Był taki mecz... Legia - Jagiellonia 5:2, czyli koncert Wojskowych sprzed 36 lat [WIDEO]
„Pucharowa uczta w Olsztynie”, „Koncert na pożegnanie”, „Finał godny... finału” - takie tytuły ukazały się w prasie po finale Pucharu Polski w 1989 roku, w którym 36 lat temu zmierzyły się Legia i Jagiellonia. Mecz, wygrany przez Wojskowych 5:2, okrzyknięto jednym z najlepszych finałów Turnieju Tysiąca Drużyn.
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
- Udostępnij
Autor: Janusz Partyka
Fot. Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii
„Pucharowa uczta w Olsztynie”, „Koncert na pożegnanie”, „Finał godny... finału” - takie tytuły ukazały się w prasie po finale Pucharu Polski w 1989 roku, w którym 36 lat temu zmierzyły się Legia i Jagiellonia. Mecz, wygrany przez Wojskowych 5:2, okrzyknięto jednym z najlepszych finałów Turnieju Tysiąca Drużyn.
W środę legioniści zmierzą się z Jagiellonią Białystok 36 lat po pamiętnym finale Pucharu Polski w Olsztynie. 24 czerwca 1989 roku naszpikowana gwiazdami Legia spotkała się w finale z Jagiellonią Białystok. „Smak dobrej piłki” - taki tytuł w przeddzień finału Pucharu Polski w 1989 roku zamieściła Gazeta Olsztyńska w artykule poświęconym finałowemu spotkaniu. Jak się okazało, były to słowa prorocze. Obydwa zespoły rozegrały w stolicy Warmii i Mazur kapitalne spotkanie, które przeszło do historii polskiej piłki. Na stadionie w Olsztynie padło siedem goli, a mecz ten uznawany jest do dziś za jeden z najlepszych finałów w historii Pucharu Polski. W barwach Wojskowych wystąpili m.in. Leszek Pisz, Dariusz Dziekanowski, Dariusz Wdowczyk czy Roman Kosecki, zaś w roli trenera Legii Andrzej Strejlau.
„24 czerwca nadszedł czas na finał Pucharu Polski będącego równocześnie grą o awans do europejskich pucharów. Na stadionie Stomilu doszło do jednego z najlepszych spotkań o to trofeum. Pierwsi kibice Legii dotarli do Olsztyna o drugiej w nocy. Zamiast jednak szukać kwiatu paproci, miłośnicy CWKS poukładali się w miejskim parku i spokojnie... zasnęli. Jeden z olsztyńskich stróżów ładu i porządku tak to skomentował: Noc taka ciepła, niech śpią, nic im się nie stanie... – kwiecistym językiem opisywał to wydarzenie 'Przegląd Sportowy' (Archiw. A.D.). Strejlau skoszarował drużynę w Mierkach pod Olsztynem, zabraniając wstępu osobom postronnym. Już wiedział, że poprowadzi Legię po raz ostatni, 199 raz w oficjalnym meczu, co będzie rekordem aż do 2013 roku, kiedy nieznacznie wyprzedzi go Jan Urban. Dlatego chciał wygrać, jak nigdy wcześniej. I zwyciężył, a wszyscy byli pod wrażeniem gry obu drużyn. Wprawdzie Legia pokonała Jagiellonię Białystok aż 5:2, ale pochwały zebrały oba zespoły. Licytowano się, który gol był ładniejszy. Prym wiódł Kosecki, który kapitalnie współpracował z Dziekanowskim (obaj zdobyli po dwie bramki). Jagiellonia nie rezygnowała, nawet przy stanie 0:3 czy 1:4, ale na legionistów nie było siły. Zbigniew Kaczmarek, jako kapitan zespołu, odebrał z rąk prezesa PZPN Jerzego Domańskiego i sekretarza Rady Państwa PRL Zygmunta Surowca trofeum, po które Legia sięgnęła po raz ósmy w historii. Jak przystało na wojskowy klub, w szatni zamiast szampana pito ulubiony napój dzielnego wojaka Szwejka, czyli piwo. Dwie skrzynki Żywca zniknęły błyskawicznie (upał), a śpiewy długo dobiegały z pomieszczenia legionistów – relacjonował 'Przegląd Sportowy' (Archiw. A.D.). Po olsztyńskiej wiktorii Strejlau pożegnał się z drużyną, bo został mianowany na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski. Prowadzenie warszawskiej drużyny powierzono Rudolfowi Kaperze, w przeszłości asystentowi Strejlaua, który zdecydował się na powrót z Tunezji. Trener warsztatowiec, jak o nim mówiono, wierzący w ideały, ciężką i uczciwą pracę, która w końcu przyniesie efekty. Wyznający zasadę, że komu nie podobają się metody jego pracy, może spakować się i rozstać z klubem. Jeżeli mi nie wyjdzie, to znajdę się w dobrym towarzystwie... Nie będę jedyny, który może nie poradzić sobie z Legią. Z drugiej strony oczekiwania kibiców, działaczy, dziennikarzy, co roku są podobne – tytuł dla Legii. Nie ułatwi mi to pracy ani gry zawodnikom – mówił tuż po nominacji w rozmowie z 'Przeglądem Sportowym' (Archiw. A.D.)” - czytamy w Księdze Stulecia Legii.
„Taki mecz zdarza się raz na kilka lat. Nikt się z pewnością nie spodziewał, że w sobotnie popołudnie na stadionie olsztyńskiego Stomilu będziemy świadkami jednego z najwspanialszych finałów w historii rozgrywek Pucharu Polski. Piłkarze Legii i Jagiellonii wyprawili sympatykom futbolu smakowitą ucztę. Wygrała stołeczna jedenastka 5:2, ale gratulacje zbierali wszyscy – zawodnicy, trenerzy – zarówno zwycięzcy, jak i pokonani. Mimo przytłaczającej duchoty, niesłychanie napiętej atmosfery, gracze obydwu jedenastek potrafili się wznieść na szczyty swych obecnych możliwości. Filmowy zapis tego spotkania śmiało można pokazać za granicą i nie będzie się czego wstydzić. Zobaczyliśmy piłkarski spektakl, który trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Okazało się, że mamy w kraju ludzi, którzy jeśli... tylko chcą, to potrafią grać w futbol. Żeby się im tak zawsze 'chciało chcieć'” – relacjonował „Przegląd Sportowy”.
„Na wieść o tym, że finał Pucharu Polski odbędzie się w Olsztynie, w stolicy regionu zapanowała euforia. Była ona na tyle duża, że po mieście szybko rozpowszechniła się plotka, że w bardzo szybkim tempie rozeszły się bilety na to spotkanie. Informację na łamach 'Dziennika Pojezierza' dementował Tadeusz Markiewicz z Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Olsztynie. - Do 25 maja przyjmujemy zamówienia zbiorowe. Następnie je przeliczamy. Jeśli liczba zamówień nie przekroczy pojemności stadionu, to między 5, a 10 czerwca, będziemy sprzedawać bilety w kasach. Do sprzedaży trafi 21 tysięcy wejściówek. Jagiellonia początkowo chciała 7 tysięcy, Legia 5 tysięcy. Pierwsze jedenaście tysięcy biletów przeznaczone na nasze województwo rozeszło się w ciągu 16 godzin! Dwa i pół tysiąca złotych kosztował bilet na trybunę główną (krytą), a dwa tysiące na pozostałe trybuny. Zysk ze sprzedaży wejściówek został podzielony po równo pomiędzy PZPN, OZPN, Legię oraz Jagiellonię. Zanim doszło do tego pamiętnego spotkania na stadionie Stomilu musiało dojść do kilku zmian. Zostało wyrównane boisko, wyremontowano szatnie, naprawiono ławki na stadionie. Organizatorzy spotkania musieli także zadbać o nocleg dla Legii Warszawa oraz Jagiellonii Białystok. Ci pierwsi nocowali w Mierkach, a drudzy w ośrodku wypoczynkowym w Klewkach. Spotkanie w Olsztynie było przepustką do nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharu. Legia Warszawa w sezonie zajęła czwarte miejsce, dlatego poprzez rozgrywki Pucharu Polski chciała dostać się do europejskich pucharów. O tym samym myślała Jagiellonia Białystok, która jednak od początku nie była stawiana w roli faworyta. Zespół z Białegostoku pewnie utrzymał się w I lidze (ósme miejsce - przyp.) i dlatego mógł spokojnie przygotować się do finałowego spotkania, aby móc powalczyć o historyczną przepustkę do Europy. Ostatecznie do Olsztyna wybrało się 5 tysięcy fanów z Białegostoku oraz 3 tysiące z Warszawy. Tyle biletów sprzedano w tych miastach. Pozostałe wejściówki wykupili kibice w Olsztynie, którzy zasiądą na trybunie głównej. (...) Kibice, którzy na stadion wybrali się dwie godziny wcześniej mogli obejrzeć mecz żaków Stomilu Olsztyn z Warmią Olsztyn. Organizatorzy przygotowali okolicznościowy program meczowy, były także stoiska z pamiątkami obydwu klubów. Z ciekawostek można wspomnieć, że na mecz akredytowało się ponad 70 dziennikarzy. Zamknięto praktycznie na cały dzień parkingi przy stadionie. Legia Warszawa zanim trafiła do finału, wyeliminowała Stal Rzeszów, ŁKS Łódź, Górnik Zabrze oraz GKS Katowice. Jagiellonia Białystok w drodze do olsztyńskiego finału pokonała: Chrobrego Głogów, Stal Stalowa Wola, Bałtyk Gdynia oraz Ruch Chorzów. W finałowym meczu Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok 5:2 (3:1). - Przyzwyczajeni do ligowej szarzyzny kibice, byli mile zaskoczeni poziomem finałowego spotkania. Szczególne brawa należą się drużynie warszawskiej Legii, która wygrywając wysoko i w pełni zasłużenie, potwierdziła swoją przynależność do krajowej czołówki - można była przeczytać w relacji dziennikarza 'Dziennika Pojezierza'. Ponad siedemdziesięciu dziennikarzy obecnych na tym spotkaniu wybrało piłkarza meczu, a został nim strzelec pierwszej bramki Roman Kosecki” - czytamy z kolei na łamach sport.egit.pl.
„Jestem naprawdę szczęśliwy. Wcześniej wielokrotnie przegrywaliśmy w decydującym spotkaniu. Tak było, między innymi w ubiegłym roku z Lechem Poznań. Wygraliśmy po dobrej grze, szczególnie w pierwszej połowie. Tym razem dysponowałem też pełnym składem, nie licząc kontuzji Stanisława Terleckiego. Do momentu zdobycia piątek bramki, mecz był zacięty i mógł się podobać. Rozumiem smutek trenera Bulińskiego - sam przeżywałem to rok temu” - mówił po meczu trener Legii Andrzej Strejlau.
„Patrząc na ten mecz trzeba jedno stwierdzić - to było widowisko. Siedem bramek, ładnych bramek, mnóstwo różnych sytuacji. Chcę pochwalić przegrywającą drużynę, która pomimo tego, że przegrywała cały czas grała ambitnie i walczyła do końca. Włożyła bardzo dużo wysiłku, grała ofiarnie i ambitnie. To trzeba zaliczyć na plus, jednak szereg błędów w bloku obronnym zadecydował o przegranej. Legia miała w grze bardzo dobre momenty, ale i chwile zwolnienia. Kiedy do głosu dochodziła Jagiellonia, stwarzała sytuacje, ale nie uwidoczniła tej przewagi bramkami. Cieszy mnie to, że mecz obfitował w piękne akcje i siedem bramek” - komentował z kolei na antenie TVP obecny na tym meczu trener Kazimierz Górski.
Legia odniosła w Olsztynie przekonujące zwycięstwo i ósmy raz w historii sięgnęła po trofeum Pucharu Polski (dziś ma ich 20). Wywalczony tytuł dał piłkarzom z Łazienkowskiej przepustkę do występów w rozgrywkach Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1989/90. Los nie oszczędził jednak Legii w 1/16 finału, gdzie ich rywalem była słynna FC Barcelona. Po remisie 1:1 na Camp Nou awans do kolejnej rundy wywalczyli piłkarze z Katalonii, którzy zwyciężyli w Warszawie 1:0.
W środę, 26 lutego, legioniści zmierzą się w Warszawie z Jagiellonią w meczu nr 55 pomiędzy tymi drużynami (22 zwycięstwa, 20 remisów i 12 porażek, bilans bramek 76:47 na korzyść Wojskowych). Mamy nadzieję, że wspominać go będziemy podobnie jak czerwcową potyczkę z Olsztyna sprzed 36 lat. Tym bardziej, że w rozgrywkach Turnieju Tysiąca Drużyn legioniści jeszcze z Jagiellonią nie przegrali. W czterech potyczkach odnieśli dwa zwycięstwa i dwukrotnie zremisowali (bramki 8:2 na korzyść Legii). Pierwszy gwizdek o godz. 21.!
24 czerwca 1989 r., Olsztyn, Finał Pucharu Polski
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 2:5 (1:3)
Bramki: Kosecki (7, 28), Dziekanowski (19, 78), Iwanicki (53) - Leszczyk (31), J. Bayer (66)
Jagiellonia: Sowiński - Bartnowski, Lisowski, Ambrożej, Cylwik - Romaniuk (67' J. Szugzda), Czykier, Leszczyk, D. Bayer - J. Bayer, Michalewicz (67. C. Kulesza)
Legia: Robakiewicz - Kruszankin, Budka, Kaczmarek, Wdowczyk - Bąk (71' Łatka), Pisz (79' Jóźwiak), Karaś, Iwanicki - Dziekanowski, Kosecki
Autor
Janusz Partyka