Fakty, cytaty i ciekawostki na 90. URODZINY „KICIEGO” - Legia Warszawa
Fakty, cytaty i ciekawostki na 90. URODZINY „KICIEGO”

Fakty, cytaty i ciekawostki na 90. URODZINY „KICIEGO”

Lucjan Brychczy obchodzi 90 urodziny. 70 lat życia poświęcił Legii Warszawa, choć - jak sam twierdził - w 1954 roku przyjechał do Warszawy jedynie na chwilę, w celu odbycia służby wojskowej. Jak się okazało pozostał wierny klubowi do końca kariery zawodniczej, a także przez kolejne dziesięciolecia jako trener i honorowy prezes. Dziś jest wymieniany wśród największych Legend klubu z Łazienkowskiej.

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Główny sponsor Plus500
  • Udostępnij

Autor: Janusz Partyka

Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii

Lucjan Brychczy obchodzi 90 urodziny. 70 lat życia poświęcił Legii Warszawa, choć - jak sam twierdził - w 1954 roku przyjechał do Warszawy jedynie na chwilę, w celu odbycia służby wojskowej. Jak się okazało pozostał wierny klubowi do końca kariery zawodniczej, a także przez kolejne dziesięciolecia jako trener i honorowy prezes. Dziś jest wymieniany wśród największych Legend klubu z Łazienkowskiej.

  • Legia Warszawa zdobyła 42 oficjalne trofea - 16 tytułów Mistrza Polski, 20 Pucharów Polski, 5 Superpucharów i 1 Puchar Ligi. Lucjan Brychczy jest jedyną osobą w historii klubu, która brała udział w ich zdobyciu jako piłkarz, trener bądź honorowy prezes.

  • „Kici” jest absolutnym rekordzistą jeśli chodzi o dokonania w barwach Legii. W ciągu 19 sezonów rozegrał 452 mecze w których strzelił 226 goli. Składa się na to 368 występów ligowych (182 bramki), 47 w krajowym Pucharze (36 bramek) i 37 w europejskich rozgrywkach (8 bramek). 234 meczów kończył jako zwycięzca, 112 razy dzielił się punktami, zaś 106 razy musiał uznać wyższość rywala.

  • Najwięcej występów w koszulce z „eLką” na piersi zaliczył z Ruchem Chorzów (33 mecze), Górnikiem Zabrze (32 mecze) oraz Zagłębiem Sosnowiec i Polonią Bytom (po 29 meczów) - a więce z drużynami z rodzinnego Górnego Śląska. Z kolei najwięcej goli nastrzelał Gwardii Warszawa (20 bramek), Ruchowi Chorzów (19 bramek) i ŁKS-owi Łódź (18 bramek).

  • Lucjan Brychczy ostrzymał w swojej karierze tylko jedną czerwoną kartkę. W meczu z ŁKS-em Łódź.

  • Oficjalnie funkcję pierwszego trenera Wojskowych pełnił sześciokrotnie - w sezonach 1971/72, 1979/80, 1987/88, 1989/90, 1997/98 i 2004/05. Siedmiokrotnie był także asystentem trenera Legii (1971/72, 1973/74, 1985/86, 1987/88, 1990/91, 1998/99 i 2004/05). W sezonie 1981/82 pełnił funkcję trenera Legii U19, zaś w 1982/83 asystenta selekcjonera reprzentacji Polski. Przez wiele lat był także szkoleniowcem bramkarzy z Łazienkowskiej.

Zdjęcie
  • Lucjan Brychczy zadebiutował w Legii jako 20-latek w spotkaniu z Ruchem w Chorzowie (0:1), rozegranym 12 września 1954 roku. Ostatni mecz z „eLką” na piersi rozegrał 18 lat później - 12 marca 1972 roku - ze Śląskiem we Wrocławiu (1:0). „Kici” zszedł z boiska w przerwie tego spotkania, a zastąpił go Marek Kołecki.

  • W drużynie narodowej Brychczy debiutował już jako zawodnik Legii, w której jednak... nie zdążył wystąpić ze względu na trwającą przerwę w ligowych rozgrywkach. Pierwsze spotkanie w reprezentacji Polski rozegrał na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie 8 sierpnia 1954 roku. Polska grała towarzysko z Bułgarią (2:2), a Brychczy był najmłodszym kadrowiczem – miał 20 lat i 56 dni. Debiutował w gronie takich zawodników, jak Gerard Cieślik, Roman Korynt, Kazimierz Trampisz czy Leszek Jezierski. Łącznie przez 15 lat gry w reprezentacji legionista wystąpił w 58 meczach (oraz dwóch nieoficjalnych), strzelając 18 goli. 11-krotnie był kapitanem biało-czerwonych.

  • „Kici” pochodzi z Górnego Śląska - urodził się w Nowym Bytomiu jako syn powstańca i przedwojennego oficera Wojska Polskiego. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w klubie Pogoń Nowy Bytom. Następnie przeniósł się do klubów gliwickich – ŁTS Łabędy (1948–1953) i Piasta (1953-1954). W 1954 roku w związku ze służbą wojskową przeniósł się do warszawskiej Legii.

  • Należy do niego klubowy rekord długowieczności – pierwszy i ostatni mecz w barwach Legii dzieliło 17 lat i 170 dni. Jest także najstarszym w historii Legii graczem ligowym nie licząc bramkarzy. W dniu ostatniego meczu miał 37 lat i 161 dni, a także najstarszym strzelcem gola w lidze – 37 lat i 88 dni.

  • Jednym z najbardziej pamiętnych spotkań reprezentacji Polski z jego udziałem był mecz z ZSRR w 1957 roku, w którym dwie zwycięskie bramki - obie z podań Brychczego - zdobył Gerard Cieślik. Po tym meczu na Stadionie Śląskim znaleziono prawie 50 tysięcy pustych butelek po wódce.

Zdjęcie
  • Lucjan Brychczy cieszył się opinią jednego z najlepszych techników i taktyków w Polsce i Europie. Jego skuteczności w ataku nie sprzyjały warunki fizyczne (166 cm wzrostu i 64 kg wagi), które nadrabiał właśnie umiejętnościami technicznymi i niekonwencjonalnymi zagraniami. „Najlepiej ujął to Wojciech Łazarek. Kiedyś jako obrońca Startu Łódź miał przyjemność (jak się okazało, prawdziwą) pilnować pana Lucjana. Ten kręcił nim niemiłosiernie. Późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski dostał porządną burę od trenera. Na pytanie, dlaczego w ogóle nie atakował rywala, odpowiedział: - On tak pięknie grał, że nie miałem sumienia mu przeszkadzać” - pisał przed laty „Przegląd Sportowy”.

  • Przez lata był znany pod przydomkiem boiskowym „Kici” (węg. kicsi – czyli mały), nadanym przez węgierskiego trenera Wojskowych Jánosa Steinera. – Kici das ist Kici – mawiał Steiner – szibkie labda, dużo rucha, gut spielt, dobra robi gol. Przezwisko już pozostało z Brychczym na zawsze.

  • W grudniu 2000 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności w Polskim Związku Piłki Nożnej.

  • W 1960 roku reprezentacja Polski z Brychczym wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie, jednak nie osiągnięto żadnego sukcesu.

  • „Kici trzykrotnie był królem strzelców ligowych - w latach 1957, 1964 i 1965.

Zdjęcie
  • Lucjan Brychczy - jeszcze przed przyjazdem do stolicy - ożenił się ze swoją szkolną miłością Małgorzatą. Kiedy musiał pojechać do Warszawy z powodu służby wojskowej jego żona z początku nie chciała z nim wyjechać. Po wielu latach pobytu w stolicy nie widziała już sensu w powrocie na Śląsk. Państwo Brychczy mieszkają od prawie 70 lat w tym samym bloku przy ulicy Świętokrzyskiej z widokiem na Pałac Kultury i Nauki.

  • Lucjan Brychczy dotarł z Legią do półfinału rozgrywek Pucharu Mistrzów w sezonie 1969/70. Po wyeliminowaniu UT Arad (gol), AS Saint Etienne i Galatasaray Stambuł (trzy gole) w półfinale Wojskowi musieli uznać wyższość Feyenoordu Rotterdam.

  • W kwietniu 2016 roku Lucjan Brychczy został patronem jednej z trybun Stadionu Wojska Polskiego przy Łazienkowskiej - konkretnie Trybuny Południowej.

  • W publikacjach śląskich gazet zarzucano mi, że dla Legii zdradziłem Śląsk. W dniu meczu po śniadaniu miałem możliwość po raz pierwszy uczestniczyć w poważnej odprawie przedmeczowej, prowadzonej przez trenera Janosa Steinera. Szkoleniowiec stanął przy tablicy i w charakterystyczny dla siebie sposób przekazywał wszystkim zawodnikom taktykę meczu. Na dwie godziny przed meczem wyruszyliśmy z hotelu na stadion Ruchu przy ulicy Cichej. W autokarze zbliżył się do mnie trener Steiner i rzekł: „Kici Spielt gut...itd”. Byłem tym nieco zaskoczony, ale skinąłem głową na znak, że tak właśnie będę grał - wspominał swój debiut w Legii Lucjan Brychczy.

  • - Wkrótce miałem naocznie się przekonać, jak wygląda miasto, które było zrównane z ziemią. Był to 1953 rok i Warszawa była zrujnowana przez wojnę. Mimo to tętniła życiem i chociaż ruch samochodów był wówczas niewielki, a ludzi na ulicach było mało, to w porównaniu z miastami śląskimi była ogromna. Już samo to, co zobaczyłem w drodze z dworca do hotelu, skłaniało do zadumy. Warszawa, która była przeznaczona do zagłady, odżywała i rosła” – wspominał Lucjan Brychczy, który po raz pierwszy przyjechał do Warszawy będąc zawodnikiem A-klasowej drużyny ŁTS Łabędy.

Zdjęcie
  • W pierwszej dekadzie XXI wieku w samym centrum Warszawy Lucjan Brychczy, kiedy wychodził z banku, został napadnięty. Skaradziono mu pieniądze i złamano rękę. Wzburzeni tym faktem kibice Legii Warszawa przyjęli za punkt honoru znalezienie oprawców, którzy podnieśli rękę na Legendę klubu.

  • Pani Brychczy, mama małego Lucka, zawsze interesowała się piłką nożną i często chodziła z synem na spacery, przechodząc obok boiska. Podczas jednego z meczów wózeczek został trafiony piłką, która wyleciała z boiska. W tej kołysce spała przyszła Legenda Legii Warszawa. Pan Lucjan twierdzi, że był to znak, iż ma zostać piłkarzem. Od małego Brychczy kopał piłkę na podwórku i wyróżniał się na tle rówieśników.

  • Na Legendę Legii w pewnym momencie parol zagiął najlepszy klub świata - Real Madryt. Królewscy zainteresowali się nim po dwumeczu Polski z Hiszpanią w ramach el. Euro 1960. Klub z Madrytu musiał jednak obejść się smakiem, gdyż w tamtych czasach wyjazd piłkarza z Polski był niemożliwy. Jedyną szansą była ucieczka za „żelazną kurtynę”, a „Kici” był żołnierzem, więc nie wchodziło to w rachubę.

  • Aleja Gwiazd Piłki Nożnej powstała na Stadionie Narodowym w Warszawie w 2018 roku. Na promenadzie zewnętrznej wmurowywane są tablice z brązu o wielkości 50x50 cm z odciskami stóp lub dłoni graczy, którzy licznymi zasługami zapisali się na kartach historii polskiego futbolu. Jednym z nich jest Lucjan Brychczy.

  • Jako nastolatek odbył testy w ukochanym Ruchu Chorzów. Przed grą treningową celowo dano mu... za duże buty, by nie wypadł zbyt dobrze. Kto wie, czy przez ten incydent Niebiescy nie stracili następcy Ernesta Wilimowskiego i Gerarda Cieślika. „Magazynier nawet nie spytał, jaki mam rozmiar. Czułem, że zrobił to celowo, rzucając małemu chłopakowi 'kajaki'. Zapamiętałem tę chwilę na całe życie. Dla wyczynowca, którym już byłem, podstawa to dopasowane, a nawet przyciasne buty. W klubach długo było tak, że juniorzy 'rozbijali' lekko przyciasne buty seniorom, by ci mieli obuwie jak na miarę.” - pisał w swojej autobiografii.

Zdjęcie
  • Już po zakończeniu kariery dobra forma asystenta Brychczego na treningach przysporzyła mu dodatkowych niespodziewanych emocji. W latach 80., kiedy trenerem Legii był Andrzej Strejlau, pojawił się pomysł, by legionista... ponownie wrócił na boisko. Miał wtedy 45 lat, a mimo to zdaniem szkoleniowca prezentował się lepiej od wielu zawodników znajdujących się w ówczesnej kadrze Wojskowych.

  • Pierwszy tytuł mistrzowski (zarówno klubu, jak i swój) Lucjan Brychczy wywalczył w 1955 roku. W meczu ze Stalą w Sosnowcu strzelił gola dającego Legii remis 1:1, który w ostatecznym rozrachunku przesądził o zdobyciu tytułu. Pochodzący z Górnego Śląska „Kici” nie czuł się w drużynie osamotniony. Z tego regionu pochodziło wówczas dziewięciu innych piłkarzy Wojskowych: Edward Szymkowiak, Horst Mahseli, Jerzy Orłowski, Marceli Strzykalski, Zygmunt Pieda, Longin Janeczek, Henryk Kempny, Ernest Pohl (za czasów PRL ze względów ideowych wstępujący pod nazwiskiem Pol) i Edmund Kowal.

  • - Z moim pójściem do wojska wiąże się ciekawa, warta wyjaśnienia historia. Do mojego WKU w Gliwicach przyjechał major Przylipiak. Konsekwencją jego wizyty było wręczenie karty wcielenia do wojska. Chociaż mój rocznik podchodził do odbycia zasadniczej służby wojskowej dopiero za pół roku, mnie postanowiono wcielić wcześniej. Major Przylipiak wytłumaczył mi, że moją osobą zainteresowany jest trener Legii, dlatego chciał, żebym wcześniej poszedł do wojska - wspominał „Kici”.

  • W 2014 roku Lucjan Brychczy został mianowany honorowym prezesem Legii, a rok 2014 - z inicjatywy klubu i kibiców Legii - okrzyknięty został jego imieniem.

  • - Po wyjściu z szatni, gdy znaleźliśmy się na boisku, przywitał mnie pomruk mającej mi za złe grę w Legii śląskiej publiczności. Kampania prowadzona przeciwko mnie przez niektóre śląskie dzienniki przyniosła oczekiwany efekt. Byłem tym bardzo dotknięty. Poczułem się urażony do szpiku kości. Targany uczuciem złości, w pierwszym porywie zapałałem chęcią zemsty. Byłem ugodzony, dotknięty do żywego, zdolny do największych wyczynów. Wspomnienia z mojego pierwszego meczu w barwach Legii są dość mgliste. Ale przypominam sobie, że słyszałem częste oklaski nagradzające moje dryblingi. Kibice Ruchu tym samym dali wyraz akceptacji mojej gry, odkładając antagonizmy w kąt. Był to dla mnie wielki dzień. Chociaż nic z niego nie wynikło dla drużyny, ponieważ mój pierwszy mecz w barwach Legii był meczem przegranym 0:1 – wspomina dzień swojego debiutu w Legii Lucjan Brychczy.

Zdjęcie
  • Gdyby nie ojciec Lucjana Brychczego, ten prawdopodobnie zostałby bokserem, gdyż również i do tego sportu przejawiał spory talent. Jednak pod zarzutami, że dyscyplina ta ogłupia, zakazał synowi bokserskich treningów i dzięki temu „Kici” już nigdy nie rozstał się z futbolem.

  • Niewiele brakowało, a po dwóch latach - w 1956 roku - Brychczy mógł jednak wrócić na Górny Śląsk. - Wtedy akurat spędzaliśmy sylwestra w Zabrzu i chłopaki zaczęły mnie namawiać na Górnika. Niby wszystko było dogadane, ale w Warszawie, jak się o tym dowiedzieli, to zaraz była interwencja na wysokim szczeblu. I się ucięło - wspominał po latach pan Lucjan.

  • Brychczy nigdy nie był zwolennikiem palenia tytoniu. „Teraz jestem spokojny, okres młodzieńczy mam już dawno za sobą, ale siedząc na ławce – trudno mi było opanować emocje. Próbowałem je studzić, oczywiście do momentu, kiedy nie było to zabronione, paląc... papierosy. Paliłem dużo w trakcie meczu, i jak chciałem coś krzyknąć zawodnikom, to odkładałem na ławkę. Kiedy wracałem, fajka była już jednak zgaszona, bo zwykle obok siedział Lucjan Brychczy, któremu dym przeszkadzał. Musiałem więc odpalać następnego...” - wspominał na łamach gazetylubuskiej.pl trener Wojskowych, Paweł Janas.

  • W styczniu 2018 roku Lucjan Brychczy został okradziony. Z parkingu przy ulicy Ostródzkiej w Warszawie skradziono samochód należący do Legendy Legii - Mazdę M3.

  • Dużą zaletą wybranego przez państwa Brychczych mieszkania przy Świętokrzyskiej, była dość prosta droga na stadion Legii przy Łazienkowskiej. Przez lata „Kici” udawał się na obiekt rowerem, potem jeździł autobusem 171, a przez ostanie lata podróżował autem wraz z trenerem bramkarzy Wojskowych, Krzysztofem Dowhaniem. Brychczy nigdy nie zdecydował się zrobić uprawnień pozwalających na kierowanie pojazdami mechanicznymi.

Zdjęcie
  • 12 września 1954 roku, wówczas to debiutowałem w Legii w meczu ligowym. Na myśl o tym promieniałem już kilka dni wcześniej, czekając z niecierpliwością chwili, kiedy wreszcie przejdę w Legii chrzest bojowy. Tak się złożyło, że mój debiut przypadł na mecz wyjazdowy z Ruchem w Chorzowie. Na to spotkanie – pomijając fakt debiutu – byłem szczególnie umotywowany. Mając w pamięci moje podejście do gry w Ruchu, chciałem za wszelką cenę pokazać i udowodnić działaczom 'Niebieskich' jaki popełnili błąd, lekceważąc mnie, kiedy zgłosiłem się do nich na trening - wspominał Lucjan Brychczy.

  • Przed pojawieniem się Lucjana Brychczego przy Łazienkowskiej, Legia Warszawa nie zdobyła żadnego oficjalnego trofeum.

  • Lucjan Brychczy na każde zgrupowanie zabierał ze sobą radioodbiornik. „Kiedyś kasa w futbolu była znaczenie mniejsza, więc nawet jako pierwszemu trenerowi na zgrupowaniach zdarzało mi się z 'Kicim' dzielić pokój. I to także były niepowtarzalne momenty, bo Brychczy miał zwyczaj porannego słuchania radia; z 'Sygnałów dnia' przerzucał się na 'Lato z radiem'. Robił tak od zawsze, więc trudno, aby przy mnie zmienił przyzwyczajenia. Od 6 rano byłem więc na bieżąco ze wszystkimi wiadomościami, które utrwalałem co godzinę. Z obozu wracałem więc napakowany informacjami” - wspominał na łamach gazetylubuskiej.pl Paweł Janas.

  • W 2018 roku Mennica Sudecka - Mościsko wydała okolicznościową monetę z wizerunkiem Brychczego. Była ona dodana do serii wydawniczej „Gwiazdy Legii”. Moneta wykonana była ze stali pozłacanej i miała 31 mm średnicy.

  • W pewnym momencie 32-letni Lucjan Brychczy nie był w stanie sprostać wymaganiom, przez co został nawet wyrzucony z treningu przez Jaroslava Vejvodę. Obaj panowie doszli jednak do porozumienia i zawodnik nie zakończył kariery. Między innymi po to, by pod jego okiem rozkwitał wielki talent Kazimierza Deyny. Choć obaj panowie zbytnio za sobą nie przepadali, to jak się okazało była to świetna decyzja. „Kici” dalej czarował na boisku i doprowadził Legię do kolejnych mistrzostw i Pucharów Polski, a także półfinału Pucharu Mistrzów. Talent Deyny również rozkwitał.

Zdjęcie
  • W 2004 roku w kadrze Legii na sparing z SpVgg Unterhaching na zgrupowaniu w Austrii znalazł się niejaki... Kici Luciano. Było to nawiązanie do pseudonimu, który w przeszłości wymyślił Janos Steiner. Tajemniczy Brazylijczyk miał być postrachem dla rywali, ale pan Lucjan nie był zadowolony z żartu ówczesnego kierownika drużyny Ireneusza Zawadzkiego.

  • Ojciec Lucjana wielokrotnie prosił syna, by ten przyjechał choć raz do domu na Śląsku w wojskowym mundurze. – Zawsze wolałem dresy – przyznawał po latach Brychczy.

  • To były czasy słynnego CWKS, połowa lat pięćdziesiątych. Zielone koszulki z białym poprzecznym pasem, białe spodenki. Mecz chyba z gdańską Lechią. Trybuny skandowały: CE-WU-KA-ES!, a już po chwili jakby pieszczotliwiej: KI-CI, KI-CI”

  • Trener Legii Janos Steiner w każdy poniedziałek rano kupował „Przegląd Sportowy”. Jako że nie znał języka polskiego prosił Ernesta Pola żeby ten tłumaczył mu go na niemiecki, ze szczególnym uwzględnieniem wyróżniających się piłkarzy. Po lekturze przygotowywał notatkę z nazwiskami piłkarzy z dopiskiem: „Proszę ich sprowadzić do CWKS”. Kiedy Węgier ujrzał Brychczego, zażądał od ówczesnych władz natychmiastowego sprowadzenia go do Legii. Ślązak dostał więc powołanie do wojska... pół roku przed terminem.

  • Będąc trenerem bramkarzy „Kici” słynął z precyzyjnych uderzeń, którymi wyprowadzał bramkarzy Wojskowych z równowagi. W 2006 roku, kiedy Legia zapewniła sobie tytuł mistrzowski w rywalizacji z Górnikiem Zabrze, Łukasz Fabiański żartował, że najtrudniejszych strzałów może spodziewać się ze strony trenera Brychczego. Podobne zdanie mieli choćby Grzegorz Szamotulski czy Artur Boruc. Kiedyś podczas jednego z treningów pan Lucjan trafiał piłką w same okienka bramki, śląc strzały nie do obrony. Boruc nie wytrzymał, zdjął rękawice, cisnął nimi o ziemię i syknął: – A idź Pan w ch..., panie Lucjanie!

Zdjęcie
  • - Prawdą jest, że głos i słuch miałem nienajgorszy. Sam najchętniej nuciłem takie przeboje jak: „Nicolo, Nicolino...”, czy „Arrivederci Roma” – to były moje ulubione piosenki. Jednak najczęściej w towarzystwie Ernesta Pola i Edmunda Kowala – podczas podróży autokarowych na mecze – intonowaliśmy bardzo popularny przebój: „Trzej przyjaciele z boiska” - mówił Lucjan Brychczy w „Spomnieniach 'Kiciego'” na łamach Naszej Legii.

  • W kwietniu 2016 roku, kiedy warszawski klub obchodził stulecie istnienia, na stadionie przy Łazienkowskiej odsłonięto okazjonalną tablicę, upamiętniającą legendarnego zawodnika. Na tablicy znajduje się m.in odcisk dłoni Mistrza. Od tamtego czasu każdy z piłkarzy Legii wychodzący z szatni do strefy ustawiania, symbolicznie „przybija” z Lucjanem Brychczym „piątkę”.

  • Kto był bohaterem dwumeczu z mistrzem Turcji, Galatasaray Stambuł, w rozgrywkach Pucharu Europy? Niezmordowany, 35-letni Lucjan Brychczy, który w 37. minucie strzelił gola w Stambule, a później dorzucił dwa w rewanżu na Łazienkowskiej. To właśnie 'Kici' sprawił, że polska drużyna klubowa, po raz pierwszy w historii znalazła się w gronie czterech najlepszych zespołów Europy.

  • Ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński wręczył Lucjanowi Brychczemu nagrodę za 50 lat pracy w Legii. Dostał ją Ślązak, który przyjechał do stolicy wbrew swojej woli, a został symbolem warszawskiego futbolu.

  • Gdy Lucjan Brychczy kończył karierę, wśród gości na pożegnalnym meczu przy Łazienkowskiej byli nawet słynny Wacław Kuchar oraz jego rodzice.

Zdjęcie
  • Lucjan Brychczy to nie tylko piłkarz i trener, lecz również pułkownik Wojska Polskiego.

  • - Nie chcę porównywać dawnych lat z obecnymi, a tym bardziej zarobków. Za półfinał Pucharu Europy otrzymaliśmy po 300 złotych – tyle co nic. Dzisiaj za takie osiągnięcie piłkarze otrzymaliby po mercedesie z dodatkami - wspomniał po latach „Kici”.

  • W meczu Polski z Hiszpanią w roku 1959 strzelił gola piętą. Największe światowe gwiazdy: Alfredo di Stefano, Francisco Gento z Realu Madryt i Luis Suarez z Barcelony, rozmawiali z trenerem hiszpańskiej kadry Helenio Herrerą, czy nie warto by było tego małego polaka zabrać do Hiszpanii.

  • Kiedy jesienią 1954 roku jako żołnierz przyjechałem ze Śląska do Warszawy, nie wiedziałem, że zostanę tu na zawsze. Legia to mój drugi dom, tu spędzę resztę swojego życia – mówił w jednym z wywiadów.

ZdjęcieZdjęcie
Udostępnij

Autor

Janusz Partyka

16razyMistrz Polski
20razyPuchar Polski
5razySuperpuchar Polski
pobierz oficjalną aplikację klubu
App StoreGoogle PlayApp Gallery
© Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.