Goncalo Feio: Zwycięzcą nie stajesz się w dniu meczu
Trener Goncalo Feio w obszernym wywiadzie podsumował rundę jesienną w wykonaniu Legii Warszawa i opowiedział o planach na kolejne miesiące.
Autor: Przemysław Gołaszewski, Mateusz Okraszewski
Fot. Janusz Partyka, Mateusz Kostrzewa
- Udostępnij
Autor: Przemysław Gołaszewski, Mateusz Okraszewski
Fot. Janusz Partyka, Mateusz Kostrzewa
Trener Goncalo Feio w obszernym wywiadzie podsumował rundę jesienną w wykonaniu Legii Warszawa i opowiedział o planach na kolejne miesiące.
- W rozmowie do magazynu “Nasza Legia” kilka miesięcy temu trener powiedział nam, że to nie będzie “moja Legia, tylko nasza Legia”. Jakie cechy tej “naszej Legii” widzi już trener w obecnej drużynie?
- Widzę Legię, w której każdy z nas wierzy. To jest podstawa wszystkiego, co robisz w życiu. Nie jest sztuką, by jako lider zmuszać ludzi do robienia rzeczy, które muszą robić. Sztuką jest to, aby ci sami ludzie zrozumieli, pojęli i uwierzyli w ten proces. Ta cecha jest widoczna w naszej Legii – zaczynając od sztabu, piłkarzy, pracowników klubu, kibiców. Kolejna sprawa to nasz styl gry odpowiadający piłkarzom. Prezentujemy intensywny, ofensywny futbol – kończymy rundę ze średnią powyżej dwóch bramek na mecz. Myślimy i gramy zdecydowanie częściej w przód, niż w tył. Chcemy odbierać piłkę wysoko i grać pressingiem. Każdy piłkarz ma grać bliżej bramki przeciwnika, niż swojej własnej. Legia opiera swoją grę na dużej energii i szukaniu wielu rozwiązań w polu karnym przeciwnika. Ostatecznie to jest styl, który umożliwia nam jeszcze lepszą relację z kibicami oraz rozwój indywidualny piłkarzy. Szczególnie w naszym domu, na Łazienkowskiej, nasza intensywność i sposób gry były znakiem rozpoznawczym tej drużyny. To są aspekty, z którymi ludzie się identyfikują. Zdajemy sobie jednak sprawę, że mamy jeszcze wiele do zrobienia – zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Postawiliśmy jednak fundamenty, na których możemy dalej budować.
- Jesteśmy szczerzy i otwarci, nawet w trudnych momentach. Mówimy prawdę, nawet gdy nie są to przyjemne rzeczy. Jesteśmy zawsze gotowi, aby o czymś porozmawiać. To właściwa praktyka z punktu widzenia komunikowania z ludźmi w danej organizacji.
- Na konferencji prasowej po meczu z Lugano trener wspomniał o czterech aspektach, z których po tej rundzie jest najbardziej zadowolony. Były to: rozwój indywidualny zawodników, praca sztabu, zarządzenie w niektórych sytuacjach i współpraca z dyrektorem Śledziem i Akademią. Mógłby trener rozwinąć każdy z tych obszarów?
- Rozwój indywidualny piłkarzy był dla mnie szalenie istotny. Teraz wystarczy jedynie spojrzeć na liczby i statystyki niektórych naszych zawodników. Wielu z nich ma rekordowe osiągnięcia nawet w porównaniu do całej dotychczasowej kariery, a pamiętajmy, że jesteśmy dopiero na półmetku. To oznacza, że zarówno nasz model gry, jak to jak trenujemy, to wszystko im służy. Nasi młodzi piłkarze, biorąc pod uwagę ich pozycję pół roku temu, a tą dzisiejszą, są w zupełnie innym miejscu jeśli chodzi o rozwój. Wielu zawodników pomogło nam osiągnąć takie wyniki. Kolejna rzecz, którą połączę z pracą sztabu, to brak kontuzji mięśniowych i metodologicznych mimo bardzo napiętego kalendarza. Praktycznie wszystkie kontuzje, które nas spotkały, to te mechaniczne. My nie mamy na nie wpływu. Brak niektórych piłkarzy pozwolił nam jednak rozwinąć innych graczy i pozwolić, aby odpowiedzialność za Legię rozłożyła się na większe grono graczy. Ta drużyna chce grać w ten sposób. Chce dominować, wygrywać w każdym meczu. Jesteśmy drużyną twardszą i bardziej dojrzałą z punktu widzenia mentalnego. To jest istotne dla klubów, które chcą zdobywać tytułu. Nasz etos pracy jest bardzo dobry. Widzę odpowiednie podejście nie tylko do obowiązków, ale też do realizacji rzeczy ekstra, które trzeba wykonywać w takiej drużynie jak Legia.
- W sztabie funkcjonujemy jak maszyna. Każdy ma swoją odpowiedzialność i zadanie. Cieszę się, że funkcjonuję wśród ludzi, którzy chcą dać coś ekstra, przynieść coś nowego, lepszego, nowe inspiracje. To dotyczy również pracowników klubu, działu medialnego (jak Wy przede mną np.). Żaden trener bez sztabu nie jest w stanie wdrożyć swojej wizji, mentalności i modelu gry. Często są to ludzie, o których mało się mówi, ale ich codzienna praca jest piekielnie ważna – zarówno przez pryzmat rozwoju zawodników, jak i kompleksowego przygotowania do każdego meczu. Patrząc na maraton spotkań, jakie mieliśmy w tym półroczu, sztab spisał się znakomicie.
- W tej chwili przepływ informacji i współpraca z Akademią jest – z mojego punktu widzenia – niemal wzorowa. Zarówno jeśli chodzi o ocenę młodych graczy, ich przejście do treningów z pierwszym zespołem, jak i rozwój indywidualny młodych piłkarzy. Chcę również docenić momenty, gdy gracze pierwszego składu schodzą na mecze „dwójki”. Ta współpraca układa się bardzo dobrze, nie ma mowy o żadnych utrudnieniach, wszystko dzieje się w sposób przejrzysty. Też w trakcie rundy, jeśli Legia II potrzebuje naszych wzmocnień, chętnie pomożemy, aby cele zostały osiągnięte. Poprzez wiele rozmów ustalamy kierunek ścieżki poszczególnych piłkarzy. W tym aspekcie zrobiliśmy duży krok do przodu. Pamiętajmy, że ta droga nie musi być taka sama dla każdego. Nie unikamy trudnych tematów, rozmawiamy o planach na przyszły sezon, o możliwych wypożyczeniach. Chcemy stworzyć realne miejsce w kadrze dla wychowanków. Ci gracze mają być opcjami do gry w pierwszej jedenastce, a nie jedynie 3-4 wyborem na daną pozycję. Uważam, że w tym momencie warto jest być w Akademii Legii. Panują tu odpowiednio warunki rozwoju, ale i perspektywy do gry w pierwszej drużynie. Przed nami jeszcze sporo, ale pierwsze kroki w kierunku nowej filozofii już postawiliśmy. Chcę, aby problemy jednego piłkarza w postaci kontuzji, zawieszeń, mogły być szansą dla kogoś innego.
- Sposób komunikacji bardzo się rozwinął. Łatwo jest zakomunikować ludziom dobre rzeczy takie jak przedłużenie kontraktu, występ w pierwszym składzie. Tak samo łatwo jest, gdy masz wyniki. Uważam jednak, że jako klub rozwijamy się z punktu widzenia pokonania trudnych chwil. Mieliśmy gorszy moment sportowo w tej rundzie, ale wyciągnęliśmy się jako drużyna i klub. Wiara drużyny nigdy nie spadła. Trzymaliśmy się razem. To był jeden z kluczy. Staramy się cały czas komunikować faktyczny stan. Jesteśmy szczerzy i otwarci, nawet w trudnych momentach. Mówimy prawdę, nawet gdy nie są to przyjemne rzeczy. Jesteśmy zawsze gotowi, aby o czymś porozmawiać. To właściwa praktyka z punktu widzenia komunikowania z ludźmi w danej organizacji.
- Mamy nawet taki slogan w drużynie: „Są rzeczy, których się nie negocjuje”. Wysiłek i poświęcenie to jedne z nich. To jest absolutna baza. Gdy trafiasz na zły moment, moment porażki, czuję się w obowiązku bronić tę grupę ludzi. Czasami nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, ale dalej się rozwijamy. Każdy dobry moment powodują piłkarze. Każdy zły moment wymaga jeszcze większej wiary w tych ludzi. Tylko oni mogą odwrócić losy.
- Rozpoczynaliśmy sezon na trzech frontach i cały czas na każdym z nich liczymy się w walce o trofeum. Co jest kluczem do pogodzenia gry w lidze, pucharze krajowym i europejskich pucharach?
- To jest jeden z powodów, dla których oceniam to pół roku jak pozytywne. Nie fenomenalne, bo fenomenalne by było, gdybyśmy byli liderem ligi. Cieszę się jednak, że dalej walczymy na wszystkich frontach. Sportowo oznacza to, że spełniliśmy cele, które przed nami wyznaczono, natomiast w 100% my i kibice zadowoleni będziemy wtedy, kiedy zajmiemy pierwsze miejsce w tabeli. Teraz bardzo ważne jest wiele rzeczy. Kadra i wiara piłkarzy, w swój rozwój. Ci zawodnicy znają doskonale zasady, na których chcemy się upierać. Pokazali odpowiednią jakość i zawsze ktoś brał odpowiedzialność za drużynę, podobnie sztab szkoleniowy. Ważne są również takie rzeczy jak protokoły regeneracji, odpowiednie jedzenie, przygotowanie boisk przez greenkeeperów. Miłość do Legii jest widoczna wśród nas wszystkich. Każdy dział nas wspiera jeżeli chodzi o komunikację i atmosferę, pokazując, że możemy coś osiągnąć. Pamiętam swoją pierwszą prezentację z drużyną na początku sezonu. Pokazałem parę punktów, którymi zapewniałem wyjątkowość tego sezonu. Chciałem pokazać, że niemożliwe jest możliwe. Chciałem, żeby zawodnicy przekroczyli swoje granice i wyciągali z ludzi dookoła siebie wszystko, co najlepsze. Chciałem, aby moi zawodnicy robili rzeczy, na które nikt wcześniej nie zwracał im uwagi. Będziemy zwyciężać jako drużyna, ale to powoduje, że indywidualności osiągają swoje cele. Dokładnie w ten sposób postępujemy. To jest zależne od wszystkich dookoła. Każdy pracownik Legii musi być gotowy dać coś więcej. W takim klubie jak Legia nie może być inaczej. To praca tylko dla wyjątkowych ludzi. Cieszę się, że w tym okresie zniszczyliśmy kilka mentalnych mitów. Rywalizacja co trzy dni jest przyjemnością. Nie dopuszczamy scenariuszy problemów mentalnych, czy fizycznych w związku z natłokiem meczów. Chcemy więcej i na tym opiera się nasza filozofia.
- Wielokrotnie słyszeliśmy, że bycie trenerem Legii to nie tylko praca z pierwszym zespołem. Mimo tego, w wielu przemowach wydawało się, że trener usuwa się w cień, bardzo mocno doceniając przede wszystkim piłkarzy. Skąd takie podejście?
- Mecz bez pierwszego trenera na pewno się odbędzie. Bez piłkarzy już nie. Żaden trener nie strzelił bramki, nie asystował. Żaden szkoleniowiec nie obronił rzutu karnego, nie zachował czystego konta. Szczególnie w dobrych momentach, to piłkarze są najważniejsi w piłce. Rolą każdego z nas jest spowodować, aby zawodnicy czuli się jak najlepiej po to, żeby od nich wymagać. W trudnych momentach, jeżeli masz drużynę, która idzie za tobą, to wtedy warto być przed drużyną. W takich sytuacjach chcę powiedzieć ludziom: „OK, dzisiaj nie wystarczyło, ale pracujemy dalej”. Nie wynika to z braku poważnego podejścia, mentalności, czy zaangażowania. Zapewniam o tym każdego kibica Legii. My na to nigdy nie pozwolimy. Jako klub i drużyna jesteśmy już na innym etapie. Mamy nawet taki slogan w drużynie: „Są rzeczy, których się nie negocjuje”. Wysiłek i poświęcenie to jedne z nich. To jest absolutna baza. Gdy trafiasz na zły moment, moment porażki, czuję się w obowiązku bronić tę grupę ludzi. Czasami nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, ale dalej się rozwijamy. Każdy dobry moment powodują piłkarze. Każdy zły moment wymaga jeszcze większej wiary w tych ludzi. Tylko oni mogą odwrócić losy.
- Życie stworzyło problem dla Tobiego, który na okres przygotowawczy na pewno będzie już gotowy do gry, ale też szansę regularnej gry dla Kobiego. Po to też piłkarz trenuje. Jeśli wykonuje swoją pracę sumiennie i uczciwie, to życie zazwyczaj wynagradza. I Kobi ma swoją nagrodę
- Chcielibyśmy podsumować tę część sezonu pozycja po pozycji. Zacznijmy od bramki. Kacper Tobiasz, który zdaje się był pewną “jedynką”, doznał kontuzji, a w jego miejsce wskoczył Gabriel Kobylak. Jak obsada bramki będzie wyglądała w nowej rundzie?
- U mnie nie ma “jedynki” czy “dwójki”. Ja w to nie wierzę. Oczywiście Tobi jest dużą wartością dla tej drużyny, jestem spokojny o jego poziom. Zawsze w niego wierzyłem, znam go od dawna, wiem jaki tkwi w nim potencjał. Znam jego mentalność i wiem, jak ważny ten klub jest dla niego. Był dla nas bardzo ważny w tej rundzie. Natomiast przypomnijmy też, że już przed kontuzją Tobiego, doceniłem pracę Gabriela - dostał wcześniej zaufanie, aby wystąpić w Pucharze Polski między innymi meczami. A więc w kluczowych meczach, gdzie nie możesz przegrać. Nie raz opowiadałem też o tym, jak cała nasza grupa bramkarska pracuje na treningach. Życie stworzyło problem dla Tobiego, który na okres przygotowawczy na pewno będzie już gotowy do gry, ale też szansę regularnej gry dla Kobiego. Po to też piłkarz trenuje. Jeśli wykonuje swoją pracę sumiennie i uczciwie, to życie zazwyczaj wynagradza. I Kobi ma swoją nagrodę. Nie chciałbym też pominąć Marcela Mendesa-Dudzińskiego. W tym roku jeszcze nie zadebiutował w pierwszej drużynie, ale zanotował duży postęp dzięki pracy z trenerami Dowhaniem i Malarzem. Doceńmy też dwóch najczęściej pracujących z nami na treningach młodych bramkarzy, w których wierzymy, czyli Wojtka Banasika, który był z nami całą rundę i Kubę Zielińskiego, który sporo gra w drugiej drużynie, ale ma bardzo duży potencjał. W przyszłości będziemy chcieli go wykorzystać.
- Środek obrony to jedna z formacji, gdzie mamy największy poziom rywalizacji. Jako trener jestem spokojny. Ci piłkarze mają różne charakterystyki, musimy nimi żonglować, ale na każdego z nich mogę liczyć. Każdy ze stoperów odegrał swoją rolę w tym półroczu. Najczęściej grał duet Pankov - Kapuadi. Poziom gry, który prezentowali w obronie, ale też ofensywie był bardzo duży, dlatego regularnie grali razem. Poza boiskiem też trzymają się razem.
- Na jednej z pomeczowych konferencji powiedział trener, że duet Pankov - Kapuadi jest w takiej formie, że trudno ich wygryźć ze składu. W ostatnim czasie z dobrej strony pokazał się też Sergio Barcia. Są jeszcze Jan Ziółkowski i Artur Jędrzejczyk. Jak trener ocenia formację defensywną?
- Na początku tygodnia wykonaliśmy głęboką analizę statystyczną - drużynową i indywidualną. W wielu etapach sezonu naszymi filarami byli stoperzy. Ci najczęściej grający czyli Radovan Pankov i Steve Kapuadi, ale też Jędza był kluczowy w wielu momentach. On jest również kluczowy, jeśli chodzi o samą obecność. Jego rola w drużynie jest nie do przecenienia, niezależnie czy gra, czy nie. Sergio prezentował wysoki poziom od razu po transferze. Niestety kontuzja go potem nieco zatrzymała, ale teraz wrócił do swojej dyspozycji w bardzo ważnym momencie. Jan Ziółkowski sprawia mi wielką radość, bo zawsze kiedy drużyna go potrzebuje, to on jest gotowy. Ziółek jest bardzo dobrym obrońcą. Jest to już na ten moment towar eksportowy, jeśli chodzi o pojedynki, motorykę, kontrolę przestrzeni. W ostatnim czasie zrobił wielki postęp, jeśli chodzi o grę z piłką przy nodze. Środek obrony to jedna z formacji, gdzie mamy największy poziom rywalizacji. Jako trener jestem spokojny. Ci piłkarze mają różne charakterystyki, musimy nimi żonglować, ale na każdego z nich mogę liczyć. Każdy ze stoperów odegrał swoją rolę w tym półroczu. Najczęściej grał duet Pankov - Kapuadi. Poziom gry, który prezentowali w obronie, ale też ofensywie był bardzo duży, dlatego regularnie grali razem. Poza boiskiem też trzymają się razem. To spowodowało, że w dłuższych okresach Sergio, Ziółek i Jędza musieli intensywniej popracować, kiedy byli potrzebni, ale etos pracy stworzony w tej drużynie, nie pozwala piłkarzom odejść od obranego kierunku. W momencie, kiedy inni piłkarze są potrzebni, to wiem, że będą gotowi i wszystko od nich zależy. Nie chciałbym pominąć jeszcze obrońcy, w którego bardzo wierzę. Jan Leszczyński obecnie rehabilituje się po zerwaniu więzadła krzyżowego w kolanie, natomiast na obozie letnim prezentował się bardzo dobrze.
- Ruben to człowiek, który rozumie podejście do drużyny. W futbolu gwiazdą jest cała drużyna, a nie indywidualności. Żartując sobie, to takich połączeń między mną a Rubenem jest więcej (śmiech). Jego żona obchodzi urodziny tego dnia, w którym podpisałem kontrakt z Legią. Ruben twierdzi, że to był sygnał. Ruben dostał dużo sygnałów, że przejście do Legii to odpowiednia decyzja w jego karierze (śmiech). Robi wszystko, by nam pomóc wygrywać mecze, ale chcemy też wspólnie zdobyć dla Legii trofea. Liczymy, że zostanie z nami. Na ten moment tak to wygląda.
- Naszą siłą napędową są boki obrony tworzone najczęściej przez Pawła Wszołka i Rubena Vinagre. Każdy z nich ma około 15% udziału przy golach strzelonych w lidze. Ruben dziewięć asyst we wszystkich rozgrywkach, Paweł cztery gole i sześć asyst we wszystkich rozgrywkach. Plus Paweł stworzył fajną przestrzeń dla Kacpra Chodyny, który może grać bardziej ofensywnie.
- Paweł i Ruben grają w tym systemie w różnych dynamikach. Paweł Wszołek to piłkarz atakujący przestrzeń, wbiegający w strefę asyst i w pole karne. Bardzo mocno napędza nasze ataki w grze pozycyjnej i w kontratakach. Ma nieprawdopodobną dynamikę i motorykę oraz wybory w ostatniej tercji. Potrafi strzelić i asystować. Jeszcze przy SFG jest groźny w polu karnym przeciwnika. To też piłkarz o ogromnym poziomie profesjonalizmu. To jak dba o siebie, jak pilnuje tego co je, pracuje nad prewencją, kontroluje drzemki, by móc odbyć jeszcze drugi trening indywidualny na siłowni. To profesjonalista z krwi i kości i chciałbym, żeby każdy młody zawodnik uczył się od niego, jak być zawodowym piłkarzem. Granie w piłkę to nie tylko 90 minut na boisku. Paweł daje nam też przestrzeń do wprowadzenia Oliwiera Olewińskiego, który był z nami w Szwecji. Na razie bez wielkiej odpowiedzialności, jeśli chodzi o minuty na boisku, może przygotowywać się do nowej roli. Ufamy tej dwójce, aby tworzyli prawą obronę w naszej drużynie. Co do drugiej strony - Ruben jest przykładem piłkarza z zagranicy, których chciałbym, aby Legia sprowadzała. To piłkarz prezentujący bardzo wysoki poziom, grał w Premier League i w Serie A. Przyszedł do Legii ze Sportingu, aktualnego mistrza Portugalii, a mimo tego traktuje Legię bardzo poważnie, nie tylko jak trampolinę, by z powrotem trafić do lepszych lig. Ruben chce oddać Legii to, co ta mu daje. A Legia daje mu wiarę w siebie, pewność, miłość kibiców, sztabu, kolegów, regularne granie, rozwój. Ruben chce oddać to na boisku i poza boiskiem. Na murawie swoją jakością i asystami, natomiast poza boiskiem podejściem do zawodu, poszerzeniem naszych kontaktów, jeśli chodzi o sztab medyczny i motoryczny. Znajomości Rubena w innych klubach pozwoliły nam nawiązać ciekawe współprace. Ruben na każdym kroku pokazuje swój profesjonalizm, poszerza horyzonty, szanuje każdy dział w klubie. Natomiast nie zapominajmy też o roli Patryka Kuna. To człowiek, który niezależnie czy gra czy nie, zawsze prezentuje taki sam poziom pracy dla drużyny, podejścia do treningu, mentalności, obowiązkowości. Między innymi dlatego teraz, przy kontuzji Rubena, może wejść do składu i grać. Dawał kluczowe zmiany taktyczne. To niezwykle inteligentny, świadomy taktycznie piłkarz. Drużyna potrzebuje takich ludzi. Nawet jeśli przez dłuższy czas nie grał, to wykonał odpowiednią pracę, by teraz grać regularnie. Patrzymy na boki obrony pod względem ofensywnym, bo to część naszego stylu. Paweł bardziej atakuje przestrzeń, Ruben więcej drybluje i dośrodkowuje, Patryk czuje się dobrze w grze kombinacyjnej i ataku pozycyjnym. Natomiast warto podkreślić ich postawę w defensywie. Paweł jest nie do przebicia, jeśli chodzi o wygrane pojedynki, rozwijał czytania gry oraz pozycjonowanie czy obrona pola karnego. Ruben też jest bardzo otwarty na rozwój. On wie, że poprawiając grę w defensywie, może trafić do reprezentacji Portugalii. Świadomość taktyczna Kunika pozwoliła nam dowieźć wynik w niektórych meczach. Teraz czekamy na Olewińskiego. Zagrał świetną rundę w drugiej drużynie, był moim zdaniem jednym z najlepszych zawodników zespołu. W nagrodę awansuje do pierwszej drużyny. Będzie miał okazję być realną częścią naszych planów. Jeśli dobrze zaprezentuje się w okresie przygotowawczym, to planuję, by był jednym z dwóch naszych prawych obrońców. Cieszy mnie to, bo tak powinna wyglądać ścieżka wyróżniających się wychowanków Akademii, gdy tworzy się przestrzeń w pierwszej drużynie.
- Ruben przyznał, że trener zadzwonił do niego w momencie, gdy rodziło się jego dziecko.
- Jakbym wiedział, że jego żona rodzi, to bym nie zadzwonił (śmiech). Byliśmy wtedy w kontakcie, wiedziałem, że na dniach będzie poród, ale nie spodziewałem się, że tak trafię. Ruben wyszedł z bloku porodowego, aby odebrać telefon. Kiedy mi powiedział, że właśnie rodzi się jego dziecko, to odpowiedziałem, że nie jest to aż tak pilnego, pomóż jak możesz i oddzwoń w wolnej chwili. Ale to jest cały Ruben. Dla niego piłka nie jest pracą, to jego pasja. Tym zajmował się całe życie i tym chce się zajmować. Ruben to człowiek, który rozumie podejście do drużyny. W futbolu gwiazdą jest cała drużyna, a nie indywidualności. Żartując sobie, to takich połączeń między mną a Rubenem jest więcej (śmiech). Jego żona obchodzi urodziny tego dnia, w którym podpisałem kontrakt z Legią. Ruben twierdzi, że to był sygnał. Ruben dostał dużo sygnałów, że przejście do Legii to odpowiednia decyzja w jego karierze (śmiech). Robi wszystko, by nam pomóc wygrywać mecze, ale chcemy też wspólnie zdobyć dla Legii trofea. Liczymy, że zostanie z nami. Na ten moment tak to wygląda.
- Nie jesteśmy drużyną zależną od jednego piłkarza, natomiast są tacy zawodnicy, którzy mają ogromne znaczenie dla zespołu. Tak było w przypadku Eliego. Natomiast jego strata wzmacnia to, co robili inni środkowi pomocnicy w tym sezonie. Chcę zaznaczyć, że kolejny człowiek, który był wyznaczony jako lider - Bartek Kapustka, jeden z naszych kapitanów - wykręcił fantastyczne liczby. To była jego odpowiedź, wziął na siebie odpowiedzialność za drużynę w momencie kontuzji Elitima. Kapi grał mecz za meczem, praktycznie po 90 minut, dając Nam nie tylko ogromną jakość piłkarską i liczby, ale też poświęcenie, dyscyplinę taktyczną, jego mądrość.
- Przejdźmy do środka pola i zacznijmy od zawodnika, który akurat w tej rundzie nie pograł. Juergen Elitim. Rozmawialiśmy z nim kilka dni temu i sam czuł, że będzie ważną postacią w tej drużynie, a potem przydarzyła się ta nieszczęsna kontuzja. Jak bardzo pokrzyżowała ona plany trenerowi?
- Kontuzja Juergena to jeden z gamechangerów tego sezonu. Jego nieobecność przez pół roku była wielką stratą. Eli jest jednym z naszych liderów piłkarskich, ale nie tylko. Pomimo że jest obcokrajowcem, to człowiek bardzo komunikatywny na boisko, ważna część szatni. Jego uraz był dużym ciosem w niespodziewanym momencie. Wystarczy spojrzeć na sytuację Manchesteru City. Nie ma Rodriego i City nie może się odkręcić. Czasami tak jest. Nie jesteśmy drużyną zależną od jednego piłkarza, natomiast są tacy zawodnicy, którzy mają ogromne znaczenie dla zespołu. Tak było w przypadku Eliego. Natomiast jego strata wzmacnia to, co robili inni środkowi pomocnicy w tym sezonie. Chcę zaznaczyć, że kolejny człowiek, który był wyznaczony jako lider - Bartek Kapustka, jeden z naszych kapitanów - wykręcił fantastyczne liczby. To była jego odpowiedź, wziął na siebie odpowiedzialność za drużynę w momencie kontuzji Elitima. Kapi grał mecz za meczem, praktycznie po 90 minut, dając Nam nie tylko ogromną jakość piłkarską i liczby, ale też poświęcenie, dyscyplinę taktyczną, jego mądrość. Ryoya Morishita, który został sprowadzony do grania na wahadle, został zaadaptowany do gry w środku pola i wykręcił już najlepsze liczby w karierze. To piłkarz, który bardzo rozwinął się pod kątem kultury gry. Jego aklimatyzacja do naszego stylu przebiegła fantastycznie. Ma nieprawdopodobną intensywność działań. Jest w tej chwili jednym z piłkarskich filarów drużyny. Wojtek Urbański dziś a pół roku temu, to zupełnie inni piłkarze. Bardzo żałuję, że nie udało się go zgłosić do europejskich pucharów. Wiadomo, zasady nie pozwoliły mu być na liście B. Na liście A w momencie zgłaszania nie było wolnego miejsca. Jest to jedna z tych decyzji, których do dziś żałuję. Ale zaraz będzie to można naprawić. Odpowiedzialność za drużynę ciąży na wszystkich. Oczywiście, większa spoczywa na doświadczonych liderach, ale młodzi piłkarze, też muszą to robić. I Urbi wziął tę odpowiedzialność w niektórych momentach. Musi ustabilizować formę, co jest normalny u młodych piłkarzych. Nie jest to samo, jako młodzieżowieć, grać i wywalczyć regularną grę w Legii, niż w innych drużynach.
- Schodząc do pozycji “6” - sposób w jaki Maxi Oyedele wszedł do tej drużyny, zrobił ogromne wrażenie. Niestety doznał kontuzji mechanicznej na kadrze i go straciliśmy. Natomiast to co charakteryzowało drużynę w tym półroczu, to reakcja na trudności. Nasi piłkarze to potrafią. Rafał Augustyniak przesunięty ze stopera na swoją pierwotną pozycję dał nam ogromną moc fizyczną w środku pola. Do tego dołożył liczby i jakość piłkarską. Doszedł do formy reprezentacyjnej. Jurgen Celhaka nie grał może tyle minut, ile by chciał, ale w kluczowych momentach pojawiał się na boisku. W środku pola warto też wyróżnić pewne mecze Luquinhasa. Będziemy go ostatecznie rozliczać jako skrzydłowego, ale zagrał też w kilka razy w środku i zanotował dobre liczby.
- Luquinhas strzelił w tym półroczu siedem goli. Nigdy wcześniej w Legii nie strzelił tylu goli w całym sezonie.
- Tak jest. Obecność Luquiego w strefie finalizacji uległa bardzo dużej poprawie i będąc częściej w światle bramki, ma lepsze liczby. Bardzo również wierzę w to, że Claude Goncalves spełni się na pozycji numer osiem. Nie musi tam być szóstką pozycyjną, ale pomocnikiem box to box. Dzięki jego intensywności będzie mógł na tej pozycji pokazać swój futbol. Claude bardzo w to wierzy. Problemy fizyczne ograniczyły go trochę w tym półroczu. Wiem o tym, że będzie pracował podczas urlopu, aby być na nową rundę w jak najlepszej formie fizycznej. Może się więc okazać, że do środka pola będziemy mieć trzy transfery - najlepszą wersję Goncalvesa, Elitima, który w tym sezonie nie zagrał żadnego oficjalnego meczu i Maxiego, który doszedł pózno i wypadł w drugiej połowie rundy. Ciężar, którzy brali na siebie pomocnicy w tym roku, był kluczowy, abyśmy mogli walczyć na trzech frontach. Do środka pola mamy też młodych graczy. Jakub Adkonis zdecydowanie więcej pomógł i grał w drugiej drużynie, ale widzę jego postęp. Adkonis z obozu przygotowawczego przed sezonem i Adkonis teraz to dwaj różni piłkarze. Bardzo mocno w niego wierzę, przede wszystkim ma znakomity charatker to piłki. Zobaczymy, co pokaże też młoda krew. Wiemy, że są Pascal Mozie, Maciej Saletra, Jakub Żewłakow, jeszcze młodszy ale też po treningach z Nami Aleksader Wyganowski, z rocznika 2009. To kolejni młodzi, którzy czekają i będziemy z nimi pracować.
- Zwycięzcą nie stajesz się w dniu meczu. Bycie zwycięzcą to wynik działań, które wykonujesz codziennie, powtarzalnie. Jest to szereg nawyków życiowych, które w sobie kształtujesz. Te elementy doprowadzają cię do sukcesu. W momencie, kiedy sukces nie nadchodzi, bo to się zdarza, najważniejsza jest konsekwencja, aby do tego sukcesu dążyć. Sposób w jaki postępujemy musi być oparty o konkretny mindset, działania, sposób mówienia, zachowania. To kształtuje nas jako ludzi, następnie drużynę, a następnie jako klub.
- Ryoya Morishita - rozwińmy jego wątek, bo ten zawodnik przeszedł prawdziwą metamorfozę. Robiliśmy z Morim wywiad świąteczny i powiedział nam wtedy, że trener zmienił go nie tylko jako piłkarza, ale może przede wszystkim jako człowieka. Swoimi rozmowami odmienił jego charakter, dał mu zupełnie inne poczucie pewności siebie.
- Wierzę, że jako trener muszę rozwijać piłkarzy, ale też pomagać im rozwijać się jako ludziom. Mori jest fenomenalnym człowiekiem. Zawsze uśmiechniętym, optymistycznie nastawionym do życia. Nigdy nie szuka problemów, szuka rozwiązań. Chce być dla każdego dobrym. To są kapitalne cechy ludzkie. Przyszedł do nas z zupełnie innej kultury, nie znał języka. Musiał włożyć wiele wysiłku, by się dostosować i odnaleźć w nowej dla siebie rzeczywistości. Jest bardzo otwarty na polską kulturę i kolegów z drużyny, interesuje się historią Polski również. Mori przez ten czas rozwijał się jako piłkarz, ale też jako człowiek. Okej, może ja i sztab pomogliśmy mu rozwinąć pewność siebie, ale przede wszystkim on to zrobił. Ryoya ma niesamowite możliwości wydolnościowe, pracowitość, poświęcenie. Nawet Ruben w prywatnej rozmowie powiedział nam, że grał w Premier League i w Serie A, ale nie przypomina sobie piłkarza z taką intensywnością, jaką prezentuje Mori. Do tego jakość techniczna. Mori poprawił też swoje decyzje. Wszystko się napędzało i zazębiało. Poprawa gry, liczby, napędzanie drużyny - spowodowało to, że czuł się pewniej na boisku i poza nim. Ryoya przyznał też, że jego żona jest bardzo szczęśliwa w Warszawie. Bardzo mu zależało, by zostać w naszej drużynie i tym mieście. Walczył o to każdego dnia. Rósł na boisku, rósł w hierarchii drużyny. Równowaga, którą odnalazł też mu w tym pomogła. Jako trener nie zawsze trafisz w odpowiednie klawisze na klawiaturze, by każdego zainspirować i pomóc w rozwoju. Czasem nie trzeba dodatkowo motywować, bo każdy z nas chce się rozwijać. Jako trener muszę dobierać metody, co pokazać zawodnikom, co powiedzieć i w jaki sposób to zrobić. Akurat Mori, ale nie tylko on, jest jednym z przykładów, że my jako sztab i ja jako trener trafiliśmy w odpowiednie klawisze i ten rozwój poszedł kompleksowo w bardzo fajnym kierunku.
- Trener bardzo dużo uwagi zwraca na to, jak piłkarz zachowuje się poza boiskiem, bo ma to duży wpływ na jego postawę boiskową. I odwrotnie.
- Zwycięzcą nie stajesz się w dniu meczu. Bycie zwycięzcą to wynik działań, które wykonujesz codziennie, powtarzalnie. Jest to szereg nawyków życiowych, które w sobie kształtujesz. Te elementy doprowadzają cię do sukcesu. W momencie, kiedy sukces nie nadchodzi, bo to się zdarza, najważniejsza jest konsekwencja, aby do tego sukcesu dążyć. Sposób w jaki postępujemy musi być oparty o konkretny mindset, działania, sposób mówienia, zachowania. To kształtuje nas jako ludzi, następnie drużynę, a następnie jako klub. Pomoże nam to rywalizować z każdym, patrząc rywalom w oczy bez żadnego strachu i kompleksów, a z pewnością siebie i wiarę w ludzi, których mamy wokół. Tego rodzaju mentalności nie wykreuje się w dniu meczu. Pracujemy nad tym codziennie. Cieszę się, że piłkarze, sztab i wszyscy pracownicy zdecydowali się na to otworzyć. Drużyny mistrzowskie mają pewne cechy mentalne. Mecze wygrywa się jakością, intensywnością i fizycznością, ale czasami też nastawieniem. Nastawienie i nasza mentalność zależą tylko od nas. Warto to pielęgnować.
- Kacper Chodyna sam sobie udowodnił, że jest piłkarzem na poziomie Legii i może być ważną postacią w drużynie grającej w europejskich pucharach. Może dzięki temu marzyć o kolejnych krokach w karierze klubowej i reprezentacyjnej.
- Mori fantastycznie się zaaklimatyzował, z kolei Migouel Alfarela cały czas przechodzi ten etap aklimatyzacji. Jaką rolę widzi dla niego trener? We Francji najlepsze liczby zrobił jako wysunięty napastnik w ustawieniu z dwójką napastników. U nas gra nieco niżej.
- Zgadza się. Migouel ma wybitne cechy, jeśli chodzi o atak przestrzeni. Jest mocny w operowaniu piłką i pojedynkach. Momentami pokazał swoją jakość, choć nie tak często jakbyśmy tego chcieli. Myślę, że jest to piłkarz, który potrzebował czasu na aklimatyzację piłkarską. Francuski futbol oparty jest na indywidualnych akcjach i krycie, mniej w nim taktyki. Szczególnie na drugim poziomie rozgrywkowym, gdzie jest ogromna przestrzeń do grania. Polska piłka bardzo się różni. Szczególnie w naszej drużynie. Jesteśmy taktyczną drużyną działającą w oparciu o liczne zasady. W lidze jest mniej przestrzeni. Migouel nie pokazał jeszcze tego, co widzimy na treningach. Dynamika napastnika od kiedy gramy w ustawieniu 1-4-3-3 nieco się zmieniła, to było dla niego utrudnienie. Migouel grywał już na skrzydle, ale najlepiej czuje się jako dziewiątka atakująca przestrzeń. Szczególnie w scenariuszu, gdzie gramy z kontry i ma dużo wolnego miejsca przed sobą. Zmiana systemu i zadań była dla niego trudna i on się jeszcze do tego dostosuje. Pewne rzeczy napędzają nas pozytywnie, ale niektóre również negatywnie. W przypadku Migouela fakt, że nie wszystko idzie, tak jak sobie wymarzył. Trzeba podkreślić, że to piłkarz, który bardzo chciał do nas dołączyć, naciskał na transfer, chciał tu grać. Pewne rzeczy się na siebie nałożyły, nastąpił efekt kuli śnieżnej, jego poziom pewności siebie spadł. Natomiast nie spadła jego chęć do rozwoju i intensywność pracy. Życie zawsze przynosi nagrodę, jeśli ktoś ma odpowiednie podejście. To było pół roku adaptacji, zobaczymy jak rozwinie się to dalej. Chcemy, aby mu wyszło, drużyna go wspiera, ja go wspieram, sztab go wspiera. Miguel chce grać jak najlepiej i musimy mu w tym pomóc.
- Kacper Chodyna powiedział, że czuje, że jego pewność siebie wzrosła i jest piłkarzem na poziom Legii Warszawa. Początki też miał trudne, ale teraz regularnie daje liczby.
- Chodi też musiał się zaadaptować. Granie w Legii jest inne niż granie w pozostałych klubach. Po tym okresie adaptacyjnym wykazuje się tym, co o nim już wiedzieliśmy - zadaniowość, pracowitość, chęć rozwoju. Z punktu widzenia taktycznego, sposób w jaki odbiera piłkę dziś a jak to robił pół roku temu, bardzo się różni. Wiedzieliśmy, że to piłkarz mający fenomenalne czucie momentu do wejścia w strefę finalizacji. Poprawiając ostatni kontakt, mógłby mieć parę goli więcej. Cały czas uważam, że może w tym sezonie ustanowić swój rekord jeśli chodzi o liczby. Stał się dla nas bardzo ważnym piłkarzem, wystarczy spojrzeć na jego liczbę minut. Dużo mówiliśmy o bocznych obrońcach, środkowych pomocnikach i ich liczbach, natomiast musimy zrozumieć, że to co się dzieje u nas na bokach to wynik współpracy głównie trzech pozycji - bocznych obrońców, skrzydłowych i ósemki. To co Chodi, Luqui i Szczepan, który wchodzi, robią na bokach, jest bardzo ważne dla tego, co inni robią na boisku. Kacper Chodyna bardzo dobrze się ustawia, ma dużą intensywność ataku przestrzeni. Jest to bardzo owocne dla drużyny. Dynamika współpracy między nim, Wszołim oraz Kapim jest na bardzo wysokim poziomie, co służy całej tej trójce i drużynie. Futbol to sport zespołowy, na którym indywidualności i ich poziom gry należy ocenić przez pryzmat drużyny i najbliżsi partnerze. Dając kolejny przykład i wracając do Claude, myślę że stracił, w momencie, gdy straciliśmy Elitima. Kacper sam sobie udowodnił, że jest piłkarzem na poziomie Legii i może być ważną postacią w drużynie grającej w europejskich pucharach. Może dzięki temu marzyć o kolejnych krokach w karierze klubowej i reprezentacyjnej.
- Marc to czołowy piłkarz w naszej układance. Ma nieprawdopodobną inteligencję piłkarską. Sposób w jaki szuka przestrzeni, tworzy przewagę, łatwość dostosowania się są u niego imponujące. Jest taką fałszywą dziewiątką, często pełni rolę rozgrywającego, stwarzającego przestrzeń dla innych, ale też odnajduje się w polu karnym. Intensywność jego pressingu jest świetna, zarówno tego zorganizowanego, jak i bezpośrednio po stracie piłki. Często jest niedoceniany, ale to bardzo, bardzo ważny dla nas piłkarz. Jego poziom poświęcenia, powtarzalność są na wysokim poziomie. To piłkarz kompletny, biorący udział we wszystkich fazach gry.
- Marc Gual zmienił u trenera swój sposób grania. NIe jest to już dziewiątka, która trzyma się tylko ataku, dużo schodzi do rozegrania, pomaga, asystuje. W 29 meczach zdobył 18 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. To bardzo dobra statystyka, która niektórym ucieka.
- Marc to czołowy piłkarz w naszej układance. Ma nieprawdopodobną inteligencję piłkarską. Sposób w jaki szuka przestrzeni, tworzy przewagę, łatwość dostosowania się są u niego imponujące. Jest taką fałszywą dziewiątką, często pełni rolę rozgrywającego, stwarzającego przestrzeń dla innych, ale też odnajduje się w polu karnym. Intensywność jego pressingu jest świetna, zarówno tego zorganizowanego, jak i bezpośrednio po stracie piłki. Często jest niedoceniany, ale to bardzo, bardzo ważny dla nas piłkarz. Jego poziom poświęcenia, powtarzalność są na wysokim poziomie. To piłkarz kompletny, biorący udział we wszystkich fazach gry. Świetny przykład na to, że swoim charakterem i inteligencją pomaga drużynie, a drużyna jemu. Jeśli dalej będzie się rozwijał w taki sposób, to uważam, że będzie naprawdę poważnym zawodnikiem. Druga część ostatniego pół roku pozwoliła mu nabrać stabilności, nieodzownej do rozwoju jego kariery – a propos rozwoju nie tylko piłkarskiego, ale i mentalnego oraz w intensywności działań.
- Jeszcz słowo o Tomasie Pekharcie, który gra teraz mniej, ale w tym sezonie strzelił ważne gole, jak trafienie z Brondby.
- Napastnicy są zawsze rozliczani za bramki, a bez goli Tomasa nie bylibyśmy w tym momencie, w którym jesteśmy teraz. Szczególnie w Europie. Rola Tomasa w drużynie jest ogromna. Należy do rady drużyny. Jego podejście, zrozumienie potrzeb zespołu, poświęcenie dla drużyny nie uległy zmianie, mimo tego że gra teraz mniej. Nie każdy piłkarz potrafi zrozumieć moment, w którym się znalazł. A Tomas to rozumie i wie, jak ważny jest dla zespołu. Mamy też Jordana Majchrzaka, który grał więcej w trzecioligowych rezerwach. Doszedł do momentu, w którym miał wiele sytuacji bramkowych. Wiem, że było to na poziomie trzeciej ligi, a jego ambicje sięgają wyżej, ale dla napastnika poczucie, że znajduje się w takich sytuacjach jest bardzo ważne. Chciałbym, aby Jordan grał coraz więcej, na wyższym poziomie i musimy się zastanowić nad kierunkiem jego rozwoju. Jest z nami też Jean-Pierre Nsame. To pół roku trzeba zaliczyć do nieudanych. Bycie trenerem zobowiązuje do pomocy w rozwiązywaniu problemów w trudnych sytuacjach. Nie można od nich uciekać. Musimy więc znaleźć rozwiązanie dobre dla wszystkich stron.
- Jeśli chcemy być zorganizowani na boisku, to musimy być zorganizowani poza boiskiem. Jeśli chcemy dbać o szczegóły na boisku, to musimy dbać o szczegóły poza boiskiem. Jeśli chcemy wygrywać w meczu, to musimy chcieć wygrywać na każdym treningu. To kolejne narzędzia, które kształtują kulturę pracy i przekraczanie granic.
- Wiemy, że miał trener okazję spotkać się z Jose Mourinho. Gdyby dziś miał mu trener przedstawić swoją drużynę, to jakby to zrobił? Co by mu trener przekazał o tym zespole?
- Praca z polską drużyną z punktu widzenia różnorodności modelu gry jest bardziej złożona niż w wiodących klubach w najlepszych ligach w Europie. Najlepsze kluby w topowych ligach europejskich prezentują taki sam styl w lidze i w europejskich pucharach, bo cały czas dominujesz. Dla polskich drużyn, dla Legii, gra w lidze wymaga od nas zupełnie innego stylu niż gra w Europie. Jest tam zupełnie inna kultura piłkarska, inne elementy są bardziej istotne. Aby rywalizować tu i tu, musimy być drużyną przygotowaną bardzo kompleksowo. Cieszę się i to mógłbym przekazać trenerowi Mourinho, że mamy wiele możliwości na wygranie meczu. Możemy wygrać mecz przez bardzo solidną grę w obronie, zarówno w pressingu, jak i w obronie niskiej i kontrze, chociaż jak na mój gust w ostatnim pół roku zbyt dużo bramek straciliśmy, szczególnie w lidze. Możemy wygrywać dzięki bardzo dobremu atakowi pozycyjnemu, zarówno od własnej bramki, podejmując ryzyko, po atak pozycyjny przeciwko niskiej obronie przeciwnika. Możemy wygrać mecz poprzez stałe fragmenty gry w ataku. Kompleksowość i pełen obraz naszego modelu gry to coś, o czym chętnie bym z Jose Mourinho podyskutował, oczywiście oczekując też od niego pewnych inspiracji, których ciągle szukamy. Następny element to spójność. Uważam, że to jaki jesteś na co dzień i w jaki sposób komunikujesz się z drużyną i innymi ludźmi, musi być spójny z tym, jak chcesz grać w piłkę. Jak chcemy grać ambitnie, to i poza boiskiem musimy być ambitni, chcieć ciągle więcej. Wartości, które wyznajesz w życiu, muszą być spójne z wartościami, które chcesz przekazać kibicom, grając w piłkę. Holistyczne podejście do wielu rzeczy. Zaczynając od organizacji. Jeśli chcemy być zorganizowani na boisku, to musimy być zorganizowani poza boiskiem. Jeśli chcemy dbać o szczegóły na boisku, to musimy dbać o szczegóły poza boiskiem. Jeśli chcemy wygrywać w meczu, to musimy chcieć wygrywać na każdym treningu. To kolejne narzędzia, które kształtują kulturę pracy i przekraczanie granic. Też bym chętnie z nim o tym porozmawiał.
- Na koniec kariery, zostają ci tylko trofea, ile ich masz. Zależy mi na tym, żeby ich mieć jak najwięcej. Każdemu, kto reprezentuje taki klub jak Legia Warszawa, musi na tym zależeć.
- Co trener chciałby rozwinąć w tej drużynie w najbliższej przyszłości?
- Mamy swoje wnioski, które przedstawiłem zarządowi. Nie tylko te dotyczące boiska, ale też organizacyjne czy dotyczące terminarza. Bycie drużyną mistrzowską zobowiązuje do myślenia nie tylko o boisku, ale też o tym, co nas otacza. Na przykład, scenariusz, w którym gramy w czwartek w pucharach na wyjeździe, a później w lidze na wyjeździe w niedzielę, to scenariusz, przy którym niekiedy traciliśmy punkty. I dotyczy to drużyn w całej Europie. Musimy sobie jeszcze lepiej radzić z tym wyzwaniem. Jestem za tym, abyśmy w przypadku wyjazdu w europejskich pucharach, wyjazd ligowy grali w poniedziałek zamiast w niedzielę, bo daje nam to dodatkowy dzień przygotowań. Chciałbym też zwrócić uwagę na zarządzanie meczem. Grając co trzy dni, strategia na dany mecz musi być związana z zarządzaniem wysiłkiem i energię poszczególnych zawodników. To elementy, które możemy jeszcze rozwijać. Odpowiedź na różne scenariuszy gry. Tak jak wcześniej wspomniałem, będziemy pracować by jeszcze lepiej grać w piłkę i jeszcze więcej bramek strzelić, ale uszczelnienia drogi do naszej bramki będzie kluczowy by wygrywać tytuły, czyste konta zapewniają najczęściej zwycięstwa, tym bardziej w tak strzelającej drużyny jak My. Więc zarówno SFG w obronie, jak i kompleksowa podejście do ustawienia oraz pojedynków, jest czymś, nad czym musimy pracować.
- Jakie cele stawia trener sobie i przed drużyną w kolejnych miesiącach?
- Wszyscy chcemy tego samego. My jako drużyna, zarząd, pracownicy klubu, kibice – chcemy mistrzostwa i puchar. W Europie możemy dalej marzyć, czemu nie. Każdy wieczór europejski jest wyjątkowy. Chcemy dalej to kontynuować, zapisując się w historii klubu i w historii polskiej piłki. Chcę zobaczyć Legię, która za pół roku będzie lepsza – indywidualnie i drużynowo. Chcę, żeby nasz klub rozwinął się jeszcze bardziej dzięki wspólnej pracy każdego z nas. Z punktu widzenia piłkarskiego chcemy dalej iść do przodu. W niektórych momentach meczów byliśmy nierówni. Musimy dojść do większej dojrzałości i równości, aby lepiej zarządzać spotkaniem. Na pewno chcemy tracić mniej bramek i poprawić fazy gry takie jak stałe fragmenty gry w obronie. Jesteśmy drużyną, która ma największą liczbę sprintów w Ekstraklasie mimo tego, że graliśmy całą rundę co trzy dni. Musimy iść dalej w tym kierunku. Twój poziom piłkarski bardzo często definiuje intensywność. Jeżeli chcemy być wyżej z punktu widzenia europejskiego, to musimy dalej pracować nad intensywnością z piłka i bez niej. Bardzo ważna będzie praca nad rozwiązaniami ofensywnymi. W tym półroczu zrobiliśmy duży krok w tym kierunku. Najważniejsze jest to, aby iść dalej, chcieć więcej, zawsze więcej. Wygrywanie meczów seryjnie zazwyczaj wynika z dobrego poziomu gry. Wierzę, że będziemy wygrywać jeszcze więcej. Moim celem na koniec jest to, aby każdy miał po zakończeniu rozgrywek przeświadczenie, że się rozwija i jest ważnym elementem tego zespołu. Zrobię wszystko, aby ludzie poświęcali się dla naszej drużyny i klubu. Na koniec kariery, zostają ci tylko trofea, ile ich masz. Zależy mi na tym, żeby ich mieć jak najwiecej. Każdemu, kto reprezentuje taki klub jak Legia Warszawa, musi na tym zależeć.
Autor
Przemysław Gołaszewski, Mateusz Okraszewski