PKO Bank Polski Ekstraklasa: Legia Warszawa - Lechia Gdańsk historycznie. Wojskowi najczęściej w roli faworyta
Historia rywalizacji Legii z Lechią sięga końca lat 40. Do tej pory obie drużyny mierzyły się ze sobą 77 razy. Zdecydowanie lepszym bilansem mogą pochwalić się Wojskowi, a do jednego z najważniejszych spotkań obu zespołów doszło w 1955 roku. Jakie karty zapisała historia tej bogatej, 76-letniej rywalizacji?
Autor: Janusz Partyka
Fot. Mateusz Kostrzewa, Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Mateusz Kostrzewa, Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
Historia rywalizacji Legii z Lechią sięga końca lat 40. Do tej pory obie drużyny mierzyły się ze sobą 77 razy. Zdecydowanie lepszym bilansem mogą pochwalić się Wojskowi, a do jednego z najważniejszych spotkań obu zespołów doszło w 1955 roku. Jakie karty zapisała historia tej bogatej, 76-letniej rywalizacji?
Lechia Gdańsk powstała w sierpniu 1945 roku. Kibice nie musieli długo czekać na występy swojej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej. Lechiści awansowali do elity już po trzech sezonach - w roku 1948. Dzięki wywalczonej promocji narodziła się historia rywalizacji tego klubu z warszawską Legią, która powoli stawała się wiodącą siłą w polskim futbolu. Do pierwszego meczu pomiędzy Lechią i Legią doszło rok później. 17 lipca 1949 roku, w 11. kolejce I ligi, gdańszczanie przyjechali do stolicy. Piłkarze obydwu drużyn stworzyli efektowne widowisko, ale jego głównym bohaterem były... warunki atmosferyczne. Jak czytamy w „Księdze Stulecia Legii” Wojskowi prowadzili po pierwszej połowie aż 4:0. Między 21. a 40. minutą do bramki rywali trafili kolejno: Wacław Sąsiadek, Zdzisław Mordarski, Kazimierz Górski i Marian Olejnik.
Przez pierwszą część meczu rywale grali jednak pod silnie wiejący wiatr. Po zmianie stron to legioniści musieli stawić czoła nie tylko boiskowym rywalom, ale także siłom natury. Jak się okazało, było to niezwykle trudne zadanie i w drugiej połowie piłkarze Legii stracili... cztery bramki, a mecz zakończył się remisem 4:4. Nie był to udany sezon dla obydwu klubów. Lechia w swoim debiucie w najwyższej klasie rozgrywkowej zajęła ostatnie miejsce w tabeli, piłkarze stołecznego klubu do końca walczyli o utrzymanie i ostatecznie zakończyli rozgrywki na dziewiątej pozycji.
Kilka zdań warto poświęcić pierwszemu strzelcowi gola w historii rywalizacji Legii z Lechią. Wacław Sąsiadek - bo o nim mowa - zdobył bramkę w 21. minucie, otwierając tym samym licznik, który w tym momencie liczy 197 goli strzelonych w meczach pomiędzy obiema drużynami. Sąsiadek zapisał się również w historii polskiej drużyny narodowej. W reprezentacji zadebiutował w meczu z Finlandią 17 października 1948 roku. Miał wówczas 17 lat i 227 dni, czym ustanowił rekord. W momencie wejścia na boisko był najmłodszym debiutantem reprezentacji Polski w jej historii. Jego wyczyn o blisko trzynaście miesięcy pobił w 1963 roku Włodzimierz Lubański. Wacław Sąsiadek występował w barwach Legii w latach 1949-1953. Z Warszawy przeniósł się do Polonii Bytom, gdzie w 1954 roku zdobył tytuł mistrza Polski. Rok później głośno zrobiło się o Legii...
1955 rok to pierwsze w historii mistrzostwo Polski dla Legii oraz premierowy triumf w rozgrywkach o krajowy puchar (na zdjęciu poniżej). Rywalem Wojskowych w decydującym meczu Turnieju Tysiąca Drużyn był właśnie zespół Lechii. Mecz był popisem trójki Kempny - Pohl - Brychczy. Ten pierwszy już w 2. minucie po raz pierwszy trafił do siatki, wykańczając koronkową akcję pozostałej dwójki. Przed upływem dziesięciu minut Kempny miał na swoim koncie dwa gole. Trzecią bramkę zdobył w 32. minucie Ernest Pohl. Po przerwie hat-tricka skompletował Kempny, a kwadrans przed końcem gola strzelił Marceli Strzykalski. W 89. minucie padła jeszcze jedna bramka, ale sędzia odgwizdał spalonego. „Kempny mógł wreszcie się 'wyżyć' hasając po całym boisku. Raz widzieliśmy go na lewym, raz na prawym skrzydle, innym razem na środku, gdzie umiejętnie i dość szczęśliwie wykańczał akcje inicjowane przez Brychczego i Pohla” - można było przeczytać w pomeczowym wydaniu „Przeglądu Sportowego”. W nagrodę za wywalczenie statuetki piłkarze Legii oprócz pucharu dostali... pamiątkowe zegarki.
Zwycięstwo w finale krajowych rozgrywek nie było najwyższym w historii rywalizacji Legii z Lechią. Dwa lata później - 19 września 1957 roku - legioniści wygrali przy Łazienkowskiej aż 8:1, choć to przyjezdni rozpoczęli strzelanie. Henryk Kempny i Lucjan Brychczy byli jednak w znakomitej formie i zdobyli po trzy bramki. Nie była ich w stanie zatrzymać nawet zaskakująco solidnie spisująca się w tamtym sezonie defensywa Lechii. Dziennikarz „Przeglądu Sportowego” zachwycał się po meczu: „Jest to fakt godny podkreślenia. Lechia Gdańsk, słynąca w kraju z 'żelaznej' defensywy, drużyna, która w 17 poprzednio rozegranych spotkaniach straciła tylko 14 bramek, przegrała w Warszawie z Legią 1:8”.
Historia powtórzyła się w sezonie 1962/63. Legia była w przeciętnej formie. O ile jesienią postawa Wojskowych wzbudzała jeszcze jakiekolwiek nadzieje, tak runda wiosenna była pasmem rozczarowań. Jej jedynym pozytywnym aspektem był właśnie występ Legii w meczu przeciwko gdańszczanom. Legioniści ponownie wygrali 8:1, co oznaczało, że w jednym meczu strzelili więcej goli niż we wszystkich wcześniejszych spotkaniach tej rundy. Ostatecznie Wojskowi zakończyli ligę na siódmej, najgorszej od dziewięciu lat, pozycji.
Mecze z Lechią prawie zawsze obfitowały w gole. W pierwszych pięciu meczach rozegranych w latach 1949-1953 padło aż 21 bramek. Bezbramkowym remisem zakończyła się dopiero piętnasta w historii potyczka obu drużyn. W latach 1962-2010 legioniści kontynuowali serię 20 meczów z przynajmniej jednym strzelonym golem, lecz w ostatnim czasie licznik bramkowy nieco się zatrzymał, ale w kwietniu 2019 roku legioniści rozegrali kolejne znakomite spotkanie. W Gdańsku do przerwy prowadziła Lechia 1:0, ale po zmianie stron oglądaliśmy już koncert gry w wykonaniu Wojskowych. Gole Stolarskiego, Hamalainena i Medeirosa dały zwycięstwo Legii 3:1 i ogromne nadzieje na tytuł. Niestety, dalsze rozstrzygnięcia nie potoczyły się po myśli warszawskiego klubu i na nadziejach się skończyło. Potem było w kratkę, choć częściej górą byli Wojskowi.
Ostatni mecz obydwu drużyn to jesienna potyczka w Gdańsku. Legia zwyciężyła 2:0, a gole w tym spotkaniu strzelali Ryoya Moroshita i Kacper Chodyna. Ogółem - w 77 spotkaniach - 46 razy górą była Legia, padło 16 remisów, zaś 15-krotnie zwyciężali gdańszczanie. Bilans bramkowy - 137:60 na korzyść Legii. W Warszawie Wojskowi rywalizowali z Lechią 35 razy - 24 spotkania wygrali, sześć zremisowali i pięć przegrali, bilans bramek 82:23. W poniedziałkowe popołudnie zapowiada się więc kolejne dobre widowisko, bowiem w konfrontacji warszawsko-gdańskiej nudą z boiska zazwyczaj nie wiało. Przy Łazienkowskiej w meczach z gdańszczanami legioniści są niepokonani niemal od sześciu lat (ostatnia porażka we wrześniu 2019 rok) - ostatnie trzy domowe spotkania zakończyły się zwycięstwem Wojskowych. Początek meczu Legia - Lechia o godz. 17:30.
/777cab38-18b4-4ae2-a11e-6a134a8542ab/1744903713_LGDLEG_46_x.jpg)
Autor
Janusz Partyka