
Tomasz Sokołowski: Wiele talentów przepadło, bo zabrakło im pokory (cz. II)
O tym, jak ważna jest gra dla młodego zawodnika, o współpracy z pierwszym zespołem, o filozofii gry Legii II czy o roli, jaką w drugiej drużynie pełnią doświadczeni zawodnicy - opowiedział Tomasz Sokołowski, trener rezerw Legii Warszawa. Zapraszamy na drugą część wywiadu.
Autor: Jakub Wydra, Jakub Grzyb/Akademia.legia.com
Fot. Aleksandra Wór
- Udostępnij
Autor: Jakub Wydra, Jakub Grzyb/Akademia.legia.com
Fot. Aleksandra Wór
– Dla rozwoju młodego zawodnika lepiej, by zagrał kilka minut w III lidze, czy pełne spotkanie w Centralnej Lidze Juniorów?
– Po pierwsze, trzeba patrzeć na to indywidualnie, bo dla jednego gracza optymalne będzie grać na ten moment wyłącznie w CLJ, a dla innego dobre będzie stopniowe wprowadzanie go do gry w III lidze. W moim odczuciu, jeśli zawodnik raz na jakiś czas wystąpi kilkanaście lub kilkadziesiąt minut w drugiej drużynie, to będzie to dla niego korzystne. Natomiast jeśli miałoby to tak przebiegać tydzień w tydzień, uważam, że lepiej, by gracz występował w pełnym wymiarze czasowym na poziomie CLJ. Dla młodego chłopaka najważniejsza jest regularna gra. Siedzenie na ławce drugiej drużyny i wchodzenie wyłącznie na końcówki może, w dalekiej perspektywie, przynieść więcej szkód niż pożytku. Według mnie, optymalne będzie rotowanie występami na obu tych poziomach. W jednym czy drugim meczu damy chłopakowi zagrać w III lidze dwadzieścia czy trzydzieści minut, ale potem trzy weekendy z rzędu niech zagra 90 minut w Centralnej Lidze Juniorów. Tak do momentu, aż swoją postawą w meczach i treningach wywalczy sobie miejsce w składzie „dwójki”. Młodych zawodników trzeba wprowadzać rozsądnie, i tak jak mówiłem, patrzeć na ich indywidulane potrzeby i predyspozycje w tym danym momencie.
– Nie ma problemu z zawodnikami, którzy dopiero co debiutowali w ekstraklasie, doświadczyli na własnej skórze otoczki związanej ze zdobyciem mistrzostwa Polski, a dziś muszą trenować i grać w drugiej drużynie?
– Nie, absolutnie nie zaobserwowałem takich problemów. Każdy z tych chłopaków doszedł do pierwszej drużyny, zadebiutował w „jedynce” przede wszystkim dlatego, że jest profesjonalistą, nastawionym na ciężką pracę. Sztab pierwszego zespołu również odpowiednio ich przygotował na taki ruch „do tyłu”, trener Vuković rozsądnie z nimi porozmawiał. Nie widzę po nich niezadowolenia czy rozczarowania, raczej dużą motywację i chęć „pociągnięcia” drużyny rezerw do jak najlepszej gry. Bardzo fajnie mi się współpracuje z tymi chłopakami, to mądrzy, rezolutni i ambitni zawodnicy. Sa utalentowani, ale muszą mieć świadomość, że sam talent nie wystarcza, by poradzić sobie w Legii Warszawa. Potrzebują jeszcze trochę czasu, by wejść do pierwszego zespołu i decydować o jego sile. Zawsze pokazuje swoim graczom przykłady takich piłkarzy, jak Mateusz Wieteska, którzy też musieli swoje odczekać, zanim zaistnieli na poziomie seniorskiej drużyny. Historie, takie jak Sebastian Szymański czy Michał Karbownik, gdzie to przejście z L2 do L1 było bardzo płynne, to wyjątki. Większość chłopaków będzie potrzebować więcej czasu, być może nawet wypożyczenia do innego klubu, by dojść do tego samego celu. To naturalna kolej rzeczy, a nie ujma - każdy zawodnik pisze własną historię, i choć dąży do tego samego miejsca, to czasami musi pokonać zupełnie inną drogę, niż jego koledzy. Najważniejsza jest cierpliwość, wytrwałość i ciężka praca.

– Patrząc na Ariela Mosóra, Radka Cielemęckiego czy Szymona Włodarczyka, zauważasz w nich jakąś wspólną cechę, która pomogła im wejść do pierwszego zespołu i, kolokwialnie mówiąc, nie utonąć?
– Myślę, że jest to składowa kilku aspektów, które muszą iść ze sobą w parze, by zawodnik mógł sobie poradzić w seniorskiej piłce. Talent, determinacja i chęć do pracy. Jeśli jest tylko talent, a dwóch pozostałych zabraknie, zawodnik na samym darze od Boga daleko nie zajedzie. Jest wiele przykładów piłkarzy, którzy wchodzili do pierwszego zespołu z łatką dużego talentu, ale brakowało im determinacji i wytrwałości, by ów talent wykorzystać. Wiele o tych chłopakach powie też to, jak zareagują na zejście do drużyny rezerw. Czy będą potrafili wziąć na swoje barki grę drużyny, wykorzystać doświadczenie, które zdobyli w pierwszym zespole. Talent, pracowitość i twarde stąpanie po ziemi - to cechy, które łączą tych chłopaków. Wierzę, że bardzo dużo dadzą naszej drużynie, i że będzie to dla nich tylko przystanek przed dużą karierą, jaką bez wątpienia mogą w przyszłości zrobić.
– Po samych, regularnych treningach z pierwszym zespołem widać progres u zawodników, którzy w poprzednim sezonie byli w szerokiej kadrze „jedynki”? Cielemęcki, Mosór, Włodarczyk nie pograli tam zbyt wiele, ale sporo czasu spędzili pracując pod okiem trenera Vukovicia, u boku piłkarzy, którzy zdobyli mistrzostwo Polski.
– Trzeba pamiętać, że trening piłkarski to proces i na zaobserwowanie pewnych elementów potrzeba czasu. Nie wiem też, nad jakimi konkretnie aspektami wymienieni zawodnicy pracowali w okresie treningów z pierwszym zespołem. Ja osobiście zaobserwowałem u nich sporą poprawę w elementach taktyki, do których sztab L1 przywiązuje dużą wagę. Jest to bardzo ważny aspekt w kontekście seniorskiego futbolu, więc liczę, że to doświadczenie wyniesione z „jedynki” chłopcy wykorzystają również w meczach Legii II.
– Jak wygląda współpraca między Legią II i pierwszym zespołem?
– Jesteśmy w ścisłym kontakcie z trenerem Aleksandarem Vukoviciem i jego sztabem. W mojej opinii, ta współpraca układa się bardzo dobrze. Chcielibyśmy, aby jeden - dwóch naszych zawodników trafiło w niedalekiej przyszłości do „jedynki”. Z trenerem Vukoviciem oraz jego asystentem Markiem Saganowskim znamy się dość dobrze na stopie prywatnej, co tylko ułatwia nam współpracę. Spotkaliśmy się kiedyś w jednej drużynie, dzieliliśmy ze sobą szatnię, mamy wiele wspólnych przeżyć i wspomnień. Obecnie, kadra pierwszego zespołu jest szeroka i prezentuje wysoki poziom. W moim odczuciu, dobrze, że sztab „jedynki” podjął decyzję, aby kilku młodych chłopaków, którzy w poprzednim sezonie dostali szansę pokazania się w Ekstraklasie, zeszli do rezerw i regularnie grali. Gra zawsze będzie lepsza od siedzenia na trybunach, to byłaby strata czasu dla tych chłopców. To nie zesłanie, bo sztab pierwszej drużyny wie, jak duży potencjał drzemie w tych graczach i mocno na nich liczy w przyszłości. A fakt, że zadebiutowali już w Legii nie oznacza, że nie mają już żadnych rezerw, niczego do poprawy. Robimy wszystko, by „dwójka” była dla nich jak najlepszym miejscem do dalszego rozwoju i wierzę, że dzięki występom w naszym zespole, wrócą do „jedynki” jako jeszcze lepsi piłkarze. Spodziewamy się również, że kilku starszych graczy będzie do nas schodziło na poszczególne mecze. Myślę, że będzie to z korzyścią dla naszego zespołu, nie mam nic przeciwko takim ruchom, o ile nie są robione hurtowo i jest to przeprowadzane z głową.
– Rozgrywacie co jakiś czas mecze wewnętrzne z pierwszym zespołem. Przepaść między zawodnikami „dwójki” i „jedynki” jest duża, czy raczej można spojrzeć optymistycznie na poziom reprezentowany przez zawodników drugiej drużyny?
– Mecze to za dużo powiedziane. Są to fragmenty gry i fazy treningu, w których nasi zawodnicy mogą zmierzyć się z naprawdę dobrymi piłkarzami. Z mojej perspektywy, zawodnicy L2 prezentują się na tym tle solidnie. Jest jednak zdecydowana różnica w tempie operowania piłką, technice użytkowej i szybkości podejmowania decyzji. Dla młodych zawodników są to więc bezcenne momenty w zdobywaniu doświadczenia pod kątem późniejszej gry w pierwszym zespole. Z każdej takiej gierki mogą wynieść coś dla siebie, czy to, w jaki sposób się ustawić, czy jak się poruszać, mogą z bliska obserwować zachowania topowych zawodników w Polsce. Tylko od nich zależy, jak wykorzystają takie okazje.

– Jeśli chodzi o styl gry Legii II, pomysł taktyczny, to więcej w nim filozofii Akademii, czy aktualnego stylu pierwszego zespołu?
– Ciężko powiedzieć, na ile nasze założenia są zgodne z założeniami trenera Vukovicia, ponieważ tak naprawdę nie znamy wielu detali i pomysłów, które zaszczepia w swoich podopiecznych trener pierwszej drużyny. To nie jest przedmiotem naszych rozmów. Naszym celem jest przygotować graczy do poradzenia sobie w różnych systemach, dzięki posiadanym umiejętnościom. Czerpiemy pełnymi garściami z modelu gry przyjętego przez Akademię, ale w kwestii taktyki, ustawienia mamy pełną niezależność. Każdy, kto widział nasze pierwsze mecze, wie, że w ofensywie gramy ustawieniem 4-3-3, w defensywie zaś 4-1-4-1. Najważniejsze, by nauczyć chłopców konkretnych zachowań, aby przede wszystkim rozumieli grę, oczywiście umiejąc przy tym odnaleźć się w pewnym schemacie i strukturze. To trudne zadanie, szczególnie z zawodnikami będącymi już w przedsionku dorosłego futbolu. Potrzeba cierpliwości i konsekwencji, ale śmiało możemy powiedzieć, że widzimy już pierwsze efekty naszej pracy. Nasi chłopcy grają coraz mądrzej i coraz bardziej odpowiedzialnie.
– Przygotowując się do meczów w III lidze, analizujecie grę rywala czy skupiacie się wyłącznie na wypracowaniu własnego stylu, w oderwaniu od stylu gry przeciwników?
– Nasz styl czy organizacja gry mają być zawsze takie same, niezależnie od tego, z kim przychodzi nam się mierzyć. Nie zamierzamy dostosowywać stylu gry do przeciwnika, bo tak, jak mówiłem już wcześniej, najważniejszy dla nas jest rozwój, a nie suchy wynik. Natomiast obserwujemy oczywiście naszych rywali. Nie chcemy wyjść na boisko i dać się zaskoczyć, przekazujemy pewne informacje dotyczące drużyny przeciwnej naszym zawodnikom, tak by do każdego meczu czuli się jak najlepiej przygotowani. Zależy nam, by funkcjonować profesjonalnie.
– Co, według Ciebie, gubi młodych graczy wkraczających w dorosłość? Na co taki zawodnik powinien szczególnie uważać?
– Po pierwsze, pycha i zbyt szybka wiara w to, że już coś osiągnąłeś jako piłkarz. Zawodnik nie może zadowalać się samym treningiem z pierwszym zespołem, czy debiutem w ekstraklasie. To powinna być dla nich trampolina, a nie sufit. Kiedy chłopak w młodym wieku trafia do seniorskiej drużyny, przez cały okres w juniorach słysząc o tym, że jest utalentowany, bardzo wiele zależy od jego głowy. Pokory, świadomości własnych mocnych, ale i słabych stron. Tym bardziej, że bardzo często trenerzy dają młodym zawodnikom pół roku na zaadaptowanie się do warunków dorosłego futbolu. To może uśpić takiego chłopaka, dać mu poczucie, że już jest kimś. I to właśnie jest też pewnego rodzaju selekcja naturalna, którą przetrwają tylko jednostki z mocnym charakterem, pokorą, determinacją i pracowitością. Bo w pewnym momencie trener zacznie od zawodnika wymagać, skończy się okres adaptacji, i jeśli przespał ten moment, to szybko jego „romans” z pierwszym zespołem dobiegnie końca. W seniorach nie ma miejsca na sentymenty i nikt nie będzie miał miejsca w drużynie tylko dlatego, że podobno ma talent. Swoje umiejętności i potencjał trzeba udowodnić na boisku, najpierw treningowym, a potem meczowym. Mentalność ma ogromne znaczenie. O mocnej głowie świadczą też sytuacje, gdy będąc w pierwszym zespole schodzisz do rezerw i musisz zagrać dobre zawody. Udowodnić swoją jakość, dać coś ekstra drużynie. Pociągnąć ją, być liderem. Zawsze powtarzamy zawodnikom, że Legia to jeden klub, i niezależnie czy grasz w pierwszym zespole, czy w U15, nosisz na piersi jej herb, reprezentujesz jej barwy i musisz zawsze dawać z siebie sto procent. Sto procent zaangażowania, ale przede wszystkim maksimum swoich możliwości piłkarskich. Co ważne, we współczesnym futbolu bardzo dużą rolę odgrywa też profesjonalne podejście do zawodu. To wykracza dziś daleko poza boisko i szatnię, bo wiąże się z tym odpowiednie żywienie, nawodnienie organizmu, jakość snu czy ogólnie właściwa regeneracja. Te aspekty również mają duży wpływ na to, jak losy danego zawodnika się potoczą.

– Pod koniec poprzedniego sezonu Mateusz Grudziński dość niespodziewanie pojawił się w I zespole. Tak naprawdę, był on dla przeciętnego kibica anonimową postacią, a doczekał się nawet debiutu w ekstraklasie.
– Mateusz to bardzo pracowity, rzetelny chłopak, pozytywny charakter. Solidnie pracuje nad sobą, wie, do czego dąży i jest wytrwały. Wydaje mi się, że trochę zbyt wiele czasu spędził na pozycji numer „trzy”, jego profil zdecydowanie bardziej odpowiada cechom „czwórki”. Dobra lewa noga, wprowadzenie piłki na dobrym poziomie, jest wysoki i silny, nieprzyjemny w kontakcie fizycznym, potrafi grać głową. Solidny, dobry technicznie defensor. Ma wszelkie predyspozycje, by być w przyszłości środkowym półlewym obrońcą na poziomie ekstraklasy. Ma potencjał, choć na pewno musi jeszcze popracować nad grą w obronie i nad ustawianiem się. Zobaczymy, jak poradzi sobie na wypożyczeniu w I lidze. Mocno trzymam za niego kciuki.
– Twoim asystentem został Piotr Zasada. Co możesz powiedzieć o swoim nowym współpracowniku?
– Piotrka nie znałem osobiście, ale po kilku tygodniach bliskiej współpracy, mogę powiedzieć, że układa się ona bardzo dobrze. To doświadczony trener, pracował zarówno z młodzieżą, jak i z seniorami. Kiedyś już był w Legii, kadra zarządzająca wiedziała też, jakie ma spojrzenie na futbol, jak pracuje. Daje wiele wartościowych wskazówek, jest otwarty, chce się cały czas rozwijać, łapie dobry kontakt z zawodnikami. Według mnie to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Potrzebujemy takich ludzi.
– Kto w tym sezonie wejdzie do składu rady drużyny?
– Radek Pruchnik pozostanie kapitanem zespołu. Chcieliśmy, by rola kapitana i miejsce w radzie drużyny przypadło zawodnikom, którzy utożsamiają się z naszym klubem. Dla mnie kapitan to nie tylko opaska na ramieniu, to coś znacznie więcej. To serce drużyny. Na boisku, ale i poza nim nie brakuje trudnych momentów. Kapitanowie muszą potrafić udźwignąć swoją odpowiedzialność w takich chwilach i swoim doświadczeniem, charakterem pomóc drużynie. Muszą też, swoją postawą, stanowić przykład dla innych graczy. W radzie drużyny, oprócz Radka, znaleźli się Kamil Kurowski, Patryk Konik oraz Jakub Kisiel. Patryk i Kuba mają uczyć się roli lidera, podpatrywać i słuchać starszych kolegów, tak by w przyszłości móc z powodzeniem samemu pełnić taką rolę.

– Jakub Kisiel nie miał w poprzednim sezonie zbyt wielu okazji, by zaprezentować się w drugiej drużynie. Jaki to jest zawodnik?
– Bardzo dobry w działaniach destrukcyjnych, ale musi jeszcze poprawić swoje działania ofensywne. Porównałbym go do mrówki, która bardzo dużo pracuje dla dobra drużyny. Już dziś jest solidną „szóstką”, notuje dużą liczbę odbiorów w trakcie meczu, świetnie czyta grę, ma fajny moment przecięcia podania. Natomiast ma też jeszcze spore rezerwy i jeszcze może wiele poprawić w ofensywie, przede wszystkim jeśli chodzi o jakość podań do przodu czy ochronę piłki.
– Radek Pruchnik, oprócz gry w Legii II, pracuje również jako trener indywidualny w Akademii. Pełni też jakąś dodatkową rolę w Twojej drużynie?
– Radek to doświadczony piłkarz, a przy tym bardzo mądry facet, który ma już konkretny plan na swoje życie po zawieszeniu butów na kołku. Mimo, że wciąż jest czynnym zawodnikiem, ma też już spory bagaż wiedzy i doświadczenia trenerskiego. Bardzo fajny charakter i umiejętność „trzymania” szatni, ma autorytet u młodszych kolegów. Ogólnie patrząc, dla rozwoju młodych chłopaków bardzo potrzebni są też bardziej doświadczeni zawodnicy, tacy jak Radek, ale też Kamil Kurowski czy Damian Warchoł. Młodzi potrzebują wsparcia w trudnych momentach, muszą mieć od kogo czerpać pewne wzorce zachowań, tak na boisku, jak i poza nim. Potrzebni też są ludzie wewnątrz zespołu, którzy nie pozwolą im „odlecieć”, gdy wszystko układa się dobrze, i którzy wezmą na swoje barki odpowiedzialność za zespół w trudnym momencie.

– Regularnie schodzi do was również inny doświadczony piłkarz, Inaki Astiz.
– Dokładnie. To bardzo doświadczony obrońca, z piękną kartą napisaną w barwach Legii, który ma ogromny wkład w rozwój zawodników. Zarówno w trakcie meczów ligowych, jak i spotkań z zespołem. Kultura osobista i profesjonalizm, jaki bije od Inakiego, to coś, co chcemy zaszczepiać w naszych młodych chłopakach i grzechem byłoby nie korzystać w tym aspekcie z pomocy Inakiego. Bardzo nas cieszy, że mamy takich zawodników w kadrze zespołu.
– Damian Warchoł napisał pod koniec minionego sezonu piękną historię - od zawodnika grającego wyłącznie w niższych ligach, do premierowego gola w ekstraklasie w wieku 25 lat. Według Ciebie, ma szansę zaistnieć na dłużej w pierwszym zespole?
– Damian ma tak zwanego „gola”, czyli łatwość zdobywania bramek, odnajdywania się w dogodnych sytuacjach. To jest coś, z czym trzeba się urodzić, a przy tym jest to bardzo ważna cecha w przypadku napastnika. Sprowadzając go do Legii II liczyliśmy na jego bramkostrzelność i nie zawiedliśmy się. Jest dobry technicznie i potrafi utrzymać piłkę, wziąć ciężar gry na siebie. Sezon jest długi, jest wiele meczów do rozegrania i kto wie, być może trener Vuković da mu kolejne szanse w pierwszym zespole. Na pewno Damian dał swoją postawą sygnał, że można na niego liczyć. Z kolei trener „jedynki” pokazał, że droga do jego zespołu jest otwarta, a on sam potrafi docenić dobrą postawę w rezerwach i ciężką pracę.
– Jakiego stylu gry oczekujesz od swojej drużyny w tym sezonie?
– Chcemy kontrolować mecz poprzez posiadanie piłki i budować swoje akcje cierpliwie, atakiem pozycyjnym. Po prostu chcemy grać w piłkę. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że na poziomie III ligi, gdzie większość drużyn gra typowo na wynik, nie będzie to łatwe. Mimo to, pierwsze mecze tego sezonu pokazują, że nasza praca przynosi efekty i potrafimy długimi fragmentami grać w ten sposób. Na pewno widzimy dziś, że chłopcy dobrze zaadaptowali się do wyższego tempa gry niż w juniorach, w aspektach motorycznych również zrobili spory postęp. Mając tak dobre warunki do pracy, jakie stwarza nam Legia Training Center, musimy wiele od siebie wymagać. Dążymy do tego, by grać piłkę techniczną, kontrolować grę, utrzymywać się przy piłce, stwarzać sobie sytuacje. Mówimy o świecie idealnym, ale widać, że zawodnicy starają się to wcielać w życie, choć widoczna jest jeszcze pewna nerwowość w naszej grze. Chcemy, by z meczu na mecz zauważalny był u nas progres. Mamy grupę utalentowanych i ambitnych chłopaków, stać nas na to, by sprostać wymienionym przeze mnie oczekiwaniom. Potrzebujemy trochę czasu, ale jestem dobrej myśli.

– Czego nauczyła Cię asystentura u trenerów Marka Saganowskiego i Piotra Kobiereckiego?
– To był dla mnie bardzo owocny czas. Choć zawsze podkreślałem, że moją ambicją jest bycie pierwszym trenerem, jestem otwarty na podpatrywanie innych, na naukę. Zarówno z Markiem, jak i z Piotrkiem nasze ogólne spojrzenie na futbol, na to, jaką piłkę chcemy grać, było bardzo podobne. Różnice leżały w detalach, ale to naturalne, każdy trener powinien mieć własną wizję i metody pracy, coś, co go wyróżnia. Wiele też zależy od charakteru trenera. Od Marka Saganowskiego biła ogromna pewność siebie, charyzma, umiejętność zaszczepienia w zawodnikach głodu wygrywania, bycia najlepszym. U Piotra Kobiereckiego widoczne było duże doświadczenie w pracy z młodymi zawodnikami, umiejętność budowania z nimi relacji. Od obu bardzo wiele się nauczyłem, rozwinąłem się u ich boku.
– Jaki jest Twój model pracy z zawodnikami?
– Przywiązuję dużą wagę do zasad. Jestem człowiekiem, który lubi mieć wszystko poukładane. Wiem, że w zespole rezerw jest to trudne, ale swoją pracą staram się do tego porządku dążyć. Porządek i dyscyplina to jedno, ale bardzo ważna jest też empatia. Nie możesz być dla nich wyłącznie tyranem, muszą wiedzieć, że drzwi twojego gabinetu są dla nich zawsze otwarte. Ważna jest też dla mnie wzajemna szczerość, w myśl zasady, że lepsza nawet gorzka prawda, niż słodkie kłamstwo. Równie istotny jest szacunek, do siebie nawzajem, do przeciwnika, do innych pracowników w Klubie. Traktuję ludzi tak, jak sam chciałbym być traktowany. To też staram się wpajać chłopakom - żeby byli w pierwszej kolejności dobrymi ludźmi, a dopiero później dobrymi piłkarzami. Gra w piłkę kiedyś się kończy, a ludźmi jesteśmy przez całe życie.
– Widzisz siebie z kilka, kilkanaście lat na stanowisku trenera pierwszej drużyny Legii?
– Owszem, chciałbym kiedyś pracować na poziomie ekstraklasy. Póki co skupiam się na swojej pracy w Legii II oraz na zdobywaniu trenerskich uprawnień. Tak, jak od dziecka marzyłem, by zagrać w Legii jako piłkarz, tak chciałbym kiedyś zasiąść na ławce jako jej trener. Nie czyham jednak na stanowisko Vuko (śmiech). Obecnemu sztabowi życzę jak najwięcej sukcesów. Wiem, ile zdrowia i sił kosztuje bycie trenerem Legii, ale na pewno chciałbym kiedyś poczuć to na własnej skórze. To jednak daleka perspektywa, muszę zdobyć jeszcze sporo doświadczenia w tym zawodzie.
Pierwsza część wywiadu znajduje się w TYM miejscu.

Autor
Jakub Wydra, Jakub Grzyb/Akademia.legia.com