Rosołek: Wierzę, że poradzę sobie w jedynce
– Osoby w klubie przekonały mnie, że warto zaufać Legii, że trener czy dyrektor sportowy widzą mnie w pierwszej drużynie. Ja chciałem tutaj zostać, więc skoro trener ma pomysł na moją rolę w zespole, zdecydowałem się podjąć rękawicę – podkreśla Maciej Rosołek, 18-letni absolwent naszej Akademii, zawodnik pierwszej drużyny Legii Warszawa.
Autor: Michał Gąsiewski, Jakub Wydra
- Udostępnij
Autor: Michał Gąsiewski, Jakub Wydra
Akademia.legia.com: - Ten sezon zacząłeś od obozu przygotowawczego z pierwszym zespołem. Jak wrażenia?
Maciej Rosołek: – Zgrupowania nie należały do najłatwiejszych. Czułem różnicę między treningami w drugiej drużynie czy wcześniej drużynami juniorskimi, ale myślę, że dałem radę i pokazałem, że moja obecność w pierwszym zespole nie jest przypadkowa.
- Kiedy pierwszy raz usłyszałeś o tym, że masz szansę pojechać na obóz z pierwszą drużyną?
– Już wiosną poprzedniego sezonu otrzymywałem sygnały, że mam szansę znaleźć się w kadrze na zgrupowanie pierwszego zespołu. Około trzy tygodnie przed obozem przyjechałem na trening przed meczem finałowym mazowieckiego Pucharu Polski i wtedy jeden z trenerów powiedział mi, że będzie to mój ostatni mecz w „dwójce”, a potem dostanę trzy tygodnie przerwy, abym zdążył wypocząć przed zgrupowaniem seniorskiej drużyny.
- Jak wyglądał Twój pierwszy dzień w I zespole?
– Wspominam go wyłącznie pozytywnie. Jedyne, czego się bałem przed wejściem do szatni „jedynki”, to kontakt ze starszymi, zagranicznymi zawodnikami. Obawiałem się ich reakcji czy tego, jak będą podchodzić do młodego zawodnika z Akademii. Na szczęście obawy były bezpodstawne. Wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze i błyskawicznie zaaklimatyzowałem się w drużynie.
- Który z piłkarzy pierwszej drużyny daje Ci najwięcej rad i najbardziej Cię wspiera?
– Najczęściej wygląda to tak, że starsi pomagają młodszym. W moim przypadku byli to Inaki Astiz i Radek Cierzniak. Bardzo pomagali mi w pierwszych tygodniach, nie tylko w kwestiach czysto piłkarskich, ale i poza boiskiem.
- Czy czujesz, że odstajesz w jakimś aspekcie od zawodników z pierwszego zespołu?
– Myślę, że trener Vuković widzi mnie przede wszystkim na pozycji skrzydłowego. Grywałem na tej pozycji w czasach juniorskich, czy już w drugim zespole, ale brakuje mi jeszcze doświadczenia w grze na boku, co przekłada się na to, że nie zawsze podejmuję optymalne decyzje w czasie gry. Jeszcze nie mam wyczucia, kiedy lepszą decyzją będzie zejście do środka, a kiedy ustawienie się szeroko. Cały czas nad tym pracuję w treningu, trenerzy poświęcają mi sporo uwagi, pomagają doskonalić ten aspekt gry.
- Kto z drużyny jest dla Ciebie wzorem, od którego mógłbyś czerpać ruchy czy zachowania w trakcie gry na pozycji skrzydłowego?
– Największe wrażenie robi na mnie Dominik Nagy. Podoba mi się jego sposób poruszania się na boisku. Stara się brać grę na siebie i nie boi się grać jeden na jednego.
- W czym w takim razie czujesz się mocny?
– W dryblingu, mimo wszystko (śmiech). Kiedyś miałem z tym problem, ale pracowałem nad tym aspektem i jest już zdecydowanie lepiej. Jednym z moich większych atutów jest brak kompleksów czy strachu w odniesieniu do rywali. Nie boję się przeciwnika bez względu na to, kto gra w przeciwnej drużynie.
- Widzisz szanse na debiut w pierwszym zespole jeszcze w tej rundzie? Dwukrotnie znalazłeś się już na ławce rezerwowych w meczach Ekstraklasy, ale dotąd nie zameldowałeś się na placu gry.
– Myślę, że mam spore szanse na debiut jeszcze jesienią. Nastawiam się pozytywnie. Ciężko pracuje, żeby właśnie tak się stało. Chcę dostać szansę i pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć. Myślę, że Michał Karbownik czy Mateusz Praszelik pokazali, że młody zawodnik może poradzić sobie w seniorskim zespole Legii, dawać jakość w grze na poziomie Ekstraklasy. Mam nadzieję, że w moim przypadku będzie podobnie i gdy trener zdecyduje się dać mi szansę, pokażę, że „jedynka” to nie są dla mnie za wysokie progi.
- Kiedy trener Vuković pierwszy raz rozmawiał z Tobą o Twojej roli w zespole?
– Na początku porozmawiał ze mną trener Marek Saganowski, z którym przez chwilę współpracowałem w drużynie U18. Przed obozem to on przekazał mi niezbędne informacje. Dłuższą rozmowę z trenerem Vukoviciem, o tym, w jakiej roli widzi mnie w „jedynce”, miałem natomiast po pierwszym i drugim obozie.
- Co Ci wtedy powiedział?
– Po pierwszym obozie powiedział, czego oczekuje ode mnie jako zawodnika pierwszej drużyny. Po drugim ocenił moją postawę na obu zgrupowaniach, wyjaśnił mi, nad czym powinienem jeszcze popracować. Powiedział też, że jeśli dalej będę wkładał maksimum zaangażowania i serca w pracę na treningach, mam szansę zagrać jeszcze nawet w tej rundzie.
- Miałeś jakieś wątpliwości przed rozpoczęciem nowego sezonu? Brałeś pod uwagę na przykład wypożyczenie do innego klubu?
– Jedyne, nad czym się zastanawiałem, to czy dostanę szansę w pierwszym zespole. Bałem się tego, że będę trenował z „jedynką” i na tym to się zakończy. Osoby w klubie przekonały mnie, że warto zaufać Legii, że trener czy dyrektor sportowy widzą mnie w pierwszej drużynie. Ja chciałem tutaj zostać, więc skoro trener ma pomysł na moją rolę w zespole, zdecydowałem się podjąć rękawicę.
- Zazwyczaj awanse do kolejnych drużyn osiągałeś po Mateuszu Praszeliku czy Michale Karbowniku. Jednak jak już do nich dołączałeś, to wchodziłeś z przytupem. Czy na to wszystko miał wpływ Twój słynny „mocny charakter”?
– Na początku myślę, że tak. Teraz na pewno nie. W ciągu ostatniego roku dużo się zmieniło. Przestałem narzekać i zdecydowanie mniej denerwowałem się na otoczenie. Skupiałem się na sobie, na tym, co ja mogę poprawić. Na pewno stałem się bardziej pokorny i cierpliwy. Kiedyś nie zawsze tak było. Od razu jak przyszedłem do Legii, dostałem powołanie do reprezentacji. Nazwa klubu czy powołanie do kadry sprawiły, że w pewien sposób mogłem czuć się lepszy, niż w rzeczywistości byłem. Na szczęście ten etap mam już za sobą, a treningi z pierwszą drużyną uświadomiły mi, że mam jeszcze dużo do poprawy, zanim nazwę się „piłkarzem”.
- Jakie osoby miały największy wpływ na Twoją przemianę?
– Myślę, że dużo zawdzięczam trenerowi Legii II, Piotrowi Kobiereckiemu. Przeprowadziliśmy mnóstwo rozmów. Wiedziałem, że mogę mu powiedzieć o wszystkim, co mnie trapi. Była to praca nad sobą, nie tylko na boisku, ale przede wszystkim poza nim. Wcześniej, kiedy mieszkałem jeszcze w bursie, dużo dawały mi rozmowy z Konradem Matuszewskim. Miał on zupełnie inne spojrzenie na wiele kwestii, jest bardzo spokojnym, ułożonym chłopakiem. Nauczyłem się od niego, że do pewnych spraw trzeba podchodzić z większym spokojem i cierpliwością. W dużym stopniu dzięki niemu zmieniło się moje zachowanie.
- Pytałeś Michała Karbownika albo Mateusza Praszelika o to, jak wyglądają treningi w „jedynce” pod wodzą trenera Vukovicia?
– O same trening ich nie pytałem, bo między potwierdzoną informacją, że pojadę na obóz, a wyjazdem nie minęło zbyt wiele czasu. Pytałem ich natomiast, jak ogólnie wygląda życie w pierwszej drużynie. Czego mogę się spodziewać po starszych zawodnikach, jakie podejście do młodych mają trenerzy. To były istotne informacje, poczułem się pewniej, kiedy wiedziałem mniej więcej, co mnie czeka.
- To jak to wygląda? Co się zmieniło w stosunku do bycia w zespole rezerw?
– Na pewno jest dużo więcej pracy. Trzeba na każdym treningu pokazywać się w samych superlatywach. Można być już blisko pierwszej drużyny, a dwa lub trzy słabsze treningi i znów wraca się do punktu wyjścia. Nie można pozwolić sobie na chwile słabości. Jesteś w najlepszym klubie w Polsce, w którym zagrać chce większość graczy w kraju. Musisz zdawać sobie sprawę, że jeśli nie wykorzystasz swojej szansy, jest kolejka chętnych na twoje miejsce, chociażby w Legii II czy Akademii. Nie możesz pozwolić sobie na odpuszczanie czy nie przykładanie się do swoich obowiązków, musisz zachowywać się dojrzale i odpowiedzialnie od pierwszego dnia w drużynie.
- Masz dopiero 18 lat, a jesteś już na stałe zawodnikiem pierwszej drużyny Legii. Odczuwasz już presję towarzyszącą grze w tak dużym klubie?
– Czuję jej coraz więcej. Nie jest to etap rozpoznawania na ulicy, ale widzę zmiany. Na każdym treningu są jakieś media, robią nam zdjęcia, sporo się dzieje wokół nas, jako drużyny. Takie małe rzeczy tworzą tę presję, której kiedyś w ogóle nie odczuwałem. Na pewno młody zawodnik musi być na nią przygotowany i musi umieć sobie z nią radzić, bo z każdym kolejnym występem w „jedynce” będzie ona jedynie wzrastać.
- W ostatnich meczach, w których schodziłeś do Legii II, grałeś jako napastnik albo ofensywny pomocnik. Trener Vuković widzi Cię natomiast jako skrzydłowego. Ty w jakiej roli czujesz się najlepiej?
– Ja zawsze powtarzam, że jestem napastnikiem. Nie jestem natomiast nastawiony na tę jedną pozycję. Staram się być na tyle elastyczny, że zagram dobrze tam, gdzie trener mnie wystawi. Współczesny futbol docenia zawodników uniwersalnych, dlatego robię wszystko, by trener właśnie takiego zawodnika widział we mnie. Ciężko pracuję i czekam na swoją szansę. Niezależnie od pozycji, na której wystąpię, będę szczęśliwy i dumny, gdy zadebiutuję w „jedynce” i zrobię wszystko, by wykorzystać swoją szansę.
Autor
Michał Gąsiewski, Jakub Wydra