Prawda czasu: Zbigniew Robakiewicz - bohater rywalizacji stulecia [HISTORIA]
Jeżeli którąś z rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie Legii musielibyśmy określić mianem rywalizacji stulecia, bez wątpienia to miano powinno przypaść dwójce bramkarzy Wojskowych – Zbigniewowi Robakiewiczowi i Maciejowi Szczęsnemu. Jeśli chodzi o liczbę rozegranych spotkań „Robak” bije swojego rywala na głowę, choć występował on w warszawskim klubie dłużej.
Autor: Janusz Partyka
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Jeżeli którąś z rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie Legii musielibyśmy określić mianem rywalizacji stulecia, bez wątpienia to miano powinno przypaść dwójce bramkarzy Wojskowych – Zbigniewowi Robakiewiczowi i Maciejowi Szczęsnemu. Jeśli chodzi o liczbę rozegranych spotkań „Robak” bije swojego rywala na głowę, choć występował on w warszawskim klubie dłużej.
Warszawska Legia zawsze bramkarzami stała. Zbigniew Robakiewicz to kolejny reprezentacyjny golkiper, choć akurat on w kadrze rozegrał tylko jedno spotkanie. W Legii był trzy razy – w sumie, przez 12 sezonów rozegrał 250 meczów. Urodził się 28 listopada 1966 roku w Opocznie, a piłkarską karierę rozpoczął jako osiemnastolatek w ŁKS-ie Łódź. Przez 2,5 roku rozegrał w jego barwach 28 spotkań w ekstraklasie.
W przerwie zimowej sezonu 1986/1987 przeszedł do Legii, gdzie w błyskawicznym tempie rozwinęła się jego kariera. Tutaj „Robak” osiągnął największe sukcesy. W ciągu 12 lat trzykrotnie zdobył z drużyną mistrzostwo Polski (1993, 1994, 1995), czterokrotnie krajowy puchar (1989, 1990, 1994, 1995), a dwukrotnie Superpuchar (1990, 1995). W sezonie 1990/91 był także półfinalistą Pucharu Zdobywców Pucharów. W barwach Wojskowych zadebiutował 10 maja 1987 roku w spotkaniu z Pogonią w Szczecinie. Przy Łazienkowskiej był bohaterem chyba najgłośniejszej i najbardziej zawziętej rywalizacji o miejsce w składzie w historii klubu. Przez sześć lat – czyli połowę swojego pobytu w Warszawie – walczył o miano bramkarza numer jeden z Maciejem Szczęsnym, polegającej często na zasadzie gry do pierwszego błędu.
„Nie służyło to ani jednemu ani drugiemu. Nie dość, że obaj piłkarze nie przepadali za sobą, to na domiar złego często popełniali proste błędy wynikające ze stresu związanego z ich przykrymi konsekwencjami. Mimo wszystko 'Robak' grał częściej niż Szczęsny, który przez dziewięć lat występów w Legii zanotował na swoim koncie 177 meczów” – pisaliśmy na łamach Legia.com.
„Praca, praca i jeszcze raz praca. Wszystko podporządkowałem piłce nożnej. (...) Po moim przyjściu do Legii Jacek Kaźmierski wyjechał do Grecji i o miejsce w drużynie rywalizowałem z Maciejem Szczęsnym, który trafił na Łazienkowską z Gwardii Warszawa. To był bardzo stresujący okres w mojej karierze. Konkurencja jest każdemu potrzebna, ale wychodząc na boisko wiedziałem, że błąd może mnie kosztować miejsce w składzie. Bramkarz musi mieć więcej luzu, inaczej gra nerwowo” – wspominał tamte czasy na łamach portalu lodz.naszemiasto.pl Robakiewicz.
Przed sezonem 1995/1996 Zbigniew Robakiewicz powrócił do ŁKS-u, występując we wszystkich 34 spotkaniach ligowych. W kolejnym wyjechał za chlebem do Grecji, broniąc barw I-ligowego Iraklisu Saloniki. Tam zaczęły się jego problemy ze zdrowiem i doświadczony bramkarz musiał wrócić do kraju, z powrotem lądując przy Łazienkowskiej. W rundzie wiosennej sezonu 1997/98 z „eLką” na piersi zagrał jedynie w siedmiu spotkaniach, zaś przez następnie pół roku nie grał w piłkę w ogóle. Wiosnę kolejnego roku spędził więc na wypożyczeniu w Ceramice Opoczno, a jesień w stołecznym Okęciu.
Po roku, w przerwie zimowej... po raz trzeci i ostatni wrócił do Legii, gdzie w sezonie 2000/01 zagrał we wszystkich 30 spotkaniach (we wcześniejszym w 15). Ostatni mecz w barwach Legii rozegrał 13 czerwca 2001 roku – w spotkaniu z Amiką we Wronkach. Na późniejszym etapie kariery bronił jeszcze bramki Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, Widzewa Łódź oraz Tura Turek. W kadrze Polski zanotował jedno spotkanie – 13 kwietnia 1994 roku z Arabią Saudyjską (1:0) w Cannes. W roku 2005 zakończył piłkarską karierę i zajął się trenerką.
Według niektórych Zbigniew Robakiewicz był jednym z najlepszych, jak nie najlepszym bramkarzem w historii klubu. „Satysfakcjonuje mnie zbyt wiele wyborów. Poza tym mało kto śledzi Legię od stu lat i pierwsze co przychodzi ci do głowy, to piłkarze, których widziałeś na boisku. Taki Grotyński to na przykład legenda, grał w półfinale Pucharów Europejskich i wszyscy, którzy go widzieli – a ja takich znam - mówią, że był geniuszem. Z tym, że ja nie widziałem jak gra. I jak trzeba wybrać jednego, to robi się problem. Wybieram więc Zbigniewa Robakiewicza. Kiedy zacząłem chodzić na Legię, bronił jeszcze Kazimierski, ale chwilę później była już zmieniająca – choć nie za bardzo za sobą przepadająca - dwójka Robakiewicz-Szczęsny. Obiektywnie rzecz biorąc, obaj byli świetnymi bramkarzami, a ich rotacja jest na to dowodem. Pomijając kwestię osobistej sympatii do samej postaci, to umiejętności Robakiewicza były na najwyższym poziomie i szkoda, że nie miał okazji potwierdzić tego w reprezentacji, bo wtedy jego pozycja miała mocną obsadę z Młynarczykiem na czele. Później, kiedy już bronił Wandzik, to prawdę mówiąc trochę mnie ten wybór zastanawiał, ale było tak, że śląscy trenerzy stawiali na śląskich zawodników” – argumentował wybór Zbigniewa Robakiewicza do „Jedenastki Stulecia Legii” w naszym plebiscycie muzyk oraz kibic Legii Pablopavo.
Autor
Janusz Partyka