiej jakości, ponieważ jest to wiechlina łąkowa. W Polsce tego typu darni nikt nie produkuje. Wcześniej korzystaliśmy z trawy z Węgier. Stwierdziliśmy, że ta wiechlina będzie lepsza, bo jest bardziej odporna na rozrywanie. Nasz obecny dostawca jest popularny w klubach Bundesligi. Z ich nawierzchni korzystają między innymi Bayern Monachium i Borussia Mönchengladbach.

 

- Masz poczucie, że w Waszym zawodzie jest też element piłkarskiej taktyki? Znana jest historia Pepa Guardioli, który wymagał od groundsmanów odpowiedniej nawierzchni dostosowanej do stylu gry drużyny.

- Staramy się kosić trawę według zaleceń Ekstraklasy, a więc na długość 2,3 cm. Moim zdaniem jest to trochę za mało jak na nasze warunki. Na taką wysokość powinno się kosić angielskie hybrydy. Nasza praca ma na pewno wpływ na taktykę drużyny. Im lepsze boisko, tym lepiej się gra z pierwszej piłki. Pamiętam, że z trenerem Janem Urbanem często rozmawialiśmy na ten temat.

 

- Wspomniałeś o Anglii, mam wrażenie, że tamtejsze kluby są wzorem dla waszego środowiska.

- To prawda. W Anglii stosowany jest specjalny system Desso GrassMaster. Polega on na tym, że dziesięć centymetrów podłoża wymieszane jest z włóknami fibrynowymi. Dodatkowo w odpowiednich odległościach wbite są włókna sztucznej trawy. To jest prawdziwa hybryda. Koszty są ogromne, ale też warunki pogodowe na Wyspach są wyjątkowo korzystne. Lata nie są tam tak upalne, a zimy tak mroźne.

 

- Skoro jesteśmy w Anglii, chciałbym zapytać o wzory na murawie. Kilka sezonów temu słynął z nich klub Leicester City. Czy w Polsce możemy w taki sposób “dekorować” boiska?

- Jest to kwestia ułożenia trawy. Według zaleceń FIFA, UEFA i Ekstraklasy nie powinniśmy tego robić na mecze oficjalne. Murawa powinna być skoszona w kratę lub pasy poprzeczne, zaczynając od jaśniejszego koloru od lewej strony. Na mecze towarzyskie możemy bawić się w różne wzory. Natomiast z tego co wiem, w Anglii nie ma takich ograniczeń. Tam trawa musi mieć po prostu odpowiednią długość. Rozmawiałem kiedyś z groundsmanem Tottenhamu Hotspur, stąd wiem, że trawa w Anglii musi mieć od dwóch do trzech centymetrów. U nas obowiązuje długość 2,3 centymetra. Być może ktoś źle przetłumaczył angielskie zasady, które są bardziej tolerancyjne.

 

- Jak stworzyć wzór na murawie?

- Poprzez koszenie. Istnieją specjalne kosiarki wrzecionowe czy inaczej bębnowe, które wyposażone są w noże i wałki. Wałek układa trawę w odpowiednią stronę i tworzy wzór.

Zdjęcie

- Według zaleceń FIFA, UEFA i Ekstraklasy nie powinniśmy tego robić na mecze oficjalne. Murawa powinna być skoszona w kratę lub pasy poprzeczne, zaczynając od jaśniejszego koloru od lewej strony. Na mecze towarzyskie możemy bawić się w różne wzory.

- Co jest wyznacznikiem dobrze przygotowanej murawy? Oglądasz mecz, patrzysz na boisko i myślisz “o, to jest super murawa”. Dlaczego?

- Przede wszystkim musi być równo skoszona. Z każdego miejsca na boisku widzisz wtedy gładkość nawierzchni. Kluczowe są też pierwsze minuty meczu. Po powstałych w tym czasie ubytkach można ocenić stan boiska.

 

- Wasza praca polega na ciągłym rozwoju, szukaniu nowych technologii. Skąd czerpiecie wiedzę?

- Przed pandemią koronawirusa raz w roku mieliśmy szkolenia wewnętrzne organizowane przez Polskie Stowarzyszenie Greenkeeperów - instytucję założoną przez opiekunów pól golfowych. Od kilkunastu lat, odkąd mamy w Polsce podgrzewane boiska piłkarskie, dołączyli do nich też groundsmani. Klub opłaca nam składki i korzystamy ze szkoleń. Niestety, w tej chwili COVID wstrzymał spotkania. Dodatkowo wzorujemy się przede wszystkim na niemieckich klubach Bundesligi. Korzystaliśmy ze szkoleń organizowanych przez Bundesligę i tamtejsze kluby. Osobiście odwiedziłem wiele klubów w zachodniej Europie i w Anglii. Przejeździłem niemal całe Niemcy, podpatrywałem też pracę groundsmanów w klubach pokroju Arsenalu.

 

- Skoro najbardziej podglądamy Niemców, czego możemy się od nich nauczyć?

- Systematyczności i powtarzalności. Jeśli coś robimy według planu, nie możemy odpuszczać nawet na moment. Jeśli pogoda przeszkodzi danego dnia, trzeba wykonać tę pracę w innym terminie. Niemcy są też wzorem cierpliwości. Nie ma co się oszukiwać, jest to praca z roślinami, które potrzebują czasu, by zakorzenić się, odpowiednio rozwinąć. Nie da się przeskoczyć uwarunkowań natury, pstryknąć palcami, aby boisko było gotowe. Z opieką nad murawą jest trochę jak z wychowywaniem dzieci (śmiech).

 

- Jaką drogę trzeba przejść, by zostać groundsmanem w klubie piłkarskim?

- Nie ma w Polsce szkół dla groundsmanów. Istnieją kierunki studiów takie jak architektura krajobrazu, ale osoby z takim wykształceniem wybierają pracę przy biurku. Ja jestem samoukiem, który miał pasję i chciał to robić. Z rodzinnego domu wyniosłem podejście do pracy i podstawową wiedzę na temat roślin, a kolejne kroki to już edukacja we własnym zakresie i zdobywanie doświadczenia. Trafiłem do Legii Warszawa w 1987 roku. W 2000 roku zacząłem zajmować się murawą. Był to czas przemian, odejście wojska z klubu. Zaproponowano mi wtedy pracę na boisku, ponieważ wcześniej byłem klubowym elektrykiem.

 

- Czy przez te lata poznałeś trenera, który przywiązywał szczególną uwagę do murawy?

- Dla każdego trenera jest to bardzo istotny element. Gdybym miał wymienić jednego, to byłby nim Henning Berg. Wiele się od niego nauczyliśmy, wiadomo też skąd do nas przyszedł. Miał ogromne wymagania, ale miło wspominam tamten czas. Zmusił nas do myślenia, do większego wysiłku. To była bezcenna lekcja. Z kolei Jan Urban dużo opowiadał o hiszpańskich boiskach.

 

- Któryś piłkarz szczególnie zaszedł Waszej ekipie za skórę, ponieważ wyjątkowo niszczył murawę?

- Pamiętam, że bramkarz Konrad Jałocha strasznie rył murawę na boisku treningowym (śmiech). Lubił robić wślizgi w napastników. Zawsze pole bramkowe było zniszczone.

 

- Widok zniszczonej murawy budzi grozę, ale zapach świeżo ściętej trawy jest chyba dla Ciebie najpiękniejszy?

- Zdecydowanie. A najlepszym momentem jest zdobycie mistrzostwa Polski przez Legię. Cały nasz zespół czuje wtedy, że też przyczynił się do tego sukcesu.

Zdjęcie

- Najlepszym momentem jest zdobycie mistrzostwa Polski przez Legię. Cały nasz zespół czuje wtedy, że też przyczynił się do tego sukcesu.

Udostępnij

Autor

Przemysław Gołaszewski

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.