Z archiwum Naszej Legii: „Kaczki” i „Rogale” Deyny [HISTORIA]
„Kaczkami” i „Rogalami” obrazowo określano fenomenalne strzały „Kaki”. To były wyżyny futbolowego kunsztu najlepszego piłkarza Polski XX wieku. Podczas meczów Legii za trybuną wschodnią im. Kazimierza Deyny przy Łazienkowskiej można oglądać plenerową wystawę kilkudziesięciu zdjęć Kazimierza Deyny autorstwa Eugrniusza Warmińskiego. Dziś przypada 76. rocznica urodzin Legendy.
Autor: Wiktor Bołba, Janusz Partyka / Nasza Legia
- Udostępnij
Autor: Wiktor Bołba, Janusz Partyka / Nasza Legia
„Kaczkami” i „Rogalami” obrazowo określano fenomenalne strzały „Kaki”. To były wyżyny futbolowego kunsztu najlepszego piłkarza Polski XX wieku. Podczas meczów Legii za trybuną wschodnią im. Kazimierza Deyny przy Łazienkowskiej można oglądać plenerową wystawę kilkudziesięciu zdjęć Kazimierza Deyny autorstwa Eugrniusza Warmińskiego. Dziś przypada 76. rocznica urodzin Legendy.
Fenomen strzału Kazimierza Deyny próbowano analizować na różne naukowe sposoby. Badacze doszli do wniosku, że do tak precyzyjnego uderzenia piłki potrzebna jest wyobraźnia. Przeciętnemu obserwatorowi mogło się wydawać, że Deyna porusza się po boisku bezproduktywnie. Aż nagle, w przedziwny sposób, niczym wytrawny szachista wyprzedzający ruchy rywali, przewidywał rozwój sytuacji, wychodził na pozycję i oddawał chytry, niesygnalizowany strzał, po którym futbolówka leciała po nieprawdopodobnym wręcz torze. Naukowcy doszli do wniosku, że Deyna nadając jej odpowiednią rotację powodował turbulencję. Dzięki temu kopnięta z dużą siłą piłka, wytracając prędkość zaczynała gwałtownie skręcać w wyniku efektu Magnusa, grawitacji i oporu powietrza.
Zgłębiając fenomen strzału Kazimierza Deyny zadawano mu setki pytań. Jak to robi, że po jego „rogalu” piłka początkowo leciała tak, jakby miała minąć bramkę, by potem nagle - właściwie wbrew prawom fizyki - na tyle gwałtownie skręcić, by wpaść do siatki tuż obok zdezorientowanego bramkarza. Czy w przypadku „kaczki”, jak udaje mu się nadać piłce taki lot, że ta odbija się od murawy boiska tuż przed zdumionym bramkarzem i myląc go wpada do siatki. Wielu próbowało, ale tylko Kazimierz Deyna potrafił spoza pola karnego puścić taką „kaczkę”, czy podkręcić takiego „rogala”, że bramkarze rywali zachodzili w głowę, jak mogli nie obronić takiego strzału.
Sam Kazimierz Deyna zapytany o tajemnicę jego „kaczek” i „rogali” tłumaczył, że jest to prosta i banalna sprawa. „Piłkę trzeba podkręcić, a więc strzał nie może być zbyt mocny. Z tego prosty wniosek, że należy strzelać celnie, tuż koło słupka. Zwykle uderzam pasówką, a właściwie przednią jej częścią. Nie mogę trafić nogą w sam środek piłki, bowiem wtedy nie miałbym ruchu obrotowego. Nie wolno też celować w sam róg bramki, bo wówczas piłka, zataczając w powietrzu łuk, wyląduje mniej więcej w środku. Należy więc założyć, że słupek został przesunięty o cztery, a nawet pięć metrów w bok. Wtedy właśnie strzał będzie celny, tuż koło słupka, najtrudniejszy do obrony. Przy 'rogalach' i 'kaczkach' trzeba także pamiętać o tym, by ciało strzelającego nie było odchylone do tyłu, bowiem strzał pójdzie za wysoko nad bramką. 'Kaczkę' należy też strzelać z czuciem, tak, by piłka zdążyła się odbić przed linią bramki i jednocześnie nie była uderzona zbyt słabo” - wyjaśniał Deyna.
Według słów Kazimierza Deyny sprawa tajemnicy jego strzałów wyglądała nadzwyczaj prosto. Pozornie, bo w Polsce tylko on jeden umiał oddawać takie strzały. „Rogale” i „kaczki”, były jego znakiem firmowym. Nierzadko zdarzało się, że wystarczał jeden fantastyczny strzał z repertuaru Deyny, który przesądzał o losach i wyniku meczu.
Józef Młynarczyk do dziś twierdzi, że raz jeden w życiu nie mógł zrozumieć, że puścił gola. Nie wiedział jak to się stało, gdyż był święcie przekonany, że piłka po strzale Deyny musi minąć bramkę, a ta w niewyjaśniony sposób wpadła mu „za kołnierz”. Inna legenda polskiej bramki Jan Tomaszewski o strzałach Deyny mówił wprost: „Deyna strzelał mi jak frajerowi. O ile w reprezentacji podziwiałem jego grę i uwielbiałem, kiedy był na boisku, to nienawidziłem go, kiedy grał i trenował przeciwko mnie. Potrafił tak zakręcić tego swojego 'rogala', przez co ja w przekonaniu, że kontroluję lot piłki, dawałem jej wylecieć za bramkę. Ale ona dziwnie skręcała wpadając do siatki za moimi plecami. Kiedy tak mnie oszukał po rak enty, po prostu szedłem na drugą stronę boiska. Po co miałem być upokarzany? Kazik był jedynym zawodnikiem, przed którym czułem respekt” - wspominał najlepszy bramkarz w historii reprezentacji Polski.
Nie ma już Kazimierza Deyny na tym świecie. I chociaż przez dziesięciolecia na Łazienkowskiej pojawiło się wielu wybitnych piłkarzy, to tak strzelającego „kaczki” i „rogale” nie zobaczyliśmy już nigdy. Powtarzając za Wisławą Szymborską, nic dwa razy się nie zdarza...
Podczas meczów Legii za trybuną wschodnią im. Kazimierza Deyny przy Łazienkowskiej można oglądać plenerową wystawę kilkudziesięciu zdjęć Kazimierza Deyny autorstwa Eugrniusza Warmińskiego. Dziś przypada 76. rocznica urodzin Legendy.
Autor
Wiktor Bołba, Janusz Partyka / Nasza Legia