Akademia: Historia jednej fotografii - Legia Warszawa
Akademia: Historia jednej fotografii

    Akademia: Historia jednej fotografii

    Wiosną 2017 roku Maciej Rosołek i Michał Karbownik stanowili o sile drużyny Legii U16, prowadzonej przez trenera Tomasza Kycko. Obaj trafili do naszej Akademii niespełna dwa lata wcześniej - latem 2015 roku, Maciek z MKP Pogoń Siedlce, Michał z Młodzika 18 Radom.

    Autor: Jakub Wydra

    Główny sponsor Plus500
    • Udostępnij

    Autor: Jakub Wydra

    – Ta fotografia (poniżej - przyp. red.) pochodzi z ligowego meczu przeciwko Gwardii Warszawa. W tamtym czasie pojedynki z Gwardią były dla nas takimi małymi derbami Warszawy, dla każdego z nas były to starcia prestiżowe. Na zdjęciu uchwycony jest moment naszej radości po bramce, którą zdobyłem w rzutu karnego podyktowanego za faul na Michale Karbowniku – wspomina Maciej Rosołek, dziś zawodnik pierwszej drużyny Legii Warszawa.
     
    – „Karbo” już wtedy imponował, tak na boisku, jak i poza nim. Na etapie U16 jego kariera nabrała rozpędu, szybko pokonywał kolejne szczeble. Już tamtej wiosny Michał był graczem zespołu U17, a na mecz z Gwardią został oddelegowany przez trenera Roberta Picułę (wówczas opiekun Legii U17 – przyp.red.), by nas wspomóc – wyjaśnia „Rossi”.
     
    – Moja współpraca z Michałem układała się wtedy i dalej układa się bardzo dobrze. Przyszliśmy do Akademii w tym samym momencie, szybko się zaprzyjaźniliśmy. Spędzaliśmy ze sobą sporo czasu poza boiskiem, pomimo różnych charakterów zawsze dogadywaliśmy się bardzo dobrze, co przekładało się później na naszą współpracę na murawie. Potrafiliśmy robić różnicę w meczu - on za sprawą swoich rajdów, ja za sprawą strzelanych goli (śmiech). Na pewno piłka juniorska to zupełnie inny świat, inny etap w życiu. Byliśmy wtedy bardzo beztroscy, dziś, będąc w pierwszej drużynie, każdego dnia uczymy się, czym jest prawdziwy, dorosły futbol – dodaje.

    Zdjęcie

    Historię drogi Michała Karbownika do pierwszego zespołu przeczytasz TUTAJ.
     
    Maciej Rosołek od lata 2019 roku jest zawodnikiem pierwszej drużyny Wojskowych.
     
    – Nie miałem większych problemów związanych z wejściem do szatni „jedynki” czy z poradzeniem sobie na tym poziomie. Myślę, że w moim przypadku proces adaptacji przebiegł bardzo płynnie. Sztab szkoleniowy, jak i inni zawodnicy, zadbali, bym czuł się komfortowo i mógł skupić się na pokazaniu pełni swoich możliwości podczas treningów. Trener Marek Saganowski, z którym pracowałem już wcześniej na poziomie CLJ U18, poświęcał mi dużo czasu, tłumaczył, czego oczekuje ode mnie sztab, dawał cenne wskazówki, jak zachowywać się na boisku oraz poza nim. Wiadomo, na początku był pewien stres. Grając w Akademii piłkarzy pierwszego zespołu spotykasz głównie na korytarzu i jesteś dla nich anonimowym dzieciakiem (śmiech). Później idziesz na stadion, oglądasz mecz „jedynki” i marzysz, by kiedyś wybiec razem z nimi na płycie głównej przy Ł3. Kiedy przychodzi moment, że wchodzisz do zespołu, stykasz się z piłkarzami przez duże „P”, dzielisz szatnię z ludźmi, których dotąd podziwiałeś z trybun lub w telewizji, pojawia się stres, obawy, jak zostaniesz przez nich przyjęty – mówi Rosołek.
     
    – Te obawy jednak bardzo szybko mijają, bo każdy z zawodników „jedynki” jest dla ciebie serdeczny, stara ci się pomóc zaaklimatyzować w seniorskiej szatni. Każdy z nich też był kiedyś młodym graczem, przeżywał to, co my teraz, dlatego potrafią zadbać, by nasze wejście w nowe środowisko było jak najbardziej płynne i bezproblemowe – dodaje.
     
    Rosołek po raz pierwszy w kadrze meczowej na spotkanie pierwszej drużyny znalazł się we wrześniu – na wyjazdowe spotkanie PKO Ekstraklasy przeciwko Jagiellonii Białystok.
     
    – Pierwszy raz w kadrze meczowej był dla mnie ogromnym przeżyciem. Byłem bardzo podekscytowany tym, że po raz pierwszy doświadczam tej przedmeczowej otoczki, zainteresowania mediów, kibiców, atmosfery meczowej na własnej skórze. Starałem się czerpać z tego doświadczenia jak najwięcej i oswajać się z tym nowym dla mnie światem. Czułem, że mój czas nadchodzi i że jeśli dalej będę tak pracował, trener da mi niebawem zadebiutować – wspomina młody napastnik.
     
    Na debiut, i jak się okazało również na premierową bramkę w „jedynce”, Maciek musiał poczekać nieco ponad miesiąc.
     
    – Mecz z Lechem Poznań, na własnym stadionie, przy pełnych trybunach - to był wymarzony moment na debiut. Mimo że remisowaliśmy, trener Vuković zaufał mi i wpuścił mnie na boisko. Strzelenie gola na wagę zwycięstwa było niesamowitym przeżyciem, ale od początku podchodziłem do tego z myślą, że to dopiero początek mojej drogi. Dałem sygnał, że trener może na mnie liczyć, że jestem gotowy na grę w „jedynce”. Poczułem również, że moje marzenie z czasów Akademii właśnie się spełniło. Kiedyś, gdy mówiłem głośno, że chciałbym zadebiutować przy Ł3 i zdobyć w debiucie bramkę, mogło być to odbierane jako arogancja. Ja nie przestawałem w to wierzyć i ciężko pracowałem, by dojść do tego momentu i spełnić swoje marzenie – opisuje.
     
    – To fantastyczne uczucie, strzelić gola przy pełnych trybunach, słyszeć, jak kibice skandują twoje nazwisko, fetują zwycięstwo. Takich chwil się nie zapomina, takie momenty dodają skrzydeł. Koledzy z drużyny gratulowali mi, chwalili, ale spokojnie, nie pozwolili mi odlecieć (śmiech). Również trener przestrzegał, że to dopiero pierwszy krok i muszę zachować chłodną głowę, bo jeszcze wiele pracy przede mną.
     
    Do dziś Maciek rozegrał osiem oficjalnych spotkań w pierwszym zespole Legii, w których zdobył dwie bramki.

    Udostępnij

    Autor

    Jakub Wydra

    16razyMistrz Polski
    20razyPuchar Polski
    5razySuperpuchar Polski
    pobierz oficjalną aplikację klubu
    App StoreGoogle PlayApp Gallery
    © Legia Warszawa S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.